Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-03-2016, 22:41   #251
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Noc… Mimo upiornej okolicy noc Leiko upłynęła spokojnie. Sen był lekki i przyjemny. Od dawna nie czuła się tak bezpiecznie. W lesie… pełnym krwiożerczych Oni. Gdyby rok temu, jakiś wróż opowiedział jej, że znajdzie się w takiej sytuacji, wyśmiałaby jego zdolności profetyczne, ale teraz?
Gdzie mogła czuć się bezpieczniej jeśli nie tutaj? Odcięta od chińskich mnichów i ich potworów armią wrogich im pajęczych potworów. Pod czujną opieką Sakusei… enigmatycznej, ale przyjaźnie nastawionej przywódczyni tsuchigumo.
Usnęła pomiędzy mnichem a jego strażnikami, a po drugiej stronie Sakurę i Wilka. Bezpieczna, wszak zazdrosny o jej wdzięki Kogucik nie dopuściłby do niej nikogo.

Sen więc był spokojny i jedynie niewygoda obozowiska psuła przyjemność z nocowania. Bo ciepło ciała Kirisu, który tulił ją do siebie było przyjemne. I było niewielkim ustępstwem na rzecz jego dobrego samopoczucia. Zresztą i tak… gorące uczucie między nimi było dobrze znane reszcie łowców. Płomyk o to już zadbał, przez całą drogę z nimi chwaląc się tym przy każdej okazji.
Ciepło kogucika Leiko doceniła zwłaszcza o poranku, gdy ze szczytów zeszły zimne mgły osadzające się lodowatymi kropelkami na ciele i ubraniu łowczyni. Wraz z mgłami zeszło coś jeszcze do obozowiska.


Coś co obudziło… stworzonko ukrywające się pomiędzy fałdami kimona łowczyni. Poczuła muśnięcia jego kryształowych nóżek na szyi. Coś się zbliżało, coś majaczyło wśród mgieł. Szare sylwetki, olbrzymie sylwetki… ale poruszające się bezszelestnie. Ninja mogliby się od nich uczyć dyskrecji.
Nic dziwnego, że pozostali jej towarzysze jeszcze ich nie dostrzegli, sama Maruiken z początku wzięła ich za majaczące cienie, niż prawdziwe istoty. Ale z czasem były coraz wyraźniejsze, coraz liczniejsze… sześć stworów.
- Wstawać ! Mamy gości!- krzyknęła Sakura sięgając po swój miecz. Jej głos pełen był ekscytacji i wesołości. Jej ciało… zziębnięte najwyraźniej, domagało się rozgrzewki. A ta nadchodziła w liczbie sześciu drapieżników.


Te yōkai były stworami urodzonymi do fizycznej konfrontacji, potężnej postury niedźwiedzie ciała, zakończone długimi pazurami masywne łapy, oraz pysk o wielu oczach zakończonymi długimi jak miecze kłami po których spływały kropelki jadu. Imponujący przeciwnik w który łączył w sobie najgroźniejsze cechy niedźwiedzia i pająka. Stwory te były inteligentne i dość sprytne, by atakować całą grupą z jednej strony niczym wyszkoleni ashigaru. I kolejną dwójką z przeciwnej strony, by dopaść chińskiego mnicha, gdy szóstka oficjalnych zabójców zajmie walką jego ochroniarzy. O tej dwójce wiedziała tylko Leiko, bo jej oko mogło przejrzeć iluzje Sakusei.

Łowcy jednak nie byli tak naiwni. Sakura i Jednooki Wilk rzucili się na stwory, ona z dzikim uśmiechem na ustach, on… zdecydowanie bardziej ostrożniejszy, zdając sobie sprawę że nie dorównuje jednorękiej mieczniczce.
Kirisu, “Kusaru” i Jimushi nie angażowali się w walkę. Mnich chronił stojącego za nim Chińczyka, Płomień pilnował bezpieczeństwa drżącej Leiko. Yashamaru sięgał po sztylet kunai, by posłać ów stalowy grot między oczy bestii. W przeciwieństwie do Maruiken jej dawny towarzysz broni nie miał takiego doświadczenia z Oni i wolał atakować z dystansu.
Kamyki na planszy Go zostały rozłożone. Teraz ruch należał do łowczyni i jej małego towarzysza. Przedstawienie czas zacząć.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-05-2016, 11:38   #252
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Uzbrojona w swój miecz Sakura, podążała w kierunku “niedźwiedzi” ze zwinnością i lekkością dorównującej Maruiken.
Jej miecz przecinał strugi pajęczyny na pół gładko, tak że niewielkie pasemka tej substancji przylepiały się do kimona. Błyskawicznie dotarła do pierwszej z bestii ślizgiem na pupie kończąc swój ślizg i gwałtownym, acz płynnym cięciem uśmiercając potwora. Jej skuteczność… była wręcz nieludzka.





Wilk mógł jedynie ściągać na siebie uwagę, w ten sposób pomagając zabójczyni o różowych włosach. Potworów było zbyt wiele, by sam mężczyzna miał z nimi szanse. Toteż ograniczał się do pozorowanych ataków na yōkai próbujące osaczyć Sakurę.

-Aż miło popatrzeć, ne? Sakura i.. Wilk są bardzo utalentowanymi łowcami.. - było coś takiego w sposobie wypowiedzenia przez Leiko przezwiska jednookiego łowcy, co mogło zaniepokoić Kogucika bardziej niż każda ilość pajęczych bestii atakująca ich grupkę. Ta subtelna.. miękkość, nuta wyraźna w jej głosie niczym krzyk dla gorącokrwistego młodziana, choć jemu zapewne mogło wystarczyć samo wspomnienie przez nią o innym mężczyźnie. Ale przecież był Kirisu Płomieniem, jedynym i wyjątkowym, ku któremu wzdychało tak wiele kobiet! Nie było możliwym, aby Wilk stanowił dla niego konkurencję do słodkich krągłości Maruiken.. prawda?

-Miło…- zgodził się z nią młodzian akurat wpatrzony w udo i goły pośladek poruszającej się z morderczą gracją Sakury, której kimono podwinęło się aż za bardzo do góry. Po czym dodał głośno.- Ja… oczywiście też bym tak mógł i włączyłbym się do walki, mordując te potwory, ale… ktoś musi stać przy tobie Leiko-chan, ktoś musi pilnować, by ów potwór… który cię porwał, tego nie zrobił powtórnie.

- Ach...jakże szlachetny i opiekuńczy…
- ciszy ironiczny szept niczym dalekie echo.. głos Sakusei. Pajęczyca miała rację, cała ta wypowiedź Płomienia miała wzbudzić w niej wdzięczność.
Patrz…” -mówił pomiędzy wierszami.- “Patrz. Ja też mógłbym zdobywać sławę zabijając potwory, ale nie czynię tego, bo jesteś dla mnie najważniejsza i troska o ciebie trzyma mnie przy tobie. Gdyby nie ona, już bym tam niszczył te potwory… lepiej od tej parki.
Kirisu zauważył ów akcent w jej wypowiedzi i wzbudziła w nim zazdrość, ale zamiast beztrosko ruszyć do boju młody łowca przypomniał jej, że jest jej obrońcą, że pilnuje właśnie jej bezpieczeństwa. Nie mnicha, nie pozostałych dwóch łowców… ale jej właśnie.

A to.. to było rzeczywiście miłe. Zadziwiające i wzruszające także. Leiko wiedziała, że tamtą nocą uniesień w Nagoi zyskała sobie oddanie Kogucika, lecz zawsze postrzegała go za gorącokrwistego i lekkomyślnego, na ślepo wręcz pędzącego ku niebezpieczeństwu, aby tylko zyskać jak najwięcej w oczach nadobnych przedstawicielek płci przeciwnej. Jednak okazywało się, że miał on i swoją troskliwą stronę, nawet.. nawet jeśli i tym sposobem pragnął tylko dostać się pod kimono łowczyni. Łobuz jeden.
Spoglądając na niego, na te włosy rozczochrane od spania na ziemi i oczy błyszczące od niezachwianej pewności siebie, kobieta uśmiechnęła się ciepło. Może mała miko miała rację przyprowadzając ich akurat do tej grupki. Płomyczek mógł powalić na swej drodze każdego mnicha, samuraja i demona, aby tylko wyrwać z pułapki swą Leiko-chan.

-Hai, hai. Mógłbyś – mruknęła bez choćby cienia wątpliwość co do umiejętności swego partnera, chociaż zaraz ciężkie tchnienie wyrwało się jej z piersi -Dlatego tak bardzo przygnębia mnie sama myśl, że gdyby nie ja, to sam już dawno rozprawiłbyś się z tymi poczwarami i nawet ich pajęczą królową, ne? A tymczasem pozostaje nam jedynie czekać, któż wie jak długo im zajmie upolowanie tych wszystkich bestii bez Twojej pomocy..
Obecnie nie sprawiała wrażenia nazbyt przerażonej obecności słodkich pociech Sakusei. Bo i czyż miała ku temu powód? Wszak chronił ją Płomień, z nim u swego boku nie musiała się o nic martwić.

Sięgnęła ręką ku niemu i dłonią najpierw zmysłowym ruchem przesunęła po jego przedramieniu okrytym rękawem odzienia, a potem ścisnęła lekko palcami, czując ukryte pod skórą mięśnie. Nie była to najbardziej wyuzdana pieszczota, lecz towarzyszący jej skromny szept mógł niejednego mężczyznę przyprawić o szybsze bicie serca. -Czy to źle, że chciałabym szybko wrócić w ciepłe objęcia Twych ramion, Kirisu-kun..?

Wahał się. Nic dziwnego. Kirisu był dumny i pewny swych umiejętności, ale Sakura walczyła. Jednoręka kobieta, która siała spustoszenie wśród bestii. Jednooki Wilk stanowił wyzwanie dla jednego potwora, ale sama łowczyni była związana z walką trzema bestiami próbującymi ją oplątać pajęczyną.
Płomień zdawał sobie sprawę, że przy Sakurze jego popis wypadnie blado. Pewnie już nie raz miał okazję się o tym przekonać. Ale okazja do jego popisu właśnie się zbliżała, bo piąty z yōkai ruszał wprost na trójkę ochroniarzy i Chińczyka. Yashamaru posłał w jego kierunku kunai, oślepiając jedno z oczu bestii.
To jednak nie powstrzymało potwora i Kirisu rzucił się do boju, pędząc z krzykiem bojowym na zranioną bestię.





Pozostawiona samej sobie Leiko zaczęła przejawiać pierwsze oznaki zdenerwowania i napięcia tą pozornie niebezpieczną sytuacją. Z roli uwodzicielki posyłającej żarliwego młodziana do walki, musiała się przeistoczyć w ofiarę niedawnego porwania, o czym ten raczył jej nieświadomie przypomnieć. Nie powinna teraz sprawiać wrażenia nazbyt pewnej siebie.

Rozłożyła parasolkę, ten niby zaledwie kobiecy bibelocik, którego zabójczo ostry szpic błysnął w ciemnościach nocy, a potem zbliżyła się do Chińczyka. Strategicznie było to najlepsze miejsce dla przykładnej, lecz drżącej ze strachu łowczyni. Chroniąc mnicha, jednocześnie była także chroniona przez jego dwóch strażników, kiedy jej osobisty kogucik wojował nieopodal.

Bestie ryknęły nagle informując o swym przybyciu. Błąd taktyczny. Potwory pojawiły się zaskakując trójkę obrońców chińczyka i ruszyły w kierunku swej ofiary.

Jimushi mamrocząc pod nosem błyskawicznie sięgnął po jeden ze swych jadeitowych amuletów wyciągając dłoń z nim w kierunku bestii i krusząc go. Co sprawiło że niedźwiedzi yōkai został pochwycony i uwięziony przez jadeitową dłoń wynurzającą się z ziemi. Bestia została uwięziona i pewnie mnich byłby w stanie go zmiażdżyć tą pięścią. Jednakże nie zdążył tego uczynić, bo drugi “niedźwiedź” obezwładnił go strugą pajęczyn, które oplątały Jimushiego. Łączyły one mnicha z bestią i ta pociągnęła za nie powalając strażnika chińczyka na ziemię. Na szczęście nie wyrwało to drugiej bestii z jadeitowego więzienia.

Yashamaru stanął pomiędzy Chińczykiem, a bestią szykując się do wyjęcia kilkunastu małych kuleczek którymi cisnął w kierunku yōkai. Te uderzywszy o pysk potwora wybuchły silnym blaskiem. Sprytne. Mając tyle oczu pajęczy potwór okazał się wrażliwy na jasne światło.
-Maruiken-san zaatakuj bestię z drugiej strony!- jej dawny towarzysz krzyknął do niej, widząc jak porażony wybuchem potwór miota się na oślep wyraźnie spanikowany.

Prawie jak za dawnych czasów.. „ -pomyślała Maruiken, ale również szybko skarciła się za takie głupstwa. Dzieciątka Sakusei okazywały się mało użyteczne w jej planie, zbyt łatwo dawały się odeprzeć łowcom, aby ona mogła bez podejrzeń zbliżyć się do Chińczyka. A ten przecież był już tutaj obok, wystarczyło tylko wyciągnąć ku niemu rękę, palcem musnąć ubranie, aby kryształowy pajączek mógł przejść niezauważony..
Ale nie teraz, to jeszcze nie był odpowiedni moment. Cierpliwości Leiko.

-Hai – odparła tylko krótko, a wyciągnięte zza obi wakizashi zastąpiło w jej dłoni złożoną parasolkę. Zwinnie oraz z lekkością, dzięki której trawa tylko delikatnie poruszała się pod jej stopami, kobieta wyminęła najpierw Yashamaru, spętanego pajęczyną Jimushiego, aż w końcu i samą oślepioną bestię. Stalowe ostrze zamigotało swym chłodnym, bladym blaskiem, gdy płynnym ruchem cięła nim przez tylne nogi potwora, aby ograniczyć mu możliwość odwinięcia się w ataku. Pajęcza Pani będzie musiała jej wybaczyć śmierć jednej ze swoich pociech.

Leiko była tylko drobną i zwinną kobietą. Siła nigdy nie należała do jej atrybutów. A nogi bestii, były niczym pieńki małych drzew. Zaatakowała szybko i błyskawicznie w nadziei na jedynie bolesne zranienie potwora i rozproszenie jego uwagi. Ostrze rozjarzyło się lekko? A może to było tylko złudzenie… dzwoneczek na pewno zadzwonił delikatnie. A ostrze jej wakizashi, czyżby… chybiło? Musiało chybić, wszak nie poczuła żadnego oporu podczas cięcia. Zupełnie jakby przecięła powietrze. Co za paskudny blamaż i to na oczach Yashamaru. Jednak nie przerwała swego ruchu z tego powodu, płynnie przebiegając dalej i obracając się w miejscu, by stawić czoło zagrożeniu i… zatrzymać się niemym głupim osłupieniu, godnym nowicjuszki. Wpatrywała się bowiem w swoje dzieło wyraźnie zaskoczona.

Czy to… było możliwe?
Jedna z tylnych łap bestii była prawie odrąbana trzymając się na skrawku skóry i mięśni. Stwór już się otrząsnął z oślepienia, ale teraz kulejąc próbował się obrócić w jej kierunku. A ona się gapiła.
Bowiem była drobną zwinną kobietą z krótkim mieczykiem., mimo to jej cięcie było godne samuraja używającego no-dachi. Ten cios nie byłby możliwy zwykłym wakizashi, nawet gdyby była tak silna jak Kunashi-san. Jej skarb znowu odsłonił swoją niezwykłość.
Czy ktoś zwrócił na to uwagę? Czy komuś zdało się to podejrzanym? Miała nadzieję, że wszyscy byli nazbyt zajęci swymi bojami, do czasu przynajmniej, aż ona sama zrozumie prawdziwą naturę swego cennego wakizashi. Skusiło ją ku sobie swym pięknem i tajemniczością, ale powoli odsłaniało coraz więcej ze swych sekretów..

Na krótko podłapała spojrzenie swego dawnego partnera, który ruszył na okaleczoną bestię, by swoim orężem zadać jej śmiertelny cios. Leiko pośpiesznie zmieniła niepewność w swych oczach, w coś o wiele bardziej mu znanego – krnąbrność pobłyskującą w jej złocistych tęczówkach. Może nie świadczącej tak bardzo o wyższości własnych talentów jak za czasów młodzieńczych, ale i teraz zdawała się mówić żartobliwie: „Twoja słodka i delikatna Koneko-chan?”.

Idąc w stronę Jimushiego, łowczyni końcówką ostrza przerwała nić pajęczyny łączącą go jeszcze z bestią. Potem na wszelki wypadek zmieniła swe wakizashi, aby przypadkiem nie rozciąć biednego mnicha wpół. Zapewne i w jego przypadku nie poczułaby choćby odrobiny oporu. Kucając przy nim zaczęła przecinać kolejne fragmenty pętającej go sieci. Ale z pajęczyną zwykły oręż okazywał sobie radzić kiepsko. Lepką sieć ciężko się przecinało, niemniej powoli oswobadzała z pajęczyn mnicha. Powoli kruszył się też jadeit z którego składała się dłoń trzymająca uwięzionego potwora.

Walka z pajęczyną okazywała się być dla Leiko cięższa niż ta z samą bestią. Podkreślały to okazyjne syki padające z jej ust oraz brwi marszczące się za każdym razem, gdy nici przyklejały się do jej palców lub ostrza. Długo to trwało, ślamazarnie, co.. mogło być odrobinę jej winą, której wcale nie było zbyt śpieszno do uwolnienia mnicha o tak potężnej mocy. Za bardzo mógł się napaskudzić w planie, zbyt łatwo pozbyć się tego potwora, którego powolne uwalnianie się z kryształu obserwowała kątem oka. Potrzebowała jeszcze więcej zamieszania, aby łowcy mogli się popisać w obronie Chińczyka, a i ona.. również, choć miał to być popis jakże odmiennego rodzaju.

Walka trwała wokół, Sakura w końcu zamaszystym pionowym ciosem rozrąbała pośrodku łeb jednego stwora, także i Kirisu z pomocą Wilka ubił kolejnego. Choć w w sumie było na odwrót. To Płomień przygwoździł kark bestii za pomocą jūmonji-yari, a samuraj szybko go ściął. Niemniej to zwycięstwo należało się bardziej kogucikowi. Yashamaru zaś nie dysponując żadną włócznią, uderzał tak by zostawiać głębokie rany i wykrwawić bestię. Żmudna taktyka, ale krótki szeroki miecz jakim się posługiwał nie pozwalał na dosięgnięcie plugawego serca bestii, atak na głowę był za ryzykowny. Drugi potwór zdołał się w końcu wyślizgnąć z uścisku jadeitowej dłoni. Zwłoka Leiko przy rozcinaniu pajęczych więzów drogo drużynę kosztowała. Kirisu z Wilkiem byli zbyt daleko, by pospieszyć Chińczykowi na ratunek o Sakurze nie wspominając.

Nareszcie! Ostatnie pajęcze wiązania ustąpiły pod ostrzem, pozwalając mnichowi powrócić do walki, a Leiko spojrzeć w kierunku Chińczyka i bestii. Znów syknięcie ciężkie od rozgoryczenia wymknęło się spomiędzy jej warg, choć w duszy jak najbardziej cieszyła się zaistniałą sytuację. Biedaczek był pozostawiony sam sobie, nie mógł mieć szans przeciwko temu potworowi, a chociaż myśl o zostawieniu go na pastwę tych pazurów i kłów była niezwykle kusząca, to ktoś potem mógłby jej zarzucić zwlekanie z rzuceniem się na pomoc. A przecież tak samo jak oni była łowczynią, dla której ważne było bezpieczeństwo Chińczyka, ne?

Podniosła się pozostawiając uwolnionego Jimushiego samemu sobie, po czym jak drapieżnik skupiony na swym polowaniu, pognała w kierunku swego celu. Po drodze znów rozłożyła szeroko parasolkę, aby po dopadnięciu do mnicha osłonić ich dwoje przed atakiem uroczego dzieciątka Sakusei. Wykorzystała także okazję, aby pochwycić go za ramię i zaciągnąć bardziej za rozciągnięty materiał swej broni, kiedy w jej mniemaniu jeszcze za bardzo był wystawiony na jad.

-Kirisu-kun! -zakrzyknęła ostro, szukając pomocy i dając Kogucikowi możliwość do wykazania się przed nią, swą partnerką będącą w opresji. Ona zaś w tym czasie celowała szpicem swej parasolki w stronę jednego z oczu bestii.
Chińczyk jak na ofiarę ataku zachowywał się spokojniej. Gwałtownym ruchem sięgnął za siebie, pod płaszcz.






Błyskawicznie wyciągnął miecz wykuty z… Maruiken nie rozpoznawała stopu, co było niepokojące. Napotkała już miecze naznaczone magią. I nie zdziwiłaby się gdyby ten oręż był równie magiczny. Postawa mnicha świadczyła, że jest obyty ze sztuką walki. Nie dziwiło to łowczyni, wszak widziała już jednego w akcji. Leiko była szybsza od szarżującego potwora i znalazła się pomiędzy nim a Chińczykiem dysząc głośno. To wyzwanie okazało się nawet dla utalentowanej kunoichi, ciężkim testem.

Uderzenie łap powinno rozerwać delikatny materiał parasolki, lecz nie zdołała. Mały bibelocik Maruiken wytrzymał impet uderzenia. Ale sama łowczyni już nie… w porównaniu z innymi przeciwnikami to Leiko musiała się zmierzyć z samczą dziką siłą. I przegrywała. Niedźwiedzi oni uderzeniem łap wytrącił jej parasolkę z trzymanej dłoni, zanim zdążyła użyć ukrytego w niej mechanizmu. A Kirisu, jak zauważyła kątem oka, był ciągle za daleko!

Za to trzymany jedną jej ręką mnich był blisko. Jego miecz ciśnięty z impetem wbił się w jedno z oczu potwora na moment hamując jego zapędy i wywołując ból. Po czym błyskawicznie wyrwał się z rany, by z nów wskoczyć w dłoń swego pana. Magia? Nie. Będąc blisko niego łowczyni, dostrzegła trudną do zauważenia wąską linkę łączącą rękojeść z szatą ochranianego Chińczka. Podstępne sztuczki należały do ich arsenału.

Maruiken potrafiła docenić użyteczne sztuczki, w szczególności kiedy używane były przez jej wrogów. Zarówno ona, jak i jej siostrzyczki używały chińskich pomysłów jako co poniektórych ze swych broni, a i ta tutaj okazywała się intrygująca. Być może sama powinna jej spróbować któregoś dnia...
W takiej sytuacji można było odnieść wrażenie, jakby to Leiko była ofiarą potrzebującą ochrony, a Chińczyk jej strażnikiem. Jakaż niedorzeczność!
Ale to nie było teraz ważne. W tym konkretnym momencie nie liczył się dla nie ani pajęczy potwór, ani zadziwiający brak Kogucika u swego boku, ani reszta łowców rozrzucona po całym ich obozowisku, ani nawet parasolka bezwładnie leżąca na ziemi. Była tylko ona, mnich i to śliczne maleństwo ostrzące sobie na niego kiełki.

Idź malutki, zrób swoje.. Zabij. „ -posłała swą troskliwą myśl do pajączka kryjącego się pod jej kimonem.
Poczuła jak się przemieszcza pod jej rękawem kimona, jak jego odnóża muskają jej skórę w szybkim biegu. Zobaczyła jak przeskakuje po jej i wskakuje na ramię mnicha, by szybko zniknąć w fałdach jego stroju.
Cofnęła potem rękę, aby znów pochwycić nią za wakizashi, które co dopiero wszak okazało się być tak skuteczne przeciwko tym pociechom Sakusei. Krew także zawrzała w jej żyłach rozbudzając drzemiącą w kobiecie bestię, jak zwykła ona niechętnie myśleć o swym piętnie. Tak jak wcześniej Yashamaru swymi kulkami, tak samo teraz ona samym spojrzeniem planowała oślepić przeciwnika blaskiem uśmiechów Amaterasu.

Zadziałało. Oślepiony potwór trysnął na oślep szeroką strugą pajęczyny i uniósł się na tylnych łapach, by szerokimi zamachami pazurów zabić złapane w pajęczynę ofiary. Czyli oplątanego mnicha, którego Maruiken popchnęła odruchowo na ziemię, by ochronić go przed trafieniem. Sama łowczyni bowiem uniknęła tego losu, odskakując odruchowo w bok.

-Iye, iye.. - mruknęła Leiko, karcącym tonem głosu ukazując swe niezadowolenie wobec karygodnego zachowania bestii. A sama, chociaż uzbrojona w swą nienaturalnie potężną broń, oddychała niespokojnie i drżała lekko na ciele. Gdzie bycie przynętą i delikatnym kwiatkiem? Gdzie ukrywanie się w cieniach, aby zadać zabójczo precyzyjny cios? Gdzie jej wszyscy yojimbo mogący oddać swe życia za jej własne? To uganianie się, atakowanie i pomaganie innym zdecydowanie ją zmęczyło, bo i nie do takich potyczek została wytrenowana. Nie była wszak samurajem, ani różowowłosym postrachem demonów.
Jednak co dopiero odkryta moc swego cennego wakizashi grała na jej korzyść, więc ostrze śpiewając znów przecięło powietrze. Bo jeśli tamtej bestii z taką łatwością ucięła nogę, to co mogło się wydarzyć z głową tej tutaj, ne?

Miała szansę, miała okazję - zaatakowała. I nagle ból.
Machająca na oślep bestia pazurami rozorała jej bark oraz policzek, głęboko i boleśnie. Nowy oręż w arsenale łowczyni dosięgnął krtani potwora rozrywając ją. Wystarczyło to, aby go zabić. Leiko gładko obróciła się mimo bólu jaki czuła, mimo zmasakrowanej lewej strony szczęki, mimo krwawiącego mocno barku. Opadające strzępy kimona odsłoniły jej ramię i nieco piersi. W innym przypadku kuszące, teraz makabryczne. Pazury niedźwiedzia rozorały ciało łowczyni aż do kości. Ból był straszliwy, ale równie silna była ekstaza. Maruiken łapczywie chłonęła okiem energię umierającej bestii, czując jak jej rany błyskawicznie się goją i zrastają. Zmęczenie mijało szybko, czuła jak gwałtownie nabiera oddechu w piersi delektując się całą tą energią.

Nie wyobrażała sobie, aby kiedykolwiek mogła się przyzwyczaić do tego obrzydliwego uczucia zasklepiających się ran i zrastającej skóry. Leczenie małych draśnięć energią demonów nie było aż tak dotkliwe, ale takie otarcie się o śmierć jak teraz... nie, to wcale nie było przyjemne.
Krew, krew. Czuła ją na swej skórze, jej lepkość pod swymi palcami i słodkawy posmak w ustach.






Ta mieszanina przeszywającego jej ciało bólu oraz ekstazy wypełniającej duszę była przerażająca, obezwładniająca wręcz. Nie wiedziała co się działo naokoło niej. Była tylko ona i te dwie, nierozerwalnie związane ze sobą uczucia pulsujące pod skórą. Sprawiały, że kręciło jej się w głowie, a niemoc wobec tej swojej niezrozumiałej reakcji wpychała jej krzyk w usta. Iye, skowyt cierpiącego zwierzęcia.

Ale to tylko cichy jęk jej się wyrwał, kiedy w oszołomieniu opadła na kolana, tak samo zakrwawione jak i cała reszta łowczyni. Oh, zmęczenie powitałaby z szeroko otwartymi ramionami. Ale teraz to echo cierpienia i upojenia zabitą bestią szumiało jej w uszach, przyprawiało jej serce o gwałtownie bicie, a piersi o unoszenie się w szybkim oddechu. Ta, która ciało swe znała na wskroś, każdym jego ruchem potrafiąc manipulować do najmniejszego szczegółu, w tym momencie stała się niewolnikiem własnej słabości. Bezbronna, skulona i drżąca.


Bogowie, to zbyt dużo...
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02-06-2016, 01:11   #253
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Leiko-chan! Leiko-chan!


Ten krzyk przebił się do świadomości łowczyni. Potem poczuła jak jest tulona, do chudej żylastej piersi z monetami wiszącymi na szyi z niej wyrastającej. To Kogucik ją pochwycił i podniósł.

- Nie powinienem cię zostawiać samej- rzekł do siebie i do niej zarazem. Yashamaru też był w pobliżu, zmartwiony jej stanem. Dla zachowania pozorów nie zbliżał się do nich i zachował spokojną twarz, do czasu aż zauważył, że Chińczyk spowity pajęczynami w ogóle się nie rusza. I podbiegł do niego, by sprawdzić jego stan.
-Nie żyje!- krzyknął wyraźnie zaskoczony.

Leiko uniosła powoli swe niezwykle ciężkie powieki, jak gdyby właśnie wybudzała się z.. właściwie to czego? Ekstaza powodowana pochłonięciem tak dużej ilości energii była niczym rozkoszny sen, który dla niej mógłby już trwać wiecznie. Ból zaś był koszmarem, który nie chciał się skończyć i nie dawał o sobie zapomnieć. Dobrze pamiętała to uczucie bycia.. rozrywaną przez szpony bestii. Nie powinna już żyć, ale klątwa znów okazywała się być potężniejsza od naturalnych kolei Losu.

Uśmiechnęła się delikatnie, pocieszająco do młodziana, lecz to wcale nie polepszało makabrycznego widoku jaki rozciągał się przed nim. Potem ostrożnie wyciągnęła rękę ku niemu, aby czule dotknąć policzka, ale zawahała się widząc, że po dotyku jej palców został szkarłatny ślad na jego skórze.
-Oh, gomen.. zdaje się, że mam.. odrobinę krwi.. -szepnęła dość zdziwiona, nieświadoma tego jak wielce się myliła co do ilości brudzącej jej posoki. Na kimonie, na odsłoniętym dekolcie, na rękach, barku i twarzy także. Jeśli ktoś tu powinien być martwy, to na pewno ona, nie Chińczyk, którego przecież tak zażarcie broniła.

-Nie martw się tym. Czy jesteś ranna? To uderzenie wyglądało poważnie.- rzekł z troską Płomień. I miał rację, było zabójcze, ale wywinęła się śmierci dzięki temu co budziło w niej odrazę.
Tymczasem Jimushi oceniał stan mnicha, podczas gdy “Kusaru-san” i Wilk rozważali jakim cudem mnich zginął. Sakura zaś przegoniwszy niedobitki wysłanników Sakusei i podeszła do Leiko i Płomienia, z kataną opartą o swe ramię pytając ich wyraźnie zaciekawiona - Co tu się stało?

Leiko wspierała się o ramię zatroskanego młodziana, chociaż to nie zmęczenie było tego powodem. Iye, klątwa już zadbała o to, aby ona nie mogła odczuwać czegoś tak ludzkiego i całkiem naturalnego po takiej ciężkiej walce. Nie mogła jednak jej powstrzymać przed uczuciem słabości. Bo nawet jeśli wykonała swe zadanie, to triumf z tego osiągnięcia teraz nie mógł się przebić przez wspomnienia pazurów rozszarpujących jej ciało, miażdżących kości.

-Ah.. Sakura-san.. -powiedziała słabym głosem, próbując skupić się na czymś innym niż własne krzyki bólu wypełniające jej głowę -Dwójka z tych.. bestii zakradła się i zaatakowała naszą trójkę oraz mnicha. Razem z Kusaru-san zabiliśmy jedną z nich, potem próbowałam ochronić Chińczyka przed drugą, ale.. -pokręciła głową, przy czym posklejane krwią pasma włosów w nieprzyjemny sposób uderzyły o jej policzek -Nie jestem wojownikiem, nie.. nie jestem pewna co się wydarzyło. Nagle wszędzie było pełno krwi i..

Rozkojarzyła się wyraźnie. W próbie doprowadzenia swych włosów do ładu, jedynie jeszcze bardziej rozprowadziła krew zarówno po nich, jak i po swojej twarzy. Dopiero teraz naprawdę uświadomiła sobie w jakim jest stanie i jak koszmarne musi sprawiać wrażenie dla biednego Płomyczka.

Dla niej samej widok krwi nie był ani przerażający, ani jakoś specjalnie odrzucający. Stał się dla niej codziennością jeszcze w młodzieńczym wieku. Jednak nigdy.. nigdy, nigdy nie widziała swojej własnej krwi w tak dużej ilości jak teraz! Jeśli pazury bestii jej nie zabiły, to wykrwawienie się z całą pewnością powinno, zatem jej.. wypadało być wdzięczną swemu piętnu za tę odrobinę nieśmiertelności, której inni mogliby pozazdrościć. Ale w tej chwili Maruiken czuła tylko szkarłat spływający strużkami po jej skórze, ciężkie i paskudnie klejące się do niej kimono. I jeszcze ten zapach, bogowie.. Nieco słodkawy, na pewno mdły, wciskał się kobiecie prosto do nosa, nie pozwalał się od siebie uwolnić.
Pobladła pod krwią zaschniętą na jej policzkach, a dłonią silniej pochwyciła się za rękę Kirisu. Gdyby nie on, to zapewne znów skończyłaby na kolanach.

- I cała dzielna misja eskortowania mnicha zakończyła się hańbą. Oby komuś nie przyszło do głowy otwierać sobie brzucha z tego powodu.- stwierdziła z ironią Sakura.
- Powinnaś się umyć i zmienić ubranie Leiko-chan - rzekł z troską i podejrzliwie nadmiernym entuzjazmem Kirisu.- Pomogę ci z tym.
-Oj, oj… zachowuj się dzieciaku.
- zaśmiała się Sakura. -Żeby ci twój wężyk za szybko z kimona wyskoczył. Ja jej pomogę się obmyć.
Przejrzała jego plany równie szybko co Leiko. Ale łobuzerski błysk w oku hałaśliwej jednorękiej łowczyni, mógł świadczyć, że i jej zamiary nie są do końca czyste.

Na nieszczęście obojga, jedyne na co Maruiken miała teraz ochotę, to odetchnięcie w spokoju, pozbieranie swych myśli, choć nie były jej też obce śmiałe marzenia o.. o gorących źródłach swymi oparami oddzielającymi ją od zmartwień i niepokojów. Albo o potoku, który swą chłodną wodą zmył z niej nie tylko krew, ale także wspomnienia bólu. Albo o miękko obejmującym ją nowym, pachnącym jeszcze kimonie, na zastępstwo tych obecnych strzępów, którymi nieudolnie próbowała się osłonić..

-Iye, to.. nie będzie konieczne. Nie jestem nawet ranna, więc raczej powinnam sobie.. dać radę z umyciem, ne? -uśmiechnęła się w chęci polepszenia nieco sytuacji, ale było to równie czarujące, co uśmiechająca się zakrwawiona zjawa. Wykonała potem taki ruch dłonią, jak gdyby chciała dotknąć klatkę piersiową młodziana, lecz powstrzymała się, nie chcąc go ubrudzić jeszcze bardziej niż dotąd -Kirisu-kun.. mógłbyś dla mnie dowiedzieć się co przydarzyło się mnichowi? I.. jeszcze gdzieś na ziemi powinna leżeć moja parasolka.. - rozejrzała się wokoło, aż spojrzenie uniosła z powrotem na jego twarz -Mógłbyś?
- Hai… mógłbym.
- potwierdził z wyraźnym rozczarowaniem Kirisu, podczas gdy Sakura wskazała ostrzem pobliskie zarośla.- Za nimi jest strumień. Chodźmy.
Po czym ruszyła w tamtym kierunku mówiąc.- Było nawet zabawnie i miałam wyzwanie, choć potwory nie były tak silne, bym nie mogła sobie z nimi poradzić. Szkoda że tak szybko uciekły. Widać ich władcy zdali sobie sprawę że parę Oni to za mało na mnie.

Przed ruszeniem za nią Maruiken ścisnęła mocniej młodziana za dłoń, aby ten nie dopuścił do siebie myśli o zostaniu wzgardzonym albo zarzuceniu jej braku wdzięczności za bycie tuż obok. Może nie w trakcie samej walki, a później był pierwszym, który dopadł do niej i wziął ją w ramiona. Było za co być wdzięczną.
Obejrzała się jeszcze na łowców otaczających leżącego nieruchomo Chińczyka. O czym rozmawiali? A co nawet ważniejsze, co mówił Yashamaru? Póki co wszystko zdawało się przemawiać na korzyść planu jej i Sakusei, ale dawny partner pozostawał ciągłą nieświadomą.

-Nie wydajesz się być nadmiernie.. przejętą śmiercią mnicha, Sakura-san. Sami Hachisuka sprawiają wrażenie, jakby ci mędrcy byli dla nich cenniejsi niż wszystkie skarby.. -powiedziała Leiko idąc już obok drugiej kobiety, w milczeniu godząc się na jej towarzystwo. Różowowłosa nie była tak łatwa do odgonienia jak Płomyczek.

- Nie jestem Hachisuka, więc Chińczyk nie ma dla mnie wartości. Oczywiście, pewnie nie zapłacą już nam za jego ochronę, ale…- wzruszyła ramionami Sakura -... przegrywałam już monety w hanafudę. Nauczyłam się nie przejmować stratami.
Zaśmiała się głośno i zerknęła na blade ramię łowczyni pokryte zasychającą krwią.- Zresztą jakiż sens skupiać się na tym co się straciło. Lepiej skupić się na przyjemnych stronach sytuacji, ne? Zaskoczyło mnie jednak, że nie poszło ci tak dobrze jak się spodziewałam. W opowieściach Kogucika byłaś niezwyciężoną i godną niego partnerką. Ale cóż, w opowieściach o sobie przesadzał.

Przedarłszy się przez gęste zarośla i pajęczyny dotarły do strumyczka górskiego. Ani on nie był głęboki, ani wartki, ale wodę miał czystą i zimną.








Sakura kucnęła i nachyliła się ku niemu by się napić i nie przejmując się wystawianiem zgrabnej, acz ubrudzonej pupy wprost w kierunku Leiko. Pozornie bezbronna. Pozornie. Maruiken bowiem nie dała się nabrać. Napięte mięśnie jednorękiej łowczyni świadczyły o czujności. Kunoichi zaprawdę nie chciałaby być w skórze tego, kto by jej podpadł.
Wstała i wybrawszy wygodne drzewo usiadła pod nim spoglądając na Leiko.- Ty się myj, a ja cię popilnuję. Na ten dzień wystarczy nam jeden nieboszczyk, ne?

-Oh, nie chciałam zawieść Twych oczekiwań
-mruknęła Leiko z uśmiechem, kiedy odprowadzała spojrzeniem swą towarzyszkę. Nie mogła się nawet domyśleć, jak zgodnie z planem poszło całe to polowanie, którego celem wcale nie była żadna z tych pajęczych bestii -Ale nie jestem wojownikiem, nie umiem posługiwać się kataną z takim talentem jak Ty, Sakura-san. Wolę współpracować z innymi łowcami, aby polować na co.. bardziej problematyczne bestie. Być słodką przynętą dla potwora, lub drażnić go i atakować z zaskoczenia, kiedy skupia się na kimś silniejszym i bardziej wprawionym w walce ode mnie. Mnich.. nie był za dobrym partnerem.

Przysiadła nad brzegiem strumyka. Z brzękiem stali ułożyła obok siebie oba wakizashi, a po chwili dołożyła do nich także i dwie szpile zwykle trzymające w ryzach jej ciasno spięte włosy. Teraz nie było potrzeby do takiej elegancji, nie kiedy kosmyki obklejone był krwią i opadały w smętnych strąkach.

Nachyliła się nabierając wody w swe dłonie, na dłuższą chwilę zawieszając spojrzenie na swej twarzy odbijającej się w tafli. Zniekształconej, ale na tyle wyraźnej, że i sama mogła w końcu zobaczyć do czego doprowadziła pociecha Sakusei. Krew zdążyła już zaschnąć na jej policzku, lecz to nie uczyniło tego widoku ani trochę mniej przerażającym. Wystarczyło tylko, aby Leiko nie zabiła tej bestii, aby cięcie wakizashi nie okazało się być zabójcze, a ból rozrywanej skóry i mięśni trwałby dłużej. Niby wieczność.

Grymas przeszył jej twarz, więc szybko schowała ją w trzymanej wodzie, zmywając pierwsze warstwy krwi wymieszanej z makijażem. Odrzuciła potem głowę w tył, przez co chłodne strużki spłynęły po jej równie zakrwawionej szyi i dekolcie. Odetchnęła ciężko.
-Może jeszcze nadarzy się okazja, abym pokazała Ci moje sztuczki, ne? -jak gdyby nic kontynuowała wątek spoglądając w kierunku Sakury.

-Z pewnością, ale… o jakich sztuczkach teraz mówimy Maruiken-san?- zapytała figlarnym tonem Sakura zerkając na obmywającą się Leiko. Następnie spytała zaciekawiona.- Kirisu… wielce zachwalał wasze wspólne walki. Właściwym posunięciem byłoby więc… odesłanie do boju Kusaru. Co prawda z niego niezbyt skuteczny wojownik, ale lubi trzymać wrogów na dystans i giętki jest.

-Kusaru-san akurat był zajęty drugą bestią, a Jimushi-san uwalniał się z oplotów pętającej go pajęczyny. Nie było w pobliżu nikogo innego mogącego pomóc mnichowi. Ale moje poświęcenie wcale nie było tego warte, skoro i tak zginął. Teraz nawet nie mogę wymagać od niego nowego kimona w zamian za uratowanie życia, ne?
-w czasie wypowiadania tych słów głosem, w którym pobrzmiewały nutki zawodu i niezadowolenia, Leiko zsunęła ze swego ramienia kimono, a przynajmniej to co pozostało z jego rękawa po spotkaniu z pazurami potwora.
Pomiędzy zaschniętą krwią była wyraźnie dostrzegalna mleczna biel jej skóry, jak gdyby kobieta częściej wystawiała się na blask księżycowy niż ciepłe promienie słońca. Była także nieskazitelna, choć.. nie powinna przecież być, nie po zostaniu popieszczoną przez bestię. Tak samo nie powinna już mieć ręki, policzka, nawet piersi, odrobiny życia w swym oddechu..

-Następnym razem pozostawię taką brawurę Płomieniowi. Przynajmniej miałby z tego kolejną opowieść -stwierdziła unosząc dłoń nad swój bark, aby woda mogła spłynąć po jej ramieniu, przyprawiając ją o dreszcze z zimna. Przenikliwe i orzeźwiające.

-Hai… to by było mądre… rozwiązanie.- mruknęła Sakura przyglądając się tej nieskazitelnie białej skórze kobiety.- Z drugiej strony… ty wyszłaś bez szwanku, ne? Wyglądało to znacznie gorzej, niż było w rzeczywistości.-

-Być może nie tylko Kusaru-san jest giętki
-odparła Leiko z wesołym uśmiechem, pierwszym malującym się na jej wargach tego budzącego się poranka. Prawda byłaby.. zbyt kłopotliwa, zarówno w kwestii maski noszonej przez Yashamaru, co i prawdziwego powodu, dla którego ona nie została rozszarpana przez swoją nieuwagę. Różowowłosa może i również była swoistym potworem, ale to pochodziło z jej charakteru i umiejętności. Nie była spaczona żadnym demonicznym piętnem, choć wielu na pewno mogło w to powątpiewać.

Maruiken zerknęła na nią znad swego ramienia -Ale Ty zapewne mogłabyś wiele opowiadać o swych polowaniach i.. irytujących bestiach. Przyglądałam się jak walczysz, więc trudno mi sobie wyobrazić tę straszliwą kreaturę, która zdołała Cię zranić, Sakura-san.

- A jednak… jedna urwała mi rękę, druga pozbawiła oka.
- odparła smętnie Sakura wspominając coś nieprzyjemnego.- I te włosy… to także ich dzieło. Krew Oni je trwale zabarwiła.
Odszukała przyczepioną do pasa małą drewnianą tykwę i sięgnęła po niego odruchowo, napiła się z niego i wypluła z niesmakiem. Zapewne zapomniała, że nie sake ją obecnie wypełnia.

-Ale jeśli ktoś próbował Cię tym pokrzywdzić, to się przeliczył. Widziałam na tych ziemiach samurajów o włosach białym niczym śnieg, lecz żaden z nich nie nosił ich z takim wdziękiem jak Ty swoje -mruknęła Leiko, prezentując tym samym nie tylko już domniemaną giętkość swego ciała, ale także i języczka. To z niego bez cienia wahania spływały komplementy tak subtelne, że właściwie czasem ciężko było ocenić, czy jej intencje pozostawały czysto przyjacielskie, czy może już przekraczała tę granicę. Nie pomagało wcale, że w tym samym czasie nieśpieszenie rozwiązywała kokardę swego obi, aby móc łatwiej uwolnić swe umorusane ciało spod lepkiego kimona. I nie sprawiała przy tym wrażenia, jakby obecność różowowłosej ją krępowała.

-Podobno nawet i brat samego daymio miał włosy o nienaturalnej barwie ognia.. -urwała, po czym zaśmiała się aksamitnie na swoją myśl -Sakura-san, może w takim razie Ty powinnaś się przechadzać po korytarzach zamkowych i spać wśród jedwabi, zamiast tutaj z prostymi łowcami gubić się w lesie i kąpać w strumieniu?

-Byłoby miło prawda?
- cmoknęła wesoło Sakura przyglądając się łowczyni z wyraźnym zainteresowaniem. Co Leiko nie dziwiło. Wszak ta jednoręka wojowniczka wydawała się interesować urokami własnej płci. A jakby się tak zastanowić to… wszelkimi urokami, bo przecież piła alkohol i paliła fajki. Łapczywie chwytała każdą okazję do zakosztowania wszelakiej przyjemności.

- Spać wśród jedwabi, jeść smakołyki, pić najlepszą sake i shōchū, poduszkować ze ślicznymi buziami. Samo chodzenie po korytarzach… jakoś mniej kusi, ale tak… to przyjemniejsze niż rozpruwanie brzuchów kolejnych potworów. Niestety kolor włosów nie czyni daimyo i nigdy nie będę chadzała we wzorzystych tkaninach sprowadzanych dla możnych. Nie będę już tak ładnie wyglądać jak… ty, Maruiken-san. Jeśli miałabym być siostrą władcy to… chciałabym cię mieć jako towarzyszkę, a i pewnie nie tylko ja czy Kogucik, ne?- zaśmiała się głośno i z łobuzerskim błyskiem w oku spytała figlarnym i zmysłowym zarazem tonem.- Pomóc ci w tej kąpieli?

-Będę się czuła bezpieczniej wiedząc, że Ty czuwasz nade mną. Nawet jeśli pająki dają nam teraz odrobinę spokoju, to zawsze mogą się w krzakach ukrywać inni.. niezwykle żarliwi intruzi. A przecież tak miło się rozmawia bez nich, ne?
-kocim pomrukiem, tak rozkosznie wypełniającym uszy tego, dla kogo był akurat przeznaczony, Maruiken spróbowała zapanować nad sytuacją i zapewne mało niewinnymi zamiarami drugiej kobiety. Pozostawała drażniąco nieosiągalna dla dłoni, lecz nie dla spojrzenia.

-Pamiętam ten jeden wieczór jeszcze w Nagoi, kiedy wystrojono nas niczym porcelanowe laleczki. Wtedy na Twój widok nie tylko biedny Kohen-san nie wiedział cóż począć ze swoim spojrzeniem, ale także i reprezentanci klanu, z którymi mieliśmy spotkanie -wspomnieniu wypowiadanym przez nią z uśmiechem towarzyszył ostatnich ruch palcami, po których obi opadło i zwinęło się wokół niej niby barwny wąż. Górną część kimona już całkiem zsunęła ze swych ramion pozwalając, aby skłębiło się na jej biodrach, a jędrne półkule piersi napięły, niekrępowane już strzępami materiału.






Mocno zakrwawione, jak gdyby Leiko co najmniej serce z klatki piersiowej wyrwano, chyba pierwszy raz w jej życiu sprawiały wrażenie.. straszliwe.

-Być może powinnyśmy to powtórzyć, kiedy już będzie po wszystkim. Jest takie miejsce w Miyaushiro, do którego przychodzą możni klanu, aby się zabawić i posmakować przyjemności. Jeśli gdzieś mają najlepsze trunki w mieście, to właśnie tam. Można także zagrać w Chō-Han, a przecież wiadomo, że Hachisuka mają wiele złota, więc odrobiny jego braku nawet nie odczują, ne? A jeśli ktoś pragnie bardziej wyrafinowanej rozrywki, to są również pokoje zapewniające dyskrecję.. -znów nabrała w dłonie wody, po czym wyprężając się uwolniła ją nad swą głową, przeczesując palcami kosmyki włosów i drżąc pod strugami obmywającymi jej odsłoniętą skórę.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-06-2016, 23:55   #254
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Kuszące? -zapytała oddana swej czynności, czyniąc tym samym pytanie dość niejednoznacznym, nawet jeśli ciągle miała w myślach tamten dom rozrywki.

- Kuszące… i jedno i drugie.- stwierdziła żartobliwym tonem łowczyni, a jej jedno oko lubieżnie taksowało krągłości Leiko.- … i trzecie. Ale nie wiem czy mnie wpuszczą. Mój widok… cóż… szpeci miejsca.

-Ah, jesteś dla siebie zbyt ostra -skwitowała Leiko tonem głosu, którym nie pozostawiał wątpliwości, że uznała słowa różowowłosej za wyjątkowe bzdury. Może rzeczywiście nie mogłaby już zostać gejszą, jedną z tych eleganckich i pełnych gracji istot towarzyszących swych patronom, a będąc tak charakterystyczną nie sprawdziłaby się jako kunoichi, lecz do tamtego miejsca wpuszczano przecież potwory o wiele straszniejsze niż ona. Przy Gonzaenmonie nawet ona byłaby tylko milutką łowczynią.
Z wyraźnym pietyzmem i delikatnością spłukując krew ze swych piersi, a dzięki temu odsłaniając ich mleczną biel, Maruiken zamarudziła cicho -Nie zostawiłabyś mnie przecież na pastwę mężczyzn, Sakura-san? Jako łowczyni tak rzadko mam okazję pobyć w towarzystwie drugiej kobiety…

-Och… ale czyż takie miejsca nie są po to, by otoczyć się łaknącymi twej uwagi mężczyznami? By rozkwitać pomiędzy nimi…
- Sakura wstała nagle i rozglądając się podejrzliwie podeszła powoli do Leiko, kucnęła obok z łobuzerskim uśmieszkiem.-... wysłuchując ich komplementów na swój temat. Łaskawym spojrzeniem rozpalać w nich nadzieję i gasić skrzywieniem ust niczym knot lampy. Ale… gdybyś tego chciała, nie zostawiłabym cię tam samej…

Nachyliła się nagle ku Maruiken, jej miękkie ciepłe usta musnęły kącik warg łowczyni, przesunęły się po policzku i zsunęły w dół po szyi do jej podstawy. Ten atak nieco zaskoczył kunoichi, wszak nie mogła po prostu odtrącić jednorękiej kobiety nie tracąc przy tym tego co już zbudowała w ich relacji. A choć nie miała wszak w planach miłosnych figli to… Sakura umiała sprawiać przyjemność kobiecemu ciału i wędrówka jej ust wyrwała zmysłowe westchnienie z ust Leiko.
Na szczęście dla niej, Sakura przerwała ten lubieżny figiel gwałtownie odrywając usta od jej ciała i wykonując za siebie zamach ręką. Świst lecącego pocisku, jęk, szelest w krzakach. Podglądacz szybko się oddalił.
A różowowłosa wstała ze śmiechem dodając.- Och… myślę że to był Kirisu, a ty jak sądzisz Maruiken-san?

Śmiech Leiko wypełnił powietrze ponad strumykiem i dwójką kobiet. Krótki i daleki od rubasznego czy bezczelnie głośnego, ale na pewno pochodzący ze szczerego rozbawienia tą sytuacją. Oh, z łatwością mogła sobie wyobrazić jak młodzik, pewny swego kolejnego cudownego planu, zakrada się ku gęstwinom, aby podejrzeć jej kąpiel. I jak zamiast zazdrościć, że to usta różowowłosej dotykają skóry jego partnerki, czuje tylko zbierający w swym ciele żar... który to nagle, w najmniej oczekiwanym momencie, zmienia się w ból. Pogromca niewieścich serc znów przegrał z kobiecą przenikliwością. Oraz odrobiną złośliwości także.

-Nieładnie, Sakura-san, tak się zabawiać kosztem Płomyczka -stwierdziła w końcu karcąco, choć psotne iskierki w jej oczach wskazywały na to, że niezbyt jej było go żal. Wszak to nawet nie był pierwszy raz, kiedy został przegoniony od podglądania -Dałaś biedaczkowi wiele powodów do ekscytacji za dnia, a już szczególnie w nocy.

- Doprawdy… jestem pewna że ty dasz jemu więcej powodów do ekscytacji, jeśli zasłuży sobie w twych oczach.
- Sakura usiadła znów przy strumieniu zerkając na piersi Leiko.- Przecież jesteście bardzo bardzo blisko, a czyż nie byłby idealny do odgonienia koszmarów tej nocy, rozkosznym splotem dwóch ciał?
Oblizała prowokująco swe usta dodając.- I to raczej ja powinnam zazdrościć jemu, ne?-

-Oh, ależ moje koszmary już zostały odgonione. I to nawet bez pomocy Płomyczka...
-uśmiechnęła się Leiko, spod wachlarzy swych długich rzęs odwzajemniając spojrzenie różowowłosej. Ale nie jej prowokacyjność, choć przecież z ich dwójki to ona właśnie siedziała prawie naga, ze skórą mokrą i lśniącą od chłodnych strużek wody.
- Może te ostatnie, ale nadchodzi noc a z nim kolejne koszmary. Nie wiadomo ile nam jeszcze przyjdzie wędrować po tej przeklętej puszczy.- przypomniała druga kobieta z łobuzerskim uśmiechem. Jej nie przerażały bestie czające się dookoła.

Leiko mogła sobie wyobrazić gorsze towarzystwo. Wszak Sakura, pomimo swego nieujarzmienia cechującego wiele innych kobiet, oraz bycia nieprzewidywalną, okazywała się także znać i akceptować cudze granice. Nie narzucała się, nie próbowała wykraść drugiej łowczyni pocałunków, ani długich chwil gorących pieszczot pomiędzy dwoma kobiecymi ciałami.
Nic z tych rzeczy. Dotrzymywała słowa i pilnowała bezpieczeństwa Maruiken. W tym czasie też zabawiała je obie.. historyjkami, którymi nieświadomie przywodziła Leiko na myśl Płomyczka z ich pierwszych polowań jeszcze w Nagoi. Wtedy to ten słodki młodzian próbował opowiedzieć jej o swoich podbojach na żonie młynarza oraz o pieszczotach jakimi ją obdarzał. Iye, nie była to idealna historia na ich pierwszy urokliwy wieczór sam na sam przy sake. Aczkolwiek pomimo swej łatwowierności i naiwności, Kogucik potrafił się wykazać też i sprytem w stosunku do płci pięknej. Swą gafę zatem przemienił w.. okazję. Okazję do poznania choćby pojedynczego sekretu ciała kuszącej go łowczyni, który później umiejętnie wykorzystywał przeciwko niej. Niegrzeczny chłopiec.

W przypadku Sakury, niewinne pytanie o inne jej polowania i zabite potwory, przemieniło się w rubaszne opowiastki o pijackich ekscesach w karczmach oraz.. niespodziewanych stronach ubijania demonów. Oh, różowowłosa doprawdy wiedziała jak korzystać z życia, i żaden krwiożerczy potwór nie był w stanie jej powstrzymać przed poszukiwaniem i cieszeniem się kolejnymi przyjemnościami. Mogła nie być najbardziej wyrafinowaną i czarującą kobietą Japonii, lecz wcale tego nie potrzebowała do szczęścia. Wręcz dla własnego zadowolenia zdawała się zawsze próbować wydusić jak najwięcej z każdej sytuacji.
Tak jak w czasie tego jednego polowania, o którym akurat opowiadała. Okazywało się z jej słów, że jednoręka łowczyni pod krzywym uśmiechem kryła doprawdy troskliwą naturę, w szczególności kiedy opieką przychodziło jej otoczyć śliczne córki pewnego wielmoży. Biedactwa bały się straszliwego potwora i spać same nie były w stanie, więc Sakura w swojej dobroci przyjęła obie na noc pod swe skrzydła, a co za tym idzie – na swój futon. Znaczące spojrzenie, jakie w tym momencie rzuciła swej towarzyszce nad strumieniem, wystarczyło za tysiąc słów opisujących dalszy ciąg wydarzeń. Jedna bestia zagnała córki prosto do leża drugiej, również nie mającej im pozwolić na spokojny sen.

Ale Leiko tylko częściowo słuchała tej oraz innych opowiastek. Można nawet rzec, że druga łowczyni słuchała tylko jednym uchem. Na tyle jednak uważnie, aby w odpowiednich ku temu momentach uśmiechać się wesoło z jej przygód, lub słodkimi słówkami zachęcać ją do dalszych zwierzeń. Potrafiła całkiem dobrze słuchać, nawet kiedy myślami odpływała już daleko. Ku osobie zgoła odmiennej od nieokrzesanej różowowłosej.
Oto bowiem Maruiken oczami swej wyobraźni widziała inną postać. Szczupłą i zwinną, o niesfornie długich włosach, oczach skrzących, uśmiechu łobuzerskim oraz tygrysim brzmieniu w głosie.






O wędrujących po jej wilgotnej skórze palcach, odznaczających się kunsztem najznamienitszego z kochanków. O ustach pocałunkami kąsającymi jej szyję, a także to szczególnie miejsce, w którym łączy się ona z barkiem. O kocim pomruku wypowiadającym jej imię, lub zdradzającym jego zachwyt nad Córą Księżyca. O tajemnicach, których poznanie było jej fantazją. O talentach potrafiących rozpalić najbardziej chłodne noce.
Nawet i teraz na samo wspomnienie wypełniało ją rozkoszne ciepło, a przecież na zewnątrz drżała od lodowatej wody i porannego powietrza owiewającego jej nagie ciało. Nie wiedziała kogo powinna winić za ten swój moment ckliwości.

Czy drapieżną i beztroską w swym zachowaniu Sakurę? Była nieobliczalną kobietą, której zachowanie bardziej przystawało mężczyznom niż przedstawicielce płci pięknej. Ale też nie zdawała się ona interesować konwenansami, a już z pewnością próbami dostosowywania się do nich, więc w jej przypadku takie porównania nie były odpowiednie. Żyła szybko, intensywnie, przyjemnie i.. po prostu tak jak jej się podobało. Oh, i biada temu, kto próbowałby ją zmienić, uspokoić. Okiełznać. W obecności nagiej Leiko była dwuznaczna, ale nie natarczywa. Pożerała spojrzeniem jej krągłości skąpane w strużkach wody, ale cierpliwie trzymała przy sobie palce oraz usta. Ta jedna psota z jej strony już wystarczyła. Może i walka nadwyrężyła psychicznie Maruiken, ale też napełniła jej ciało wigorem. A tamta zmysłowa pieszczota przyjemnie przyśpieszyła jej oddech i bicie serca.

Czy swe własne palce i chłód wody ze strumienia, które razem przyprawiały Leiko o dreszcze będące przyjemnie orzeźwiającymi zamiast niemiłymi? Było bowiem coś niezwykłego w tej kąpieli na granicy nocy i dnia, kiedy rosa jeszcze perliła się na trawie, a niebo nabierało najbardziej fascynujących barw. Było coś osobliwego w tej porze, jak gdyby czas się zatrzymał. Nie było już bestii, prawie nie było już krwi, a chociaż Sakusei zapewne przyglądała się obu kobietom z ukrycia, to teraz łatwo było zapomnieć o obecności jej i reszty pająków. W tych krótkich chwilach spokoju liczyła się tylko jej własna nagość. Pochwała jej kobiecości.

Czy Yashamaru, jego ponowne zjawienie się w jej życiu i sprowadzenie wraz z sobą tej przedziwnej słabości? Może brzmienie znajomego głosu obudziło w Maruiken wspomnienie tamtej kapryśnej, nieco butnej dziewczynki, która wtedy jeszcze poszukiwała poklasku dla swych działań. Potrzebowała być lepsza od swego lekkomyślnego partnera. Choć z czasem zdobywane przez nią wyżyny swych treningów i misji miały na celu już nie tylko zadowolić Mateczkę, lecz także odkryć w oczach młodziana dumę ze swej towarzyszki. Chciała widzieć jego zachwyt nad nią. Uśmiechał się wtedy tak.. tak inaczej, z ciepłem i niewypowiedzianym uczuciem.
Było zatem możliwym, że.. bezmyślnie, bezwolnie, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy i kierując się tym echem swej przeszłości, w walce z bestią wcale nie podjęła najlepszej decyzji. Instynktownie chciała się popisać przed ninja ze swej młodości. I w swej brawurze popełniła błąd, mogący stać się jej ostatnim. Cóż za głupota. Właśnie z tym podobnych powodów miała już nigdy nie spotkać Yashamaru. Jeśli zatem w takim sposób mogła usprawiedliwić swe działania, których obfite ślady teraz zmywała ze swego ciała, to dokładniej będzie musiała rozmyślać nad każdym swym kolejnym krokiem. Aby to Maruiken Leiko była za nie odpowiedzialna, nie pochopna Koneko-chan z dawnych lat.

Czy siebie i własny strach? To uczucie, które zawładnęło nią pomiędzy bólem i ekstazą, a było tak silne i niespodziewane, że zwaliło ją z nóg? Miała wrażenie, że klątwa nie podarowałaby jej nawet omdlenia, aby uwolnić ciało i umysł od tego przewalającego się przez nie chaosu. To byłoby zbawienie, lecz zamiast niego była okrutnie trzeźwa.. świadomość. Świadomość spotkania twarzą w twarz ze śmiercią oraz uniknięcia jej lodowego dotyku, lecz zamiast radości było tylko przerażenie, ciągłe powracające echo niewyobrażalnego cierpienia. Dotkliwie przypomniano jej o własnej śmiertelności.. albo nieśmiertelności? Czy właściwie się powoli stawała?

Hai, wiele się wydarzyło, nawet jeśli nie wszystko było tak spektakularne i dramatyczne jak jej walka z dzieciątkiem Sakusei. Byle drobnostka potrafiła zatrząść misternie splecionymi planami, przyprawić o wątpliwości i o takie.. poszukiwanie pociechy wśród własnych myśli, jak chęć wtulenia się w mięciutkie futro swego tygrysa i zapomnienia o całym strachu oraz bólu. A w zamian przypomnieniu dzięki niemu, jak nadal bardzo jest.. ludzka, pomimo tej przebrzydłej bestii wijącej się w jej duszy.
To były niemądre, zupełnie jej zbędne pragnienia.
Także i tych niemądrych, zupełnie jej zbędnych. Ale póki pozostawały tylko jej wstydliwym sekretem, to nie musiała się całkiem im wzbraniać. Nie teraz, kiedy mogła sobie pozwolić na moment oddechu po otarciu się o śmierć.

Właśnie, śmierć.
Pod ciężarem krwi spływającej z jej skóry, Leiko znów zapragnęła stać się zaledwie zwyczajną kobietą w ramionach wielbiącego ją mężczyzny. Czyż nie tak działo się w tych wszystkich opowiastkach, jakimi zabawiano dzieci w całej Japonii? Wprawdzie Mateczka swoich cór nigdy nie zabawiała takimi bzdurami, chcąc je wychować na silne i niezależne kobiety, ale łowczyni w swych podróżach podsłuchała kilka z nich. Zawsze musiała w nich być kobieta, delikatna i piękna, czasem z bogatej rodziny, innym razem biedna ze wsi. Za każdym dopadało ją jakieś nieszczęście, zwykle kończąc się porwaniem ślicznotki. Naturalnie, nie potrafiła ona sama zadbać o swoje bezpieczeństwo, biedactwo kruche takie, więc na pomoc jej przybywał dzielny samuraj. Lub ronin, który po uratowaniu jej powracał do łask jakiegoś władcy. I żyli razem, długo i szczęśliwie – ona dalej bezbronna, polegająca tylko na swym yojimbo, oraz on, silny, zwycięski oraz uwielbiany bohater.

Co za niedorzeczności.
Maruiken nie potrafiłaby polegać na kimś innym, nawet i na najbliższym partnerze. Wiecznie musiała mieć to poczucie, że.. panuje nad sytuacją. Sama. A chociaż takie zrzucenie wszystkich swoich ciężarów z barków na jakiegoś mężczyznę brzmiało całkiem kusząco, to nie mogłaby żyć z samą sobą, gdyby naturę miała podobną kobietom z takich opowiastek. Ani bezbronna nie była, ani całkiem kruchutka i delikatna, ani żadnego mężczyzny nie potrzebowała do osiągnięcia szczęścia.
Ah.. jedynie jedną będzie mogła mieć okazję do prawdziwego zostania taką damą w opresji, jeśli tylko plany mnichów dojdą do skutku. Wtedy to okaże się, czy zapatrzeni w nią bushi spełnią wysokie wymagania do stania się bohaterami godnymi własnej, niewiarygodnej historii. Bo przecież ona w niej pozostałaby zaledwie tą niepozorną i skromną kobietą, ulegle stojącą w cieniu swego triumfującego wybawiciela.

Ale na to dopiero przyjdzie pora.
Tymczasem Leiko w swej nagości siedziała na brzegu leśnego strumyka. Powoli ostatnimi śladami po jej walce z bestią pozostawało tylko poszarpane kimono oraz martwy mnich leżący na polanie, niezwykła zagadka dla reszty łowców. Cała krew zmyta z jej skóry zdołała zabarwić szkarłatem szemrzącą wodę pomiędzy kamieniami, jak gdyby u jej źródła doszło do bitwy, w której poległo wielu bushi. A ona przecież była tylko jedną kobietą, która nie powinna przeżyć spotkania ze szponami pajęczego potwora.



 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-06-2016, 02:03   #255
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Nie był to przecież dom gejsz. Ani żadna lepsza, czy chociażby gorsza tawerna. Nie było to nawet miasto, w którego uliczkach takie zjawisko nie było niczym dziwnym.

Ale był to nadal ponury las, świat Sakusei, której pajęcze sieci rozciągały się wysoko pośród koron drzew nadając miejscu jeszcze mroczniejszy wygląd. Jedynym odgłosem pasującym do takiej okolicy były pajęcze syki, wszechobecny tupot setek odnóży, krzyki przerażenia i prośby o pomoc. Istna muzyka dla uszu tutejszej Pani, a tej przecież nic nie potrafiło umknąć. Wiedziała o wszystkim co się działo w jej królestwie.
Dlatego w takich okolicznościach oraz w cieniu niedawnej tragedii, nienaturalnym i takim.. nie na miejscu zdawał się dźwięk roznoszący się w powietrzu. Śmiech wydobywający z się z dwóch, kobiecych krtani.

Czas spędzony z Sakurą, choć początkowo sponiewierana Leiko była nastawiona do niego dość niechętnie, koniec końców okazał się być całkiem owocny. Oto bowiem pomiędzy tymi dwoma kobietami powstała pewna.. nić porozumienia, choć przejawem zbytniej próżności Maruiken byłoby myślenie, że osiągnęła to giętkością swego języka. Dobrze wiedziała, jak dużą rolę w tym odegrało jej nagie ciało, tak kuszące dla różowowłosej. Nie różniła się bardzo od mężczyzn, jednak na pewno była śmielsza od wielu z nich.Sakura była wszak męska w swej zachłanności, w swym ostentacyjnym ignorowaniu swej roli jako kobiety. Męska w swym dążeniu do zaspokajania wszelkich zachcianek swego ciała.
Zatem obie wesołe, uśmiechnięte i rozbawione żartami, które tylko one mogły zrozumieć w swej skomplikowanej naturze kobiet, nieśpiesznym krokiem wracały do reszty swej grupy.

Tymczasem w drugiej grupie zaskakująco również nie panował ponury nastrój. Mimo śmierci mnicha jedyne co można było zauważyć to zafrapowanie. Łowcy bowiem nie wiedzieli jak Chińczyk zginął.
Nie miał bowiem żadnych widocznych śladów na ciele. Ukłucie pajączka, jak się okazało było niewidoczne, a po nim samym pozostał jedynie zielony proszek., co można by wziąć za odprysk magii Jimushiego.
Więc… czemu nie żył?
Na to pytanie nie było odpowiedzi. Podobnie jak na pytanie czemu wśród grupki dyskutujących na ten temat łowców nie było Kirisu.

I dopiero to zdołało zmartwić Leiko, przyprawiając ją o przymarszczenie brwi. Czemu Kogucik miałby się oddalić akurat teraz? Przecież dla niej miał poznać tajemnicę śmierci Chińczyka, przynieść jej parasolkę, nie wspominając o tym, że kto inny jak on mógłby się zatroszczyć o jego partnerkę będącą po tak ciężkich przejściach. Powinien już być u jej boku, obejmując ją troskliwie i szepcząc słodkie słówka pocieszenia. A tymczasem.. go nie było. Jakże znów mógł tak zniknąć?

-Sakura-san, czyżbyś za bardzo odstraszyła mojego Płomyczka? -zapytała Maruiken, czujnie rozglądając się po obozowisku.
-Może… nie wiem dokładnie w co trafiłam. W jaką część jego ciała.- wzruszyła ramionami Sakura beztrosko, nie martwiąc się szczególnie śmiercią mnicha, jak i obecną sytuacją. Jednoręka wojowniczka była w wyśmienitym nastroju.

Wprawdzie i Leiko po kąpieli czuła się lepiej niż po samej walce z bestią, lecz teraz wcale nie podzielała beztroskiego nastroju swej towarzyszki. Wcale jej się nie podobało, że Kirisu tak beztrosko się oddalał od grupy. Ona mogła, miała ku temu powody. Nie martwiła się wprawdzie, że Sakusei skrzywdzi tak pomocnego młodziana, ale już nie była tak pewna, że on sam nie zrobi sobie krzywdy w lesie. Któż wiedział co się działo w głowie tego ognistokrwistego Kogucika, szczególnie po zobaczeniu swej partnerki w ramionach innej kobiety.

Zbliżyła się do mężczyzn obradujących nad sekretem śmierci mnicha. Powiodła spojrzeniem po każdym z nich, zatrzymując je na dłużej na twarzy Wilka, już zaznajomionego ze zniknięciami Płomyczka -Kirisu-kun znów się samotnie oddalił?
- Nie poszedł po was?
- zapytał zdziwiony ronin drapiąc się po podbródku.- Przecież wziął ze sobą twoją parasolkę. Miał ci ją oddać.
Zanim jednak zmartwiona Leiko zdołała rozwinąć temat, to… pojawił się sam Kogucik.








Wrogo zerkający na Sakurę jednym okiem… drugie miał bowiem wyraźnie opuchnięte i podbite. Jak na jedno oko i jedną rękę łowczyni była zadziwiająco celna. Na szczęście jedynie sprawiła mu siniaka, bo dwojgiem oczu starał się zerkać na Maruiken, gdy oddawał jej parasolkę mówiąc.- Proszę Leiko-chan. Już czujesz się lepiej?
Nie wspominał jednak o tym, co widział przy strumyku zanim ucierpiało jego oko i męska duma.

-O wiele lepiej. Arigatou – odparła odbierając swą własność. Następnie ponownie wyciągnęła rękę ku Kogucikowi, w odruchowej chęci dotknięcia palcami skóry naokoło jego oka, która teraz przybrała barwę podobną wargom Leiko. Równie śliwkową i także soczystą. Ale powstrzymała się, nie chcą być źródłem jeszcze większego bólu dla swego partnera, i najpierw ostrożnie odgarnęła jego niesforne kosmyki, a potem dłonią pieszczotliwie dotknęła jego policzka.

-Nie wygląda to zbyt ładnie, Kirisu-kun. Czyżbyś w lesie napotkał jeszcze jedną z tych bestii? -wymruczała z troską w głosie, ale bez niepokoju. W końcu był Kirisu Płomieniem, więc dla pełnej niewinności łowczyni wytłumaczenie tego podbitego oka mogło być tylko jedno. A uśmiechając się delikatnie nawet nie dopuszczała do siebie myśli o tym, że pajęczy potwór prędzej rozszarpałby młodzianowi twarz, zamiast tylko podbić oko -Ale jestem pewna, że ona wyglądała o wiele gorzej, kiedy już z nią skończyłeś, ne?
-Hai.
- potwierdził szybko łowca akceptując tą wymówkę i zerknął gniewnie na Sakurę, która akurat zajęła się rozmową z resztą łowców.- Ale niestety uciekła mi… ta bestia. Może następnym razem… a jak… tobie upłynęło porządkowanie wyglądu?

Pozostali łowcy nie wtrącali się w tą rozmowę, głośno roztrząsając dalsze kroki. Zginął Chińczyk… kto będzie następny? Wedle większości z nich Leiko właśnie, albo zostanie znów porwana, albo zabita. Choć Sakura nie bez racji perorowała, że ona stanie się kolejnym celem, jako największe zagrożenie dla Oni kryjących się w tym lesie.

Szepcząc Maruiken zapewniała Kogucika, że z radością spłukała ze swego ciała całą tę krew i przebrała się w świeższe kimono. Naturalnie swą bliskością i słowami opowiadającymi przecież o jej nagości, przyprawiała jego wyobraźnię o harce. A może nie tylko wyobraźnię? Nie mogła wiedzieć jak wiele zdołał dostrzec, nim został przegoniony przez Sakurę. O niej nawet nie wspominała, próbując podleczyć zranioną dumę młodziana.

Nie umykała jej jednak rozmowa tocząca się tuż obok. Wprawdzie nie do końca jeszcze wiedziała, w którą stronę subtelnie popchnąć tę gromadę, lecz nie potrzebowali oni już więcej śmierci w swym gronie. Każdy z nich mógł się okazać przydatny dla Leiko, dlatego pozwoliła sobie skomentować ich wymianę zdań -Równie dobrze każde z nas może się stać kolejnym celem, jeśli tutaj dłużej zostaniemy. Mnich może nie żyć, ale my nadal musimy dotrzeć do Shimody.

- To akurat jest zrozumiałe, tylko że my do tej Shimody próbujemy dojść od… kilku dni.
- wyjaśnił Jimushi spokojnie. A Sakura dodała.- Tu tkwić nie ma po co. Śmierć mnicha to dowód, że straciliśmy czujność i daliśmy się powód. Poszukajmy nowego miejsca na nocleg, takiego którego łatwiej przyjdzie nam bronić.

-Hai, to najlepszy plan jaki teraz mamy
-zgodziła się Leiko. W duchu zaś planowała już swe kolejne kroki, w których najważniejszym teraz było przeprowadzenie rozmowy z Sakusei o ich dalszej.. współpracy. Powinna także poradzić się Kojiro oraz, co przyznawała ku własnemu niedowierzaniu, małej miko okazującej się całkiem przydatną na tych obcych ziemiach. Być może i tym razem miała ona jakiś błyskotliwy pomysł na obdarcie Chińczyków z ich mistycyzmu i bezbronności na oczach łowców. Wszak to właśnie ona najlepiej znała ich knowania.

Kobieta zerknęła w stronę leżącego, do którego śmierci przecież sama się przyczyniła, ku niewiedzy zebranych tutaj łowców -A co z mnichem? Chcecie go tak zostawić na pastwę pająków i ich Pani?
- Nie znam ich obrządków pogrzebowych… ale może lepiej będzie spalić jego ciało.
- ocenił sytuację ronin rozglądając się dookoła.- Te pajęczyny na drzewach i krzewach wydają się być dość łatwopalne. Owiniemy w nie jego ciało i podpalimy.
- Dobry pomysł, tak będzie szybciej niż gdybyśmy mieli go zakopywać.
- Sakura doceniła plan Wilka, a Leiko… musiała ukuć własny. Skontaktowanie się z Sakusei nie było wszak trudne, wścibska pajęczyca wszak podsłuchiwała i podglądała ich cały czas. Wystarczyło ją szeptem przywołać, choć… najlepiej wtedy, gdy Maruiken zostałaby sama.

-Najlepiej będzie jak się rozdzielimy zbierając je, aby móc szybciej odejść z tego przeklętego miejsca -stwierdziła jeszcze Leiko, dla podkreślenia swego zdania rozglądając się z niechęcią po ich niedawnym obozowisku. W końcu jeśli ktoś z nich mógł chcieć się stąd jak najszybciej oddalić, to właśnie ona.
Otuliła się szczelniej kimonem, kiedy ciało jej owionął chłód pędzony wspomnieniami szponów bestii rozszarpujących jej skórę.
-Chodźmy Kirisu-kun – dłonią musnęła ramię swego partnera, nie chcąc go przecież tak raz za razem od siebie odtrącać. Odwrócić jego uwagę, lub pozwolić mu się popisać przed sobą wyjątkowo dużą ilością zebranych sieci – tak, ale nie odtrącać.

Kogucik od razu podążył za Maruiken zazdrośnie ją strzegąc, zwłaszcza przed chutliwą Sakurą, a Jednooki Wilk także mu najwyraźniej podpadł. Jedynie do Jimushiego miał zaufanie i do Kusaru , który wszak był wobec względów Leiko wyjątkowo obojętny.
Młodzik wręcz palił do pomocy łowczyni w tym zbieraniu.

-Tylko nie oddalajcie się za daleko!- przestrzegł Wilk i razem z Kusaru udał się po pajęczyny w drugim kierunku, a Sakura w trzecim. Jimushi zaś odmawiał znane mu modlitwy i mantry dotyczące zmarłych w tej namiastce pogrzebu.

Spoglądając po krzakach, Leiko co jakiś czas raczyła Kogucika swym ciepłym uśmiechem, jak gdyby tym samym gestem chcąc mu wynagrodzić ból jakiego doświadczył, zarówno z ręki Sakury, co i z jego cierpiącej męskiej dumy. Nie mogła pozwolić, aby ten jego wewnętrzny płomyczek zgasł. W końcu to dzięki niemu tak parł zawsze do przodu, pierwszy do walki, do obrony swej partnerki i do towarzyszenia jej w każdym momencie. Zapewne nawet i za bramy klasztoru mnichów ruszyłby wraz z nią.
W swych poszukiwaniach weszła z nim pomiędzy drzewa.

-Spójrz Kirisu-kun, tam jest dużo pajęczyn -rzuciła zachęcająco, skinieniem głowy wskazując nieokreśloną gęstwinę znajdującą się odpowiednio daleko od niej, lecz na tyle blisko, aby Płomyczek nie poczuł się przeganiany.
- Hai - Kirisu natychmiast poszedł spełnić kaprys swej towarzyszki niesiony radością jaką sprawiał mu jej ciepły uśmieszek, kryjący w sobie posmak obietnicy bardzo gorącej nocy.
A sama Leiko odprowadziła go spojrzeniem, po czym odezwała się szeptem, choć przecież on już nie mógł go usłyszeć -Jesteś mi winna nowe kimono...

Słowa te pozornie wypowiedziane w powietrze, jak do siebie samej, naprawdę miały sięgnąć uszu innej kobiety. Kreatury. Pajęczej królowej. Jej wszystko widzącej i wszystko słyszącej sojuszniczki. Nie miały wiele czasu ani miejsca na pogawędki, więc musiały dobrze wykorzystać to chwilowe oddalenie się Płomyczka.

-Och… z pewnością spłacę ten dług.- usłyszała szept tuż za swoim uchem. Delikatne muśnięcie warg jakie poczuła na płatku usznym zanim się obróciła, pozwoliło upewnić się jej, że istota stojąca za nią jest realna.
Sakusei pojawiła się w postaci w której Leiko widziała ją ostatnio. Piękna, zmysłowa i groźna zarazem.- Bardzo mi przykro, że zostałaś zraniona Maruiken-san, ale dla dobra maskarady nie wtajemniczyłam moich sług w swoje plany. Ufam, że wszystko poszło ostatecznie po twej myśli.

-Hai. Mniej więcej
-przytaknęła łowczyni z delikatnym uśmiechem, zaledwie jego cieniem igrającym sobie w kącikach jej ust -Ale i Twoje życzenie zostało spełnione, ne? Mnich jest martwy, możesz teraz wypuścić wszystkich łowców ze swego lasu. Muszą dotrzeć do Shimody.
Smukłymi palcami dla niepoznaki muskała pajęcze sieci rozciągnięte na gałęziach najbliższego sobie drzewa -Ah, i.. uważaj, aby mój partner Cię nie zobaczył. Może być naiwny, ale na pewno nie jest ślepy na kobiece wdzięki.

- Towarzyszem się swym nie martw. Nie widzi on teraz ni ciebie, ni mnie. Iluzyjna Leiko oddaliła się w tamtym kierunku.
- wskazała gestem Sakusei i zgodziła się z łowczynią.- Wypuszczę ich… droga do Shimody stoi przed nimi otworem, dotrą jutro wieczorem. A co z tobą Maruiken-san?
-Już jutro? To szybko. Mało czasu, abym mogła przekonać łowców, że mnisi wcale nie są tak niewinni i cenni. Ale może to wcale nie będzie konieczne.
. - mruknęła Leiko początkowo zaskoczona słowami Pajęczycy. Nie spodziewała się, że Shimoda jest już tak.. blisko, że od rytuału Chińczyków właściwie dzieli ją tylko ten las. Nagle przestał być tak ponury.
Nie mając już potrzeby udawać zainteresowania pajęczynami, obróciła się ku swojej osobliwej sojuszniczce i skrzyżowała ramiona w namyśle -Mała miko dzieliła się swoimi.. pomysłami?

-Już jutro… lub pojutrze, lub za dwa dni. Jeśli chcesz mogę jeszcze powodzić was za nos
.- mruknęła Sakusei z uśmiechem i westchnęła.- Mała miko domaga się uprzejmie spotkania z najstarszymi z mego rodzaju. I może jej w tym pomogę, co zaś do współpracy przy ataku podczas rytuału - zamyśliła się.- Muszę być wtedy wewnątrz, muszę się wślizgnąć pomiędzy łowców, by móc koordynować ataki moich podwładnych z waszymi ruchami.

-Potrafisz przyjmować wiele postaci, prawda? Jeśli staniesz się małym pajączkiem, to będziesz mogła schować się w moim kimonie, tak jak wcześniej Twój kryształowy pieszczoszek
-stwierdziła Leiko, nie sprawiając nazbyt poruszonej myślą o takiej kreaturze wędrującej pośród miękkiego materiału jej ubrania. Nie byłaby to wszak ani najdziwniejsza, ani najbardziej niebezpieczna z rzeczy jakie robiła w trakcie tej misji. A mogła zrobić wiele dla zapewnienia sobie powodzenia.
-Nie jestem generałem, nie znam się na prowadzeniu bitew. Mogę tylko się upewnić, że nie zostanę porwana przez bestie Chińczyków, ale.. -uniosła wysoko brew spoglądając na Sakusei -Ale jeśli i Ty będziesz w Shimodzie, to także mogłabyś rozkazać swym dzieciaczkom, aby strzegły wszystkich Siedmiu. Bez nas nie dojdzie do rytuału.

-Mogę zmieniać się w pajączki, mogę mieć naturalną postać, mogę być też kobietą.
- rzekła Sakusei wyjaśniając.- Reszta jest iluzją. Mam co prawda kilka sztuczek, ale innych postaci przyjmować nie mogę, a ty Leiko-san, jesteś pewna, że …- przysunęła się i delikatnie musnęła szyję łowczyni opuszkami palców pytając żartobliwie.-... chcesz pozwolić ciekawskiemu pajączkowi wędrować po twoim ciele, zaglądać w każdy zakamarek?

Leiko w milczeniu przez chwilę przyglądała się tej nienaturalnie idealnej kobiecie, jak w zamyśleniu smakując znaczenie jej figlarnych słów.
-Masz rację, Sakusei-san – w końcu skinęła głową oraz uśmiechnęła się enigmatycznie, kocio -Być może dla własnego bezpieczeństwa powinnam Cię zamknąć w jakimś naczynku i otwierać tylko w razie potrzeby. Nie byłaby to podróż godna Pajęczej Pani, ale czego się nie robić dla osiągnięcia własnych celów, ne?

-Obawiam się że taka podróż nie bardzo by mi odpowiadała.
- odparła ze śmiechem Sakusei wachlując się.- Acz… może zrobię jak twój Kusaru i podszyję się pod jakąś łowczynię Oni? A ciebie wykorzystam do uwiarygodnienia tej przebieranki, ne? Muszę przemyśleć Twoją propozycję Leiko-san zanim się na nią zgodzę, a ty powiedz mi… co mam zrobić z twoimi łowcami. Ile dni mam ich wodzić po lesie i co zrobić z tobą?

-Powinnam zostać z nimi, szczególnie jeśli Shimoda jest już tak blisko. Na miejscu będę bezpieczniejsza w ich towarzystwie niż działając na własną rękę. Nie pozwolą porwać kogoś ze swojej grupy. Ale też na niewiele mi się zdadzą zmęczeni i głodni
-stwierdziła Maruiken, w myślach rozważając wszelkie za i przeciw ponownego oddzielenia się od kolejnej grupy. Swoboda działania na pewno była czystą przyjemnością, lecz nie miała zamiaru ryzykować, że mnisi znów naślą na nią kolejną bestię podobną Kasanowi. Miała wtedy wiele szczęście.

-Wypuść nas ze swojego lasu. Muszę w końcu zobaczyć z czym będę miała do czynienia w Shimodzie i wtedy tworzyć dokładniejsze plany -zadecydowała stanowczo. Wszak nie było już powodu do dalszego odwlekania tego, co było nieuniknione. A im dłużej pozostawała w tym lesie, tym dłużej siostrzyczka była w rękach Chińczyków - A przy najbliższej okazji, będę musiała także rozmówić się z moim yojimbo i małą miko. Niech nie odchodzą zbyt daleko.

-Niech tak będzie… doprowadzę was do niedawno zniszczonej wioski,ostało się tam trochę zapasów i rzeka z rybami. Na zaspokojenie głodu i sił wystarczy, a kolejnego dnia dotrzecie do Shimody. Czy taka sytuacja odpowiada ci Leiko-san?
- zapytała uprzejmie Pajęczyca.

-Hai, brzmi idealnie -przyznała Leiko z uśmiechem, zadowolona z takiego udanego planu. Może w bardziej.. ludzkim miejscu, nawet jeśli opuszczonym, łowcy pozwolą sobie rzeczywiście na utratę czujności. Szczególnie, kiedy brzuchy nareszcie będą pełne, a przez to i głowy sennie ciężkie -Będę wdzięczna, jeśli przekażesz moim towarzyszom decyzję jaką podjęłam. I niech wypatrują w tej wiosce okazji do spotkania ze mną.
-Hai….
- rzekła w odpowiedzi Sakusei.- Przekażę im.

I znikła z przed jej oczu. A po niedługiej chwili pojawił się Płomyczek, triumfalnie powracający ku niej z naręczem pajęczyn w takiej ilości, że mogliby wyprawić pogrzeb jeszcze kilku mnichom. A jakiż był z tego powodu dumny, Leiko nie potrafiła mu odmówić tej radości. Już wystarczająco się dzisiaj nacierpiał. Nie dość, że pod jego opieką prawie została rozszarpana przez pajęczego potwora, to jeszcze Sakura zastąpiła jego miejsce przy boku łowczyni, a potem nie mógł nawet w spokoju pooglądać sobie swej nagiej partnerki! Cóż za paskudne rozpoczęcie dnia.

Maruiken zależało, aby jego wewnętrzny ogień płonął jak najgoręcej. Zwłaszcza teraz i w zbliżających się dniach, kiedy każdy sojusznik będzie jej na wagę złota. Nie mogła pozwolić, aby ktokolwiek, nawet i różowowłosa, przyprawił Kogucika o wątpliwości i zawahanie w sercu. Dla niej musiał się czuć niezwyciężony.

Dlatego, kiedy tylko się zbliżył, Leiko bez słowa ujęła za kołnierz jego odzienia, aby pochylić ku sobie tego przewyższającego ją młodziana. I wargami musnęła czule kącik jego ust. Subtelnie, powoli i figlarnie, jak gdyby ukryta przed cudzymi spojrzeniami kradła słodycz zakazanego owocu. Delektowała się tym krótkim momentem nieśmiałego okazania uczucia swemu dzielnemu, zdolnemu partnerowi. Bo przecież nie mogła tego robić tak otwarcie na oczach reszty ich grupy, prawda? Jakże by to wyglądało?


„To będzie nasz mały sekrecik, ne?”



Początkowo zaskoczyła go tą niespodziewaną pieszczotą. Pewno musiał myśleć, biedactwo, że już nic dobrego mu się nie przytrafi dzisiaj. A tutaj taka drobna, miła niespodzianka. Nic więc dziwnego, że zaraz uśmiechnął się do niej promiennie.








Uroczy Płomyczek.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-06-2016, 18:39   #256
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ruszyli w końcu… zostawiając za sobą płonące zwłoki oblepione pajęczynami. Pożar będący powodem ich porażki. Czujni, zwarci, pod bronią. Wszyscy...


Poza samą Leiko. Ona czuła się bezpiecznie. Dookoła niej była wszak dziesiątki mniejszych i większych ośmionogich strażników posłusznych swej pani. Ona jedyna wiedziała, że ich grupce nic nie groziło i dlatego mogła się skupić na reszcie łowców, zamiast na okolicy.
Sakura, Płomyczek, Wilk, Yashamaru oraz Jimushi… Z nich wszystkich najpotężniejszą wojowniczką była niewątpliwie Sakura, ale i mistyk Jimushi też nie był do zlekceważenia. Szli drogą kierowani iluzjami Sakusei do opuszczonej niedawno wioski. Pajęczyca nie wspomniała powodów porzucenia jej, ale musiałyby nagłe, jeśli wieśniacy zostawili tam zapasy.

Nie było to jednak zmartwienie łowczyni. Ona sama, skupiona przyglądała się własnym ofiarom, których zamierzała opleść. Najtrudniejszą z nich był oczywiście Yashamaru. Znał ją lepiej niż ktokolwiek. Jego nie mogła zwieść zwykłymi kłamstewkami, jego nie mogła oszukać… przejrzy jej maskę. Tego była pewna. W tej chwili ukryty za obojętnością widoczną na obliczu, przeżywał porażkę. Bo tym właśnie była śmierć mnicha. Zawiódł. Stracił szansę na dostanie się do pałacu, więc cały wysiłek jaki włożył w tą maskaradę nie przyniósł spodziewanych owoców. Leiko wiedziała że jest ambitny i sumienny, więc niewątpliwie boleśnie przeżywał przekreślenie całych swych planów. Ale i tak obdarzał ją ukradkowym uśmiechem, gdy Płomyczek nie patrzył… delikatnym, ledwo widocznym. Dowodem na to iż cieszył się z tego, że wyszła z tej bitwy cała i zdrowa. W tych krótkich chwilach, był tym Yashamaru którego znała, a ona.. mimowolnie odpowiadała uśmiechem, którego nikt inny nie miał okazji zobaczyć. Uśmiechem niewinnej wesolutkiej Konecho-chan. Dziewczyny, która dawno temu znikła będąc poczwarką dla motyla o imieniu Maruiken Leiko. Tylko on mógł obudzić w niej tą poczwarkę. On i nikt inny.

Jimushi był zaś… zagadką. Nie rozumiała mnichów z Chin, ale i ci japońscy stanowili dla niej zagadkę. Zarówno on, jak i Daikun… nawet mała miko. Nawet Korogi była dla Leiko niezrozumiała, choć obie żyły jednocześnie w dwóch światach, duchów i ludzi. Spoglądając na plecy Jimushiego i rozmyślając łowczyni doszła do wniosku, że mała miko jest jej przeciwieństwem. Choć żyły w tych obu światach to Leiko lepiej radziła sobie w świecie ludzi, a Kitsu Ayame. Także pod innymi względami były swoimi przeciwieństwami. Ale pewnie w paru kwestiach były do siebie podobne.

Sakura zaś przy bliskim poznaniu zyskiwała… wiele. Lubieżna i chłonąca życie całą sobą, bezczelna i niedbająca o konwenanse Sakura okazała się osobą o dużym wyczuciu taktu. Nienapastliwa w swej lubieżności… Choć gotowa by ulec pokusom, bo też i dla przyjemności żyła. Tam jednak podczas kąpieli zachowała zaskakująco wstrzemięźliwie mimo własnego spojrzenia śmiało wędrującego po nagich krągłościach Leiko. Jednooka łowczyni była więc zagadkowa w swych zachowaniu, bo Maruiken ciężko było ją posądzać o nieśmiałość. Na pewno było łatwo się z nią zaprzyjaźnić, z pewnością Leiko była na tyle kusząca by skłonić ją do poduszkowania ze sobą. Ale… uwiedzenie mogłoby być już trudniejsze.

Wilk i Kogucik byli zaś prostymi do rozgryzienia mężczyznami. Wilk był doświadczonym pod każdym względem mężczyzną. Z pewnością niejedną karczmę odwiedził, niejednego człowieka pozbawił żywota i niejeden futon sprawdził z niejedną kochanką. Nie czyniło go to wcale trudniejszym celem od Kirisu. Ot trzeba było tylko subtelnie kusić i pozwolić sytuacji rozwijać się we właściwym kierunku, by owinąć go sobie wokół palca. Wilk był więc doświadczoną zwierzyną i przez trudniejszą do złowienia, ale i zwierzyną dobrze znaną łowczyni.

Natomiast Płomyczek. Płomyczek był jej. Całym sercem i rozumem i… przede wszystkim pożądaniem. Była najwspanialszą z jego kochanek. Tą która przysłoniła mu inne. Tą o której nie mógł i nie chciał zapomnieć. Choć Leiko nie miała złudzeń, że wierny jest jej tylko wtedy, gdy znajdowała się blisko niego. Kirisu był bowiem energicznym młodzikiem, niezbyt bystrym, pozbawionym silnej woli i łatwym do manipulowania. Maruiken dobrze wiedziała, że każda ślicznotka mogła owinąć go sobie wokół palca… oczywiście, tylko wtedy gdy samej Maruiken nie było w pobliżu. I z pewnością znalazłoby się parę w każdym mieście którym zaimponował by taki dzielny łowca, zwłaszcza z mieszkiem wypełnionym pieniędzmi.

Każde z nich było inne. Każde wymagało innego podejścia i taktyki. Leiko miała czas by nad tym faktem pomyśleć. W przeciwieństwie do nich czuła się jak na spacerze po pałacowym ogrodzie. Wiedziała też że może liczyć na pomoc Sakusei i jej sztuczki. Yōkai z którą Maruiken doskonale się dogadywała. Ot… coś czego nie spodziewała się spotkać. Wszak dla niej nadnaturalne stwory były zazwyczaj celem do ubicia, barierą do pokonania lub niechcianych zagrożeniem. Pani pająków zaś okazała się intrygantką z którą można knuć i z którą przyjemnie się rozmawia, a nawet bawi w subtelne dwuznaczności.
I jakże pomocna była… Bo pod wieczór dotarli do opuszczonej i nieco zdewastowanej wsi. Nie było widać ludzkich trupów, ale sądząc po niektórych budynkach…


stoczono tu jakąś bitwę. Towarzysze Mauriken z wyciągniętą bronią rozbiegli się po wiosce. Jedynie Płomyczek został blisko Leiko… i Yashamaru starał się mieć ją w zasięgu wzroku. Maruiken wyciągnęła wakizashi, swe zwykłe wakizashi które służyło jej od lat do obrony. Uczyniła to jednak tylko dlatego by nie wzbudzać podejrzeń. Paradoksalnie ta wioska była obecnie najbezpieczniejszym miejscem dla łowczyni. Tu jej nic nie groziło. I tu zamierzała stoczyć bitwę.
Wędrując z Kirisu przez wioskę bacznie się rozglądając i znajdując ślady owej bitwy… w której najwyraźniej ludzie nie uczestniczyli. Bowiem ślady jakie znajdowała pomiędzy pajęczynami.


Te ślady ludzkie nie były… raczej oni albo yōkai. Były też stare… zagrożenie jakie kryło się w tej wiosce, już dawno zostało wyplenione przez Sakusei i jej ośmionogich krewnych. I to skutecznie, bo dość szybko łowcy wracali z optymistycznymi raportami… i nawet z ryżem. Zapasy pozostawione przez uciekających wieśniaków nie były duże, ale pozwoliłby wreszcie napełnić czymś brzuchy. Tak jak mówiła Sakusei, przepływająca przez wioskę rzeka dawała nadzieję na urozmaicenie posiłku. Lecz najważniejszą zdobycz przytargał Jednooki Wilk ku wesołości Sakury.
- Sake… nieduży dzban i wątpię by była dobrej jakości, ale to nadal sake.- stwierdził z uśmiechem Wilk.
Szykowała się więc uczta… i szykowała bitwa. Jednak taka którą Leiko lubiła, bój w którym czuła się jak ryba w wodzie. Bój polegający nie na rozdawaniu ciosów, a uśmiechów i spojrzeń. Bój którego zwycięstwo rozstrzygał nie ostry miecz, a ostry języczek. Miła odmiana po ostatnich krwawych starciach.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-10-2016, 19:12   #257
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
W innym czasie i innym miejscu, byłaby z Leiko niezgorsza żona.
Nie tylko rozgrzewałaby futon swemu mężowi oraz cieszyła jego oczy swą urodą. Jako wybranka jego serca dbałaby również o ich wspólny dom z ogrodem, o gorący posiłek, o zawsze zaparzoną herbatę i, kto wie, zapewne także i o dzieci będące mieszanką wszystkiego co najlepsze w ich dwojgu. Nie interesowałoby jej nic więcej. Ani intrygi, ani świat duchów i demonów. Jej dłonie bardziej byłyby nawykłe do domowych robótek, niż trzymania broni jakiegokolwiek rodzaju. To byłby całkiem inny świat, bezpieczny, w którym nie musiałaby każdego dnia tańczyć na przewrotnym ostrzu noża. Walki i niebezpieczeństwa zostawiłaby mężczyznom, sama z tęsknotą wyczekując powrotów ukochanego do swych ramion.
Jakież powolne, nużące i przytulne byłoby takie życie.







W innym czasie i innym miejscu..
Choć teraz i tutaj cień takiej niewinności odbijał się w postaci łowczyni stojącej na progu podniszczonego domostwa. Z uśmiechem rozchylającym jej wargi oraz dłonią wdzięcznie uniesioną w powietrzu, żegnała swych mężów i jedną żonę posłanych na ciężkie misje. Jej misje. Ktoś przecież musiał złowić ryby, nazbierać dzikich ziół dla smaku, poszukać naczyń, z których mogliby zjeść, nawet jeśli byłyby w stanie podobnym tej wiosce. I wszyscy się zgodzili przygotowania pozostawić w dłoniach Leiko, co nie tylko podyktowane było jej urokliwym spojrzeniem, lecz głównie wizją przyszłej uczty mającej wypełnić ich burczące brzuchy. Tyle dni przecież minęło od ich ostatniego posiłku, od ostatniego spokojnego snu.. nie wspominając już o ostatniej kropli sake przelanej pomiędzy nimi. Mogli być podejrzliwi co do jedzenia podsuwanego im przez Pajęczycę, lecz wobec kolacji podawanej im przez drugą łowczynię, mogli sobie pozwolić na odrobinę.. nieuwagi. Nawet jeśli wśród jej talentów nie było tych kulinarnych, a jedynie podstawy do przeżycia w podróżach. Ale i obecni towarzysze kobiety nie posiadali wszak wyszukanych podniebień.

Upewniwszy się, że wszyscy już się oddalili i żadne nie będzie jej przeszkadzać przez dłuższą chwilę, Maruiken obróciła się i zniknęła we wnętrzu domostwa. Przeżarte czasem deski od czasu do czas skrzypiały pod jej geta, kiedy nieśpiesznymi kroczkami kierowała się ku zdziczałemu ogrodowi.

-Tak ugoszczeni łowcy powinni dzisiaj spać niczym dzieci -mówiła do siebie, co zapewne nie było pożądanym atrybutem u idealnej żony. Tak samo jak i podszeptywanie sobie ze swym tajemniczym sojusznikiem.
-Ciekawe, czy sami poświęciliby mnicha gdyby tylko wiedzieli, że był on ich jedyną przeszkodą przed napełnieniem żołądków i posmakowaniem sake – w ciemnościach uśmiechnęła się do siebie delikatnie, wesoło - Być może wystarczyło im zaproponować taką.. wymianę, ne? Sakusei-san?

-Nie wierz w osłabienie ich czujności Maruiken-san.
- znajomy głos odezwał się z mroku chatki i z owej ciemności wynurzyła się idealna sylwetka Sakusei w czarnym kimonie, które tylko jej walory podkreślało. Uśmiechnęła się czarująco i zmysłowo zarazem dodając.- Niewątpliwie będą odpoczywali bez zmartwień w głowach i bez pustki w brzuchach, ale wątpię by moi krewniacy mogliby ich bezkarnie podejść.- po czym zapytała leniwie wachlując swą twarz, pięknie zdobionym wachlarzem w nieludzko idealnej smukłej dłoni -Z twych słów wnoszę, że podoba się miejsce, które wybrałam wam na nocleg?

-Hai. Jest odpowiednie
- mruknęła Leiko krótko, ale z nutą zadowolenia -Nie będę już potrzebowała pomocy Twoich słodkich pociech. Ale muszę porozmawiać z małą miko, lub.. równie dobrze Ty możesz jej przekazać moje słowa.
Przechyliła powoli głowę, by zza opadających pasm włosów móc zerknąć na Sakusei. Jej perfekcyjność ciała i ubioru, nawet jeśli będące zaledwie iluzją, były teraz maleńkim cierniem dla sponiewieranej łowczyni. Po spotkaniu z pajęczą bestią, teraz sama wyglądała jak gdyby zdziczała. Dobrze, że chociaż odzyskała spokój ducha. Przynajmniej na teraz -Mam nadzieję, że moi towarzysze nie wystawiają Twej gościnności na próbę. Czasem mogą być... porywczy.

- Mała miko rzeczywiście jest męcząca i uparta i hałaśliwa…
- odparła Sakusei kryjąc dziewczęcy chichot za wachlarzem -Ale póki co radzę sobie z nią zostawiając pod opieką moich krewniaków. Jeśli chcesz mogę zaaranżować wasze spotkanie, lub przekazać twe słowa. A i… postanowiłam wynagrodzić ci stratę kimona. Mam nadzieję, że lubisz biel, bo mogę przyszykować jedynie śnieżnobiałe.
Idealne na… pogrzeb.

-To niezwykle hojne z Twojej strony, Sakusei-san. Przyjmę je, choć niestety, biel nie jest zbyt praktyczna w podróżach i polowaniach. Chyba, że planujemy więcej ofiar i pogrzebów... ? -jedna z brwi łowczyni wzniosła się wysoko, a wypowiedziane przez nią pytanie zawisło w powietrzu. Wprawdzie zadała je beztroskim tonem i rozmowa kobiet przypominała spotkanie dwóch przyjaciółek, lecz Leiko poczuła delikatne ukłucie podejrzliwości. Wcale się z tym nie ukrywała, przyglądając się Pajęczycy uważnie w oczekiwaniu na odpowiedź. Bądź co bądź pod tą prześliczną iluzją nadal pozostawała potworem o własnych, niewypowiedzianych zamiarach.

-Doprawdy… co za pomysł.- zaśmiała się cichutko Sakusei i zaprzeczyła gestem głowy.- Iye. Powody dla których kimono będzie białe są dość zwyczajne. Moje pajączki potrafią utkać ze swej nici piękne kimono w parę godzin, ale nie są w stanie zmienić barwy swej sieci. Niestety ufarbowanie tkaniny przekracza ich możliwości. Natomiast… taki strój miałby inne zalety. Byłby wytrzymalszy od samurajskiej zbroi i lekki jak piórko zarazem. Moi krewni mają do tego talent.

-Ooooh... to rzeczywiście brzmi niezwykle i pożytecznie -Leiko pozwoliła sobie powoli przyklasnąć dłońmi na wyobrażenie takiego skarbu. Kolejnego już zdobytego w trakcie tej jednej misji. Oczywiście, była wdzięczna Mateczce za każde kimono jakim obdarowywała swą córkę, lecz te miały za cel być wygodnymi, nie ograniczać jej zwinnych ruchów. Ochronę stanowiły prawie żadną, jak się wszak niedawno okazało. I sama biel otulająca jej ciało mała również wiele innych wartych uwagi zalet.
Uśmiechnęła się do Pani Pająków, a zaintrygowanie w jej oczach wyparło wcześniejszą podejrzliwość -Ale czy wytrzyma także szpony Twoich najbardziej krwiożerczych dzieciątek? Gwałtowność chutliwych mężczyzn? Siłę bestii na usługach Chińczyków?

-Obawiam się że nie. Silny bushi z kataną zdoła przeciąć kimono, podobnie jak pazury mocarnej bestii je rozerwą, acz… rany jakie zdołają zadać ci nie będą tak poważne jak te które zadał ci mój krewniak. Kimono złagodzi impet ich ciosów..
- wyjaśniła Sakusei stukając palcem w swój podbródek.- Natomiast… strzały go nie przebiją. A przynajmniej te strzały wystrzelone z łuków przez bushi, jak ciśnięte sztylety czy shurikeny. Przed nimi takie kimono jest doskonałą ochroną. Zresztą sama się możesz przekonać, ciskając sztyletem we mnie. Noszę takie kimono na sobie.

-Iye, iye, nie trzeba. Wierzę w talent Twych pajączków -odparła Maruikem śmiejąc się cicho na samą myśl o tak kuriozalnej scenie. Chyba nawet Iruka nie zdołałaby takiej wymyślić do któregoś ze swych przedstawień. Następnie pochyliła wdzięcznie głowę, dodając -To kimono na pewno okaże się pomocne w Shimodzie. Arigatou gozaimasu.

W międzyczasie dotarły do wyjścia na ogród, które kiedyś musiało być rozsuwanymi drzwiami, a teraz ziało pustką. Leiko przeszła przez nie na zewnątrz, aby tam ogarnąć spojrzeniem pozarastane ścieżki, zapomniane strumyczki i kwiaty opanowane przez chwasty. Kiedyś, dawno temu, mogło tu być całkiem urokliwie. A teraz, dla łowców pozbawionych możliwości wybrzydzania, musiało być wystarczające na odpoczynek. Przygotowane już, trzaskające ogniska przyjemnie rozświetlało ciemności.

-Nie wiem ile mam czasu nim wrócą moi towarzysze. Może być zbyt mało, abym mogła się spotkać z miko. Sądzę, że posiada ona.. że potrafi.. -zająknęła się, nie tylko nie potrafiąc ubrać w słowa zdolności Ayame, ale także zwyczajnie nie będąc pewną jakie moce posiada dziewczynka. Swoich własnych „darów” piętna czasem nie rozumiała, a co dopiero cudzych. Wzruszyła więc ramionami -Potrafi się wtrącać w cudze sny. A to mogłoby się okazać dzisiaj przydatne.

- Ależ moja droga… zapominasz kto ci towarzyszy.
- zaśmiała się perliście Sakusei, a jej śmiech powtórzyła Leiko Maruiken, która pojawiła się naprzeciw samej łowczyni. Całkowicie identyczna z oryginałem. Iluzja uśmiechnęła się czarująco i to mimo, że warunki podróżowania odcisnęły pewne piętno na wyglądzie łowczyni jak i stanie czystości jej stroju.
- Ona może cię zastąpić, oczywiście nie dając się dotykać, bo tylko wzrok i słuch mogę omamić.- wyjaśniła Pajęczyca.
-Ale przecież nie damy się złapać żadnemu z tych przystojnych łowców, ne? Trzeba im zaostrzyć apetyt na noc.- odparła iluzja Leiko całkowicie kopiując jej ton głosu, a nawet maniery i gesty.

Leiko, ta.. ta prawdziwa, przy poprzednim krótkim spotkaniu z Pajęczycą nie miała okazji przyjrzeć się jej iluzji swojej osoby. Teraz miała ku temu okazji aż nadto. Przyglądała się więc własnemu odbiciu, które samowolnie poruszało się i odzywało, nie potrzebowało oryginału do naśladowania gestów, jak to miało miejsce w przypadku odbić lustrzanych i tych w wodnych toniach. Dziwne to było doświadczenie. Niby takie duchowe wyjście spoza własnego ciała i spojrzenie na samą siebie, ale jednak.. jednak nie do końca. Ale już po raz kolejny moc Sakusei okazywała się niezmiernie pożyteczna. Gdyby Maruiken częściej potrafiła być w kilku miejscach jednocześnie, to jakże jeszcze skuteczniejszą stałaby się w swoich misjach. Czy.. czy w przypadku zabicia swej sojuszniczki, wraz z jej pochłanianą energią zyskałaby także tę zdolność tworzenia iluzji?

Iye, to nie były teraz właściwe myśli. Swym pojawieniem wręcz zaskoczyły samą Leiko, która wszak nie była tak pazerna na nowe moce.. prawda?

- Hai, dobrze. Niech tylko Twoja iluzja się odpowiednio zachowuje. Lubię własnoręcznie pociągać za delikatne nici, jakie łączą mnie z innymi łowcami -stwierdziła w końcu stanowczo. Idealnym zwieńczeniem tych słów byłoby karcące pogrożenie palcem Pajęczej Pani, wobec której zapewne nikt sobie nie mógł pozwolić na takie gesty. Lub stawało się to ostatnim, co taki zarozumialec uczynił w swym życiu.
Zamiast pokiwać palcem, łowczyni znów się uśmiechnęła lekko -Mam nadzieję, że żaden z moich.. przystojnych partnerów w polowaniach, nie przyciągnął za bardzo Twej uwagi. Mogę potrzebować ich wszystkich w Shimodzie, a sama mówiłaś jak kuszącymi potrafią być ludzcy mężczyźni, Sakusei-san.

-Nie jestem Kuo-kamakiri.
- zaśmiała się perliście Sakusei.- Nie zjadam swoich partnerów po konsumpcji jak te modliszki. Nie planuję też żadnych konsumpcji. Na pewno wszyscy mężczyźni wrócą do ciebie cali i zdrowi. Choć dziwi mnie że o kobiety tak się nie martwisz, ne? Kto wszak powiedział że mój apetyt… ma jakieś ograniczenia, ne? Tak więc… chcesz się spotkać z małą miko osobiście, czy też wolisz bym tylko przekazała twe słowa? Jeśli osobiście, to… przyjdź tu…- spojrzała w niebo, a następnie wskazała palcem.- Gdy słońce stanie nad czubkiem tamtego drzewa. Może być?

“- Niecała godzina czekania… “-stwierdziła w myślach Maruiken oceniając pozycję słońca na niebie.

-Ah, gdybym wiedziała, że tak długo przyjdzie mi czekać na spotkanie z miko, to nie odsyłałabym wszystkich moich towarzyszy -mruknęła Leiko rozbawiona, kiedy tak spoglądała w kierunku wskazanym przez Pajęczycę -Wygląda na to, że do tego czasu będę musiała sobie sobie znaleźć zajęcie..

Pozornie słowa łowczyni sprawiały wrażenie, jak gdyby ta utyskiwała na niewygodną sobie sytuację. Ale tak nie było, bowiem przez cały czas ten sam, delikatny uśmiech igrał na jej wargach. To co dla innych mogło się jawić stratą czasu, ona potrafiła wykorzystać dla swych celów. A ta zapomniana wioska obfitowała w możliwości.

-Udam się więc przygotować wasze spotkanie.- postać Sakusei się rozmyła i znikła. Podobnie zresztą jak fałszywa Leiko, która stała się wpierw kolorową mgiełką, a potem nawet ten ślad znikł.
Łowczyni została sama w tym zapomnianym ogrodzie, ale na pewno nie samotna. Wszak miała tylu towarzyszy w okolicy i… tyle planów.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-10-2016, 19:42   #258
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Przemierzając powoli martwą wioskę łowczyni zastanawiała się co planuje Yashamaru. Czy jej towarzysz miał plan zapasowy? Czy może pogrążył się w rozpaczy? Gniewie? Co nim kierowało obecnie?
Wszak nie był już tym, którego znała. A i ona nie była tą samą osobą. Oboje dorośli i pozwolili zabliźnić się swym ranom z przeszłości. Czy do końca?
Trudno było łowczyni udawać przed sobą, że jej serce nie zabiło żywiej na jego widok. Trudno było udawać, że tamte zdarzenia, ich więź sprzed lat… że to wszystko nagle nie ma znaczenia.
No i zdawała sobie sprawę, że jej towarzysz zawiódł, choć… i tak nie miał żadnych szans. Sakusei by ich nie wypuściła. I ten fakt, był dla Maruiken pocieszający.
Jakie więc miał plany jej przyjaciel? I ile z nich zdradzi?

Nie wiedziała. I nie mogła go z początku znaleźć przeszukując bezskutecznie wioskę i póki co unikając innych łowców. Zwłaszcza Płomyczka. W końcu jednak nie mogąc go znaleźć wśród domów i w samych budynkach, skupiła się na dachach i właśnie na jednym z nich, na dachu starej świątyni dostrzegła Yashamaru kryjącego się wraz ze swoimi myślami przed całym światem.

To nie było właściwe.
Wiedziała o tym ona, jej dusza, jej serce i zapewne również ta przebrzydła bestia wiercąca się głęboko w jej wnętrzu. Jedynym rozsądnym posunięciem w tej sytuacji było cierpliwe obserwowanie, a w razie konieczności – całkowite pozbycie się wrogiego ninja ze sceny i zaprzepaszczenie planów jego mistrza. Hai, z takich poczynań swej córki Mateczka byłaby dumna.

Bo na pewno nie z uczuć jakie toczyły w niej bitwę o pierwszeństwo. Z jednej strony niepokój przepełniający ją od pierwszego spotkania się ich spojrzeń. Z drugiej zaś strony.. na jego widok radowała się w niej ta dawna Koneko-chan. To ona była powodem, dla którego tak ją pchało ku niemu. Nie w jego ramiona, nie dla zaspokojenia w nich całkiem ludzkich pragnień. Nie planowała przecież go uwieść, a zaledwie i w nim obudzić tego dawnego młodziana pełnego gorących uczuć wobec niej.
Towarzystwo Yashamaru przyciągało ją dobrymi wspomnieniami jakie przywoływał. Nie tylko był jedynym, którego kiedykolwiek obdarzyła tak niewinnymi uczuciami, lecz także pamiętał Leiko z czasów przed zamanifestowaniem się w niej piętna. Może.. może potrzebowała sobie przypomnieć jak to było, zanim zaczęła martwić się o własne człowieczeństwo.

I w ten sposób znalazła się na świątynnym dachu.
-Ah.. tutaj się ukrywasz przed łowcami. Przede mną też, Yashamaru-kun? -zapytała cicho, jednocześnie nieśpiesznie balansując na wysokości na jakiej się znajdowali. Nie było to nic trudnego w ich profesji, dachy wszak pozwalały na nieuchwytne przemykanie w miastach. Nawet w młodości zdarzało im się po nich ganiać w chwilach lekkomyślności. Ale tak przeżarty czasem dach potrafił być zdradziecki pod nieuważnymi nogami.

Nie odpowiedział od razu. Przyglądał się jej zasępiony i wyraźnie skupiony. Milczał patrząc jak balansuje. W duchu przeżywał ostatnią porażkę i nic nie mówił.






Jego ciało bardziej spięte niż zwykle mówiło Leiko, że i przed nią się ukrywa. Jednak w końcu Yashamaru zdobył się na lekki uśmiech i słowa.- Potrzebuję pomyśleć w samotności i rozważyć sytuację. Zresztą ty też oddaliłaś się samotnie przeszukiwać domostwa.

- Masz rację. Jeszcze ktoś gotów pomyśleć, że coś ukrywamy przed resztą. Jakież to byłoby niemądre, ne? -mruknęła wesoło, chociaż nie spodziewała się po łowcach takich podejrzeń. Nie teraz, kiedy jedzenie, odpoczynek i, co najważniejsze, sake, były na wyciągnięcie ręki. Może jedynie Płomyczek mógłby zacząć wrogo patrzeć na „Kusaru”, i w nim dostrzegając kolejnego, z jak wielu, rywali do rozkoszy ciała Maruiken.
Z powrotem podjęła swą wędrówkę po dachu, powoli zbliżając się ku Yashamaru. Towarzyszyły temu jej kolejne słowa rzucone niefrasobliwym tonem - Ale następnym razem powinieneś znaleźć lepszą kryjówkę, jeśli nie chcesz bym Cię odnalazła.

-Każde z nas ukrywa coś, nawet Kirisu-san
.- uśmiechnął się ironicznie Yashamaru i spojrzał w kierunku pokrytych pajęczyną drzew.- Każde jest jak ten las Koneko-chan. A ja…- zaprzeczył głową.-... ja się przed nikim nie ukrywam. Po prostu, tu się lepiej rozmyśla, niż tam na dole.

Łowczyni dotarła aż ku prawie krawędzi dachu, skąd spojrzeniem zlustrowała zapomnianą przez świat wioskę. Na takiej wysokości dobrze też czuła wiatr, który swymi wszędobylskimi, lecz delikatnymi podmuchami owiewał jej skórę i poruszał sponiewieranym kimonem.
- Rzeczywiście przyjemniej.. -wymruczała wystawiając twarz do tych podmuchów oraz do ostatnich promieni leniwie zachodzącego słońca. W pewnym momencie posunęła się także do opuszczenia powiek, tym samym pozornie stając się łatwą ofiarą dla tak zdolnego ninja jak Yashamaru. Ale czy on posunąłby się do podniesienia na nią ręki, gdyby to miało wspomóc jego własną misję?
-Zastanawiasz się co zrobić teraz, gdy zginęła Twoja szansa na dostanie się do zamku Hachisuka? - zapytała po chwili cicho.

- Zastanawiam się co czynić, z kim się sprzymierzyć, jakie kroki doprowadzą mnie do celu.- mruknął cicho i nieco gniewnie Yashamaru nie przyglądając się Leiko. Splótł dłonie razem dodając.- Ta strata… nie zakończyła mojej misji. To tylko drobna przeszkoda na drodze.
Nie tak drobna sądząc po tonie jego głosu. Ale ninja wyraźnie nie zamierzał wracać do domu z podkulonym ogonem. Jeszcze nie.

-Gdyby tylko wśród naszej grupy był ktoś, kto przyciągnął uwagę Chińczyków i Hachisuka, ne? Ktoś mający zaszczyt jadać w towarzystwie samego daymio, rozmawiać z jego doradcami i zwiedzać zamek z klanowym samurajem.. - kobieta na głos niewinnie wypowiadała swe myśli, jak gdyby to wcale nie o sobie samej mówiła, chociaż z chęcią podarowałaby komuś tę swoją „wyjątkowość”.
Może się odrobinę droczyła z jego dumą, może chciała, aby zaczął ją postrzegać jako użyteczną w jego zadaniu. Będąc niezbędną w jego planie, mogłaby się cieszyć jego troską o siebie w w Shimodzie. Kolejny sojusznik do jej malutkiej armii.
-Oh, ale jestem pewna, że sam też sobie dasz radę. W końcu i Kusaru-san mocno zabłyśnie na tle pozostałych łowców. Prędzej czy później -mówiąc to przekrzywiła głowę, aby zerknąć na mężczyznę.

-Widzę, że wyrobiłaś sobie przydatne znajomości wśród doradców daymio. Któryś z nich darzy cię szczególnymi względami. Na któregoś z nich masz… szczególny wpływ?- rybka połknęła haczyk, choć Yashamaru wypowiadał te słowa pozornie obojętnym tonem głosu.

-Być może jeden z nich potrzebował pomocy z problemem innym niż demony nawiedzające te ziemie. I być może... -odparła w podobnie obojętnym tonie. A gdyby jeszcze zbyt słabo go kusiła swoją wiedzą o klanowych intrygach, to na domiar złego nagle urwała i od niechcenia machnęła ręką w powietrzu - Oh, ale przecież Ciebie to wcale nie interesuje, Yashamaru-kun. Nie będę Cię zanudzała takimi drobiazgami.

-Ależ nic innego nie mamy do roboty, ne Koneko-chan?
- Yashamaru objął ją przyjacielsko ramieniem i przytulił. Trącał czule czubkiem nosa jej policzek, jak za dawnych lat.- Równie dobrze możemy pogadać o tych drobiazgach, ne?

Leiko uniosła wysoko brwi, kiedy poczuła otulający ją zapach ninja, jego dotyk na swym ciele i ciepły oddech łaskoczący skórę policzka. Skłamałaby mówiąc, że nie było to przyjemne, że nie przyprawiło ją o dreszczyk. Ale też wiedziała, że pod tą powierzchowną słodyczą kryły się jego prawdziwe zamiary, nie mające niczego wspólnego z ich dawną więzią. Nie miała mu tego za złe. Wszak sama postąpiłaby wobec niego dokładnie tak samo.

Zaśmiała się cicho, krótko. Nie głupiutko w odpowiedzi na jego pieszczotę, a z rozbawieniem na sytuację w jakiej się znaleźli. Potem spoglądając w jego oczy dodała z uśmiechem - Naprawdę próbujesz mnie oczarować, aby zdobyć informacje? Jestem teraz jak jedna z tych wielu kobiet, które zawsze uwodziłeś swym chłopięcym urokiem? Twym.. celem?

-Och… Może łączę przyjemne z pożytecznym? Skłamałbym gdybym powiedział, że nie czerpię przyjemności z uwodzenia ciebie, Koneko-chan
- zamruczał Yashamaru nachylając się i całując delikatnie ucho łowczyni, co przyspieszyło jej oddech bardziej niż by chciała. Wszak rano stoczyła walkę z pajęczymi potworami, ich energia życiowa krążyła w jej żyłach dodając jej wigoru w nadmiarze. A on… umiał uwodzić. I jego usta muskające szyję łowczyni w subtelnej pieszczocie to potwierdzały, przyjemnie rozpalając zmysły Maruiken.

-Dawniej po prostu przyniósłbyś mi kwiatka i ukradł buziaka.. -mruknęła łowczyni na moment powracając do ich wspólnych wspomnień. Iye, wtedy Yashamaru na pewno nie był najzdolniejszym z uwodzicieli, choć na pewno niejedna kobieta mogłaby mu ulec. Ale wobec swej towarzyszki bywał.. słodko nieporadny, rozkoszny. Taki do rany przyłóż. Niewinne było to ich trzymanie się za ręce i pierwsze pocałunki ukradkiem smakowane w czasie misji.
Być może dlatego w jego ramionach czuła się inaczej niż z Kojiro, niż.. z jakimkolwiek innym kochankiem. Bo z Yashamaru łączyła ją przeszłość. Nie był tylko kolejnym mężczyzną na jej drodze, którego później porzuci i więcej już nie spotka.

-Wiesz, że uwodzona ofiara nie powinna być świadoma Twych prawdziwych zamiarów? Szczególnie, jeśli ten uroczy chłopiec... -mrucząc sięgnęła ku niemu dłonią. Opuszką palca wskazującego powiodła po zarysie jego szczęki, aż dotarła do jego podbródka, za który lekko uniosła jego twarz. Powiodła po niej badawczym wzrokiem -... mógłby potem te informacje wykorzystać przeciwko niej samej.

-Ale ty jesteś wyjątkowa, ne Koneko-chan?
- mruknął i pochwycił delikatnie ustami jej palec, by pieszczotliwie musnąć ustami jego opuszek. Uśmiechnął się dodając.- Czemu miałbym cię oszukiwać… przecież nie próbuję skraść twych słodkich sekretów, a jedynie te informacje które i tak są dla ciebie mało ważne, ne?

Jego usta powiodły jej palcach i muskały wnętrze je dłoni. Pieszczoty przyjemne, acz delikatne i subtelne. Pozornie niewinne. Pozornie jedynie. Owszem taki rodzaj pieszczot nie sprawiłby, że Maruiken zostałaby zaciągnięta pod futon. Nie od razu w każdym razie.
Ale mile łechtały jej zmysły i miały skłonić do rozmarzenia i wylewności. Język Yashamaru musnął jej nadgarstek, gdy mruczał - Nie wątpisz chyba w to, że ta sytuacja jest dla mnie… przyjemna, ne?

-Iye, iye. Obawiam się, że dyktuje Tobą nie tylko proste pragnienie zasmakowania przyjemności. Ale przecież jestem ostatnią osobą mogącą Cię za to winić..
-Leiko zaśmiała się aksamitnie w odpowiedzi na tę ich wymianę zdań, możliwą jedynie pomiędzy dwojgiem osób tej samej profesji. Nie powinna się była do niego zbliżać, nie powinna była.. z nim się spoufalać. Mateczka na pewno nie pochwaliłaby takiego zachowania.

-Zatem to doradcy daymio Cię interesują? Któryś z nich konkretnie? -z subtelnością tańcowała opuszkami palców po jego policzku tam, dokąd mogła sięgnąć bez wyrywania się z uwięzi jego słodkiej pieszczoty. Jednocześnie rozważała w duchu przyciągnięcie jego ust mocniej, drapieżniej ku swej skórze białej jak mleko -Shao-shin wciąż pozostaje dla mnie tajemnicą, ale Jumai Hataro zażyczył sobie spotkania tylko ze mną. Chciał poznać moją wersję zdarzeń z polowania na ziemiach Sasaki, którego.. szczegóły klan zdaje się zacierać.

- Słyszałem, że… Hataro-sama, nie ma już takiej pozycji na dworze jak kiedyś. Niemniej nadal jest doradcą daymio.
- język mężczyzny wędrował po jej przedramieniu prowokująco odsłaniając dłonią rękaw jej kimona.- Ma wpływy, ale mnisi… skutecznie je ograniczają, opletli daymio swoimi intrygami.- mruczał wyznaczając na jej skórze własne szlaki.- A teraz zainteresował się tobą. Myślisz, że masz… zdobędziesz na niego wpływ?- wymruczał znienacka wyprowadzając wielce podstępny atak. Jego twarz oderwała się od ręki Maruiken, by przylgnąć do piersi łowczyni. Poczuła jak język Yashamaru muska delikatnie jej dekolt, pobudzając zmysły i przyspieszając bicie serca.
-Myślisz, że moglibyśmy popracować razem, jak za dawnych lat? - kusił nie przerywając odważnej pieszczoty odkrytego skrawka jej piersi. Niebezpieczna zabawa, ale jakże ekscytująca.

-Takie to dla Ciebie... ważne, Yashamaru-kun? -zapytała pomrukiem łowczyni. Nie czuła się urażona tym, że być może ninja już wcześniej sobie zaplanował takie wygodne dla siebie rozwiązanie. Że chciał wykorzystać jej ostrożnie zdobyte informacje. Nie byłby wszak pierwszym sojusznikiem w tej misji, którego cele zręcznie wiązały się z jej własnymi.
-Tak bardzo, że gotów jesteś znów złamać zasady i sprzymierzyć się z tą, która równie dobrze mogłaby w Twych oczach być martwa? Dobrze wiesz, że spotkanie takich osób jak my, powinno się skończyć całkiem inaczej niż współpracą.. -cięższe tchnienie wyrwało się z ust Leiko, gdy mężczyzna przyjemnie drażnił się z jej zmysłami. Niesforny młodzian wyrósł na niebezpiecznie zdolnego mężczyznę. W pewnym momencie lekko głowę odchyliła i plecy wygięła, gdy rozszedł się po nich kolejny dreszcz. Palcami zaś figlarnie przebiegła pośród kosmyków jego włosów, tak bardzo w krótkich w porównaniu do długiej grzywy jaką pamiętała.

-Ty będziesz miał z tego informacje o doradcach. A ja? Jakie masz słodkości dla mnie? -mruknęła po krótkiej chwili zastanowienia.

-Oboje wiemy, że w misji należy wykorzystać wszystkie możliwości.- mruczał Yashamaru potwierdzając te słowa czynami. Jego usta wędrowały po jej nagiej skórze piersi i prowokująco odsłoniętej szyi. Delikatne muśnięcia języka, połączyły się z dłonią powoli chwytającą za pierś łowczyni, władczo i stanowczo masując ją przez materiał kimona - Proponuję połączenie sił. Przypuszczam, że nasze cele są zbieżne, ne? Przyda ci sojusznik, który nie ma żadnych więzi z Hachisuka, ne?

W odpowiedzi na jego słowa najpierw tylko cichy jęk wyrwał się Leiko, kiedy padła ofiarą intensywnego dotyku swego dawnego towarzysza. Jeśli nie tylko jej przyjemność była mu w głowie i swymi działaniami także starał się wymusić na niej odpowiednie reakcje, to.. udawało mu się to bardzo dobrze. Bo i łowczyni przecież nie była jakąś lodową statuą, aby stać niewzruszenie pod takimi pieszczotami. Jej myśli zdecydowanie zbyt łatwo odpływały ku ścieżkom mniej ważnym niż jej misja, niż choćby zdrowy rozsądek.
Dlatego kierowana przejawem tego ostatniego, pochwyciła Yashamaru za tę bezczelną dłoń i spoglądając na niego dodała karcąco -Niedobry..

Następnie wzięła inicjatywę w swoje ręce, choć tak naprawdę znów w jego, bo tą samą dłoń umieściła na swym biodrze, dając się mocniej przyciągnąć ku ciału ninja. Tak w niego wtulona swymi kuszącymi krągłościami, szepnęła -Obecnie potrzebuję sojuszników mogących zapewnić mi przetrwanie w Shimodzie. Nie będę mogła Ci pomóc z doradcami daymio i jego zamkiem, jeśli wpadnę w łapska Chińczyków, ne?

- Hai. To prawda.
- wymruczał Yashamaru ustami smakując i kąsając dekolt oraz szyję wijącą się w jego objęciach Leiko. Dłoń mężczyzny poczynała sobie równie śmiało na jej udzie, często ześlizgując się na jej pośladek i ściskając go drapieżnie. Przyciśnięta do jego ciała łowczyni przekonywała się również, iż ów ninja bynajmniej nie jest obojętny na tą sytuację. Przymykając oczy mogła nawet wyobrazić sobie jak Yashamaru wygląda nago. Obcisły strój łowcy dawał bowiem podpowiedzi wyobraźni. - Powiedz, jak dobrze… dobrze… jak duży wpływ masz na Hataro?
Był nieco rozkojarzony w tej sytuacji, ale ciężko go było winić. Zakazany owoc jest wszak najsłodszym, ne?

Ich relacja z lat młodzieńczych była zbyt słodka i zbyt niewinna, aby wtedy urocza Koneko-chan miała sobie wyobrażać go.. nago. Sama szybko przestała być dziewicą, bynajmniej nie dzięki niemu, i powoli poznawała tajemnice ludzkiego ciała, mające się okazać niezbędnemu w wydobywaniu informacji. Ale nie czerpała przyjemności z nocy spędzanych ze swymi kochankami, dla których tak młodziutka dziewczyna musiała być nie lada uroczym kąskiem. W takich chwilach po prostu przestawała.. czuć. Jej gibkie ciało z kuszącymi krągłościami było tylko narzędziem, i tak też do niego podchodziła. Do głowy jej nie przychodziło, aby korzystać z niego do zaspokajania swych własnych pragnień. Poza sypialniami ważnych panów potrzebowała uczucia, które odnajdywała w bliskości Yashamaru.

Ale oboje przez lata rozłąki zdążyli posmakować życia, oboje dorośli.. a on szczególnie, co wyraźnie teraz Leiko czuła przez materiały ich ubrań. I tak samo jak w tamtych czasach, tam samo i teraz ich spotkanie było niestosowne na tak wiele sposobów. A jednocześnie tak upojne.

-Na tyle.. dobrze.. że i on powierzył mi misję. Opiekę nad jednym z łowców, którego także Chińczycy upatrzyli sobie na cel -wymruczała łowczyni, choć ciężko było jej się teraz skupić nad naiwnym Akado. Gdzie teraz był? Czy jej szukał? Czy bezpiecznie dotarł już do Shimody? To były pytania, na które nie znała odpowiedzi odkąd dała się porwać swemu tygrysowi. Pytania, na które jeszcze przyjdzie pora, lecz na pewno nie była ona teraz.
-Nie skorzystałam z jego.. jego propozycji spędzenia wspólnej nocy. Dlatego jeśli.. chcę mieć na niego wpływ.. to tamten łowca wraz ze mną musi przetrwać Shimodę -mówiła, a jej dłonie zmysłowo powiodły po torsie mężczyzny, wyczuwając jego przyśpieszone bicie serca. Potem przesunęła nimi jeszcze wyżej, palcami przebiegła po jego szyi, aż zaplotła je wdzięcznie za karkiem. Tak wtulona w niego, przyciśnięta wręcz bez pozostawienia między nimi już żadnej przestrzeni, zapytała -Potrzebujesz.. namówić do czegoś Hataro? Wydobyć z niego.. informacje?

-Też. Ale potrzebuję dostać się za mury zamku.
- mruczał Yashamaru pieszcząc jej szyję pocałunkami i oddechem.- Ile Hataro wie o tobie? I co wie?
O ile dotyk jego ust na jej szyi i dekolcie był delikatny, to jej pośladek był drapieżnie ściskany i ugniatany, gdy przyciskał rozgrzane pieszczotami ciało łowczyni do swego. Maruiken robiło się gorąco, a jej kimono dziwnie przyciasne.

-Sądzę, że niewiele z prawdy – stwierdziła Leiko, nieco zaskoczona tymi pytaniami. A może powinna być nawet oburzona, że powątpiewał on w jej zdolności oraz subtelność działania? Mogłaby, w innych okolicznościach, lecz teraz wątpliwości mężczyzna zrzuciła na karb.. siebie samej, którą on tak żarliwie pieścił. Wszak i jej ciężko chwilami było skupić się na czymś innym, niż na jego drapieżnych dłoniach, ustach znaczących szlaki na jej skórze i podsuwanych przez myśli wizjach, jak to spotkanie mogłoby się zakończyć. Miała wrażenie, że niewiele już brakowało Yashamaru do całkowitego zapomnienia się. Niebezpieczna to była granica, do której oboje się zbliżali.

-W oczach klanu jestem tylko łowczynią, która skusiła się na nagrodę za polowania i miała.. zaszczyt skupić na sobie uwagę Chińczyków. Hataro zna ich zamiary w Shimodzie. Wie, że oprócz mnie upatrzyli sobie jeszcze kilku innych łowców... -znów poruszyła dłońmi, tym razem z powrotem przesuwając nimi po barkach mężczyzny. Czuła jego mięśnie napięte pod ubraniem, chociaż pozostał przyjemnie smukły dla oczu. Następnie wsparła się o jego klatkę piersiową i odchyliła lekko, niby to w daremnej próbie odsunięcia się od tego straszliwego uwodziciela, który jednak mocno trzymał ją za pośladki, nie pozwalając uciec z potrzasku. Gorący oddech umykał jej z rozchylonych warg, gdy błyszczącymi oczami spoglądała na swego dawnego towarzysza. Trudnym było skupienie się na przyczynie, dla której go odnalazła na tym dachu -Myślisz, że dzięki niemu uda Ci się wejść do zamku? Nie wydaje się być ślepo zapatrzony w mnichów. Może być użyteczny, jeśli to dobrze rozegram..

-Myślę, że jeśli uzna nas za użytecznych… zabierze nas na swe komnaty w zamku. A tobie z pewnością się nie oprze.- mruknął łobuzersko i naparł na łowczynię biodrami. Ich ubrania stanowiły nieprzekraczalną barierę dla ciał, ale czując ruch bioder YashamaruMaruiken nie mogła nie wyobrazić sobie co by było, gdyby tych ubrań nie było. I bynajmniej nie cieszyła się z faktu, że są.- Ze mną natomiast jest ten problem, że nie mam dla niego żadnej wartości i ktoś… musi go do mnie przekonać.





Leiko przygryzła mocno wargę, tym samym zduszając w sobie jęk, jaki mężczyzna prawie z niej wyrwał.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-10-2016, 20:04   #259
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Zdecydowanie nie czuła się teraz panią sytuacji. To przecież ona powinna dawać siebie niewielkimi, niezwykle słodkimi kąskami, by zaraz potem odbierać z nawiązką, pozostawiać po sobie tylko ulotny zapach perfum oraz wielką tęsknotę, niezaspokojone pragnienie. A tymczasem Yashamaru wziął sobie do serca tę szybką przemijalność ich wspólnych chwil i zdawał się chcieć wszystko, już teraz. Czy to on, ten opiekuńczy niegdyś młodzian, wyrósł na tak władczego i żarliwego mężczyznę? Czy to ona swą bliskością zbudziła w nim takiego wygłodniałego drapieżnika?

-Oh.. i któż to miałby tak Ciebie zachwalać, Yashamaru-kun? -zamruczała figlarnie, bo i w duchu była całkiem zadowolona z jego pomysłu. Nie musiała nawet sama niczego proponować, zaledwie.. trochę podpuścić swego dawnego towarzysza. Mógł dojrzeć i spoważnieć przez te lata, ale nadal pozostawał dumny, nadal pozwalał się ze sobą droczyć.
-I jak.. -przez cały czas trwała w tej pozornej pozie ucieczki. Swymi biodrami zmuszona była przyciskać się do mężczyzny i tylko ubrania powstrzymywały ich przed scaleniem się w jedno. Górną zaś częścią swego ciała odchylała się od niego, chytrze odbierając mu swą szyję przed kolejnymi pieszczotami jego ust. Acz jej twarz nie przejawiała oznak przerażenia jego gwałtownością. Wręcz przeciwnie, na jej ustach widniał uśmiech koci, a oczy przymrużały się w zaintrygowaniu - Jak planujesz przekonać tego tajemniczego kogoś, aby szepnął o Tobie jedno lub dwa dobre słówka prosto do ucha Hataro?

-Jak…- wymruczał cicho Yashamaru na moment przerywając i przyglądając się “złowionej” Leiko. Jej kuszącym półkulom piersi, wychylającym się z kwiatu kimona, jej miękkiemu ciału tak rozkosznie lgnącemu do jego ciała. - Jak…

Nie powinna się posuwać tak daleko w swej prowokacji, ale też i pokusa była za duża. Póki co wszak te negocjacje były rozkosznie przyjemne, ale przecież oboje balansowali na linie. Jeden nieopatrzny ruch i negocjacje mogły się zakończyć.

-Jak… przekonywać… jak najbardziej przyjemnie… czyż nie Koneko-chan?- Yashamaru nie był Kirisu czy innym prostym bushi, dla którego kobiece odzienie było irytującym pancerzem, którzy najchętniej by zdarli brutalnie i gwałtownie.
Jego dłoń prześlizgnęła się po pośladku łowczyni i energicznie znalazła sobie drogę pod zbroję łowczyni wnikając pod kimono i wodząc palcami po nagiej skórze. Aż dotarła między pośladki. I palce Yashamaru zaczęły wodzić pomiędzy nimi, dotarły do wrót zakazanej rozkoszy Leiko, muskając je prowokująco. I Maruiken wpadła we własna sidła. Z jego ręką uwięzioną pomiędzy kimonem, a swym ciałem nie mogła uciec zwinnie z tych objęć. Pieszczona w tak odważny i perwersyjny sposób odruchowo ocierała się o podbrzusze towarzysza własnym wrażliwym łonem.

Spadli oboje z tej liny. Przekroczyli granicę negocjacji. Co ona poczuła w postaci namiętnych pocałunków na swym dekolcie, a on… w postaci drżenia jej ciała i cichutkich jęków, których Maruiken nie potrafiła całkowicie stłumić. Oboje byli za dobrze wyszkoleni w tej grze, by jedno z nich mogło w niej zdobyć znaczącą przewagę. Wszak Yashamaru nie był ani Kirisu którego mogła wodzić za nos, ani Sakurą która pod pozorną wulgarnością była jednak nieśmiała i nie potrafiła zdobyć się na inicjatywę… nie był nawet Kojiro, który mimo wygnania zachował dworską subtelność. Yashamaru był podstępnym drapieżnikiem, równie dobrym w tą grę co ona. I jak się sama przekonywała, równie groźnym co ona sama.

-Iye.. -udało się Leiko szepnąć, kiedy nogi jej drżały niebezpiecznie, z ledwością powstrzymując resztę ciała przed upadkiem na kolana z tej rozkosznej słabości promieniującej w jej wnętrzu. Choć co tu kryć, tak naprawdę utrzymywała się tylko na sile Yashamaru, bezczelnej i intensywnej, a jednocześnie będącej powodem, dla którego nie potrafiła teraz kontrolować nad swymi reakcjami. O panowaniu nad sytuacją już szybko zdążyła zapomnieć.
-I.. iye.. -zdołała tylko jęknąć gdzieś pośród swego dyszącego oddechu unoszącego jej piersi. Nie była w stanie uformować słów. Zdradzały ją myśli, zdradzało i ciało z każdą chwilą, w której jej biodra bezwolnie wysuwały się na spotkanie z palcami mężczyzny.

Od jakiegoś czasu popadła w rutynę, w której to Kojiro był jej jedynym kochankiem. Tylko z nim spędzała noce i poranki, tylko on mógł ją dotykać, a i ona chciała być dotykana, pieszczona i całowana tylko przez niego. Hai, to była rutyna, obce jej.. przywiązanie do mężczyzny, ale czuła się z tym dobrze. Tygrys nie tylko ją wielbił zapalczywie, ale również dawał pożywkę dla myśli. Nie potrzebowała nikogo innego..
Czy więc teraz czuła, jak gdyby zdradzała swego yojimbo o grzywie długich włosów? Być może.. być może tak właśnie by się czuła, gdyby tylko teraz nie wypełniały jej inne uczucia.

-Iye?- spytał cicho Yashamaru sam nie wiedząc co znaczyły te słowa w je ustach. Zaprzeczały reakcji jej ciała lgnącego ku niemu, ocierającego się prowokująco. Pieścił jej pośladki, muskał obszar między nimi, czasami posuwając się do delikatnego przyjemnie drażniącego ją dotyku.. jego dłoń poruszała się niespiesznie, acz skutecznie rozpalała żar ciała Maruiken. Natomiast drugą sięgnął do kokardy jej obi. Spoglądał w oczy trzymanej w swych objęciach Koneko-chan. Spoglądał zaciekawiony czekając na jej decyzję, reakcję, słowa… na cokolwiek, zanim rozwiąże tą kokardę ułatwiając sobie dostęp do skarbów ukrytych pod jej strojem.

Nie od razu dotarło do Maruiken to jego oczekiwanie. Nie od razu poczuła tę subtelną zmianę w jego pieszczotach. Rozpalana przez niego, kuszona wizjami ich zbliżenia, które niezaprzeczalnie musiałoby się zakończyć eksplozją rozkoszy w obojgu, myśli miała przesłonięte mgiełką podniecenia. I jak on mógł teraz wymagać od niej podjęcia jakiejkolwiek decyzji? Teraz, kiedy ciało domagało się zostania zdobytym i wyzwolonym jednocześnie, kiedy krew głośno szumiała jej w uszach. Aż dziwnym było, że zdołała w sobie znaleźć krztynę.. trzeźwości w tak upojnym momencie.

-To.. to.. -nie pomagał jej. Zaprzestał wprawdzie całowania jej szyi i dekoltu, lecz nadal czuła ruchy jego palców na kwiecie swej kobiecości. Także sposób w jaki na nią spoglądał przyprawiał ją o dreszcze emocji, wręcz w jego błyszczących oczach mogła zobaczyć odbicie niespokojnych, ekscytujących wizji jakimi nawiedzały ją myśli. Były już na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło tylko jedno, może dwa pociągnięcia za pas obi, aby stanęła przed nim naga, uległa i niecierpliwa. Dlaczego więc marnowała ten czas na słowa? Dlaczego zdrowy rozsądek próbował resztkami sił jeszcze raz uderzyć jej do głowy?

-To nie jest czas ani... ani miejsce na.. na... -zwilżyła wargi spierzchnięte od ognistego oddechu. Dłońmi zaś pochwyciła kurczowo za odzienie Yashamaru, tak jak człowiek łapiący się ostatniego ratunku dla siebie -Ktoś.. ktoś zobaczy..

To nie wystarczyło by go przekonać. Może przez to drżenie jej ust, może przez ten słaby argument nie uwierzył jej. Wszak ukrywali się tu przed innymi.
Yashamaru szarpnął za pas, wzorzysta tkanina opadła na dach z lekkim stukiem, ukrytych w niej przedmiotów. Potem odchylił połę kimona dłonią, zsunął pasy tkaniny opinające piersi Leiko i zabrał się za ich pieszczoty. Ugniatał jedną z jej krągłych półkul namiętnie, acz ze znawstwem palcami co chwilę zahaczając zadziornie o jej twardy szczyt. Już nic nie mówił, tylko całował jej szyję i pocałunkami dusił wszelkie słowa łowczyni. Palcami drugiej ręki zaś rozkoszował się jej intymnym obszarem przygotowując ją do swego podboju.






Zamierzał ją rozebrać tutaj… i może by byli widoczni dla bystrzejszego oka, gdyby nie mgła która spowiła wioskę mlecznym oparem. Nagłe jej pojawienie się oznaczało, że Sakusei zadbała by ta scena nie miała przypadkowych widzów. Poza samą Pajęczycą oczywiście.

Dlaczego jej nie posłuchał?! Czy tak oślepiony pożądaniem nie rozumiał, że to co robili było nie właściwe? Mogła przymknąć oczy na ich tymczasowy sojusz ze względu na ciężką sytuację w jakiej miała się znaleźć w Shimodzie, lecz niczym nie potrafiła usprawiedliwić takiego spoufalania się. Wszak przekroczyli już granicę wydobywania z siebie informacji, powinni się rozejść zamiast tak mocno czerpać ze swej bliskości, tak bardzo utęsknionej przez te wszystkie lata rozłąki. Nie było to nic karygodnego w przypadku kochanków i kochanek będących częścią ich zadań. Ale tych dwoje.. miało wspólną historię. Musieli być ostrożni, jeśli nie chcieli powtórzyć porażki sprzed lat. Czy nie pamiętał jak bardzo na niego wpłynęła sympatia żywiona do Koneko-chan? Jak przez niego zawiodła w swej misji?

-Yasha.. - wraz z jęknięciem prawie umknęło jej z ust również imię dawnego towarzysza. Skóra Leiko pod jego palcami musiała być już gorąca niczym ogień, powinna wręcz parzyć -To jest.. jest złe.. nie powini.. niśmy.. Mateczka..

Czuła się bezbronna wobec własnego ciała, które ocieraniem się błagało wręcz mężczyznę, aby posiadł je już teraz, bez względu na to co mówiły usta. Kołysała biodrami i przyciskała się nimi do niego, tak samo swymi piersiami do jego dłoni, aby poczuć jego dotyk jeszcze mocniej. Jednocześnie pod jego pocałunkami przechylała głowę, uniemożliwiając mu zobaczenie w swych oczach tej straszliwej walki jaką w sobie toczyła.

- Co mateczka… Koneko-chan?- mruknął Yashamaru pozbawiając ciało Leiko osłony kimona. Materiał osunął się na dach stając się kolorową płachtą, na którą ninja delikatnie osuwał drżące ciało łowczyni.
Jego usta wędrowały po jej szyi i nagich piersiach, a dłonie zabrały się z usunięcie ostatniej bariery otulającej rozpalony obszar Leiko między udami.- Mateczka jest tam… za lasem… za lasem z którego możemy nie wyjść żywi. Tak jak misja…
Klęcząc rozchylił już uda leżącej Maruiken i przyglądał się jej sekretnemu zakątkowi, delikatnie musnął go wargami w pocałunku.- Jeśli nie chcesz… ja… zrozumiem… jeśli nie chcesz. Ale nie zasłaniaj się innymi, nie zasłaniaj się Mateczką Koneko-chan, nie zasłaniaj się… wymówkami. Jutro możemy być martwi, a ja nie chcę umierać żałując straconych okazji i popełnionych błędów. Już raz… zmarnowaliśmy naszą szansę…

Pod jego pocałunkiem, tak delikatnym przecież, napięło się całe ciało Leiko, a dłonie zacisnęły kurczowo na jej własnym kimonie.

Łotr jeden”, przewinęło jej się przez myśli. Mówił, zgadzał się na jej ewentualne warunki, a jednocześnie czynił wszystko, aby uciszyć jej zdrowy rozsądek. Kusił słowami i obietnicami spełnienia zapomnianych pragnień. Pieszczotami dusił w niej wszelkie kolejne protesty. Bo i czy naprawdę nie chciała? Iye, to nie był prawdziwy powód jej wątpliwości. Ona się.. bała. Bała się konsekwencji, bowiem w duchu ciągle boleśnie pamiętała urazę jaką do niego żywiła przez zawód sprawiony Mateczce. Bała się, że Yashamaru znów przyczyni się do jej porażki.

Ale w końcu teraz już oboje byli dorośli. Nabrali życiowego doświadczenia i porzucili dawną naiwność, ne? Wiedzieli co było najważniejsze, a nie było tym żadne z nich. Misja. Zadania. Jeśli dzięki temu pojedynczemu zbliżeniu mogła sobie zyskać jego oddanie, to.. czyż nie było warto posmakować tego zagrożenia? Dla wyższego celu zabijała demony, jak na tacy podsuwała się bestiom w ludzkich skórach i kroczyła prosto w łapy Chińczyków, a.. to dopiero Yashamaru napawał ją niepewnością? Przecież mogła go wykorzystać, tak jak każdego innego kochanka. Wykorzystać i zostać dla niego tylko rozkosznym wspomnieniem.

Dotąd biernie poddając się lubieżnym działaniom mężczyzny, teraz łowczyni zgrabnie podniosła się do pozycji siedzącej, po czym sięgnęła ku niemu dłońmi.
-Baka.. -zdążyła tylko syknąć pieszczotliwie, nim drapieżnie wpiła się wargami w jego usta. Nie było już pytań. Nie było wątpliwości. Jeśli miały się pojawić, to później, kiedy kobieta już ochłonie w samotności. Wtedy będzie myślała i podejmowała decyzje co do swych dalszych kroków. Wtedy.. być może będzie tego żałowała i próbowała ukryć to spotkanie przed swym słodkim yojimbo. Później, na pewno nie teraz.

Otulony mleczną mgłą dach jawił się teraz mistycznie, jak miejsce wyrwane daleko od reszty świata. Nie było w nim nikogo oprócz ich dwojga, nie liczyło się nic poza dwoma gorącymi ciałami i językami rozkosznie ocierającym się o siebie. W międzyczasie jej palce na ślepo poszukiwały sposobu na wyrwanie ninja z jego odzienia.

Pomógł jej w tym pozbywając się stroju. Mogła już wodzić palcami po jego torsie, poznawać ślady na jego ciele. Blizny, te które już znała i te nowe, które zdobył później. Zmężniał, dorósł. Z przystojnego młodziana wyrósł młody wojownik.
Potem wstał, by odsłonić dolne partie przed nią. A ona siedziała, naga i bezbronna… i rozpalona.
Mimowolnie przygryzała wargę obserwując wyłaniania się włócznia yari Yashamaru, broni którą podbijał z pewnością wiele kobiecych bram. Mogła teraz trochę im zazdrościć. Były pierwsze w życiu jej dawnego towarzysza broni.

Zdawała też sobie sprawę z własnych kłamstewek. Nie byli sami wszak. Sakusei z pewnością ich podglądała. To pasowało do natury tej Pajęczycy. Tak jak nie mogła być pewna, że to intymne spotkanie będzie tylko jednym ze wspomnień. Iye. Będzie wyjątkowe, tak jak sam Yashamaru. Ale te prawdy… spychała w głąb serca. Te fakty nie miały znaczenia teraz, gdy widziała go w całej nagiej okazałości. Trąciła żartobliwie palcem czubek tej miłosnej włóczni. Yashamaru… wyrósł na bardzo apetyczny kąsek. Z ładniutkiego młodzieńca stał się przystojnym mężczyzną. I ten fakt był teraz najważniejszy.

Kobieta po chwili odchyliła się i na dłoniach podparła, aby w ten sposób mieć lepszy widok na całą sylwetkę swego dawnego towarzysza i przyjaciela. A delektowała się tym widokiem długo, powoli wodząc spojrzeniem po całym jego ciele. Teraz, gdy tylko podniecenie wypełniało czerwoną mgłą jej umysł, mogła się skupić na czerpaniu z tej sytuacji jak najwięcej przyjemności.

-Urosłeś.. Yashamaru-kun.. -wymruczała Leiko dwuznacznie, ale też i z wesołym brzmieniem w głosie. Pamiętała ich pierwsze spotkanie, gdy jej olbrzymie wyobrażenia co do tajemniczego ninja, utonęły wraz z nim spadającym do rzeki. A po tylu latach znów stał przed nią, lecz jakże się zmienił od tamtego nieszczęsnego dnia. Tym zwinnym ciałem, błyszczącymi oczami i znajomością słabości kobiecego ciała, rzeczywiście mógł sobie podbić niejedno serce płci pięknej. A co dopiero ich kwiaty pełne słodkich soków.
Prawie leżąc uniosła wdzięcznie jedną nogę, po czym nieśpiesznie stopą przesunęła najpierw po łydce mężczyzny, a potem jego udzie. Zapytała przy tym figlarnie -Pokażesz mi.. czego się.. nauczyłeś przez te lata...?

Niezbyt podobała jej się myśl, o przyglądającej im się Sakusei. Iye, Leiko nie miała się czego wstydzić w kwestii swego ciała i jego krągłości, ale Pajęczyca mogłaby to spotkanie wykorzystać przeciwko niej. Niejeden z sojuszników łowczyni był jej oddany tylko dlatego, że spodziewał się posiadać tylko dla siebie jej serce i ciało. Nieodpowiedni szept z idealnie skrojonych ust mógłby narobić niepotrzebnych problemów. Naruszyć nici, którymi Maruiken oplatała swych yojimbo. Pozostawało jej wierzyć, że Pajęczyca nazbyt szanowała piętno siedmiookiej bestii.

Yashamaru klęknął chwytając ową uniesioną nogę swą dłonią i wodząc po skórze łowczyni ustami i językiem, musnął kostkę i łydkę, palcami drugiej sięgając do kwiatu jej rozkoszy i muskając jego płatki.
-Mogę… ale czy… jesteśmy dość… cierpliwi by pokazać wszystkie nauki?- wymruczał rozkoszując się jej widokiem równie mocno, jak ona jego.

-Iye... -wymruczała łowczyni zgodnie z prawdą. Nie tylko jej ciało, pobudzone dotykiem i bliskością Yashamaru, nie miało już sił czekać na zostanie gwałtownie zdobytym, ale też... Leiko była zapracowaną osobą. Choćby bardzo chciała, to nie mogła sobie pozwolić na rozkoszowanie się kochankiem przez długie godziny.

Jej pieszczona przez niego noga drgnęła spazmatycznie, gdy poczuła w sobie obecność jego palców. Od dłuższego czasu otwierała się tak tylko dla Kojiro, a choć nie wyobrażała sobie znużenia talentami tygrysa, to dzięki niemu zdążyła już zapomnieć jak potrafią dotykać inne dłonie. A te należące do ninja przyprawiały ją o fale gorąca, które zdawały się wypełniać całe jej wnętrze, docierać do wszystkich zakamarków ciała.

-Chyba będziemy musieli.. -szepcząc przesunęła palcami pomiędzy swymi piersiami prężącym się przed mężczyzną w niespokojnym oddechu. Potem kierując się w dół, naznaczyła nimi pieszczotliwy szlak na skórze swego brzucha. Subtelny gest, lecz towarzyszące mu spojrzenie Leiko, które lśniącymi jak w gorączce oczami skupiało się na Yashamaru, czyniło ruch jej palców prowokacyjnym -.. rozłożyć pokaz.. na kolejne spotkania.. ne?

-Hai… kolejne
-Yashamaru osunął się na łowczynię i jednym stanowczym ruchem podbił jej drżące od oczekiwań ciało. Leiko odruchowo wygięła ciało czując rozkosz przeszywającą jej ciało. Zbyt długo pozwalała sobie na igranie nie tylko z pragnieniami innych, jak i własnymi. Po tym jak jej ciało było zbyt pochłoniętą wcześniej energią oni, kobieta odczuwała dotyk swego kochanka bardzo intensywnie. Zresztą sam Yashamaru całując namiętnie usta i szyję łowczyni, wodząc dłońmi po jej wijącym się dziko ciele i gwałtownie poruszając biodrami, doprowadzał ją do gorączki. Doznania były zbyt intensywne by Maruiken mogła być cicha. Wyraźna kara za igranie z własnymi pragnieniami i samokontrolą... acz jakże rozkoszna.

Każdemu ich wspólnemu, gwałtownemu ruchowi towarzyszyły jęki Leiko, których nijak nie potrafiła w sobie zdusić, oraz szmer leżącego pod nią kimona. Początkowo kurczowo, aż do białości, zaciskała na nim dłonie, jak gdyby dzięki temu próbując odzyskać panowanie nad odruchami swego ciała. Daremnie. Krew w niej wrzała, wnętrze zdawało się wypełniać czystym ogniem rozkoszy, który tylko tak utalentowany kochanek był w stanie ugasić.

Mieszanka pochłoniętej energii w olbrzymiej ilości oraz umiejętnych pieszczot Yashamaru, była jak.. jak istny narkotyk dla łowczyni. Budziło w niej drapieżnika pragnącego jeszcze więcej. I dłoni mężczyzny, i jego pocałunków, i jego języka wsuwającego się w jej usta, i tych bioder silnie biorących uwodzicielkę w posiadanie.

Uniosła dotąd rozchylone w zaproszeniu nogi, po czym oplotła nimi mężczyznę. Przyciskała go teraz do siebie, tak jak i on nacierał nieprzerwanie nacierał na nią, scalając oba ciała w jeden organizm namiętności. W takiej pozycji Leiko mogła czuć swego kochanka jeszcze mocniej, lubieżnie otwierając się cała na jego podbój. Dłońmi, a paznokciami szczególnie, przesunęła po jego plecach, pod skórą wyczuwając jego ciężko pracujące mięśnie. Ściskała palcami, w ekstazie czasem i swoje ślady pozostawiając pomiędzy bliznami znaczącymi ninja. Tak skulona pod mocą tego zbliżenia, które aż napełniało ją słabością, dla uciszenia własnych jęków starała się chować twarz w to miejsce na mapie ciała Yashamaru, gdzie szyja łączyła się z barkiem. Oplatając kochanka starała się zachęcić go do wysiłku.

Czuła go mocno, gwałtownie. Każdy sztych, szturm pchnięcie. Więcej.. mocniej szybciej. I głębiej..
Docisnęła swoje biodra do kochanka niemal scalając się z nim w jeden pulsujący w rytmie miłości organizm. Niemniej nawet wtulając twarz nie była w stanie zdusić swych jęków. Więc zaciskała ząbki na jej karku, znacząc je swym znamieniem. Drżąca i rozpalona docierała do szczytu rozkoszy i poczuła jak eksplozja przyjemności obejmuje i ją… i jego. Krzyknęła głośno i intensywnie. Z radością wykrzyczała swą rozkosz i osłabiona tym wybuchem wtuliła się leniwie w kochanka.

Yashamaru, ta słodka bestyjka. Czy był równie zdolny wtedy, gdy ona była z nim, gdy na imię miała Koneko-chan? Ach, czemu jej wtedy nie przyszło do głowy, by to sprawdzić? Teraz miałaby porównanie.
A choć niewątpliwie były to intensywne figle… to… Maruiken nie czuła się w pełni zaspokojona. Jeden raz, nawet z tak świetnym kochankiem, to było za mało. Ale wystarczyło, żeby ta lubieżna strona natury Leiko podkarmiona demonicznym wigorem pogrążyła się na jakiś czas w letargu. Na pewien czas znów odzyskała nad nią panowanie. Acz musiała uważać z prowokowaniem kolejnych łowców. To byłoby igranie nie tylko z ich apetytem.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-10-2016, 20:16   #260
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Samotna postać przemykała pomiędzy domami opuszczonej wioski. Kroki stawiała ostrożnie, aby nikt jej nie spostrzegł, ale jednocześnie był w nich wyraźny pośpiech i zniecierpliwienie. Powodem tego było.. słońce oznajmiające porę jej kolejnego spotkania, na które wyraźnie była już spóźniona. A Maruiken Leiko nie miała w zwyczaju się spóźniać, jeśli nie należało to do części jej planu. Jednak tym razem straciła nad wszystkim kontrolę, kiedy pozwoliła się zbliżyć Yashamaru do siebie. Nie tylko powróciły wspomnienia, ale pod jego dotykiem stała się całkiem bezwolna. Nieważny stał się czas mijający w jego silnych ramionach, przestała istnieć cała reszta świata, który nagle zmniejszył się do tego jednego dachu i ich dwojga.
Jakże mogła się tak zapomnieć?

Sakusei już na nią czekała z tym łobuzerskim uśmieszkiem sugerującym, że wszystko wie i wszystko widziała. Skinęła dłonią ku łowczyni, a potem pstryknęła palcami. Obok właściwiej Leiko pojawiła się jej iluzja.
-Ufam że wszystko gotowe. Możemy iść na spotkanie i… będę miała do ciebie drobną prośbę po nim.- rzekła na powitanie Pajęczyca.

Leiko przyjrzała się badawczo swej sojuszniczce, ale ta jak zwykle nie zdradzała wiele tą maską tworzącą jej idealną twarz. Łowczyni powinna być zaskoczona takimi słowami, ale.. też i ten dzień był daleki od zwyczajnego. Chyba niewiele już było w stanie wyprowadzić ją dzisiaj z równowagi.
-Oh? Jakiej to natury prośba? - zapytała zaintrygowana.

Kopia Leiko ruszyła w głąb wioski, zaś obie kusicielki w przeciwnym kierunku wyraźnie opuszczając zapomnianą osadę i groblą przez pola ryżowe kierując się do niewielkiego zagajnika.
-Potrzebne będą przymiarki do tego kimona, więc po rozmowie udamy się do jaskini moich krawców.- stwierdziła Sakusei idąc przodem.- To chyba nie będzie problem?

Choć łowczyni i jej pajęcza sojuszniczka szły teoretycznie na widoku, to Leiko nie miała wątpliwości, że żadne oko nie dostrzeże ich dopóki Sakusei na to nie zezwoli.

- Iye, jeśli tylko zostanie mi wystarczająco czasu. To dla mnie bardzo pracowity dzień, a mam jeszcze na dzisiaj pewne plany dotyczące łowców.. -odparła Leiko trochę niepewna prośby Sakusei, bo i niezbyt jej w smak było zostawianie iluzji samej na długi czas. Pajęczyca mogła zapewniać, że ta nie sprawi żadnego problemu, że nie namiesza w delikatnych relacjach w grupie, ale łowczyni lubiła mieć przyjemność z panowania nad wszystkim samotnie. Mimo, że ten dzień temu nie sprzyjał.
Lekko poprawiła dekolt swego kimona, które w jej oczach cały czas zdradzało zbyt wiele ze spotkania z Yashamaru. Mogło to być oczywiście tylko jej przewrażliwienie i obawa, że jej słodki tygrys dostrzeże coś, czego nie powinien. Nie mogła sobie teraz pozwolić na jego utratę.

Weszły w las i przemierzyły kilkanaście metrów nim doszły do polany, na której paliło się ognisko. Przy nim siedziała tylko zamyślona Korogi.

-Mężczyźni mogliby przeszkadzać, więc znalazłam im zajęcie. Polowanie. Mam bowiem nieodparte wrażenie, że to rozmowa na cztery oczy - wyjaśniła Sakusei i powoli zaczęła się rozmywać.- Zawołaj mnie, gdy będziesz chciała wracać.

Szkoda...” -przemknęło przez myśl Leiko, kiedy tak spoglądała w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Sakusei. Dzień mógł być dość niefortunny, lecz postać jej yojimbo zawsze była przyjemnością dla oczy i duszy. W przedziwny sposób był dla niej siłą oraz pewnością, pomimo tego tygrysiego braku ujarzmienia i wieloma sekretami jakie jeszcze skrywał. Z drugiej zaś strony.. łowczyni nie miała wiele doświadczenia w radzeniu sobie z dziećmi, a Ayame przecież takim była, pomimo tego jak bardzo dojrzałą czasem próbowała być. Zatem obecność obu mężczyzn byłaby jej wielce pomocna..

-Ayame-chan -powiedziała Leiko na powitanie, kiedy podchodziła do ogniska i dziewczynki. Uśmiechała się lekko -Służy Ci pobyt u naszej gospodyni? Podobno miałaś do niej wiele pytań.

- Na które zazwyczaj nie otrzymywałam odpowiedzi. Zwodzi mnie paskudnie, ale obiecała że zaprowadzi mnie do starszyzny swego rodzaju. Do jednego z tych którzy żyli w czasach Oni, którego zabił nasz szlachetny przodek.
- burknęła gniewnie miko i westchnęła z rezygnacją na koniec.- Dobre i to.
Spojrzała na łowczynię.- A jak tobie poszło z tymi łowcami? Ponoć udało ci się mnicha zabić. Jednego gada mniej.

- Hai. Podejrzewałam, że Cię to ucieszy
-mruknęła łowczyni z kocim zadowoleniem. Zabicie Chińczyka wymagało od niej wiele poświęcenia, a konsekwencje pochłoniętej energii cały czas odbijały się w niej swym echem. Zatem im bardziej jego śmierć mogła się przysłużyć ich wspólnej sprawie, tym lepiej.
-Choć czy to cokolwiek zmienia? -pytając przysiadła przy ognisku, sponad tańczących płomieni spoglądając na małą miko -To tylko jeden mnich, a jeszcze wielu innych zmierza ku Shimodzie. Zlikwidowanie zaledwie jego wymagało odpowiednich przygotowań, nie wyobrażam sobie tego powtarzać w przypadku kolejnych Chińczyków. Nie mamy tyle czasu, ne?

- Hai. To nic nie zmienia. Ale te chińskie psy spaliły mój dom i wymordowały wszystkich moich opiekunów, więc…
- uśmiechnęła się złowieszczo spoglądając na Leiko.-... ich śmierć, choć bez znaczenia, sprawia mi satysfakcję.
Nagle spochmurniała i opuściła w dół głowę zawstydzona.- Ale to że ten zgon mnie cieszy nie czyni mnie potworem, prawda? Nie jestem przez to zła?

I stało się to, czego Leiko najbardziej się obawiała po samotnym spotkaniu z Korogi. Gdyby był z nimi Furoku, to zapewne w pocieszeniu poklepałby ją po głowie, dzięki czemu nagle cały świat stałby się lepszy. Tyle, że Maruiken nie miała w zwyczaju.. klepać. Jej dłonie bardziej były nawykłe do ulotnych gestów kuszących ku sobie mężczyzn i kobiety, niż do uspokajania dzieci.

-Iye -stwierdziła w końcu stanowczym tonem. Następne swe słowa dobierała powoli, próbując się wczuć w sytuację Ayame. Sama wprawdzie nie miała typowego dzieciństwa, lecz z pewnością było ono lepsze od tego co ona przeżyła z mnichami -W takim wieku powinnaś cieszyć się swoimi naukami, spokojem i beztroską, zamiast ukrywać się po lasach i żyć niepewnością każdego dnia. Chińczycy swoim fanatyzmem odebrali Ci dzieciństwo i Twoją niewinność, jak najbardziej wolno Ci się mścić. Bo przecież nie poczujesz wolności, dopóki przynajmniej jeden z nich będzie na Ciebie polował, prawda?
Chwilę w milczeniu przyglądała się małej miko, co zaowocowało nagłym poweseleniem. Nawet jeśli w jej przypadku była to zaledwie subtelna zmiana w ułożeniu kącików warg oraz brzmieniu głosu. Maruiken Leiko nie miała w zwyczaju szczerzyć się i chichotać głupiutko, jak jakaś byle plotkarka -Chociaż mogłabyś trochę popracować nad tym swoim uśmieszkiem. Nikt nie będzie się spodziewał takich myśli pod uroczym, dziewczęcym uśmiechem.

-Dobrze… postaram się.
- odparła po chwili cicho mała miko i uniosła oblicze, ozdabiając swe oblicze miłym oku subtelnym uśmiechem. Uśmiechem znanym łowczyni. Mała miko musiała ten grymas podpatrzeć u Maruiken.






Na usta Leiko niemal same cisnęły się słowa: “Bardzo dobrze Ayame-chan, wyglądasz ślicznie i promiennie. Jestem z ciebie dumna… córeczko.

Maruiken zamarła na moment w zaskoczeniu, zdając sobie sprawę, że zachowała się tak jak mateczka Chiyome zwykła zachowywać się wobec własnych uczennic. Co nie mogło jednak jej dziwić, Leiko wszak nie miała wszak innych matczynych wzorców w życiu.

-Bardzo ładnie -przyklasnęła w odpowiedzi łowczyni, a ten ruch jej dłoni był równie delikatny jak uśmiech naśladowany przez małą miko. Właściwie, to Leiko przeważnie była oszczędna w swych gestach, zwracając nimi na siebie uwagę większą, niżby przesadną teatralnością. To jednak się zmieniało, kiedy do głosu dochodziła jej wewnętrzna bestia.

-Na zewnątrz prześliczny uśmiech, lecz wewnątrz pielęgnuj ten ogień, to pragnienie zemsty na osobach, które odebrały Ci tak wiele. Musimy ostrożnie zaplanować nasze kroki w Shimodzie, a do tego będą nam potrzebni łowcy -z każdą chwilą, nawet i najdrobniejszą, którą spędzała na siedzeniu przy ognisku z Ayame, iluzja stworzona przez Pajęczycę towarzyszyła Płomyczkowi i reszcie ich grupy. Wierzyła wprawdzie w zdolności tamtej, już zdążyła przekonać się o ich użyteczności, lecz takie poleganie na kimś innym zdecydowanie mierziło Maruiken.

-Jeszcze u początków mej podróży na ziemiach klanu miałam przedziwny sen. Proroczy wręcz, w którym nawiedził mnie biały lis -z błyskiem w oczach, który równie dobrze mógł być odbiciem płomieni w jej złocistych tęczówkach, łowczyni zerknęła na dziewczynkę -Sądzę, że Ty miałaś coś z tym wspólnego, Ayame-chan.

-Kto? Ja?
- speszyła się dziewczyna wręcz wyglądając jak wcielenie niewinności. Ale nie mogła tą maską zwieść Leiko. Niemniej młoda miko nie była takim niewiniątkiem na jakie pozowała. Westchnęła głośno dodając. - To prawda, próbowałam poprzez sen ostrzec tych, których łączy ze mną dziedzictwo. Nie wiedziałam jednak czy mi się udało. Sny to delikatna materia.

-Hai, powiodło Ci się. Choć nadal nie w pełni rozumiem jego znaczenie
-odparła Leiko, tymi słowami uspokajając małą, że nie trzyma urazy za to drobne wdarcie w swoją prywatność. Wtedy wizyta białego lisa była niepokojąca. Ale teraz widziała już tak dużo na ziemiach klanu, że niewiele już było w stanie zaskoczyć łowczynię.
-Teraz jednak jestem ciekawa, czy potrafiłabyś powtórzyć taką.. manipulację cudzymi snami. W szczególności snami ludzi pozbawionych naszej.. przypadłości -uśmiech jej nabrał gorzkiego wyrazu, kiedy odnalazła określenie satysfakcjonujące je obie. Wszak dla miko był to.. bardziej dar, kiedy Maruiken w ich wspólnym dziedzictwie widziała tylko przekleństwo -W odpowiedni sposób użyte, mogłoby zachwiać wiarą łowców w dobre zamiary mnichów.

-Sny to delikatna sprawa… Nie mogę ich kształtować podług swej woli, mogę jedynie posłać do ich marzeń sennych jakieś przesłanie, słowa, sekrety lub obrazy. Jednak to ich dusze nadają ostateczny kształt marzeniom sennym. No i mogę posłać im słowa, ale… nie znaczy to że ich posłuchają.
- wyjaśniła miko zerkając na łowczynię.- Z tobą łączy mnie więź krwi, ale z nimi nie. Więc jeśli mam dotrzeć do ich snów, powinnam o nich wiedzieć jak najwięcej. Muszę znać ich imiona i serca. Im więcej wiem, tym większa szansa że uda mi się do nich dotrzeć poprzez sny.

-Tobie Chińczycy wyrządzili najwięcej krzywdy. Wiesz najlepiej do czego są zdolni w próbie schwytania dziecka. Miałam nadzieję, że mogłabyś wykorzystać swoje wspomnienia, aby przelać w ich sny doświadczony strach i cierpienie
-ciężkie westchnienie wymknęło się z ust Leiko. Nie z rozdrażnienia, ale z uświadomienia sobie, jak ciężkie może to być do wykonania dla małej miko -Choć domyślam się, że mogłoby to być dla Ciebie bolesne. Lub nawet ponad Twe siły.

- Mogę przesłać uczucia, mogę ukierunkować nieco sam sen, acz… nie wiem jaki rezultat uzyskam.
- wyjaśniła miko i uśmiechnęła się wesoło. - Nie potrafię wejrzeć do czyichś głów i mieszać w nich. Cóż… nie poprzez sny. Nie wiem jaki sen ostatecznie udało mi się ci zesłać.
Zamyśliła się drapiąc po policzku.- A więc mam im podesłać strach wobec Chińczyków? Niechęć? Mogę… Mogę spróbować, ale nie wiem co z tego wyjdzie. W końcu ostatecznie to tylko sen.

-Myślę, że odpowiedni koszmar poruszający skryte obawy serca śniącego, koszmar tak realistyczny, że mógłby odnaleźć swe odbicie w rzeczywistości, potrafi zachwiać pewnością nawet najdzielniejszych samurajów. A jeśli nie od razu napełnią łowców niepokojem, to przynajmniej zasieją w nich jego ziarenka..
-wytłumaczyła łowczyni, sama wszak dobrze pamiętając jak bardzo nią poruszył koszmar o Gozaenmonie. A przecież nie należała do osób wierzących w ukryte znaczenie snów.
Uśmiechnęła się jednak, tym razem sama upodabniając uniesienie warg do tego wesołego, zaobserwowanego przed chwilą u Ayame -Na pewno nie zaszkodzi spróbować, ne?

-Nie znam ich skrytych obaw, więc… pozostaje jedynie przesłać im wrażenie strachu wobec mnichów.
- zachichotała bardzo dziewczęco Ayame i przypominała Leiko… ją samą z młodości, naśladującą starsze i bardziej doświadczona siostrzyczki. Młoda miko okazywała się bardzo spostrzegawcza. Korogi zamyśliła się przez chwilę, po czym rzekła.- Opowiedz mi więc o nich, o tych łowcach, do których snów mam przesłać te wrażenia. Im więcej szczegółów podasz tym większa szansa, że mi się uda odpowiednio mocno na nich wpłynąć.

-Mamy szczęście, że trafili nam się tak barwni łowcy. Zobaczmy..
-kobieta w zamyśleniu skupiła swe spojrzenie na językach płomieni tańczących pomiędzy nią i Ayame. Nie było łatwym zamknięcie całej tej osobliwości w zaledwie krótkim opisie.

-Może najpierw Sakura. Swoje przezwisko zawdzięcza włosom barwy kwitnących kwiatów wiśni, a te zaś jakiejś bestii, która z pewnością nie wyszła żywa z tego spotkania. Tak samo jak i demon, który pozbawił ją ręki. Oraz oka -dla podkreślenia tych słów uniosła jedną rękę, po czym palcem wskazującym wykonała ruch na wysokości swego lewego oka -Boleśnie pomyli się każdy, kto spróbuje ją wziąć za subtelną i kruchą kobietę. Sakura bowiem jest silna, niebezpieczna, równie sławna jako łowczyni, co przerażająca oraz skuteczna w boju. Nie interesują jej konwenanse, żyje szybko i intensywnie. Korzysta ze wszelkich okazji do zasmakowania przyjemności.. każdego rodzaju, od hazardu i alkoholu po... -w porę sobie uświadomiła, że może nie wszystkie szczegóły życia różowowłosej są odpowiednie dla uszu małej miko. Wprawdzie na wiele sposobów była już dojrzała, ale pewne uciechy tego świata powinna sama odkryć. Zatem Leiko tylko uśmiechnęła się enigmatycznie, pozwalając temu niedopowiedzeniu zawisnąć w powietrzu, a po chwili zapytała -Czy tego rodzaju informacje są wystarczające dla Ciebie?

-Wydajesz się darzyć ją szacunkiem. Co w niej podziwiasz?-
zapytała zaciekawiona Korogi kiwając głową na “tak.”

-Podziwiam? -powtórzyła Maruiken dość zaskoczona tym słowem w ustach małej miko. Jedyna osobą, którą rzeczywiście szczerze podziwiała, była jej droga Mateczka i nigdy nawet jej przez myśl nie przeszło, aby takim szczególnym uczuciem obdarzyć kogoś innego. Delikatnie opuszkami palców musnęła swe wargi, kiedy próbowała zebrać myśli.
-Cóż, jest kobietą, lecz jakże inną ode mnie i tych jakie spotkałam na mej drodze. Dzika, bezpośrednia i czerpiąca z życia jak najwięcej. Być może podziwiam jej.. swobodę. Przed nikim nie zakłada maski, wątpię, aby specjalnie dla kogokolwiek zmieniała swą nieujarzmioną naturę -pokiwała powoli głową, dodając -Jest panią własnego losu, czego być może jej zazdroszczę.

-Rozumiem… a pozostali?
- zapytała miko rozważając w milczeniu słowa łowczyni.

-Jest też Jednooki Wilk, który jak się domyślasz, także stracił jedno oko -Leiko powiedziała to takim tonem, jak gdyby doceniała żarcik kogoś odpowiedzialnego za przydzielenie tej dwójki do jednej grupy -Najemnik. Nogi prowadzą go tam, gdzie może zdobyć pieniądze za swoje umiejętności. A później tam, gdzie może je wydać na sake, gorący posiłek, wygodę dachu nad głową, lub dobre towarzystwo. Jednak w poszukiwaniach tych przyjemności jest bardziej subtelny niż Sakura. Sprawia również wrażenie dobrego przywódcy, mniej gwałtownego niż ona. Spokojny, bystry i spostrzegawczy, zdaje się mieć dobry wpływ nawet na Kirisu. A to nie jest łatwe, kiedy brak kobiecych wdzięków -i znów ten uśmiech na jej wargach. Uśmiech zagadkowy, a jednocześnie mówiący tak wiele, jeśli tylko ktoś potrafił rozczytać się w jego psotnych znaczeniach -Wiele dostrzega, ale szanuje cudze sekrety. Lub zwyczajnie są dla niego mało interesujące, aby chciał je wykorzystać.

- Dobry sojusznik… najemnik jednakże, a ci są lojalni wobec tego kto im płaci.
- rozważyła na głos Ayame. Pokiwała na boki głową rozmyślając. - Kirisu… pamiętam, szalał z wściekłości i rozpaczy gdy dałaś się porwać Kojiro. Wabisz ku sobie mężczyzn jak motyl, ale Furoku-san twierdzi, że w końcu powinie ci się noga. Igraszki z własnym sercem tak się kończą.
Uśmiechnęła się łobuzersko spoglądając przyjaźnie na Leiko. W tej kwestii nie zgadzała się ze swym opiekunem. - Kirisu-kun nie jest problemem. Do jego snu na pewno zdołam przesłać “wiadomość”. Tylko czy powinnam?

Łowczyni musiała się zastanowić nad pytaniem Ayame. Nasuwająca się odpowiedź wprawdzie była oczywista, ale czy to czyniło ją właściwą? Płomyczek na pewno nie potrzebował dodatkowej zachęty do rzucenia się do walki w obronie swej partnerki. W końcu chwalił się byciem u jej boku najdłużej, a że nie był jej jedynym yojimbo.. to o tym akurat wiedzieć nie musiał. Nie wyobrażała sobie pominąć go w swym planie, chociaż zachodziła możliwość, że w swej brawurze mógłby zrobić coś głupiego. Ale wtedy nie tylko ona będzie obok, aby go powstrzymać, lecz także Sakura i Wilk.

-Hai. Kirisu-kun jest bardzo żarliwy, ale też niezwykle opiekuńczy, nawet jeśli za jego troską stoją mało szlachetne zamiary wobec mnie -odparła Leiko z ciepłem w głosie. Kojiro mógł być fascynujący, Yashamaru budził w niej moc wspomnień, jednakże i Kogucik zasłużył sobie na specjalne miejsce w jej myślach -Staje się najbardziej skuteczny, choć i lekkomyślny, kiedy budzi się w nim zazdrość lub potrzeba zabłyśnięcia w czyichś oczach. A wizja bohaterskiego uratowania mnie z rąk straszliwych mnichów, wizja wdzięczności jaką go potem obdarzę, z pewnością rozpali w nim jeszcze większy ogień.
Następnie w dyskretnym rozbawieniu uniosła jedną brew, dodając -I nie podejrzewałam, że Twój Furoku-san jest znawcą kobiecych serc.

- Jest bardzo przystojny
.- Korogi odparła niczym właścicielka rasowego rumaka chwaląca się swoim zwierzęciem.- I… nie opowiada za wiele o swych “przyjaciółkach”, ale czasem mu się wymsknie.
Zamyśliła się zmieniając temat.- Mogę… podesłać inne przesłanie Kirisu. Zasugerować mu, że dzielnie cię uratuje… acz… pamiętasz, że mogę we śnie umieścić sugestię, ale ostatecznie to jego wyobraźnia nada kształt marzeniu sennemu.

-A Ty pamiętaj, że ostatecznie również ja mogę popchnąć jego myśli ku odpowiednim ścieżkom
-zauważyła Leiko w podobnym tonie -Masz jednak rację. Płomyczek ma się za nieustraszonego łowcę, więc samo przedstawienie mnichów jako potworów, może nie być dla niego wystarczającym bodźcem do działania. Silniejszym byłoby ukazanie mnie w ich potrzasku. Przerażonej, krzyczącej imię swego dzielnego partnera, jej ostatniej nadziei na ratunek..
Dłoń przyłożyła do swego kimona na wysokości serca, po czym uwolniła z piersi ciche westchnienie, jak gdyby poruszyła ją ta dramatyczna wizja. Zaraz jednak tą samą ręką wykonała lekkie machnięcie w powietrzu, dodając z uśmiechem -Ale koniec końców mam wiarę w Twoją intuicję. To Ty potrafisz manipulować snami, nie ja.

-To niezupełnie jest manipulacja. Bardziej sugestia.
- stwierdziła Ayame po namyśle i stukając palcem w podbródek dodała.- No to został mnich i ten drugi młody łowca, ne? Co o nich wiesz?

-Mnich to Jimushi i.. nie wiem o nim zbyt wiele
-powiedziała niechętnie, bo z wyraźnym zawodem Leiko. W duchu karciła się za to, że nie poświęciła temu osobnikowi więcej swojej uwagi, ale przecież już i tak musiała się dwoić i wręcz troić pomiędzy pozostałymi. Miała niewiele czasu, a tak dużo cudzych myśli do omotania..
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172