Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2016, 12:02   #21
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Przestań.- rzekł donośnym głosem Foigan, po czym zbliżył się na dwa kroki do Venory i uniósł lewą rękę. Brodacz uśmiechnął się szeroko i rozszerzył drugą ręką, rękaw swej szaty pokazując paladynce schowanego w środku, śpiącego nietoperza.
-To Sirk. Będzie strzegł nas nocą w czasie snu.- wyjaśnił. Venora słyszała o chowańcach magów, przemienionych magicznie zwierzętach, które służyły i pomagały swym panom. Sirk nie był szczególnie uroczym chowańcem ale z pewnością przydatnym. Chwilę później dwójka kompanów miała już w pełni przygotowany obóz. Ognisko płonęło wesoło zwiastując ciepłą i bezpieczną noc. Stare, potężne drzewo, pod którym obozowali dawało im sporą ochronę przed wiatrem i ewentualnym deszczem. Venora ułożyła się wygodnie na kocu w śpiworze z mieczem odłożonym w zasięgu ręki. Nie chciała być zaskoczona w żaden sposób.

Krasnolud przed snem opowiedział jej trochę o sobie. Foigan pochodził z Wielkiej Rozpadliny a to wyjaśniało dlaczego nie był tak gburowaty jak krasnoludy z północy o których zdecydowanie więcej słyszała paladynka. Z kontekstu rozmowy wynikało, że brodacz ma brata bliźniaka, lecz nie wiele o nim mówił. Wspomniał również, że jest wielkim dłużnikiem Augusta, to też bez wahania przyjął zadanie, które powierzył mu i młodej rycerce stary kapłan Helma.
Godzinę po rozbiciu obozowiska, kiedy wieczór zmienił się w noc, kompani odpłynęli w błogim śnie.

13 dzień Czasu Kwiatów 1372 roku rachuby dolin. Gdzieś na zachód od Suzail

Venora zbudziła się tuż przed świtem, kiedy niebo powoli znów stawało się szare. Foigan już nie spał. Karmił Ruperta głaszcząc go przyjacielsko po grzbiecie. Brodacz był przywiązany do swego kuca. Venora odprawiła modły na niewielkiej polance niedaleko drzewa, pod którym obozowali, a kiedy wróciła Foigan poczęstował ją sucharami i paroma plastrami suszonego mięsa. Niedługo potem byli już gotowi ruszać dalej w drogę. Pogoda znów im dopisywała. Słoneczko od samego rana towarzyszyło im na niebie, zaś orzeźwiający wiatr z zachodu sprawiał że podróż nie mijała im w skwarze i upale. Foigan raz na jakiś czas zarządzał przerwy, głównie ze względu na Ruperta. Zarówno krasnolud, jak i Venora wiedzieli, że zmęczony kuc to bezużyteczny kuc.


-Chyba nie uda nam się dotrzeć dzisiaj na miejsce. Ale jutro nie powinno być z tym już problemu.- odezwał się nie odrywając wzroku od majaczących na zachodzie górskich szczytów. Przyroda w tej okolicy zapierała dech w piersi. Ścieżka, którą podążali biegła pomiędzy porośniętymi uprawnymi polami wzgórzami.
Teren robił się coraz bardziej nierówny, a dwukółka raz zjeżdżała bardziej swobodnie z górki, by po chwili ślimaczyć się pod stromą górkę. Rupert nie był jednak byle kucem i dzielnie znosił trudy wędrówki. Venora nawet nie chciała myśleć jakby wyglądała ta podróż pieszo.
Paladynka nudziła się strasznie. Choć krasnolud nie raz próbował podjąć jakąś inteligentną rozmowę, to jednak służka Helma czuła jakiś dziwny zew w sobie, który pchał ją do tego by poprawić jej wizerunek w oczach wyżej postawionych kapłanów Helma -w tym Augusta - i zakończyć tę misję z powodzeniem. Z drugiej jednak strony ich misja polegała tylko na odbiorze i dostarczeniu przesyłki, to też starała się studzić w zarodku entuzjazm i podniecenie.

-Zuch chłopak!- krzyknął brodacz gdy w oddali ujrzał ich cel. Najwyraźniej brodacz pomylił się nieco w obliczeniach czasu, bądź Rupert postanowił tym razem nieco przyspieszyć. Jakby nie było, dwójkę podróżników ominęła kolejna noc pod gołym niebem.
-Dotrzemy na miejsce po zmroku, ale już nie będziemy się zatrzymywać tak blisko celu.- stwierdził brodacz. Jak powiedział, tak też zrobił. Mimo iż słońce zdążyło zajść kilka pacierzy temu, Rupert hardo i niezłomnie ciągnął dwukółkę w stronę niewielkiej osady Grumgish.
Wieśniacy swój wolny czas od pracy spędzali z rodzinami, w domach to też ciszę jaka panowała w wiosce zagłuszały bez problemy cykające koniki polne oraz wtórujące im żaby. Osada znajdowała się u samego podnóża gór, lecz na dość sporym wzgórzu, skąd widać było całą okolicę, a ewentualne błotne lawiny nie zagrażały mieszkańcom aż tak bardzo.

Kilkanaście drewnianych chat, oraz niewielki budynek z kamienia będący zarówno cechem rzemieślników, jak i czymś na kształt noclegowni dla rzadko zaglądających tu gości.
-Rozpytaj o Illmaterytę. Ja zajmę się Rupertem.- poprosił Foigan. Venora skinęła głową i zgodnie z jego słowami udała się do wnętrza budynku. Venora otworzyła drzwi przybytku i zajrzała do środka. Wnętrze przypominało bardziej graciarnię niż miejsce przyjmowania gości, lecz rycerki w ogóle to nie dziwiło, albowiem goście musieli zaglądać tu na prawdę rzadko, to też właściciel dostosował wolną przestrzeń do innych celów. Kilka grubych świec płonęło rozmieszczonych w różnych częściach głównej izby. Gdy Venora wkroczyła do środka a podłoga zaskrzypiała pod ciężarem jej butów z pomieszczenia na drugim końcu wyłonił się łysiejący człek liczący około czterdziestu wiosen. Był postawny i wysoki, znacznie wyższy od Venory.

-W czym mogę pomóc?- zapytał zaintrygowany niecodziennym widokiem rycerza, w dodatku płci pięknej.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline