Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2016, 19:19   #144
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Joseph Dawn Ashford. Znany również jako JD Ashford. Znany również, jako Ten, Który Odmówił Kainowi Wódki.

Na serio. Jeżeli Kain cię o coś prosi, to mu to dajesz. Nie starasz się naprowadzać na drogę moralnej trzeźwości, nie uśmiechasz się smutno, nie kręcisz głową, nie odchodzisz w dal, zostawiając go samego na ławce w parku. Zamiast tego znajdujesz dwa śliczne kubeczki, najlepiej z wytłoczonym wzorem Sailor Moon, nalewasz po równo i rozkoszujesz się każdym łykiem siedząc obok Ojca Ojców, Stworzyciela Stworzycieli. Wspólnie rozprawiacie o tym, jak wiele bólu przysparza wam spożywanie krwi i bycie wyklętym przez Boga. Być może w pewnym momencie staracie się znaleźć pocieszenie w swoich objęciach.

Zdaje - się - jednak - można - inaczej. JD doszedł do wniosku, że każe wyryć na swoim epitafium napis "po tym zdarzeniu, już nigdy nie traktował bezdomnych tak samo". Najlepiej Helveticą.

To jednak nie był czas na śmieszki.
Na drugim końcu ringu stała Lilith i najwyraźniej zamierzała wpuścić wpierdol Kainowi. Chciała, aby stanął po jej stronie, ale jakby przeoczyła fakt, że musiałby wtedy tkwić obok Fanchon - a chyba tylko Bóg wiedział, jak bardzo nie cierpiał wysuszonej Tremere. Co prawda dała mu elektryczną zabawkę... czy dobierając właściwsze, mniej zboczone słowa - elektryczną, siejącą postrach broń, ale jednocześnie zabiła Erou. And dis fella should nevah be killed!

Przedziwny amok atakował umysł Ashforda. Jak gdyby rzeczywiście napił się czegoś mocniejszego. Kain, ten Kain wychodził z tunelu - cienista postać obleczona światłem. Ktoś mógłby pomyśleć, że taka persona będzie otaczać się kryształowymi pałacami, fontannami złotem płynącymi, pięknymi kobietami i chłopcami. A zamiast tego Kain postanowił przywdziać życie bezdomnego. Wyposzczonego, przeżytego, sponiewieranego przez los prostaczka... a przecież mógłby mieć wszystko! Najwyraźniej wciąż próbował odpokutować swój pradawny grzech. JD nie wstydził się bycia jego psychofanem.
"Sorry, Mary, ty wybrałaś, ja też wybieram. Kain is da man!"

JD nie wiedział, co się z nim działo. Zalewała go ekstaza na sam widok Kaina. Tracił rozsądek, spokój, opanowanie. Nie różnił się niczym od zastępów na trybunach w trakcie koncertów Justina Timberlake'a. Miał ochotę podbiec do pierwszego wampira i paść mu do stóp. Czy to była jego własna, oryginalna chęć, czy może Kain roztaczał jakąś potężną, atrakcyjną aurę? To nie miało znaczenia. JD chciał być bliżej praojca, spijać każde jego słowo i tkwić u jego boku. Nie czuł tego natomiast, gdy odmawiał mu wódki w parku Richmond... Jak to możliwe, że niczego wtedy nie wyczuł, a teraz cały płonął?! Czuł pociąg do prastwórcy psychiczny, emocjonalny, jakiś pradawny, przedziwny, prawie seksualny. Kain mógł być jego Jezusem, o ile tylko pozwoli mu zostać Apostołem.

Zupełnie zapomniawszy o Grahamie, JD ruszył w dół trybun. Na w pół świadomie kierował się ku Kainowi. Chciał być bliżej niego. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, zamierzał go chronić. Kain nie mógł umrzeć. JD nie mógł na to pozwolić.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 30-05-2016 o 21:53.
Ombrose jest offline