Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2016, 00:44   #42
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Widok trzech, wykrzywionych przez mutacje istot wyłaniających się z mgły, wzbudził w Rognirze obrzydzenie, a także coś co można było nazwać współczuciem, choć trudno było uwierzyć aby półork posiadał choć cień empatii. Odkąd został katem na służbie demonicznych rycerzy, Rognir dał się poznać jako bezlitosna maszyna do zabijania, oddarta z emocji i stworzona do zadawania cierpienia innym. Chwile uniesienia i czułości, które przeżył w ramionach jego niewolnicy, sprawiły, że na chwilę odzyskał człowieczeństwo, lecz nadzieja na lepsze życie prysła z chwilą, gdy wróciły do niego wspomnienia, a jego emocjonalna apatia pogłębiła się jeszcze bardziej od momentu rozmowy z tajemniczym orkiem. Morderstwo, którego Rognir się dopuścił nie miało prawa zesłać go w to miejsce, a przynajmniej tak też uważał. To nie było sprawiedliwe, bowiem dokonał zemsty na złoczyńcach, którzy dopuścili się okrutnej zbrodni na niewinnej istocie - jego żonie.
To oni, a nie on powinni tkwić w tym miejscu. Półork zaklinał się na wszystkich znanych mu bogów (a tak naprawdę nie znał żadnego), że z wielką przyjemnością pozbawi ich życia raz jeszcze, mając nadzieję, że trafią do jeszcze niższych kręgów piekła. Ludzie ci dostarczyli mu tak wiele bólu, iż żadna machina tortur w jego zamkowej celi nie byłaby w stanie tego naprawić. Oni nie kochali, a więc nie mógł dostarczyć im jednakowego cierpienia.

Z chwilowego zamyślenia, wtrącił go dopiero pęd powietrza mijającego go mutanta, któremu z pleców wyrastały skrzydła przypominających te u nietoperzy. Monstrum rzuciło się na Shade’a, tnąc powietrze przed sobą haczykowatymi ramionami. Kilka z tych szybkich jak błyskawica ciosów zatopiło się w ciele łowcy, zostawiając po sobie głębokie rany, które ociekały krwią. A dosłownie kilka chwil wcześniej jego towarzysze próbowali dogadać się z obcymi, lecz najwyraźniej ich słowa na niewiele się zdały. Rognir uśmiechnął się nieznacznie widząc nagły obrót spraw - przyszedł czas na negocjacje toporem.
Półork podszedł dość wolnym krokiem do skrzydlatego potwora i zwyczajnych ruchem ramion odepchnął go od Shade’a, brawurowo stając między łowcą, a mutantem. W jego zaciśniętych dłoniach pojawił się topór oburęczny, którego ostrze błyszczało w świetle palącego słońca. Rognir zmierzył przeciwnika z góry, obdarzając go obłąkańczym spojrzeniem, które zapowiadało szybką śmierć. Na chwilę przed atakiem, oblizał nagrzaną krawędź topora, nie okazując tym samym choćby krzty strachu, po czym natarł na mutanta.
Potężny cios wykonany znad głowy przeciął powietrze ze zdumiewająca prędkością. Jego przeciwnik wyraźnie nie docenił szybkości i przebiegłości Rognira, albowiem półork był krępej budowy ciała, a jego imponująca broń dorównywała mu wzrostem i wydawała się dość nieporęczna. Tym większe musiało być dla niego zdziwienie, kiedy w ułamku sekundy ostry jak brzytwa topór przeciął ze świstem powietrze, zbliżając się w stronę jego głowy. Mutant próbował odskoczyć przed ciosem, lecz Rognir był zdecydowanie szybszy. Ostrze potężnej broni zatopiło się na całej swej długości w odsłoniętym barku stwora. Skrzydła bestii zatrzepotały w niewyobrażalnej agonii i półork poczuł jak jego przeciwnik wyrwa się z zasięgu jego topora, więc naparł na stylistko broni całym ciałem i przycisnął go jeszcze bardziej do ziemi.
W tym samym momencie bestia została trafiona zaklęciem uśpienia, którego inkantację wypowiedziały usta Rolanda. Rognir odczuł jak opór słabnie, aż w końcu stwór przestał się wierzgać pod ostrzem topora. Wystarczyło wyciągnąć broń z jego ciała i spuścić jej ostrze na odsłoniętą szyję przeciwnika, co też wojownik uczynił. Szybka i chwalebna śmierć; tyle tylko mógł uczynić dla wykręconego przez mutacje nieszczęśnika.

Kolejny przypominający skrzyżowanie kozy z człowiekiem mutant, związał się w walce z Bazylią. Przez chwilę Rognir przyglądał się ich konfrontacji, po cichu dopingując swoją rogatą kochankę. Kobieta o karmazynowej skórze wcisnęła przeciwnikowi sztylet między żebra, sprawiając, że ten jęknął z bólu i chwycił się za zranione miejsce, kiedy ta wyciągnęła długie na kilkanaście centymetrów ostrze. Mutant w odpowiedzi zmierzył Bazylię morderczym spojrzeniem, po czym rzucił się do szaleńczego ataku, nie zwracając uwagi na wystawiony w obronie sztylet.
Widząc tą odważną szarżę, Rognir chciał rzucić się na pomoc kobiecie, lecz zawahał się i przystanął w połowie kroku. Wiedział, że uzbrojona w krótkie ostrze Bazylia nie będzie mieć większych szans z przeciwnikiem i nie mylił się.
Służka otrzymała potężny cios zakończoną pazurami ręką w podbrzusze. Siła uderzenia była tak wielka, że mutant bez trudu uniósł ją w powietrze, ponad siebie. Z otwartej rany trysnęła krew prosto na twarz stwora, który rozdziawił szeroko paszczę w ekstazie. Bestia żłopała spływającą na nią posokę niczym człowiek spragniony wody, dzięki czemu nie był w stanie zauważyć wielkiego, wściekłego półorka, który zbliżał się do niego z potężnym toporem ściśniętym w pobielałych dłoniach.
Mutant nie miał nawet okazji spojrzeć śmierci w oczy. Zamach, w który Rognir włożył resztki swojej siły, wykonany był na odlew, a impet ciosu okręcił nim o sto osiemdziesiąt stopni. Wojownik nawet nie poczuł oporu, co zwykle było odczuwalne na stylisku broni. Kozi łeb potoczył się po pustynnym piachu, a reszta ciała przez chwilę stała w bezruchu, z ramionami uniesionymi wysoko do góry, na których wciąż spoczywała śmiertelnie ranna Bazylia. Dopiero po upływie kilku uderzeń serca mutant zwalił się na ziemię, a Rognir zdążył pochwycić kobietę na chwilę przed jej upadkiem.
Ułożył ją delikatnie nieopodal trupa, a widok jej nieprzytomnej, wykrzywionej w agonii twarzy wzbudził w nim ukryte dotąd pokłady gniewu. Półork zaryczał głośno i odwrócił się od kochanki, przyrzekając w duchu, że wygra skończy tą walkę i zaraz do niej wróci, aby się nią zaopiekować. Zmierzył morderczym spojrzeniem walczącą z Rolandem mutantkę, która niegdyś zapewne była piękną niewiastą, po czym poprawił chwyt na broni. Potwornie wyglądająca kobieta usłyszała jego wyzywający okrzyk i odwróciła się twarzą do niego. W tym samym momencie Rognir rzucił się do szarży, pokonując dzielący ich od siebie dystans w zaledwie kilka sekund. Półork wyskoczył wysoko w powietrze i wylądował przed swoim przeciwnikiem z toporem wprawionym w ruch.
Potężne cięcie z łatwością przecięłoby mutantkę, gdyby nie nagły unik z jej strony. Kobieta odskoczyła zdumiewająco szybko, po czym kontratakowała, zatapiając pazury w odsłoniętym ramieniu Rognira. Na wściekłym półorku nie wywarło to jednak najmniejszego wrażenia. Wojownik wykorzystał nadany mu przez skok impet i okręcił się na pięcie. Brak reakcji na zadaną mu ranę i w rezultacie tego kolejny wyprowadzony przez niego cios najwyraźniej zaskoczył jego przeciwniczkę, albowiem kobieta nie zdążyła odpowiednio zareagować na nadlatujące ostrze topora. Zginęła tak jak stała, rozpołowiona w pasie, z twarzą wyrażającą strach i zdumienie.

Topór oburęczny tkwił wbity w piach, nieopodal martwej mutantki. Rognir stał przez chwilę w bezruchu, zaciskając i rozluźniając piąstki, próbując w ten sposób zapanować nad ogarniającym go gniewem. W końcu zmusił się by spojrzeć za siebie, na śmiertelnie ranną Bazylię, której życie umykało z każdą chwilą. Na jego twarzy po raz pierwszy od dłuższego czasu pojawiły się inne niż złość uczucia - smutek, troska i miłość wobec osoby, którą znał tak krótko, a która w tym piekle była dla niego cząstką przemyconego nieba.
Wokół umierającej zebrała się reszta towarzyszy, byli ranni, ale na widok wykrwawiającej się na śmierć Bazylii zignorowali dręczące ich cierpienie. Roland położył swe lecznicze dłonie na podbrzuszu kobiety i wypowiedział tajemniczą inkantację. Rana w cudowny sposób zasklepiła się i chwilę później Bazylia otworzyła oczy, mrużąc je z powodu wiszącej nad nimi kuli ognia, powszechnie zwanej słońcem.
Jak przez mgłę obserwowała innych, słowa były dla niej z początku niezrozumiałe, niczym odległe echo, lecz zdołała rozpoznać znajomy głos.
- Jesteś cudotwórcą! Postawię ci piwo, jeśli kiedykolwiek dotrzemy do karczmy - powiedział półork do pochylającej się nad nią osoby.
Słysząc to dziewczyna zdołała wyszeptać jeszcze jedno słowo: “Rognir…”, po czym na krótką chwilę straciła przytomność.
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline