Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2016, 01:11   #253
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Leiko-chan! Leiko-chan!


Ten krzyk przebił się do świadomości łowczyni. Potem poczuła jak jest tulona, do chudej żylastej piersi z monetami wiszącymi na szyi z niej wyrastającej. To Kogucik ją pochwycił i podniósł.

- Nie powinienem cię zostawiać samej- rzekł do siebie i do niej zarazem. Yashamaru też był w pobliżu, zmartwiony jej stanem. Dla zachowania pozorów nie zbliżał się do nich i zachował spokojną twarz, do czasu aż zauważył, że Chińczyk spowity pajęczynami w ogóle się nie rusza. I podbiegł do niego, by sprawdzić jego stan.
-Nie żyje!- krzyknął wyraźnie zaskoczony.

Leiko uniosła powoli swe niezwykle ciężkie powieki, jak gdyby właśnie wybudzała się z.. właściwie to czego? Ekstaza powodowana pochłonięciem tak dużej ilości energii była niczym rozkoszny sen, który dla niej mógłby już trwać wiecznie. Ból zaś był koszmarem, który nie chciał się skończyć i nie dawał o sobie zapomnieć. Dobrze pamiętała to uczucie bycia.. rozrywaną przez szpony bestii. Nie powinna już żyć, ale klątwa znów okazywała się być potężniejsza od naturalnych kolei Losu.

Uśmiechnęła się delikatnie, pocieszająco do młodziana, lecz to wcale nie polepszało makabrycznego widoku jaki rozciągał się przed nim. Potem ostrożnie wyciągnęła rękę ku niemu, aby czule dotknąć policzka, ale zawahała się widząc, że po dotyku jej palców został szkarłatny ślad na jego skórze.
-Oh, gomen.. zdaje się, że mam.. odrobinę krwi.. -szepnęła dość zdziwiona, nieświadoma tego jak wielce się myliła co do ilości brudzącej jej posoki. Na kimonie, na odsłoniętym dekolcie, na rękach, barku i twarzy także. Jeśli ktoś tu powinien być martwy, to na pewno ona, nie Chińczyk, którego przecież tak zażarcie broniła.

-Nie martw się tym. Czy jesteś ranna? To uderzenie wyglądało poważnie.- rzekł z troską Płomień. I miał rację, było zabójcze, ale wywinęła się śmierci dzięki temu co budziło w niej odrazę.
Tymczasem Jimushi oceniał stan mnicha, podczas gdy “Kusaru-san” i Wilk rozważali jakim cudem mnich zginął. Sakura zaś przegoniwszy niedobitki wysłanników Sakusei i podeszła do Leiko i Płomienia, z kataną opartą o swe ramię pytając ich wyraźnie zaciekawiona - Co tu się stało?

Leiko wspierała się o ramię zatroskanego młodziana, chociaż to nie zmęczenie było tego powodem. Iye, klątwa już zadbała o to, aby ona nie mogła odczuwać czegoś tak ludzkiego i całkiem naturalnego po takiej ciężkiej walce. Nie mogła jednak jej powstrzymać przed uczuciem słabości. Bo nawet jeśli wykonała swe zadanie, to triumf z tego osiągnięcia teraz nie mógł się przebić przez wspomnienia pazurów rozszarpujących jej ciało, miażdżących kości.

-Ah.. Sakura-san.. -powiedziała słabym głosem, próbując skupić się na czymś innym niż własne krzyki bólu wypełniające jej głowę -Dwójka z tych.. bestii zakradła się i zaatakowała naszą trójkę oraz mnicha. Razem z Kusaru-san zabiliśmy jedną z nich, potem próbowałam ochronić Chińczyka przed drugą, ale.. -pokręciła głową, przy czym posklejane krwią pasma włosów w nieprzyjemny sposób uderzyły o jej policzek -Nie jestem wojownikiem, nie.. nie jestem pewna co się wydarzyło. Nagle wszędzie było pełno krwi i..

Rozkojarzyła się wyraźnie. W próbie doprowadzenia swych włosów do ładu, jedynie jeszcze bardziej rozprowadziła krew zarówno po nich, jak i po swojej twarzy. Dopiero teraz naprawdę uświadomiła sobie w jakim jest stanie i jak koszmarne musi sprawiać wrażenie dla biednego Płomyczka.

Dla niej samej widok krwi nie był ani przerażający, ani jakoś specjalnie odrzucający. Stał się dla niej codziennością jeszcze w młodzieńczym wieku. Jednak nigdy.. nigdy, nigdy nie widziała swojej własnej krwi w tak dużej ilości jak teraz! Jeśli pazury bestii jej nie zabiły, to wykrwawienie się z całą pewnością powinno, zatem jej.. wypadało być wdzięczną swemu piętnu za tę odrobinę nieśmiertelności, której inni mogliby pozazdrościć. Ale w tej chwili Maruiken czuła tylko szkarłat spływający strużkami po jej skórze, ciężkie i paskudnie klejące się do niej kimono. I jeszcze ten zapach, bogowie.. Nieco słodkawy, na pewno mdły, wciskał się kobiecie prosto do nosa, nie pozwalał się od siebie uwolnić.
Pobladła pod krwią zaschniętą na jej policzkach, a dłonią silniej pochwyciła się za rękę Kirisu. Gdyby nie on, to zapewne znów skończyłaby na kolanach.

- I cała dzielna misja eskortowania mnicha zakończyła się hańbą. Oby komuś nie przyszło do głowy otwierać sobie brzucha z tego powodu.- stwierdziła z ironią Sakura.
- Powinnaś się umyć i zmienić ubranie Leiko-chan - rzekł z troską i podejrzliwie nadmiernym entuzjazmem Kirisu.- Pomogę ci z tym.
-Oj, oj… zachowuj się dzieciaku.
- zaśmiała się Sakura. -Żeby ci twój wężyk za szybko z kimona wyskoczył. Ja jej pomogę się obmyć.
Przejrzała jego plany równie szybko co Leiko. Ale łobuzerski błysk w oku hałaśliwej jednorękiej łowczyni, mógł świadczyć, że i jej zamiary nie są do końca czyste.

Na nieszczęście obojga, jedyne na co Maruiken miała teraz ochotę, to odetchnięcie w spokoju, pozbieranie swych myśli, choć nie były jej też obce śmiałe marzenia o.. o gorących źródłach swymi oparami oddzielającymi ją od zmartwień i niepokojów. Albo o potoku, który swą chłodną wodą zmył z niej nie tylko krew, ale także wspomnienia bólu. Albo o miękko obejmującym ją nowym, pachnącym jeszcze kimonie, na zastępstwo tych obecnych strzępów, którymi nieudolnie próbowała się osłonić..

-Iye, to.. nie będzie konieczne. Nie jestem nawet ranna, więc raczej powinnam sobie.. dać radę z umyciem, ne? -uśmiechnęła się w chęci polepszenia nieco sytuacji, ale było to równie czarujące, co uśmiechająca się zakrwawiona zjawa. Wykonała potem taki ruch dłonią, jak gdyby chciała dotknąć klatkę piersiową młodziana, lecz powstrzymała się, nie chcąc go ubrudzić jeszcze bardziej niż dotąd -Kirisu-kun.. mógłbyś dla mnie dowiedzieć się co przydarzyło się mnichowi? I.. jeszcze gdzieś na ziemi powinna leżeć moja parasolka.. - rozejrzała się wokoło, aż spojrzenie uniosła z powrotem na jego twarz -Mógłbyś?
- Hai… mógłbym.
- potwierdził z wyraźnym rozczarowaniem Kirisu, podczas gdy Sakura wskazała ostrzem pobliskie zarośla.- Za nimi jest strumień. Chodźmy.
Po czym ruszyła w tamtym kierunku mówiąc.- Było nawet zabawnie i miałam wyzwanie, choć potwory nie były tak silne, bym nie mogła sobie z nimi poradzić. Szkoda że tak szybko uciekły. Widać ich władcy zdali sobie sprawę że parę Oni to za mało na mnie.

Przed ruszeniem za nią Maruiken ścisnęła mocniej młodziana za dłoń, aby ten nie dopuścił do siebie myśli o zostaniu wzgardzonym albo zarzuceniu jej braku wdzięczności za bycie tuż obok. Może nie w trakcie samej walki, a później był pierwszym, który dopadł do niej i wziął ją w ramiona. Było za co być wdzięczną.
Obejrzała się jeszcze na łowców otaczających leżącego nieruchomo Chińczyka. O czym rozmawiali? A co nawet ważniejsze, co mówił Yashamaru? Póki co wszystko zdawało się przemawiać na korzyść planu jej i Sakusei, ale dawny partner pozostawał ciągłą nieświadomą.

-Nie wydajesz się być nadmiernie.. przejętą śmiercią mnicha, Sakura-san. Sami Hachisuka sprawiają wrażenie, jakby ci mędrcy byli dla nich cenniejsi niż wszystkie skarby.. -powiedziała Leiko idąc już obok drugiej kobiety, w milczeniu godząc się na jej towarzystwo. Różowowłosa nie była tak łatwa do odgonienia jak Płomyczek.

- Nie jestem Hachisuka, więc Chińczyk nie ma dla mnie wartości. Oczywiście, pewnie nie zapłacą już nam za jego ochronę, ale…- wzruszyła ramionami Sakura -... przegrywałam już monety w hanafudę. Nauczyłam się nie przejmować stratami.
Zaśmiała się głośno i zerknęła na blade ramię łowczyni pokryte zasychającą krwią.- Zresztą jakiż sens skupiać się na tym co się straciło. Lepiej skupić się na przyjemnych stronach sytuacji, ne? Zaskoczyło mnie jednak, że nie poszło ci tak dobrze jak się spodziewałam. W opowieściach Kogucika byłaś niezwyciężoną i godną niego partnerką. Ale cóż, w opowieściach o sobie przesadzał.

Przedarłszy się przez gęste zarośla i pajęczyny dotarły do strumyczka górskiego. Ani on nie był głęboki, ani wartki, ale wodę miał czystą i zimną.








Sakura kucnęła i nachyliła się ku niemu by się napić i nie przejmując się wystawianiem zgrabnej, acz ubrudzonej pupy wprost w kierunku Leiko. Pozornie bezbronna. Pozornie. Maruiken bowiem nie dała się nabrać. Napięte mięśnie jednorękiej łowczyni świadczyły o czujności. Kunoichi zaprawdę nie chciałaby być w skórze tego, kto by jej podpadł.
Wstała i wybrawszy wygodne drzewo usiadła pod nim spoglądając na Leiko.- Ty się myj, a ja cię popilnuję. Na ten dzień wystarczy nam jeden nieboszczyk, ne?

-Oh, nie chciałam zawieść Twych oczekiwań
-mruknęła Leiko z uśmiechem, kiedy odprowadzała spojrzeniem swą towarzyszkę. Nie mogła się nawet domyśleć, jak zgodnie z planem poszło całe to polowanie, którego celem wcale nie była żadna z tych pajęczych bestii -Ale nie jestem wojownikiem, nie umiem posługiwać się kataną z takim talentem jak Ty, Sakura-san. Wolę współpracować z innymi łowcami, aby polować na co.. bardziej problematyczne bestie. Być słodką przynętą dla potwora, lub drażnić go i atakować z zaskoczenia, kiedy skupia się na kimś silniejszym i bardziej wprawionym w walce ode mnie. Mnich.. nie był za dobrym partnerem.

Przysiadła nad brzegiem strumyka. Z brzękiem stali ułożyła obok siebie oba wakizashi, a po chwili dołożyła do nich także i dwie szpile zwykle trzymające w ryzach jej ciasno spięte włosy. Teraz nie było potrzeby do takiej elegancji, nie kiedy kosmyki obklejone był krwią i opadały w smętnych strąkach.

Nachyliła się nabierając wody w swe dłonie, na dłuższą chwilę zawieszając spojrzenie na swej twarzy odbijającej się w tafli. Zniekształconej, ale na tyle wyraźnej, że i sama mogła w końcu zobaczyć do czego doprowadziła pociecha Sakusei. Krew zdążyła już zaschnąć na jej policzku, lecz to nie uczyniło tego widoku ani trochę mniej przerażającym. Wystarczyło tylko, aby Leiko nie zabiła tej bestii, aby cięcie wakizashi nie okazało się być zabójcze, a ból rozrywanej skóry i mięśni trwałby dłużej. Niby wieczność.

Grymas przeszył jej twarz, więc szybko schowała ją w trzymanej wodzie, zmywając pierwsze warstwy krwi wymieszanej z makijażem. Odrzuciła potem głowę w tył, przez co chłodne strużki spłynęły po jej równie zakrwawionej szyi i dekolcie. Odetchnęła ciężko.
-Może jeszcze nadarzy się okazja, abym pokazała Ci moje sztuczki, ne? -jak gdyby nic kontynuowała wątek spoglądając w kierunku Sakury.

-Z pewnością, ale… o jakich sztuczkach teraz mówimy Maruiken-san?- zapytała figlarnym tonem Sakura zerkając na obmywającą się Leiko. Następnie spytała zaciekawiona.- Kirisu… wielce zachwalał wasze wspólne walki. Właściwym posunięciem byłoby więc… odesłanie do boju Kusaru. Co prawda z niego niezbyt skuteczny wojownik, ale lubi trzymać wrogów na dystans i giętki jest.

-Kusaru-san akurat był zajęty drugą bestią, a Jimushi-san uwalniał się z oplotów pętającej go pajęczyny. Nie było w pobliżu nikogo innego mogącego pomóc mnichowi. Ale moje poświęcenie wcale nie było tego warte, skoro i tak zginął. Teraz nawet nie mogę wymagać od niego nowego kimona w zamian za uratowanie życia, ne?
-w czasie wypowiadania tych słów głosem, w którym pobrzmiewały nutki zawodu i niezadowolenia, Leiko zsunęła ze swego ramienia kimono, a przynajmniej to co pozostało z jego rękawa po spotkaniu z pazurami potwora.
Pomiędzy zaschniętą krwią była wyraźnie dostrzegalna mleczna biel jej skóry, jak gdyby kobieta częściej wystawiała się na blask księżycowy niż ciepłe promienie słońca. Była także nieskazitelna, choć.. nie powinna przecież być, nie po zostaniu popieszczoną przez bestię. Tak samo nie powinna już mieć ręki, policzka, nawet piersi, odrobiny życia w swym oddechu..

-Następnym razem pozostawię taką brawurę Płomieniowi. Przynajmniej miałby z tego kolejną opowieść -stwierdziła unosząc dłoń nad swój bark, aby woda mogła spłynąć po jej ramieniu, przyprawiając ją o dreszcze z zimna. Przenikliwe i orzeźwiające.

-Hai… to by było mądre… rozwiązanie.- mruknęła Sakura przyglądając się tej nieskazitelnie białej skórze kobiety.- Z drugiej strony… ty wyszłaś bez szwanku, ne? Wyglądało to znacznie gorzej, niż było w rzeczywistości.-

-Być może nie tylko Kusaru-san jest giętki
-odparła Leiko z wesołym uśmiechem, pierwszym malującym się na jej wargach tego budzącego się poranka. Prawda byłaby.. zbyt kłopotliwa, zarówno w kwestii maski noszonej przez Yashamaru, co i prawdziwego powodu, dla którego ona nie została rozszarpana przez swoją nieuwagę. Różowowłosa może i również była swoistym potworem, ale to pochodziło z jej charakteru i umiejętności. Nie była spaczona żadnym demonicznym piętnem, choć wielu na pewno mogło w to powątpiewać.

Maruiken zerknęła na nią znad swego ramienia -Ale Ty zapewne mogłabyś wiele opowiadać o swych polowaniach i.. irytujących bestiach. Przyglądałam się jak walczysz, więc trudno mi sobie wyobrazić tę straszliwą kreaturę, która zdołała Cię zranić, Sakura-san.

- A jednak… jedna urwała mi rękę, druga pozbawiła oka.
- odparła smętnie Sakura wspominając coś nieprzyjemnego.- I te włosy… to także ich dzieło. Krew Oni je trwale zabarwiła.
Odszukała przyczepioną do pasa małą drewnianą tykwę i sięgnęła po niego odruchowo, napiła się z niego i wypluła z niesmakiem. Zapewne zapomniała, że nie sake ją obecnie wypełnia.

-Ale jeśli ktoś próbował Cię tym pokrzywdzić, to się przeliczył. Widziałam na tych ziemiach samurajów o włosach białym niczym śnieg, lecz żaden z nich nie nosił ich z takim wdziękiem jak Ty swoje -mruknęła Leiko, prezentując tym samym nie tylko już domniemaną giętkość swego ciała, ale także i języczka. To z niego bez cienia wahania spływały komplementy tak subtelne, że właściwie czasem ciężko było ocenić, czy jej intencje pozostawały czysto przyjacielskie, czy może już przekraczała tę granicę. Nie pomagało wcale, że w tym samym czasie nieśpieszenie rozwiązywała kokardę swego obi, aby móc łatwiej uwolnić swe umorusane ciało spod lepkiego kimona. I nie sprawiała przy tym wrażenia, jakby obecność różowowłosej ją krępowała.

-Podobno nawet i brat samego daymio miał włosy o nienaturalnej barwie ognia.. -urwała, po czym zaśmiała się aksamitnie na swoją myśl -Sakura-san, może w takim razie Ty powinnaś się przechadzać po korytarzach zamkowych i spać wśród jedwabi, zamiast tutaj z prostymi łowcami gubić się w lesie i kąpać w strumieniu?

-Byłoby miło prawda?
- cmoknęła wesoło Sakura przyglądając się łowczyni z wyraźnym zainteresowaniem. Co Leiko nie dziwiło. Wszak ta jednoręka wojowniczka wydawała się interesować urokami własnej płci. A jakby się tak zastanowić to… wszelkimi urokami, bo przecież piła alkohol i paliła fajki. Łapczywie chwytała każdą okazję do zakosztowania wszelakiej przyjemności.

- Spać wśród jedwabi, jeść smakołyki, pić najlepszą sake i shōchū, poduszkować ze ślicznymi buziami. Samo chodzenie po korytarzach… jakoś mniej kusi, ale tak… to przyjemniejsze niż rozpruwanie brzuchów kolejnych potworów. Niestety kolor włosów nie czyni daimyo i nigdy nie będę chadzała we wzorzystych tkaninach sprowadzanych dla możnych. Nie będę już tak ładnie wyglądać jak… ty, Maruiken-san. Jeśli miałabym być siostrą władcy to… chciałabym cię mieć jako towarzyszkę, a i pewnie nie tylko ja czy Kogucik, ne?- zaśmiała się głośno i z łobuzerskim błyskiem w oku spytała figlarnym i zmysłowym zarazem tonem.- Pomóc ci w tej kąpieli?

-Będę się czuła bezpieczniej wiedząc, że Ty czuwasz nade mną. Nawet jeśli pająki dają nam teraz odrobinę spokoju, to zawsze mogą się w krzakach ukrywać inni.. niezwykle żarliwi intruzi. A przecież tak miło się rozmawia bez nich, ne?
-kocim pomrukiem, tak rozkosznie wypełniającym uszy tego, dla kogo był akurat przeznaczony, Maruiken spróbowała zapanować nad sytuacją i zapewne mało niewinnymi zamiarami drugiej kobiety. Pozostawała drażniąco nieosiągalna dla dłoni, lecz nie dla spojrzenia.

-Pamiętam ten jeden wieczór jeszcze w Nagoi, kiedy wystrojono nas niczym porcelanowe laleczki. Wtedy na Twój widok nie tylko biedny Kohen-san nie wiedział cóż począć ze swoim spojrzeniem, ale także i reprezentanci klanu, z którymi mieliśmy spotkanie -wspomnieniu wypowiadanym przez nią z uśmiechem towarzyszył ostatnich ruch palcami, po których obi opadło i zwinęło się wokół niej niby barwny wąż. Górną część kimona już całkiem zsunęła ze swych ramion pozwalając, aby skłębiło się na jej biodrach, a jędrne półkule piersi napięły, niekrępowane już strzępami materiału.






Mocno zakrwawione, jak gdyby Leiko co najmniej serce z klatki piersiowej wyrwano, chyba pierwszy raz w jej życiu sprawiały wrażenie.. straszliwe.

-Być może powinnyśmy to powtórzyć, kiedy już będzie po wszystkim. Jest takie miejsce w Miyaushiro, do którego przychodzą możni klanu, aby się zabawić i posmakować przyjemności. Jeśli gdzieś mają najlepsze trunki w mieście, to właśnie tam. Można także zagrać w Chō-Han, a przecież wiadomo, że Hachisuka mają wiele złota, więc odrobiny jego braku nawet nie odczują, ne? A jeśli ktoś pragnie bardziej wyrafinowanej rozrywki, to są również pokoje zapewniające dyskrecję.. -znów nabrała w dłonie wody, po czym wyprężając się uwolniła ją nad swą głową, przeczesując palcami kosmyki włosów i drżąc pod strugami obmywającymi jej odsłoniętą skórę.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem