Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2016, 22:16   #46
Perrin
 
Perrin's Avatar
 
Reputacja: 1 Perrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumny
Zehirla

Krew wciąż zdawała się narkotykiem, buzującym w głowie i odurzającym zmysły. Nim Dolit przycisnął ją do ziemi, mocno przytulając, Zehirla dostrzegła że rana której wyziew zapamiętała przepadła. W tej chwili nie liczyło się dużo więcej, a w połączeniu z czułością którą obdarzył ją Dolit poczuła dziwną euforię.
- Dziękuję wam… - Rzuciła wciąż troszkę drżącym głosem we wspólnej mowie. Pól-elfka miękko objęła Dolita i uśmiechnęła się delikatnie, widząc że odzyskała czucie w dłoni. Wbrew pozorom nie zapomniała tego co było wcześniej i czuła że nadszedł moment by o tym zapewnić. Dotyk jej delikatnych dłoni zrobił się bardziej stanowczy, przyciągał i trzymał mężczyznę blisko, podczas gdy pazurki miękko drapały materiał jego ubrania próbując oddać trochę czułości. Już chwilę temu jej powieki zmrużyły się, a twarz zalała delikatnym rumieńcem. Odnalazła jego ucho i szepnęła ciepło, już w elfiej mowie. Szepnęła swobodnie i szczerze.
- Dziękuję Ci.
Prawie w tej samej chwili, jakby aby potwierdzić te słowa, miękko ucałowała to słuchające uszko. Oczy elfki otworzyły się błądząc w zamyśleniu po jego włosach, a serce uderzało jak szalone. Pragnęła go w zupełnie niezrozumiały sposób. Pragnęła jego dotyków, pocałunków i pożądania mimo że przecież prawie w ogóle go nie znała. Co prawda był przystojny i miły, a ona o włos otarła się właśnie o śmierć lecz wciąż było to niezrozumiałe szaleństwo którego nie potrafiła sobie odmówić.

Dolit

Elfka wyraźnie się uspokoiła w ramionach Dolita. Wczepiła się w niego jak tonący w deskę unoszącą się na wodzie. Wyglądało na to, że dla nich obojga nagle powstała odrębna rzeczywistość, jakby inny wymiar, należący tylko do nich i tylko przez nich odczuwalny jakimś dziwnym dodatkowym zmysłem. Zehirla jednak najwidoczniej nie zapomniała o pozostałych, bo już po chwili im podziękowała. W momencie gdy Dolit już myślał, że wrócą do tamtego smutnego, mrocznego świata, w którym najwyraźniej wszyscy sprzymierzyli się przeciwko ich dziwnej grupce, piękna niewiasta chwyciła go jeszcze mocniej niż dotychczas, jakby chcąc się upewnić, że nigdzie nie zniknie. Nadto uśmiechnęła się do młodzieńca i słodko zarumieniła, jak mała dziewczynka. Dolit również się uśmiechnął nie tylko dzięki jej uśmiechowi, ale zwyczajnie dlatego, że było mu dobrze. Był to niesamowity paradoks, że szczęście i ukojenie znalazł w najniebezpieczniejszej sytuacji w swoim życiu i to w dodatku takim miejscu jak to. Ale w tym momencie o tym nie myślał. W ogóle aktualnie niewiele myślał. Nie chciał wracać do tego co na zewnątrz. Chciał po prostu tak siedzieć z nią i niech wszystko inne się wali. Powiedziała jeszcze do niego coś w jakimś innym języku, pewnie po elfiemu, ale nie zrozumiał. Z resztą to nie było ważne. Zakomunikowała znacznie więcej w zupełnie inny sposób.
Pozostali zaczęli coś tam mówić, ale Dolita to niewiele obchodziło

Zehirla

Zehirla speszyła się nieco. Nie z powodu tego, że on wciąż trzymał ją w ciepłym uścisku. Sama pozwoliła mu na to, sama tego pragnęła. Być może nie miało to nawet większego znaczenia, ale w ich bliskiej śmierci sytuacji było oparciem. Speszyła ją własna niedoskonałość, wizja tego że leży w rozprutym ubraniu, że jest brudna od krwi, ziemi, a zamiast perfum czuć bijące od niej zmęczenie. Kapryśna myśl że “może, gdyby była w pełni elfką byłoby inaczej” przeszła jej przez głowę, ale szybko ją odrzuciła przez moment przymykając powieki groźnie. Nie lubiła swojego ludzkiego dziedzictwa.

W międzyczasie obok odezwał się Xaazz..

Xaaz

- Następnym razem jak się nie pośpieszymy ześlę na Was wichurę... - znużył łyk w oberwanej torbieli bukłaku, smakując wylewającego ze z dna jej krwistego płynu. Mlask, mlask, lecz z jamy wydobył się głośny, wilczy jęk, jednego z maleństw, które przeżyły tenże atak. Przerażony polał się krwią i począł szybko się pocić wsłuchując w szmery nad nimi. Nim oblizał się z myślą by szybko poświęci tego zwierzaka dla Talosa dla kolejnej dawki mocy jego umysł zaćmiła pokusa.

- Czy Osbern zostaję przy warcie? A może już sobie poszedł? - czarne ślepia zamarły wpatrując się w dziki, rozbujany dekolt Lily. -A może tak czerony kapturku się zabawimy? - zwrócił ku niej źrenice jakby po prostu chciał ją spalić. – W razie czego uciekniemy przez tamto przejście! - rozproszył uwagę dobierając się już do jej talii.

Lily i Roley

- Zostaw, co za prostak! - prawie krzyknęła harfistka wyszarpując się niezgrabnie - Wiem, że ciężko siedzieć w jednym miejscu bez ciekawych rzeczy do roboty, ale nie zamierzam nikogo tu zabawiać, w żaden sposób!
Odeszła w przeciwległy kąt i oparła się o ścianę z założonymi rękami, obserwując Xaazza spode łba.
Roley spojrzał z pogardą na Xaaza. – Wiem, że ciężko przestać zgrywać cwaniaka jak się już zacznie, ale to chyba nie jest odpowiedni moment. – warknął w jego stronę.
- Przepraszam Lily – westchnął i zerknął w jej stronę – wiem, że chcesz pomóc, wszyscy jesteśmy „troszkę” zdenerwowani, bo wszystkie akcje, które podejmujemy okazują się krokiem w tył. Chyba się tu nie zadomowimy, co? – rzucił do reszty – Znalezienie nas tutaj to pewnie tylko kwestia czasu, pora liczyć na szczęście i ruszać dalej w kierunku Uthemere. Jak macki kapłanów sięgają i tam to chyba tak czy siak mamy przesrane…

Zehirla

Nastroszyła szpiczaste ucho słysząc kłótnię Xaazza z Lily, lecz wydała się ona niegroźna i mało ważna. Wtuliła policzek mocniej, o policzek Dolita i powoli przeciągnęła pazurkami przez jego kręgosłup w górę aż do karku. Podrapała tam kojąco i ujęła twarz mężczyzny delikatnie dłońmi, głaszcząc po całej głowie niespiesznie i fantazyjnie. Poczuł jej usta na swojej szyi, ich miękki, wilgotny i z pozoru nieśmiały dotyk. Wtedy ujęła go mocniej, i niczym wampirzyca przytrzymała, sprawiając to dziwne uczucie gdy na skórze właśnie została mu urocza “malinka”. Elfka cofnęła głowę by spojrzeć Dolitowi w oczy i obnażyć w tym spojrzeniu swoje pragnienia, pokazać jak bardzo docenia jego bliskość. Plan poległ gdy uderzyła głową o ziemię i pisnęła przytłumionym głosem.
- Au..!
W tej chwili doszło do niej nieco że może rzeczywiście zachowuje się niepoważnie i podczas gdy ona marzyła by poczuć jego dłoń na swojej talii, piersi i udzie.. być może on tylko chciał ją przytulić. Wciąż był blisko, ale Yazumrae nabrała dystansu.
Nie drapała, nie całowała i zwróciła mu pełną wolność jedynie szukając spojrzeniem swoich złoto-zielonych oczu jego własnych. Wycofała się na tyle by móc je zobaczyć i wyczytać z nich emocje. Jej własne pozostawały tajemnicze niczym morska toń.

Dolit

Dolit spojrzał jeszcze przeciągle w jej oczy, po czym przymknął na chwilę swoje, chcąc tym krótkim przecież i niezbyt komunikatywnym gestem wyjaśnić, że “chyba czas wracać do rzeczywistości”. Z jej spojrzenia zrozumiał, że myśli podobnie. Westchnął jeszcze przeciągle by dać upust nagromadzonym emocjom i irytacji, że oto znowu trzeba się zmierzyć z nienawistnym światem, po czym wciąż obejmując Zehirlę jedną ręką odwrócił się do reszty towarzystwa, nie odzywając się wprawdzie, ale nawiązując kontakt ze światem zewnętrznym.

Zehirla

Zwrócił jej trzeźwość, zwrócił ją brutalnie i niestety słusznie. Wiedziała że to nie powinno się dziać, wiedziała że nie jest na to ani miejsce, ani czas. Mimo wszystko pragnęła czegoś co musiało być przecież tylko jej własną urojoną bajką. Chciała się w niej zatopić i uciec od otaczających ich problemów. W tym momencie jednak poczuła się jak kretynka, zawstydziła swoimi myślami które najwyraźniej były znacznie bardziej kosmate niż jego. Nie mogła tak trwać w tym wstydzie. Wykorzystując moment gdy Dolit się odwrócił, Zehirla wysunęła się zgrabnie spod niego i wstała. Nieco nie obeznana w sytuacji rozejrzała się, odgarniając włosy z twarzy w sposób dość nieśmiały, jakby zawstydzona tym co dopiero zaszło. Jakby chciała sprawiać wrażenie że nic się nie stało. Nie odwracała się w jego stronę, mimo że domyślała się że być może właśnie na nią patrzy i coś rwie mu się na język. Nie wiedziała co dokładnie mogłoby to być, więc postanowiła dalej trzymać się bezpiecznego założenia że bajka się skończyła. Widziała dziwnie kapryśne spojrzenie Lily, typową dla Xaazza dziwną minę i skupioną, rzeczową twarz Roleya. Myśli kołatały się w głowie, były szalone i zupełnie zwariowane. Pragnienia, lęki, pytania wirowały niczym duchy nad cmentarzem.
Elfka w odpowiedzi podrapała się po włosach jak zwierzątko, nerwowo. Zrobiła trzy kroki w stronę Roleya i wtedy dostrzegła małe wilczki które ocalały z walki. Zamarła. W myślach zastanawiając się czy spopielić je, zadać ten sam ból który musiała wycierpieć ona, czy ich śmierć ulży złości którą poczuła. Wiedziała jednak że tak nie będzie. Zignorowała je i było to wszystko co mogła dla nich uczynić.
- Chodźmy stąd już.. - rzuciła cicho, lecz nagląco. - Nie widzę Daviego, i co z Osbernem?
Zawahała się, bojąc odwrócić i napotkać wzrok Dolita, a jeszcze bardziej w ogóle go nie napotkać. Wciąż myślała o nim, o niczym innym.

Dolit

Dolit tymczasem poirytowany tym, że znowu stracił nad sobą kontrolę, a jeszcze bardziej faktem, że został brutalnie przywrócony do rzeczywistości zapytał:
też chętnie bym opuścił to miejsce, ale dokąd się udamy? Nie wiemy nawet czy możemy wyjść bezpiecznie na zewnątrz, nie mówiąc o dotarciu do Uthemere czy innego miasta. Nawet nie wiemy czego oni od nas chcą!- w tym momencie znów napomniał się, że nie zachowuje się odpowiednio, wiec złagodził swój ton i niemal przyjaźnie kontynuował- Jesteśmy w impasie drodzy towarzysze. Z jednej strony musimy udać się do kogoś, kto rozumie te dziwne symbole, z drugiej zaś nie możemy tego zrobić, bo narazilibyśmy się na śmierć. Może lepiej po prostu udać się gdzieś daleko i zapomnieć o tej całej sytuacji. Wierzcie mi, że da się żyć z podobnym znamieniem, jeśli nikt wokół tego nie rozumie.

Zehirla

Zehirla zamarła nasłuchując go z nastroszonym uchem, a gdy skończył już się nie wahała. Odwróciła wartko posyłając mu spojrzenie którego się nie spodziewał, którego może i sama nie chciałaby pokazać. Było ostre, nieprzyjemne i pogardliwe. “Poddać się? Jak facet może uciekać od problemów?!” - pomyślała. Wśród elfów walka trwała od pokoleń, walczyły na równi kobiety i mężczyźni. Kim byłaby ona gdyby poddała się, nie akceptowana w elfim społeczeństwie za zmieszaną z ludzką krew? Pewnie zrozpaczona utopiłaby się w rzece, lub powiesiła na konarze. Walka o swoje była wszystkim. Oddzielała wielkich od małych na tle historii, ludzi pełnych ambicji i tych którzy pragną jedynie przetrwać.
Dostrzegł jej emocje, a przecież wciąż jej na nim zależało. Nie chciała go zranić więc odwróciła wzrok lekko i skupiła się w milczeniu na poprawianiu rozszarpanego materiału swojego ubrania. Minę dalej miała kwaśną, a jej powieki zamrugały trzykroć nerwowo.
- Póki co nie wiesz czy zaklęcie które na nas ciąży to jedynie świecący symbol, czy może ma jakieś inne efekty. Nie sądzę aby ta opinia była więc bardzo rzeczowa…
Chciała dać mu do zrozumienia swój punkt widzenia, miała nadzieję że go zrozumie. Pół-elfka zapatrzyła się smolistym wzrokiem w ścianę przed siebie, a wzrok ten był zrezygnowany. Myślała o tym że może wcale do siebie nie pasują i bała się że mogłaby być to prawda.

Dolit

Dolit był lekko skonfundowany nagłym wybuchem Zehirli. Jako znawca kobiet wiedział wprawdzie, że raz na jakiś czas zdarzają im się podobne nieoczekiwane reakcje, ale do tej pory nigdy nie zaobserwował by zmiana nastąpiła aż tak nagle. Niemniej jeśli czegoś się nauczył o tych dziwnych stworzeniach, to tego, że nigdy nie da się przewidzieć co zrobią. Postanowił sobie solennie, że tym razem nie utraci nad sobą panowania. Odpowiedział elfce zachowując pełną godności postawę:
Co więc proponujesz Zehirlo? Uważasz moją wypowiedź za, jak to określiłaś “mało rzeczową”. Wiesz może zatem coś więcej na temat naszej obecnej sytuacji? A może masz jakiś inny pomysł? Negujesz moją propozycję, lecz nie podałaś żadnej alternatywy- po czym chcąc uniknąć wrażenia, że skupia się wyłącznie na niej zapytał też pozostałych- A Ty Xaazie? Od dawna sugerujesz, że rozumiesz więcej. Lily? To Ty zaproponowałaś ucieczkę. Wiemy mniej więcej przed kim uciekamy, ale czas ustalić dokąd. Masz jakiś pomysł Roley? Może powinniśmy poczekać, aż wróci Dave? Osbernie?! jesteś tam?!

Zehirla

Mimo że łagodne tonem jego słowa wydały jej się szorstkie, pozbawione jakiegokolwiek ciepła. Zdawało jej się że może nawet próbuje podważyć jej zdanie tylko dlatego że się obraził. Zaraz potem zapytał reszty ich skąpej drużyny, i tym sprawił wrażenie że chce by jej opinia została zdruzgotana przez kogoś innego. Czy chciał sprawić jej przykrość? Ona w każdym razie tego nie planowała, a nie wiedząc już co o tym myśleć postanowiła obwinić o to siebie. Schowała więc swoją dumę i spróbowała przedstawić swój punkt widzenia. Liczyła na to że ją zrozumie.
- Ja.. - zawahała się patrząc przez chwilę w oczy Dolita ale wyraz jej twarzy nie zdradzał jednoznacznych emocji. Ujęła za to ramiona jakby było jej zimno i kontynuowała. - Myślę że sytuacja jest niesamowicie prosta, mimo że nie wiem z kim mamy do czynienia. Musimy ocalić życie, a to pogoń póki co nam zagraża, nie symbole. Musimy zgubić pogoń, a gdy już to zrobimy poszukać odpowiedzi na to czym są i jak pozbyć się tych symboli. Wiem, mówię jakby to było bardzo łatwe, ale dopiero co prawie zginęłam. I wydaje mi się że po tym co pokazali ci ludzie którzy nas ścigają, możemy być pewni że na rozmowie i negocjacjach im nie zależy…
Rozchyliła usta jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale zrezygnowała patrząc tajemniczo w jego oczy. To coś, czymkolwiek było musiało poczekać na lepszy moment.

Dolit

Te oczy… Dolit znów się w nie zapatrzył. Poczuł, że zaczyna tonąć, ale szybko się zreflektował i chcąc zrzucić z siebie to dziwne uczucie, wstał oświadczając
Wybaczcie na moment. Sprawdzę co się dzieje z Osbernem- i udał się w kierunku, w którym wcześniej podążył tamten.

Zehirla

- Ja też! - Rzuciła półelfka patrząc przelotnie na Lily, Roleya i Xaazza po czym podbiegła zrównując się z Dolitem. Nie chciała go stracić, bo choć to co było między nimi nie miało żadnych fundamentów, posiadało to coś. Iskierkę. Iskierkę która potrafiła rozpalić w niej płomień, rozkuć lód na sercu i obudzić w jej duszy coś co wydawało się tak naturalne, a mimo to pochowała już jakiś czas temu i trzymała w uśpieniu.
 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 02-06-2016 o 19:50.
Perrin jest offline