Lotte nawet nie przeszła myśl, aby obwiniać się za niedostrzeżenie ostatniego napastnika. Była skrupulatna, można było nawet posądzić ją o bycie perfekcjonistką. Mimo, że była to jej druga misja i była wyczerpana, to nie mogła myśleć za wszystkich. Jej drużyna była znacznie bardziej wypoczęta i miała predyspozycję do bardziej trzeźwego myślenia. Była w stanie zdjąć łucznika, przechytrzyć niewidzialnego i go pokonać. Visser stwierdziła, że dała z siebie wszystko co była w stanie, przekroczyła nawet próg stu procent. Nikt nie mógł wymagać od niej więcej, nawet ona sama.
Uspokoiła się w końcu, gdy znalazła się przy Takeshim. Czymkolwiek Kate tamowała krwawiącą ranę mężczyzny, Lotte zrobiła to samo. Patrząc na jego bladą twarz zdała sobie sprawę, że chciałaby bardziej, aby on przeżył i inni, niż ona sama. Lotte zorientowała się, że ma gdzieś, to czy Immy wyciągnie ich stąd czy nie. Miała się już zganić za te myśli, w końcu poświęcenie brata poszłoby na marne. Jednak to Daniel namówił ją na dołączenie do IBPI, ona sama na początku nie była do tej organizacji przekonana. Miała wiele wątpliwości, choćby jedną z nich było narażanie zdrowia i życia. Mieli za zadanie badać paranormalne zjawiska, być na ich tropie i w razie możliwości przeciwdziałać. Visser wiedziała, że to nie może być bezpieczne, jeśli coś miało być nieprzewidywalne, to właśnie owe zjawiska. Na ten argument brat miał gotową odpowiedź: zawsze będę przy tobie i zawsze cię ochronię. Tak też zrobił, ale słowo „zawsze” przestało właśnie obowiązywać. Resztę argumentów Daniel nie odbijał. Uderzał w jej ambicję, uwypuklał to co Lotte lubiła, na czym jej zależało. Bez większych problemów był w stanie przekonać ją, aby dołączyli do IBPI.
Spoglądała to na Katherine, to na Edmunda. Widziała w nich desperacką wolę przeżycia, chcieli wydostać się stąd za wszelką cenę. Lotte jednak nie. Czy było coś w tym dziwnego, złego, niewłaściwego?
Nowe doświadczenia, z którymi mierzy się Visser na tym zadaniu mogą ją złamać, albo wzmocnić. Nic jednak nie będzie już takie samo. Teraz wątpiła w siebie, w to, że dźwignie się po tym wszystkim. Gdzieś jednak w środku niej, bardzo głęboko, tlił się ogień będący synonimem waleczności. Nie zgasł jeszcze, ale dużo już nie brakowało, aby tak stało się. Mało co go podsycało, natomiast wiele czynników przygaszało. ~ Chociaż ty przeżyj, proszę. ~ Rzuciła w myśli, wpatrując się w Takeshiego.
__________________ "Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else." |