Shenowi od razu przeszła cała wesołość. Jeśli jednak bardka liczyła na wybuch emocji, takich czy innych, to się przeliczyła. - Tak, istotnie. Psy czasami bywają zatłuczone na śmierć. Suką podrzyna się gardła. - stwierdził zimno - Szaliczek zaś pasuje idealnie, tylko nie wiem, czy nie jest za cienki... -
Wykidajło przestał poświęcać więcej uwagi blondynce i ruszył ku wyjściu. Nie znaczył to wcale, że zapomni o jej słowach. Wszak mieli udać się razem w różne niebezpieczne miejsca. Będzie jeszcze okazja, aby jej o nich przypomnieć. Teraz jednak musiał sprawdzić na miejscu ile prawdy jest w jej słowach.
Przed posiadłością spotkał młodego stajennego wyprowadzającego właśnie jednego z wierzchowców. Wielkie bydle pewnie należało do któregoś z paladynów. Jando spojrzenie na zbierającego się Shena od razu kazało chłopkowi się odsunąć. Może nawet chciał zaprotestować, ale miał dość rozumu, albo instynktu, aby tego nie robić. Fearsheild wskoczył na siodło z rozpędu, spiął konia i ruszył galopem przez bramę. Wyspy i sama „Tańcząca Elfka” nie były aż tak odlegle, ale lepiej aby nikt nie stawał mu na drodze. |