Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-05-2016, 14:04   #141
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Tej nocy nad Londynem świecił krwawy Księżyc.

[MEDIA]http://i.wp.pl/a/f/jpeg/33065/krwawy_ksiezyc_afp_640_5.jpeg[/MEDIA]

Choć stolica Wielkiej Brytanii nigdy nie usypiała, teraz była wyjątkowo cicha. Ludzie instynktownie woleli dziś nie wychodzić z domów. Wielu barów po prostu nie otwarto, a nieliczni przechodnie, którzy mijali JD, zdawali się zawsze gdzieś spieszyć i nawet nie patrzyli na mężczyznę, który ich mijał.

Im bliżej stadionu, tym dusza JD - o ile ją miał - śpiewała radośniej. Spełnienie nakazu Kaina sprawiało mu niemal fizyczną rozkosz i tylko na dnie umysłu odzywał się głos rozsądku, który mówił mu, że prawdopodobnie tej nocy zakończy się jego żywot.

Dziś nie było żadnego meczu, nie było nawet treningu piłkarzy, a i tak stadion Wembley rozświetlał mrok nieba niby latarnia, przyciągając ćmy -potomków przeklętego przed tysiącami lat syna Adama i Ewy.

[media]http://static.standard.co.uk/s3fs-public/thumbnails/image/2014/09/11/12/Wembley.png[/media]

Choć na wielkim zegarze elektronicznym widniała dopiero godzina 19:02, to pod stadionem krążyło sporo ludzi... czy raczej wampirów. Większość wyglądała jak zwykli śmiertelnicy, ale były też bestie z rodu Nosferatu czy Tzimisce, które nierzadko bardziej przypominały potwory z horrorów niż istoty humanoidalne. Aż ciężko uwierzyć, ze wszyscy mieli tego samego przodka.

Ashford wybrał jedno z mniej obleganych wejść, by dostać się na trybuny sektora H. Tutaj, pomiędzy rzędami niemal pustych ławek miał świetny widok na płytę boiska. Zgromadziło się już kilka setek wampirów - zazwyczaj tworząc jakieś mniejsze lub większe grupki. Jedni rozmawiali, inni rzucali groźbami we wszystkich językach świata, jeszcze inni alienowali się gdzieś po kątach.

Na samym środku płyty, jakby rzucając wyzwanie losowi stała Mary. Ubrana była w czarny, obcisły strój, a włosy miała związane w prosty kucyk - tak jak zwykła się ubierać na akcjach, nim Lilith przejęła jej ciało. W dłoni trzymała obnażony miecz - jedyną broń. Wokół Matki utworzył się wianuszek Kainitów, którzy najwyraźniej chcieli ochronić swoją królową. JD rozpoznał Sashę, Mistrzynię Fanchon i... hrabinę z przygody w Niemczech. Był w stanie uwierzyć, że pozostali "gwardziści" to również gracze z najwyższej półki.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 19-05-2016 o 14:32.
Mira jest offline  
Stary 25-05-2016, 10:01   #142
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
O dziwo na Ashforda najbardziej podziała obecność Aldony.
„To wszystko, całość trudów związanych ze sprawą ginących dzieci… na nic”. Spojrzał na Madame Fanchon - to wszystko była jej wina. Nie mógł uwierzyć, że Tremere tak po prostu zdradziła wampirzy ród. Przecież była jedną z założycielek Camarilli!

JD usiadł na jednym z krzesełek, jak gdyby przyszedł tu tylko po to, aby obejrzeć mecz.
„Czy naprawdę są gwardzistami Lilith?”, pomyślał. „Istoty, która już dwa razy pokazała, że jeśli chce, może zwyczajnie sobie zniknąć? Taka osoba raczej nie potrzebuje ochrony… lecz to rzecz jasna nie jest zwyczajna okazja. Aby zabić Kaina nie będzie mogła uciec.”
Ashford rozejrzał się, starając wśród setek Kainitów dojrzeć Marcusa. Zastanawiało go również, czy ktoś już go rozpoznał.
„Minęło wiele godzin od wezwania Kaina. To więcej, niż niezbędne minimum, aby najważniejsze, najpotężniejsze persony Camarilli pojawiły się tutaj. A może nawet i Przedpotopowcy. Tylko jaki mogło mieć zasięg?”

A może przeceniał rangę sytuacji? Tylko jak mógłby rozpoznać tych najstarszych? Większość pewnie wyglądała jak pozostali - nie licząc pewnych wyjątków.
Akurat na płytę boiska z lewej strony weszło około ośmiu nagich, umięśnionych mężczyzn, którzy nieśli na swoich barkach złota lektykę. To musieli być śmiertelnicy, bo wampiry zaczeły krążyć wokół nich pożadliwie. Wtedy jednak zasłonki w lektyce rozsunęły się, a JD dojrzał... Kleopatrę!

[media]http://2.bp.blogspot.com/-U7GkWZhNZyc/TZAUXIJjTmI/AAAAAAAAJ6c/DSevS_jnE7A/s1600/elizabeth-taylor-in-una-scena-di-cleopatra-10945.jpg[/media]

Aż trudno uwierzyć oczom. Czy mógł to być Kain?! Postać Kleopatry wręcz dosłownie była wyjęta z innego świata, innej epoki… i JD rzecz jasna nie spodziewał się jej ujrzeć. Chyba, że był to jedynie przebieraniec, który z jakiegoś powodu zechciał przybrać tożsamość starożytnej egipskiej władczyni.

Wtem jeden z wampirów - mężczyzna z brodą, odziany w surdut i wyglądający jak Abraham Lincoln - podszedł do lektyki i z premedytacją zaczął rozrywać na kawałki tragarzy Kleopatry. Po chwili przyłączyli się do niego pobratyńcy. Lektyka upadła głucho na ziemię.

- Crone i Augustus, ta dwójka nigdy nie przegapi okazji żeby sobie dopiec. Nawet mimo zakazu ojca. - odezwał się chropowaty głos niedaleko. Graham Brandt!

Nosferatu był sam, ubrany w długi, sztormowy płaszcz i jakiś wysłużony, szary kapelusz. Tym razem Zelda nie mogła mu towarzyszyć. Pewnie skończyłaby tak samo jak sługusi Crone.
- Myślałem, że Lilith to Crone - odparł JD. - Czy to możliwe, że Kain jest wśród nas już teraz?
- Nie wiem... - przyznał Nosferatu - Może tak być, że wyczujemy go od razu, a może się okazać, że nikt nie wie jak wygląda i ten schowa się wśród nas. Pytanie czy jest w stanie oszukać Matkę Nocy.

JD cały czas się rozglądał i wreszcie zobaczył Marcusa oraz Johna. Nie zauważył ich wcześniej, bo Gangrele zajęli wiatę dla sportowców poniżej sektora H. Brujah dostrzegł ich dopiero, gdy wysunęli się nieco na boisko. Marcus rozmawiał z kimś, kto stał we wiacie, a kogo JD nie mógł dostrzec. Wydawał się wzburzony.
- Gdzie jest Zelda? - zapytał JD, nie spuszczając z oczu Marcusa. Zastanawiał się, czy opuścić Grahama i ruszyć na spotkanie z Gangrelami. Tak naprawdę nie miał na to ochoty, lecz informacja, kto wzburzył Linda, mogła w przyszłości okazać się pomocna.

- Została w domu. Nie mówiłem jej... że pewnie już nie wrócę. - rzekł Nosferatu.

Tymczasem spór Marcusa przybierał na sile. Najpierw pokazał palcem na Mary, potem pokazał środkowy palec osobie spod wiaty i odwrócił sie doń plecami. Stał teraz wpatrując się w zgromadzenie wampirów na środku boiska. Nawet Mały John wydawał się próbować odwieść go od jakiegoś pomysłu. Gdzieś po drugiej stronie stadionu rozległo się przeszywające wycie.

- Wyjec. Mówi, że Kain nadchodzi - rzekł Graham.
- Bardzo dobrze jesteś obeznany w tutejszym towarzystwie - odparł JD. - Co zamierzasz zrobić? Chodź - rzekł, po czym pociągnął swojego towarzysza w dół, gdzie miał nadzieję dojrzeć sylwetkę oponenta Marcusa.
Nosferatu jednak pokręcił głową.
- Mam zamiar stąd uciec, gdy tylko wybije 20.00. Nie jestem wojownikiem, tylko uczonym. - rzekł, a po chwili zasępił się - Chyba że Kain każe nam walczyć.
- Ta dwudziesta to jakaś specjalna godzina? - zdziwił się Ashford.
- Spytaj Kaina.
Wtem Marcus wyrwał się do przodu w kierunku Mary. Nim jednak zdążył dobiec do “pierścienia” Lilith, złapał go Mały John i jeszcze jakiś wampir - wyglądający jak drwal - wielkie, brodate chłopisko w kraciastej koszuli i jeansach. Marcus zawył wściekle, co tylko rozbawiło obstawę Matki. Ta zresztą nawet nie spojrzała w kierunku Gangrela. Wpatrywała się w przejście pod sektorem B. Najwyraźniej to tamtędy miał wkroczyć Kain.

JD spojrzał ze smutkiem na Marcusa.
"Przecież powiedziałem ci, że przejęła jej ciało. Dopiero teraz to do ciebie dotarło?", pomyślał.
Przygotował broń. W każdej chwili ta gigantyczna ustawka mogła ruszyć z kopyta, a nie chciał zostać zabity przez nieuwagę. Wpatrywał się to w Lilith, to na przejście pod sektorem B. Doszedł do wniosku, że pozostaje mu czekać na dalszy rozwój zdarzeń.
 
Ombrose jest offline  
Stary 27-05-2016, 14:27   #143
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Nagle wszyscy zamilkli. Lilith zaczęła mówić, a jej głos odbijał się pomiędzy trybunami, jakby Krwawa Matka korzystała co najmniej z systemu nagłośnienia spikera. Niestety, choć słowa były słyszalne, ich znaczenie było niezrozumiałe dla JD. Matka mówiła w jakimś prastarym, ostrym jak żyletki języku.

Nie była to inkantacja zaklęcia, gdyż ani słowa ani zwrotki nie powtarzały się. Co zatem mogła mówić Lilith? JD i Graham spojrzeli po sobie, ale obaj wyglądali na równie niedoinformowanych, co reszta Kainitów, których mieli w zasięgu wzroku.

Tymczasem w przejściu pod sektorem B pojawił się ludzki cień. Człowiek niespiesznie szedł w kierunku murawy. Był przeciętnej postury, nie miał też żadnych niezwykłych modyfikacji ciała jak Lasombra czy Tzimisce.

[MEDIA]http://www.channelweb.co.uk/IMG/169/236169/man-in-tunnel-370x229.jpg[/MEDIA]

Nie był odziany w zbroję czy chociaż kombinezon. Miał na sobie zwykłe, przybrudzone jeansy i jakąś starą kurtkę. Nie posiadał nawet broni. Czy to mógł być Kain?

Najwyraźniej tak, bo nawet Lilith wydawała się teraz bardziej nerwowa. Zawołała coś, jakby rzucając wyzwanie, po czym pełna napięcia czekała na odpowiedź. Cały stadion ucichł. Nikt nie ważył się otwierać ust, by nie zmącić tej historycznej chwili.

Obcy wreszcie opuścił tunel i wszedł na murawę. Ku swojemu zdziwieniu, Ashford rozpoznał w nim bezdomnego, którego spotkał ostatniej nocy w parku.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 30-05-2016, 19:19   #144
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Joseph Dawn Ashford. Znany również jako JD Ashford. Znany również, jako Ten, Który Odmówił Kainowi Wódki.

Na serio. Jeżeli Kain cię o coś prosi, to mu to dajesz. Nie starasz się naprowadzać na drogę moralnej trzeźwości, nie uśmiechasz się smutno, nie kręcisz głową, nie odchodzisz w dal, zostawiając go samego na ławce w parku. Zamiast tego znajdujesz dwa śliczne kubeczki, najlepiej z wytłoczonym wzorem Sailor Moon, nalewasz po równo i rozkoszujesz się każdym łykiem siedząc obok Ojca Ojców, Stworzyciela Stworzycieli. Wspólnie rozprawiacie o tym, jak wiele bólu przysparza wam spożywanie krwi i bycie wyklętym przez Boga. Być może w pewnym momencie staracie się znaleźć pocieszenie w swoich objęciach.

Zdaje - się - jednak - można - inaczej. JD doszedł do wniosku, że każe wyryć na swoim epitafium napis "po tym zdarzeniu, już nigdy nie traktował bezdomnych tak samo". Najlepiej Helveticą.

To jednak nie był czas na śmieszki.
Na drugim końcu ringu stała Lilith i najwyraźniej zamierzała wpuścić wpierdol Kainowi. Chciała, aby stanął po jej stronie, ale jakby przeoczyła fakt, że musiałby wtedy tkwić obok Fanchon - a chyba tylko Bóg wiedział, jak bardzo nie cierpiał wysuszonej Tremere. Co prawda dała mu elektryczną zabawkę... czy dobierając właściwsze, mniej zboczone słowa - elektryczną, siejącą postrach broń, ale jednocześnie zabiła Erou. And dis fella should nevah be killed!

Przedziwny amok atakował umysł Ashforda. Jak gdyby rzeczywiście napił się czegoś mocniejszego. Kain, ten Kain wychodził z tunelu - cienista postać obleczona światłem. Ktoś mógłby pomyśleć, że taka persona będzie otaczać się kryształowymi pałacami, fontannami złotem płynącymi, pięknymi kobietami i chłopcami. A zamiast tego Kain postanowił przywdziać życie bezdomnego. Wyposzczonego, przeżytego, sponiewieranego przez los prostaczka... a przecież mógłby mieć wszystko! Najwyraźniej wciąż próbował odpokutować swój pradawny grzech. JD nie wstydził się bycia jego psychofanem.
"Sorry, Mary, ty wybrałaś, ja też wybieram. Kain is da man!"

JD nie wiedział, co się z nim działo. Zalewała go ekstaza na sam widok Kaina. Tracił rozsądek, spokój, opanowanie. Nie różnił się niczym od zastępów na trybunach w trakcie koncertów Justina Timberlake'a. Miał ochotę podbiec do pierwszego wampira i paść mu do stóp. Czy to była jego własna, oryginalna chęć, czy może Kain roztaczał jakąś potężną, atrakcyjną aurę? To nie miało znaczenia. JD chciał być bliżej praojca, spijać każde jego słowo i tkwić u jego boku. Nie czuł tego natomiast, gdy odmawiał mu wódki w parku Richmond... Jak to możliwe, że niczego wtedy nie wyczuł, a teraz cały płonął?! Czuł pociąg do prastwórcy psychiczny, emocjonalny, jakiś pradawny, przedziwny, prawie seksualny. Kain mógł być jego Jezusem, o ile tylko pozwoli mu zostać Apostołem.

Zupełnie zapomniawszy o Grahamie, JD ruszył w dół trybun. Na w pół świadomie kierował się ku Kainowi. Chciał być bliżej niego. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, zamierzał go chronić. Kain nie mógł umrzeć. JD nie mógł na to pozwolić.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 30-05-2016 o 21:53.
Ombrose jest offline  
Stary 31-05-2016, 18:20   #145
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Więc tak miała wyglądać Apokalipsa? Żadnych piorunów, szaleństwa żywiołów, nawet deszczu... niebo było czyste, a powietrze rześkie.

Wampiry na stadionie zachowywały się raczej jak drużyny piłkarskie, które miały właśnie rozegrać mecz. Dwie grupy skupiły się wokół swoich liderów, natomiast bardziej liczna reszta zasiliła trybuny.

O ile jeszcze Mary wyglądała na przywódcę, o tyle niepozorny facet w pomiętych ciuchach jakim okazał się być Kain stanowił estetyczne rozczarowanie.

[MEDIA]http://cdn14.glamka.smcloud.net/s/photos/t/6528/nowe_wampiry_zmierzch_przed_witem_46262.jpg[/MEDIA]

Zapewne z tego powodu wielu Toreadorów skierowało się teraz do 'kółeczka adoracyjnego' Lilith.

Zaczęło się.
Kain i Lilith prowadzili dialog w nieznanym języku. Choć ich potomkowie patrzyli po sobie niepewnie, nie rozumiejąc - zapewne jak JD - słów, nikt nie ważył się przerywać im. Rozglądając się wokoło, Ashford zauważył, że na trybunach także Kainici zaczęli formować zbiorowiska. Po chwili zrozumiał dlaczego. Otóż byli wśród nich tacy, którzy rozumieli mowę Kaina i Lilith - Przedpotopowcy.

Zaledwie kilka metrów od JD stanął niejaki Nergal, założyciel lub jeden z protoplastów klanu Ventrue - według tego co Ashford zdążył usłyszeć. Był to mężczyzna przystojny i zadbany. Wyglądał jak typowy, bogaty biznesmen współczesnych czasów, nijak nie kojarząc się z minionymi epoki.

[MEDIA]http://paristech.com/wp-content/uploads/2014/07/bigstock-Young-handsome-businessman-in-28570178-e1406663195734.jpg[/MEDIA]

Nergal zaczął tłumaczyć:
- Twój ród przyniósł tylko nieszczęście ludziom i temu światu. - mówiła Lilith, zwana też Krwawą Matką i Matką Nocy.
- Nie do końca... - Kain starał się coś wtrącić, ale najwyraźniej od zarania dziejów mężczyzna nie miał szans w kłótni z kobietą.
- Człowiek szanował naturę, lecz twoje dzieci zniszczyły ją przyspieszając rozwój ludzkości.
- A czy każda ścieżka ewolucji jest właściwa?
- To co od śmierci pochodzi, nie może wiązać się z niczym właściwym. Jesteście wytworem klątwy i czas ją zakończyć.
- Zgadzam się z tobą.
- odparł Kain, wprowadzając wielu zgromadzonych w osłupienie. Nawet Lilith zdawała się nie spodziewać takiej odpowiedzi, bo umilkła na chwilę.

„Nie przerywaj starszym”, tak uczyli w młodości Ashforda. Brujah był jak pchełka w otoczeniu starożytnych wampirów i nie zamierzał gwałcić tej zasady. Nawet nie miał co powiedzieć. Słowa Kaina były tak zaskakujące, że pozostawało jedynie czekać na kolejne. Po chwili zastanowienia JD doszedł do wniosku, że teoretycznie jednak mógł spodziewać się rezygnacji ze strony odwiecznego pokutnika. Tylko co dalej?!

- A zatem nie będziesz walczył i poddasz się dobrowolnie egzekucji? - zapytała Lilith.
- Tak. - na stadionie uniósł się pogłos niezadowolenia i niedowierzania - Ja nie będę walczył. Lecz moja śmierć nie wpłynie tylko na mnie. Wraz z klątwą wymrą wszyscy moi potomkowie...
- Oni już byli martwi.
- powiedziała ostro Matka Nocy.
- Nie, jeśli mogli doświadczać i uczyć się. Dla mnie to nie jest śmierć. Dla mnie wampiry są tak samo żywe jak ludzie.
- Fanaberia!
- Twoje prawo tak myśleć.
- Kain uśmiechnął się leciutko, lecz było w tym uśmiechu więcej smutku niż wesołości - Ja poddam się bez walki, lecz nie mogę zabronić moim potomkom walczyć o swoje życie.
- Chcesz się nimi wysłużyć!
- Nie, ja chcę im dać wolną wolę. To, co obiecywał nam ojciec, a gdy dokonałem innego wyboru, zostałem ukarany.
- Głupcze, sam ich zablokowałeś.
- zaśmiała się Lilith - Jeśli teraz podejdę do ciebie, to przez twój zakaz żaden nawet palcem nie kiwnie, by cię ochronić.

Zgroza przeszła przez stronników Kaina, gdy uświadomili sobie prawdę, tkwiącą w słowach Matki Nocy.

- Panie, cofnij rozkaz - poprosił ktoś syna Adama. Ten jednak pokręcił głową.
- Jesteś matką mojej żony, oni wszyscy są z tobą spokrewnieni...
- I co z tego?
- Wiem, że ty też wierzysz w prawo do wolnej woli, Lilith. Szanuję cię, choć stoimy po dwóch stronach barykady. Jesteś przeciwniczką gwałtownych rozwiązań i to dlatego wojujesz z moimi dziećmi. Zbyt wiele ludzkich żywotów okupiło ich naukę...
- Oni niczego się nie uczą.
- warknęła - Chcą tylko krwi!
- Wierzę w końcu w twój honor -
Kain ciągnął niezrażony. - To jedyne co nam zostało. Jeżeli więc poczekasz do pełnej godziny, ja obiecuję ci na mój własny honor, że nie będę walczył, gdy przyjdziesz po mój czerep.

Lilith zmrużyła oczy. Opuściła miecz.
- Niech i tak będzie. Zostały 3 minuty. - po chwili krzyknęła donośnie po angielsku - Zostały 3 minuty waszego niby żywota, cieszcie się nimi, przeklęci!

JD zobaczył jak Marcus i Mały John dołączają do zgrupowania wokół Krwawej Matki.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 31-05-2016 o 18:25.
Mira jest offline  
Stary 01-06-2016, 11:03   #146
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Nie, nie, nie… to nie mogło tak się skończyć. Po pierwsze JD liczył na prawdziwą Apokalipsę, a nie samo zniknięcie Kainitów wraz z cichym „puf!”. To go nie satysfakcjonowało. Nie prowadziło do niczego. Wyginięcie dinozaurów przed milionami lat nie położyło kres drapieżnictwu, po prostu zmieniło lokatorów tej niszy ekologicznej. Plany Lilith wydawały się ekstremalnie małostkowe i krótkowzroczne. Nie zdziwiłby się, gdyby motywacja jej działań pochodziła nie z powodu jakichś wewnętrznych przemyśleń, lecz osobistej krzywdy, którą zaznała kiedyś z rąk jakiegoś wampira.

Najgorsze były te małostkowe teksty, typu „oni niczego się nie uczą, chcą tylko krwi!”, albo „zostały trzy minuty waszego niby żywota, cieszcie się nimi, przeklęci!”. Co za megalomania. Lilith była szalona, co zdawało się dostatecznie jasne już w pierwszym momencie, gdy ją spotkał. I jeżeli cokolwiek robiła, to tylko wzmacniało jej wizerunek.
Szlag trafiał Ashforda, że były wampiry, które znajdowały się po jej stronie. Zastanawiał się, jak wiele z nich po prostu chciało odejść w spektakularny sposób, chcąc popełnić samobójstwo wraz z innymi, a wydumane wyższe wartości były jedynie przykrywką. Stadko owieczek cierpiących na depresję. JD czuł wzbierającą nienawiść. Jeżeli tak bardzo chcieli śmierci, to mógłby im ją dać… gdyby tylko Kain ogarnął się i cofnął ten pieprzony zakaz!

JD niespiesznie przechadzał się murawą pomiędzy wampirami, które wybierały strony. Sekundy mijały. Jeżeli nie mógł walczyć pięścią, to musiał słowem. I wpadł na jedno, tylko jedno rozwiązanie. Musiał połączyć Spokrewnionych i trącić coś w Kainie, aby ten wyrwał się z tego wewnętrznego torporu. Tylko jak to zrobić, aby nie zostać wyśmianym, lub niezauważonym? Nie istniało złote remedium, lecz JD musiał spróbować niezależnie od własnych lęków.

- Spokrewnieni! - wrzasnął. - Kainie! - obrócił się do praojca. - Krwawa Matko! - wrzasnął do osobliwości zaklętej w ciele Mary. - A co z wilczym pomiotem, który gromadzi się w lasach?! Spaceruje po ulicach miast człowieka, przemienia się w odrażające kreatury o kłach dłuższych, niż nasze, ramionach silniejszych i nogach szybszych?! Jak wiele dobrych ludzi oddało swoje życie, gdyż na niebie księżyc stanął w pełni?! Jak wiele istnień zostało przekreślonych z powodu nieokiełznanego, zwierzęcego szału?! My boimy się Bestii wewnątrz nas, oni są Bestią ucieleśnioną!

Jak już zaczął, to musiał skończyć. Myślał, że najciężej będzie rozpocząć przemowę, lecz pomylił się.

- A co z magami?! Perfidnymi, niegodnymi zaufania intrygantami, którzy manipulują nie tylko ludźmi, ale i samym światem?! Wykręcają go ku swoim upodobaniom, wycinają w nim wzorki, jakie tylko zapragną! Są ludźmi, lecz ich pycha przekreśla jakiekolwiek człowieczeństwo! Układają się z plugastwami gorszymi niż my, z wyrachowaniem sterują istotami, jak pionkami. Dbają jedynie o zwycięstwo, chcą wygranej, nawet jeżeli po drodze musieliby przez to spalić samą szachownicę. Świat, który zakuli w kajdany według własnych upodobań.

JD szedł dalej. Miał wrażenie, że jak na chwilę przystanie, potknie się i wywróci.

- Zapytacie się, jeżeli są tacy straszni i tworzą tak wielkie zagrożenie, to dlaczego już teraz nie uczynili z Ziemi piekła? Odpowiem wam! Bo my im nie pozwalamy! Boją się wspaniałych Księciów wielkich miast, boją się polować na śmiertelnych na domenach naszych koterii! Boją się zwrócić na siebie naszą uwagę! Co jednak zdarzy się, gdy nas zabraknie?! Kto ochroni ludzkość przed nimi? Ty, Krwawa Matko? - zapytał Lilith. - Kiedy prawdziwa Apokalipsa zapuka do drzwi, a magowie i wilkołaki rozpanoszą się po ziemi i zniewolą ją… Czy wtedy zapłaczesz, że usunęłaś jedynych, którzy mogliby ich powstrzymać?! A co z innymi, rzadszymi i jeszcze bardziej przerażającymi osobliwościami! - krzyczał. - Stworami utkanymi z mroku, cienia, które nigdy nie były ludźmi w odróżnieniu od nas! Dla których człowieczeństwo jest konceptem tak egzotycznym i obcym, że kompletnie niezrozumiałym! Co gdy oni sięgną po twoich ukochanych ludzi?!

JD zaplótł ręce za siebie. Starał się spoglądać w oczy Kainitów, lecz wymagało to ogromnej odwagi.

- Bóg nie jest zdolny do zła! A jednak nas stworzył! Nie diabeł, nie szatan, nie mrok, lecz Bóg! Twoją klątwą ojcze - zwrócił się do Kaina - jest zadanie, jakie ci powierzył! I właśnie z tego powodu dał ci Dyscypliny! Wszystko po to, żebyś mógł osłaniać krainę człowieka przed złem gorszym, niż ja, czy ty! Zaprzeczysz woli Boga, jak pozwolisz jej zabić cię! Bowiem stworzył cię Bóg, i tylko Bóg ma prawo cię zniszczyć!

Ashford obrócił się w stronę Krwawej Matki.
- A ty nie jesteś Bogiem! Jesteś tą, która układa się z demonami, diabłami i Szatanem! Jesteś Lilith, kolejnym mrokiem wśród nocy. Zostaw sądy nad swoimi braćmi i siostrami aniołom i Bogu!
 
Ombrose jest offline  
Stary 03-06-2016, 13:10   #147
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Przemowa JD zrobiła piorunujące wrażenie. Naprawdę. Zapadła taka cisza, że słychać było cykady gdzieś poza terenem stadionu. Kainici wyglądali na zmieszanych - nawet ci najstarsi, najgroźniejsi. Od dziwacznych Baali po konserwatywnych Ventrue.

Jak czuje się ktoś, na kogo patrzą najpotężniejsze istoty tego świata? Ashford poznał to uczucie.

Jego mowa zrobiła wrażenie na niemal wszystkich... z wyjątkiem Lilith. Ta podeszła teraz bliżej, do pierwszej linii swych obrońców. Wciąż dziwnie było na nią patrzeć w ciele matki. JD wiedział jednak, że stawka jest zbyt wysoka, by pozwolić sobie na sentymenty.

- Naprawdę? - Lilith uśmiechnęła się do niego z politowaniem - Naprawdę uważasz, chłopcze, że to Bóg przeklął Kaina? Nie myślałam, że ktoś jeszcze będzie wierzył w te religijne bajania. I to też Twoja wina, Kainie, że nawet twoje dzieci nie znają prawdziwej historii. Może im teraz powiesz? To chyba świetny moment, żeby raz na zawsze skończyć z tymi bzdurami. Powiedz im kto eksperymentował z Kamieniami Żywiołów. Kto stworzył wampiry, wilkołaki, magów i co tam jeszcze... Czyja ambicja kazała poprawiać to, co stworzyła natura... lub Bóg, jak zwał, tak zwał. Powiedz im, Kainie.

Ojciec wszystkich wampirów zwiesił głowę jak zrugany chłopiec. Choć nie powiedział ni słowa, wszyscy chyba poznali odpowiedź. Powoli podniósł spojrzenie na JD i ten ujrzał w jego oczach najszczersze przeprosiny świata.

- Ja... - zaczął mówić Kain, lecz jak na komendę rozległo się pikanie, dzwonienie, kukanie...

Wszystkie te dźwięki obwieszczały jedno: godzina 20:00 wybiła.

Przez chwilę wszyscy stali jak zaczarowani i JD już miał nadzieję, że unikną masakry, lecz Lilith uniosła zdobiony runami miecz, wycelowała nim z Kaina i powiedziała:
- Ty... zginiesz.

Jak na komendę dwie masy Kainitów ruszyły się z miejsca, by zetrzeć się w najbardziej niesamowitym i krwawym starciu, jakie kiedykolwiek miało miejsce na Ziemi.

I choć większość oczu, rąk, szponów i wszelkiego rodzaju broni była zwrócona na Kaina i Lilith, byli też tacy, którzy pamiętali Brujaha - siewcę zamętu - Josepha Dawna Ashforda.

- Piękny mamy dziś wieczór, nieprawdaż diabolisto? - usłyszał za swoimi plecami JD.

 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 03-06-2016 o 14:07.
Mira jest offline  
Stary 03-06-2016, 21:31   #148
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Och, jak fajnie! Twoje słowa zwróciły uwagę wszystkich! Słuchają cię, zgadzają się, lub też nie... w każdym razie zostałeś dostrzeżony i potraktowany poważnie! Byłeś gońcem na tej szachownicy... i tak, dostarczyłeś, co miałeś dostarczyć! Ach, i przy okazji... nic to nie zmienia.

Since this,
I've grown up some
Different kinda fighters
Your darkness is shining
My darkness is shining
Have faith in ourselves
Truth.


Cała sytuacja pociągnęła za jakieś snobistyczne nitki w psychice Ashforda. Jakoś nagle poczuł się zmęczony całą tą sytuacją. Słabym, pasywnym Kainem. Diaboliczną, rudowłosą Lilith. Już nawet stopniowo przestawało mu zależeć na Mary, o ile w ogóle coś jeszcze z niej zostało w zajętej przez prastarą obecność skorupie. Poczuł się w pewnym sensie lepszy od wszystkich tutaj zgromadzonych. Może nie był najsilniejszy, najmądrzejszy, lub najbardziej urokliwy, jednak dostrzegał, jak bardzo ta wielka, ostateczna walka nie miała sensu. Wręcz go degustowała.

"A ty wciąż nic nie robisz", pomyślał, spoglądając na Kaina. Nic nie zostało z początkowej ekstazy, jaką odczuwał na samą jego obecność. "Pasywny, niczym sam Bóg."

- Nie pierdol - odparł JD do Lasombry, który zdecydował się go zaczepić.

Oskarżanie go diabolizm w tych okolicznościach zdawało się więcej, niż niedorzeczne. Ashford pozbawił życia tylko jednego wampira, który go o to prosił. Lasombra natomiast służył pani, która zamierzała zniszczyć wszystkich Spokrewnionych. Ehm, jak niezręcznie. JD rozejrzał się, ale zdaje się nikt nie zamierzał uświadomić Kainicie w czerwieni, jak bardzo jest nielogiczny. Choć właście tu od początku, nigdy o logikę nie chodziło.

Zmobilizował mięśnie. Dzięki Potencji mógł skakać wysoko, a Akceleracja dodatkowo pomagała. Pan Cienista Macka nie miał najmniejszych szans go dogonić. Jeżeli tak to miało być, mogli się gonić wokoło stadionu, jak małe dzieci przy boisku szkolnym. W każdym razie JD nie zamierzał ani okładać, ani obrywać od jakiegoś głupca.

Uśmiechnął się nieco apatycznie, po czym pożegnał Lasombrę.
- Tylko znów nie zgub okularów... w tym chaosie ktoś może na nie nadepnąć - rzekł na dowidzenia.
 
Ombrose jest offline  
Stary 06-06-2016, 15:10   #149
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
JD bez problemu uciekł Lasombrze.

Przykucnął na jednym z telebimów i patrzył jak jego bracia i siostry zabijają się w imię tych dwóch istot, które widział na środku stadionu: Jednej - pasywnej - Kain nawet palcem nie ruszył, choć to w jego obronie ginęły wampiry. Stał ze spuszczoną głową i patrzył na murawę - coraz bardziej czerwoną od posoki. Drugiej... cóż, Lilith nie próżnowała. Młóciła legendarnym mieczem niby młynkiem, a odcięte kończyny jej przeciwników fruwały w powietrzu. Choć siły obrońców Kaina skupiły się wokół Matki Nocy, ta dysponowała też sporą obstawą, dzięki której mozolnie, ale jednak przesuwała się naprzód.

Czas mijał. Po młodszych wampirów pozostały jedynie krwawe plamy ich krwawicy i nieliczne szczątki porozrzucane na trybunach i boisku. To było teraz starcie tytanów. Ashfordowi coraz trudniej przychodziło unikanie konfrontacji. Ci, którzy przetrwali pierwszą falę, byli niewiele od niego słabsi... lub mocniejsi.

Lilith dzieliło jeszcze jakieś 20 metrów od Ojca bytów nadprzyrodzonych. Musiała jednak przystanąć, bo jej obrona została mocno przetrzebiona, a siły przeciwnika zdawały się coraz bardziej zajadłe. Nawet takie wampiry jak Vykos czy Hrabina zdawały się już nie zabawiać przeciwnikami, a w pełnym skupieniu walczyć z antagonistami.

Nie bez satysfakcji Ashford zobaczył jak Nergal i niejaki Roland - szalony Malkavian, którego poznał w Wiedniu - roznoszą Fanchon na drobne kawałki. Roland musiał osłabić jej psychikę, bo Mistrzyni Tremere zaczęła wyć jak opętana, szamocząc się we wszystkie strony. Starożytny Ventrue dokończył dzieła, tnąc wampirzycę niby krajalnica ogromną szablą kozacką.

Jednak skupienie uwagi na tym pojedynku mogło kosztować JD życie. Nieznany Brujahowi Tremere przyskoczył do niego. Był nieuzbrojony i nie atakował go, lecz po prostu schwycił za ramię. Ashford poczuł jak nagle robi mu się gorąco, a on sam gwałtownie słabnie... na tyle gwałtownie, że nie jest w stanie odtrącić Kainity. Już miał paść na kolana, gdy na Tremere'a naskoczyła wielka, czarna pantera - Marcus. Gangrel wgryzł się w gardło Tremere'a, bez trudu wyszarpując część jego gardzieli. Dwa kolejne ugryzienia pozbawiły ciało głowy.

JD był teraz słaby i potwornie głodny. Tylko wysiłkiem woli okiełznał szalejącą bestię. Czuł, że każde kolejne użycie dyscypliny mogło go kosztować utratę kontroli, a to równałoby się ze śmiercią w tym otoczeniu.

- Dzięki - powiedział do Marcusa.
- Theen skhuurrrwieel zhaaabiiił Joooohhhna - wywarczała pantera.

Tymczasem stadion z minuty na minutę pustoszał. Gdy na zegarze wybiła 22.00 pozostały może dwa tuziny Kainitów. Ashfordowi aż ciężko było uwierzyć, że jest jednym z nich. Był jednym z tych, którym dane było zobaczyć ostateczne starcie między Matką Nocy a Ojcem Nadnaturali. Choć przy Kainie wciąż było dziesięć wampirów, zaś Lilith towarzyszyła jeno trójka obrońców: Sasha, Hrabina i jeszcze jeden, nieznany JD-iemu, Kainita, kobieta, która kiedyś była Matką Ashforda wystrzeliła w górę - tak jak on wcześniej dzięki mocy Potencji i Akceleracji i z krzykiem na ustach oraz obnażonym mieczem zaczęła spadać, czy raczej pikować na Kaina. Mężczyzna uniósł głowę, lecz wciąż pozostawał bierny. Tymczasem otaczający go potomkowie jak jeden mąż skierowali swe siły przeciwko Lilith. Większość z nich zablokowali Jeźdźcy Apokalipsy - jak w duchu JD nazwał obstawę Krwawej Matki, ale jeden się przebił. Gratiano, potomek legendarnego Lucjana - ojca klanu Lasombra, którego ponoć zdiabolizował, teraz skierował swoje cieniste, zakończone ostrymi pazurami dłonie w stronę spadającej Lilith. Ta najwyraźniej nie zamierzała ich unikać, ślepo wpatrzona w swój cel.

- Rhoooserwie ją - warknęła czarna pantera i zerwała się do biegu.

JD nie był jednak pewien czy zdąży. On mógłby dzięki sile Akceleracji, ale jakby to się dla niego skończyło? I czy w ogóle chciał ratować Krwawą Matkę?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 07-06-2016, 22:07   #150
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
JD miał wrażenie, że jest po części duchem. Spacerował na obrzeżach pola bitwy, pozostając neutralny i wpatrywał się w ginących po kolei Spokrewnionych. Nadszedł bardzo smutny dzień. Zastanawiał się, jak Kain czuje się, spoglądając na tyle śmierci. Czy uważa, że dałoby się tego uniknąć, gdyby nie pozostał bierny? Czy w ogóle myśli na jakikolwiek temat? Ma jakieś uczucia i przemyślenia? Równie dobrze mógłby być skałą. De facto w tych chwilach Ashford nie różnił się od niego diametralnie skoro także nie angażował się w konflikt. Tyle że bezczynność ich obojga miała zupełnie inne skutki.

Potyczka toczyła się o wielką stawkę, to prawda. JD jednakże nie potrafił włączyć się do masy, dołączyć do rzezi. Być jednym z pionków po którejś ze stron. Ta orgia pazurów, sztyletów i kłów nie powinna się wydarzyć. Starał się zapobiec wojnie i kiedy wybuchła, nie miał ochoty w niej uczestniczyć. Nie brakowało mu odwagi, lecz bardziej... złości, pasji, gniewu. Tego czegoś, co popycha do zabójstwa.

Pole zaczęło się przerzedzać i JD doszedł do wniosku, że śmierć Kaina wcale nie będzie konieczna, aby zmieść z powierzchni ziemi wszystkie wampiry. Przed jego oczami same się zabijały.

- Theen skhuurrrwieel zhaaabiiił Joooohhhna - wywarczał Marcus w formie pantery.
- Ty głupcze! - wrzasnął JD. - On nie żył już w momencie, kiedy stanęliście po stronie Lilith!

Jeżeli Mały John wygrałby, zginąłby wraz ze śmiercią Kaina. A że przegrał, również zginął, tylko że w tradycyjny sposób. Nawet jeśli wypił jakąś magiczną miksturę, dzięki której śmierć praojca zamieniłaby go tylko w zwykłego człowieka, to tak właściwie też jakby umarł, tyle że z opóźnieniem. Z powodu starości, raka czy też innych śmiertelnych chorób. Utrata nieśmiertelności równała się tylko jednemu.

- Wreszcie - JD mruknął do siebie, widząc cienie wymierzone w Lilith. W tej chwili już w ogóle nie rozpoznawał w niej swojej matki. Umarła w momencie, kiedy oddała się tej żmii. To przez nią ta rzeź się wydarzyła. Gdyby nie ona, Mały John wciąż by żył. Lind tego jednak nie rozumiał...

"Głupiec", powtórzył w myślach Ashford, spoglądając na panterę. Nie był pewny, czy Marcus zdąży uratować Lilith. Choć JD wciąż nie chciał angażować się w konflikt, zmuszony był wystartować, aby zmieść Linda z trasy solidnym kopniakiem.

W głowie pojawił się kadr z Hindu Kusz, kiedy Mary kopnięciem postarała się, aby Marcus pofrunął w powietrze. JD miał zrobić to samo, tylko w zupełnie innych okolicznościach i z innym zamiarem. W kąciku oka pojawiła się krwawa łza, ale nie zmienił planów.

Ruszył do przodu.
 
Ombrose jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172