Volva jak we śnie szła przez z wolna budzące się Ribe…
Gdzie krok zrobiła tam trupy i zgliszcza. Za nią, wokół niej ...dogasający z wolna pożar… ludzie co z łóżek o świtaniu powyciągani, z wiadrami wody biegali...
A wokół niej… wokół niej ramię męża jakowegoś dokądś prowadzącego … Elin zatopiła się w widoku płomieni, zwłokach i żalu bezbrzeżnym za niewinnością Sigrun. Bezwiedne wargi szeptać zaczęły, pozwalając Volundowi, co volvę do schronienia prowadził, usłyszeć z razu ciche mamrotanie i niewyraźne słowa:
Gdy pochylił nade mną swe usta pocałunkami nabrzmiałe
Usta me uleciały, jak dwa skrzydełka białe
Krew ma się zerwała, by uciekać daleko, daleko,
I o twarz mi uderzyła płonącą czerwoną rzeką.
Oczy moje, które pod wzrokiem jego słodkim się niebie,
Oczy moje umrą, a powieki je cicho pogrzebią.
Pierś moja w objęciu jego ręki stopi się jakby śnieg,
I cała zniknę jak obłok, na którym za mocny wicher legł.
Wzrok Gangrela złapała niewiasta co pomimo panującego mrozu w zgrzebnej koszulinie męża poległego tuliła. Spojrzenie kobiety utknęło z wyrzutem głębokim w czerwienią gorejących ślepiach wampira.
Elin jakby bez udziału woli doprowadziła ich dwójkę do chaty, głęboko w ziemi wkopanej, otulonej z zewnątrz jakby pierzyną wodorostów, mchu i trawy. Wnętrze siedliska grubo drewnem i futrami poobijane było i światła szarego poranku nie przepuszczało. Proste, niczym nie zdobione sprzęty tu stały: ławy dwie i stół.
Elin zaczęła je odsuwać…
Ludzie poczynali ratować okoliczne domostwa, by ogień się dalej od halli nie przeniósł. Wokół ciała poległych kruki powoli zaczęły przyciągać więc i poległymi i rannymi poczęto się szybko zajmować.
Ghule Freyvinda wraz z panem swym ruszyli ku jarlowi, któren właśnie Eggnira krwią swą poił i rozkazy wydawał drugiemu ze swych przybocznych co na nogach się trzymał.
- Rannych opatrzyć, spokój zapewnić. Poległych do pogrzebania sposobić. Ludzi poślij by wieści zebrali o to co tej nocy zaszło i czemu. Chcę wiedzieć, kto to uczynił.
Clotchild do Lenartssona się w między czasie podsunęła szepcząc:
- Będziem straż trzymać. Skrzynie przyszykujemy by gotowa była na wszelką konieczność.
Jarl wychowanka swego zoczył:
- Całyś? Dobrze - nie czekał na potwierdzenie -
Gdzie reszta? - spytał niemalże warcząc -
Schronić się nam trzeba.
Gdy Ødger swoim ludziom śladów Gudrunn szukanie rozkazał, Agvindur do bezpiecznego domu ich poprowadził. Gniew z niego wyciekał jak woda z dziurawego bukłaka.
- Pomówić nam idzie, co tu się stało. - rzekł drzwi do ziemnej chaty otwierając.