Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2016, 19:28   #86
archiwumX
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Gdy Konrad dał znak, że rozumie Felix odprowadził Victorię i Marwalda na stronę. I gdy odeszli kawałek odwrócił się do nich i rzekł:
- To co powiedział Olaf jest podejrzane, ale z tego wynika, że ma sporo powiedzenia na mój temat co spostrzegł przy tym tragicznym spotkaniu… - młody zrobił głęboki wdech - Chyba na początek trzeba zająć się tymi rzekomymi spostrzeżeniami. W związku z tym mam do was prośbę… - Felix zwrócił głowę w kierunku Marwalda - Marwald możesz sobie przypomnieć coś niezwykłego na mój temat podczas tego spotkania.

A następnie powoli obrócił się w kierunku kapłanki Victorii i mówił rozstrzęsionym głosem:
- Pani Victorio, może Pani spróbować zbadać mnie swoją magią i znaleźć we mnie jakieś dziwne rzeczy?

Babulinka starała się uspokoić Felixa:
- Spokojnie moje dziecko, jeśli chcesz to to zrobie. Nie masz się czego obawiać, to nic nie boli i nic złego się nie może stać. Musisz tylko trochę ochłonąć, negatywne emocję nigdy nie sa dobre. Porozmawiajmy sobie, wyjaśnijmy sobie co trzeba a później zabierzemy się do pracy. Dobrze?

Marwald wyrwany z chmur spojrzał na chłopaka. Nie był w nastroju, wyglądał na złego, co bardzo rzadko się zdarza, ale i tak był zły. Jego mina była surowa i pochmurna. Oczy w prawdzie wpatrzone w chłopaka, ale błędne, jak gdyby go tutaj nie było. Trwało kilka chwil zanim zaczął:

- Ech.. gdy pierwszym razem strzelałeś… Dawno to czasu było, co i ciężko mi coś pamiętać. Jeno wiem, zdawało mi się jak by cię jasność spowiła, jak gdyby bóg swym ramieniem otoczył. Przytrzymał i strzeliłeś. Uratowałeś w tedy nas mój synu. Jednak to nie mutacja, czy inne przekleństwo, ale pomoc boska. Zawszem uważał, że może żeś przeklęty, albo chory boś nie rośniesz, i ciągle swych rozmiarów pozostajesz, a pamiętam jak do wsi żeś przybył. Od razu dostał żeś opiekę, czasem tom ci sok z jabłek przynosił. Cieszyłeś się, pamiętasz? Jak nigdy nie sądził że będziesz ramie w ramie z nami stał… i walczył. Moje dziecko, a czy sam czujesz, by coś się w tobie zmieniło, być miał coś mniej, a może coś więcyj? - swym wzrokiem przejechał po ciele chłopaka od stóp do głów.

Felixa nie zdzwiły emocje Marwalda, ale wiedział, że trzeba przeprowadzić tą trudną rozmowę, nawet jeśli mógł tylko zgadywać, gdzie to ich zaprowadzi. Poważnym wzrokiem spojrzał na Marwalda i zaczął mówić ciężkim głosem:
- Masz rację, że to nie była mutacja czy inne przekleństwo… Prawdę mówiąc… wtedy, gdy zabiłem brata Olafa, nic się nie zmieniło. Taki byłem od zawsze… Od dawna zastanawiałem się kim jestem i skąd pochodzę… I nie wiedziałem tego, aż do rozmowy w tej stodole w Grillcunter. Tam byli tacy sami jak ja i powiedzieli mi o tym, ale przyrzekłem im, że zachowam dyskrecję. Teraz was proszę o jej zachowanie… - powiedziawszy podniósł głowę i z obawą patrzył na rozmówców..

Śmieciarz zmarszczył brwi, w prawdzie dziecko czy ktokolwiek inny tego widzieć nie mógł. Czoło wybrańca było zakryte za gęstą bujną grzywką. Jakoś nie mógł zrozumieć o co chodzi.

- Co masz drogi chłopcze na myśli? Czego nie widziałeś do czasu rozmowy w stodole? Jak to byli tacy sami jak ty? Były tam dzieci to prawda, ale dlaczego miałeś im obiecać dyskrecje. Zrobili ci coś? - Marwald nie rozumiał o co może Feliksowi chodzić, uważał go za dziecko, dojrzałe, odważne dziecko.

Feliks zmarszczył twarz i zaczął mówić:
- Jak może pamiętasz pojawiłem się w Armuntsiedlung dla was nagle i tak się składa… że dla mnie też i kompletnie nie pamiętam co działo się ze mną. A te… dzieci nic mi nie zrobiły tylko powiedziały kim ja jestem i oni. Otóż jestem… jakby to powiedzieć… innym rodzajem ludzi, a my tylko wyglądamy na dzieci, a tak naprawdę jesteśmy… dorośli, już dawno. I właśnie tą wiedzę obiecałem zachować w tajemnicy.

- Czy wiesz jak taka rasa się zowie? To bardzo ważne, gdy jestem człekiem to ważne, że wiem że nim jestem, a twa rasa, powiedz mi coś więcyj. Czego jeszcze dowiedziałeś się od swoich? - dodał z zaciekawieniem, z jego twarzy znikł smutek, a na jego miejscu pojawiło się zaskoczenie, mieszane z zaciekawieniem.

Felix pod wzrokiem Marwalda zaczął przestępować z nogi na nogę i zaczął mówić z jąkającym się głosem:
- Tak wiem, jak się zowie… Ale przysiągłem tajemnicę…ale jednak chyba muszę powiedzieć co wiem, aby Pani Victoria mogła mnie dobrze przebadać… - i z wahaniem spojrzał na starą kapłankę - Czyż nie mam racji?

Babulinka tylko przytaknęła z uśmiechem. Czuła co wisi w powietrzu więc wolała nie przerywać tej chwili swoimi komentarzami.

Marwald nie nie mógł się powstrzymać w jego oczach zakręciła się łza:

- Podejdź synu.

Felixem targały różne emocje, ale jednak powoli podszedł do Marwalda...

Śmieciarz uścisnął chłopaka w ramionach, przytulił go mocno i trwał tak w ciszy. Dopiero po chwili zaczął dalej:

- Nasza wyprawa tak wiele zmienia, jeszcze niedawno byłeś traktowany jak dziecko. Jednak jesteś dorosłym… trochę mi głupio, bom zawsze do ciebie mawiał synu. Jeśli nie chcesz abym tak więcej nie mówił to powiedz, a zrozumiem.

Gdy Felix został uwolniony z ucisku Marwalda stanął przed nim z łezką w oku z wdzięcznością za zrozumieniem i odpowiedział z zwruszonym głosem powiedział:
- Tak… ta wyprawa wiele zmienia… w nas i na świecie. A jeśli chcesz mnie Marwaldzie nadal nazywać mnie synem to czyń tak dalej… bo i czuję się twoim synem tak jak Bianki i Dietera.

Śmieciarz uśmiechnął się od uch do ucha.

- Dziękuję. - dodał

Po czym razem z Feliksem spojrzał na babcię, która miała sprawdzić chłopaka. Nie trwało to jednak długo, bo po chwili Marwald nie wytrzymał. Miał wiele uczuć, ale i myśli i jedna nagle przewyższyła inne, po czym ni z tego, ni z owego zapytał:

- Jeszcze jedno… - powiedział uśmiechając się - powiedz mi przyjacielu, ile tak na prawdę masz lat ?

Usłyszawszy to pytanie Felix z zadumą opuścił głowę:
- Ile mam lat? Nie wiem… możliwe, że mam więcej lat niż Pani Victoria? A znane mi życie zaczyna się wtedy kiedy do was trafiłem, czyli 17 lat.

- Rozumiem, nie martw się … ważne jest to kim jesteś i co czujesz. Dla nas ciągle jesteś tym samym Feliksem jakiego znaliśmy, a na pewno dla mnie. - uśmiechnął się ponownie i spojrzał na babcię, oczekując co może ona zrobić

Gdy rozmowa mężczyzn dobiegła końca, a wszystkie emocje opadły odezwała się kapłanka, wycierając przy tym łzę z oka.

- … aż serce rośnie jak widzi się taką szczerą przyjacielską miłość w świecie tak bardzo zdominowanym przez zło.

Kobieta wypowiadała te słowa spoglądając w dal. Z zamyślenia wyrwała ją cisza, gdyż nikt już nic nie mówił, oboje oczekiwali na ruch kapłanki.

- Ah tak, tak, dobrze więc. Powiem ci Felixie że jestem prawie pewna że wiem kim jesteś, ale jeśli chcesz zachować to w tajemnicy przed innymi to i jak jej nie wyjawię. A teraz, żeby być zupełnie pewnym (...) Stań prosto, rozluźnij ciało i pomysł o czymś przyjemnym. Jeśli dalej rozmyślasz o tym co przed chwilą się wydarzyło to rób to dalej. To sa bardzo pozytywne emocje i nawet jeśli nie pomogą to napewno nie zaszkodzą. W pewnym momencie poczujesz dziwne uczucie, gdzieś w głebi ciała, nie opieraj się mu, dzięki temu łatwiej będzie mi zrobić to o co prosisz.

Felix długo nie czuł nic ponad dotykiem ręki Victorii, która położyła dłoń na jego głowie. W pewnym momencie poczuł ucisk, zupełnie jakby ktoś próbował nałożyć mu na głowę za małą czapkę. Idąc za radą Babulinki, nie próbował się od niego wyswobodzić, więc po chwili uczucie ustąpiło a Kapłanka odjęła swą dłoń.

- A więc tak, mój drogi Felixie. Nie czuje absolutnie nic, co jest doskonałym dowodem na to że miałam racje z moim wcześniejszym osądem. Musisz wiedzieć że każdy człowiek i zresztą nie tylko człowiek, ma w sobie cząstkę magiczną. Jedni mają jej więcej a inni mniej. Ja na ten przykład mam jej dużo, dlatego mogę służyć ludziom w inny niż naturalny sposób. Ty nie masz jej ani krzty, lecz w obecnych warunkach jest to bardzo dobrą wiadomością, gdyż magia i mutacja są ze sobą powiązanie. Nie jest to nic bezpośredniego, nie każdy magus musi mutować, i też nie każdy mutant musi być magusem. Dlatego też ty, jako że nie masz tej cząstki w ogóle, nigdy nie doznasz mutacji, lecz z drugiej strony nie ma również cienia szansy na opakowanie sztuk magicznych.

Felix zrobił na te wieści głupią minę:
- Nie ma we mnie magii? To znaczy, że czary na mnie nie działają?

- Niestety tak dobrze nie jest - odpowiedziała kapłanka - czary działaja na ciebie normalnie, tylko ty nie możesz z ich korzystać.

- Aha! Skoro Pani Victoria wie kim jestem to istnienie mojego ludu nie jest tajemnicą nie znaną w Imperium?

- Ależ oczywiście, to jest żadna tajemnica. Pośród ludzi żyje wielu przedstawicieli Twojej rasy. jak i również Elfów oraz Krasnoludów. Chociaż ludzi jest zdecydowanie najwięcej. Jeśli chodzi o tajemnicę, to może Twoim rozmówcom chodziło o to że akurat tutaj są niemile widziani. Szczerze powiedziawszy nie widziałam nikogo “od ciebie” w okolicy.

Felix usłyszawszy o rasach nieludzkich zbaraniał… Gdy ochłonął, Felix kontynuował rozmowę:
- Czy Pani Victoria może zrobić na Olafie jakieś badanie podobne do tego co przez chwilą przeszłem, tak żeby się nie zorientował? I czy Pani potrafi wyczuć czy będzie przy rozmowie kłamał?

- Niestety, nie mogę nic takiego zrobić. Zapewne sa czary które to umożliwiają, lecz ja ich nie znam. Moge jedynie, tak jak my wszyscy, obserwować go i na tej podstawie określić czy kłamie czy nie, lecz niestety jest to trochę jak wróżenie z fusów.

Wiedział, że nie mógł wymagać za wiele, więc zostało mu przejść do ostatniej kwestii:
- Nie wydaje się wam, że opowieść Olafa nie trzyma się kupy? Skoro jak twierdzi szukał mnie to dlaczego Egon widywał go w tych stronach?

Staruszka zamyśliła się.
- Zachowuje się dość dziwnie, musi mieć ku temu powód. Raczej nie robi tego od tak. Możliwości może być wiele, może mutacja dotknęła nie tylko jego ciała ale i mózgu, więc może być to jakiś podstęp. Równie możliwa jest jakaś choroba umysłu wywołana traumą po stracie brata - mniej lub bardziej groźna. Mógł również pozostać w pełni władz umysłowych i właśnie planuje zemstę na naszym mały… przeprzaszam, na naszym Felixie. No chyba że uciekinierzy kłamali, lecz oni raczej nie mieliby powodu żeby to robić.

Felix kiwnął głową:
- Zatem trzeba go wypytać… i jak wyjdzie coś nie pokojącego to zobaczy się co dalej.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline