Ciemnosc .
Znikajaca dłon "zabrała" ze soba resztki , swiatła . Verita czuła ze spada . Głeboko , gdzies niemal w czeluscie piekieł . trudno było okreslic jak długo . Chwile , Godzine . Wieczność . W koncu ogarneło ja przeświadczenie , ze zbliza sie kres jej wedrówki .Cos sciagało ja do siebie , niczym potęzny morski wir mały stateczek , który nie zdołal na czas umknac przed niebezpieczeństwem . Do jej uszu zaczeły docierac jakies dzwieki . Jakby ktos silnie uderzał w drewniane drzwi ... " Ksiezniczko " - powoli docierał do niej sens słow " Prosze natycmiast otworzyc !! " . Słyszała jak miekikie stópki tupały po wełnianym dywanie "Co robic , co robic ? ! Gdziez podziewa sie Pani ?! " zdenerwowany głos wydawał sie głosem stworka .
Z jednej strony cos ciagneło ja w strone coraz gestszej ciemnosci , druga droga , jaka rysowała sie przed nia to znajoma komnata w której biegał zdenerwowany stworek . |