Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2016, 23:55   #93
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- I masz tu i tam narkomanie zajebany! - Słowom Ajeja towarzyszyło zaciekłe chlastanie mroku tulipanem. Po zebranych po plecach ciosach zaszył się w podściółku, przeświadczony, że jego przeciwnik zaraz padnie wycieńczony i wtedy się go załatwi na amen. Ten scenariusz jednak nie nastąpił.

Celnik nie znał wiedzy tajemnej. Potrafił zrobić groźną minę i zginać sie w stawach pozornych nawet na trzeźwo. Nade wszystko jednak uwielbiał opowieści. Talentu oratorskiego w nim nie znaleziono nawet podczas prowadzonego jakiś czas później na Andrzeju szkolenia z wycinania organów. Młot gromadził jednak opowieści w swojej głowie, lubił ich słuchać i łamaną polszczyzną przypominać towarzystwu, że "coś gdzieś, kiedyś takiego było".

Pierdolony usypiacz, skurwiały oszust. Niby taki bogol, tyle Ci załatwi, a i tak zawsze tylko Ciebie załatwi. Ajej jak co dzień siedział na ławeczce przed osiedlowym posterunkiem, pozdrawiając każdego dzielnicowego w cywilnych ciuchach z nazwiska i stopnia. Połowie z nich spuszczał regularny łomot w czasach szkoły podstawowej za nadmierną konfidencję z ciemiężącymi organami oświaty. Tym wyróżniał się od pozostałych rezerwatorów w domenie Pana Grzesia - miał swoją stałą siedzibę przed komendą, a podkomendni nie mieli do niego podjazdu przez większość czasu. Minęła noc i dzień, nastał wieczór. Reklamówka z żółtym psem okazała swe dno. - Suka. - Pociągnął nosem, wstał, a już godzinę później kołował nad pobliską budą, oferującą jedynie prawdę i piwo, oba towary w butelkach półlitrowych.

- Wacław Piorun. - Przedstawił się wąsacz. Obładowany, właśnie miał startować do lotu, ale widząc Andrzeja zmienił plany. - Pan Grzegorz Cię szukał. Nie żeby coś pilnego, ale mówił, że na pewno jesteś za miękki, żeby zapierdolić psiakowi radyjo, więc chce Ci polecić zorganizowanie kajdanek. - Jakiekolwiek następne słowa byłyby zbędne. Czując moc w żyłach i pragnąc się wykazać w nowym towarzystwie ruszył prędko do bramy starego budynku przy Humbrowskiej 13. Tam około 23:30 dopadł dwóch młodych krawężników pałujących studenta zmierzającego z dzwoniącą jednorazówką do akademika. Psiarczyków skatował zgodnie z wideo-instruktażem Dra Yry widzianym przez sklepową witrynę na telewizorze kineskopowym. Studenta opił na hejnał z nalewki babuni, zostawiajac weki w przypływie altruizmu. Działanie na korzyść innego cżłowieka, choć sporadyczne, opłaciło się Ajejowi i tym razem - przeszukując młodzika znalazł przy nim znajomy biały proszek. Nawalony, ale zdrów i cały ruszył na kanał burzowy na spotkanie ze swoim Panem.

- Przyjdzie?
- Przyjdzie.
- Kiedy?
- Ruszył jak dzik w pomidory, zobaczysz, jeszcze maks kwadrans.
- Oby.


Niespodzianką dla Pana Grzesia i Wacka Szmalcownika był spóźniony Młot. Deszcz padał nieprzerwanie od kilku godzin.
- Skłamałeś. - Pan wymierzył raz i drugi w czerep towarzysza.
- Ała. Życie, samo życie z tymi chujami Panie Mro... Grzesiu.
- Dzień dobry.
- Do rzeczy. Masz kajdanki?
- Mam kajdanki, mam radyjo, a gratis takie ło cudko w proszku.
- Wypierdalaj mi z tym. Walnij sobie z Wackiem po połowie.
- A, wiesz, nawet chętnie.
- No to cho, bo sam to tanga nie zatanczem.

Biała dama wciągnięta do nosa porwała chłopów do tańca po krótkiej chwili w poczekalni u proktologa. Zastanawiało rezerwatora, dlaczego tańczą w pomieszczeniu, w którym co chwila zahacza o sterczące pod różnymi kątami przerdzewiałe rury. Gdy opuścił objęcia dziewki Pan Grzesiu leżał na glebie obok szoferki wywróconej na bok cysterny. Potem Wacek pochylał się nad Panem Grzesiem razem z Panem Grzesiem. Przeklinali głośno szukając jakiejś buławy, szarpali się przy tem we dwóch jak we trzech. Ani jeden nie był mniej zażarty od głodnego pit bulla.

Natura Ajeja wzięła górę. Znalazł przytulny i nieużywany kanał zrzutowy i zasnął. Obudziły go dopiero niebieskie szklanki. Smerfni komandosi podnieśli skutego już Pana Grzesia i umieścili we wnętrzu suki. Następnego dnia na jego ławeczce razem z winem Zamkowym czekała Ania Dwudziestodwulatka, życząca Andrzejowi wszystkiego najlepszego.
- Twoje urodziny Andrzejku, 2 stycznia, prawda? No, to napij się, za nowego Pana na dzielni! Bimbromanta wygrał, czaisz, nasz Rysiu, psia jego mać! - Ostatnie słowa już krzyczała. Któryś z niebieskich oficerów zatrzasnął okno. Opowiedziała także o przebiegu wyścigu wyborczego, który Ajej przespał na tygodniowej imprezie z okazji Bożego Narodzenia naprzeciwko Caritasu. W rewanżu rezerwator nie opowiedział nic. Szok, nie szok, nie miał do tego ani narzędzi, ani warsztatu.

Ajej ocknął się pod murem cmentarza. Więc jednak sukces! Nikt poza nim nie przeżył tej feralnej nocy w strasznym lesie. Teraz już koniecznie musiał zawiadomić Bimbromantę o przebiegu akcji. Ktoś sabotował działania Pana Rysia, a robił to coraz śmielej i skuteczniej. Najwyższa pora na zsynchronizowany atak skumulowanych Sił Dzielnicy.

- Igor, masz jakieś zlecenia może w naszej okolicy? Zabrałbym się z Wami na hajze, jeśli jest hajsiwo do zrobienia. A w ogóle. Widzieliśta chopy może Pana Ryszarda ostatnio? Wczoraj, dziś może?
 
Avitto jest offline