Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2016, 23:27   #31
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Mroczny Jastrząb, hangar
Graice podniosła miecz i włączyła go. Przez moment się zawahała, w końcu Rin była ranna, ale wreszcie ruszyła z zaciętą miną na Mroczną Jedi.
Machała mieczem jak nie przymierzając kijem od szczotki. Jakieś tam podstawy wydawała się znać, ale było to tak mgliste, że trudno było uwierzyć, że ktoś ją kiedyś trenował. W każdym razie niczego sobie sama nie obcięła.
Rin tylko nadstawiała swoją broń przyjmując uderzenia. Gdy wreszcie uznała, że dowiedziała się wystarczająco dużo, uderzyła raz a mocniej w ostrze dziewczyny wybijając jej miecz z dłoni.

- Wymagasz dużo więcej pracy, dlatego z tobą zacznę od podstaw, które Padawani Szefowej mają dobrze ogarnięte. - westchnęła - Wiele można Jedi zarzucić, ale szkolić w szermierce to potrafią tylko oni. - wspomniała.
Następnie zaprezentowała Graice po kolei różne style walki mieczem świetlnym komentując od razu jak poprawnie wykonywać ruchy. Rin sprawiała wrażenie, że brak jednej ręki nie przeszkadza jej. Samo wprowadzenie zajęło mnóstwo czasu, dlatego na koniec wykładu Rin przedstawiła jej zdaniem najskuteczniejszą technikę walki dla Graice, która w najbliższych dniach może uratować młodej skórę.
Po demonstracji przyszedł czas na naukę praktyczną.
- Ile masz lat? - zapytała Mroczna poprawiając postawę Graice.
- Osiemnaście - wystękała. Męczyła się szybko. Zdecydowanie, ale to zdecydowanie brakowało jej podstawowego wyszkolenia. Nawet nie technika, ale zwykły obóz kondycyjny. Inaczej nie wytrwa nawet półminutowej walki, bo jej mięśnie wysiądą.
- Od ilu lat szkolisz się na Jedi? Znaczy jak wy tu nazywacie tych, którzy władają Mocą.
- Pół roku temu miałam trafić do akademii, ale mnie mój mistrz uratował... - głos jej się załamał.

- Dobra, teraz przerwa - wyciągnęła z jednej z kieszeni odżywkę proteinową i rzuciła dziewczynie - Zjedz to i zaraz będziemy kontynuować.
Sama oparła się plecami o ścianę pomieszczenia i w zamyśleniu przyglądała swojej uczennicy.
- Tutaj wszyscy trafiają do akademii w tak późnym wieku? - Rin miała nawyk zbierania informacji by jak najlepiej przygotować się na czyhające na nią niebezpieczeństwa w nowym otoczeniu.
Graice przeżuła kawałek batona.
- Nie. Praktycznie każde dziecko jest sprawdzane pod kątem wrażliwości na Moc. Tylko, że ja pochodzę z naprawdę zapomnianej przez wszechświat planety...
- Nie tak całkiem zapomnianej skoro jednak cie znaleźli. - odparła bardziej do siebie Rin - Czemu uważasz, że to dobrze, że twój mistrz nie pozwolił ci dotrzeć do akademii? - zapytała z wyraźnym zaciekawieniem. - Gdybyś trafiła do akademii jako dziecko to mogłabyś mieć dostęp do nauczycieli sztuk walki i panowania nad Mocą i już coś sobą reprezentować. Dobry mistrz już w 4 latku wyczuje czy szkolić go na wojownika czy negocjatora. - dodała przyglądając jej się uważnie.
- Może. Tylko później bym musiała zabić tego mistrza, żeby awansować dalej, a następnie pilnować pleców, by któryś z moich "przyjaciół", nie wbił mi ostrza w plecy przy nadchodzącej okazji. Podziękuję. Wolę dłużej nadrabiać zaległości - rzuciła tonem, jakby to wszystko było przecież oczywiste.
Rin uśmiechnęła się.
- Po trupach do celu, co? - zapytała retorycznie - Twój mistrz rozumiem, że wspinał się po tej drabince kariery?
- To znaczy? Czy też był mordercą? - zmrużyła oczy i opuściła ręce opierając je na biodrach - Nie. Już w trakcie pobytu w akademii nie pasowało mu to i odszedł. Potem odnalazł nas i ocalił.
Rin już otworzyła usta, żeby jakoś to skomentować, ale tylko przeciągle westchnęła.

- Koniec przerwy - nakazała jej powtarzać ćwiczenie aż do znudzenia i jeszcze dłużej, ale tym razem bez treningowego miecza, który sprawiał tylko, ze szybciej się męczyła. W tym czasie Mroczna pisała coś na tablecie. Mijały kolejne kwadranse treningu, Rin odłożyła tablet na stół obok miecza treningowego. - Kodeks Jedi mówi: Nie ma emocji, jest spokój. Nie na ignorancji, jest wiedza. Nie ma pasji, jest spokój. Nie ma chaosu, jest harmonia. Nie ma śmierci, jest Moc. - wyrecytowała Mroczna - Jeśli chcesz się z tym zgodzić to gadaj z Vladem, bo on w tej chwili jest najlepszym przedstawicielem Jedi jakiego mamy na składzie i na tle reszty naszej ekipy wydaje się najbardziej szlachetnym osobnikiem. - podała Graice tablet - Tu masz rozpiskę twoich treningów. Radzę się dostosować. Na teraz masz czas wolny, idź odpocząć.

Skołowana wysiłkiem uczennica ulotniła się z ładowni i udała do sypialni.
Rin została sama. Wyjęła z kieszeni papierosa i zapalniczkę. Wkrótce puszczając dymek zaczęła przeglądać zapasy. Wyglądało na to, że ktoś, kto szykował się do podróży nie planował zabierać wielu towarzyszy ze sobą. Rin była zwolennikiem, że od nadmiaru zapasów jeszcze nikt nie zginął. Co innego w drugą stronę. Zajęło jej to około 2 godzin.
Gdy listę potrzebnych wg niej produktów miała już gotową udała się do Surik.
- Rzuć na to okiem - położyła przed nią tablet - Jak to zaakceptujesz to z T3 uzupełnimy zapasy.
Wygnana podniosła brew.
- Fajnie, dzięki - podniosła tablet. - Jasne, weź to wszystko, nawet podwójnie.
Kiedy Rin wychodziła z kokpitu Jedi rzuciła za nią.
- Czyli oficjalnie zgłaszasz się jako pierwszy oficer i mój zastępca?
Mroczna zatrzymała się odwróciła i spojrzała na Wygnaną. Zastukała paznokciami o tablet.
- Ja... - chciała powiedzieć, że tylko zaopatrzeniem się zajęła, bo ktoś musiał "ale co mi tam" - Jasne, czemu nie. - odparła odruchowo prostując się. - A co do zapasów... To dostanę kredyty czy mam improwizować? - zmieniła temat, żeby nie rozczulać się nad tym wyróżnieniem. Zganiła siebie by nie czuć z tego powodu zadowolenia.
- Threechie ma moją kartę, niech ci udostępni. Choć myślę, że już to mały lizus zrobił.
- Czyli jednak weźmiemy tą rakietnice - mruknęła pod nosem Mroczna uśmiechając się do droida - T3 idziemy! - krzyknęła i wyszła.
- Ani mi się waż! - krzyknęła za nią Meetra, kontynuując żart Rin. Przynajmniej miała nadzieję, że to był żart.

Dobry humor nie opuszczał Rin przez cały czas robienia zakupów. Mroczna skrupulatnie sprawdzała czego z listy jej jeszcze brakuje. Jako, że ilości były prawie hurtowe to sklepy miały dostarczyć je pod sam statek ze swoich magazynów. Było to monotonne zajęcie, ale ona lubiła to robić.
- Wiesz T3... - zagadnęła do robota w drodze powrotnej na statek - Gdyby nie to, że mam złamaną rękę to mogłabym powiedzieć, że jestem całkiem zadowolona z takiego obrotu wydarzeń.

Na dostawę zamówienia nie musieli długo czekać. Ledwo dotarli na statek a już pierwsze paczki schodziły do nich. Rin otwierała każdą i sprawdzała czy ktoś nie próbuje przypadkiem jej oszukać. Z Reosem nie raz musieli się wykłócać o wymianę czy doniesienie brakujących elementów zamówienia. T3 sprawdzone pojemniki woził na pokład “Ebonowego” Jastrzębia. Skończyła dopiero pod wieczór. Weszła na pokład i sprawdziła czy pojemniki są dobrze zabezpieczone na wypadek awarii sztucznej grawitacji. W drodze do medbay pogoniła Graice by zaliczyła swoją porcję ćwiczeń jakie jej zaleciła.
Zmiana opatrunków była długa i mozolna. Rin klęła i co chwilę irytowała się na obolałą rękę.
Po wszystkim była tak zirytowana, że zrezygnowała ze spania i postanowiła wybrać się do kantyny dla rozluźnienia. Wychodząc ze statku nakazała T3 przekazać informację do Szefowej, że wkrótce wróci.

Była już późna noc kiedy przechodziła uliczkami portu. Unikała ciemnych uliczek, żeby nie zachęcić jakiś durni do zaatakowania jej w celu rabunku. Głupio byłoby musieć uciekać stąd tylko dlatego, że zadźgała czy zastrzeliła jakiegoś podrzędnego zbira.
Znalezienie kantyny nie było problemem, dlatego wkrótce sączyła tutejszy alkohol przyglądając się ukradkiem innym klientom tego przybytku. Siedziała na uboczu i potrafiła nie zwracać na siebie uwagi, a dwóch mocno wstawionych gości, którzy się do niej przysiedli bardzo szybko zaliczyli zgon.
Po paru drinkach – oczywiście na koszt dwóch panów siedzących z nią – do głowy przyszedł jej pomysł, żeby się zabawić. Już nawet zaczęła rozglądać się, jednak szybko zrezygnowała, gdy przypomniała sobie o złamanej ręce. Wypiła jeszcze kilka kolejek słuchając muzyki.
Wyszła z kantyny jakiś czas później, bo znudziło ją spławianie napranych amantów. Wróciła na statek i po szybkim przebraniu się położyła się do łóżka.
Graice mocno chrapała. „Nic dziwnego po takim wycisku” Rin uśmiechnęła się pod nosem. Nastawiła alarm, żeby obudził ją w czas by miała okazję pogonić Graice do treningu. Alkohol sprawił, że Mroczna zasnęła szybko pomimo mało przyjemnego odczucia, że świat wiruje.

Kolejny dzień rozpoczął się dokładnie tak jak sobie to Rin zaplanowała. Wczesna pobudka, żadnych śladów kaca, no i Grace, która wymagała dodatkowej motywacji by wstać.
Pilnowała dziewczynę podczas ćwiczeń jeszcze zanim pozwoliła jej zjeść śniadanie. Musiała jej teraz pilnować, wkrótce złapie załamanie, ale po nim już sama będzie wszystkiego skrupulatnie pilnować.
Rin nie zależało na zrobieniu z niej dobrego Jedi, a jedynie chciała sprawić, żeby stała się na tyle silna, by nie trzeba było jej wiecznie niańczyć. W końcu drużyna jest tylko na tyle silna na ile silne jest jej najsłabsze ogniwo. Mroczna ciągle i do znudzenia powtarzała jej, że Moc bez odpowiedniego przygotowania ciała na nic się zda, a nawet może ją zabić. Nakazała jej również zgłosić się do Mandalorianina, gdy ten wróci, by pokazał jej jak używa się broni dystansowej.
T3 dostał od niej zadanie naprawienia niewielkich metalowych elementów, które miały być dopasowane do jej nowego stroju. Krótko opisała mu do czego to służyć i jak działały zanim zostały uszkodzone podczas walki z Orothem.

Po południu tego dnia z wyprawy powróciła ekipa wysłana na poszukiwanie mechanika. Wyglądało na to, że przynajmniej ta misja zakończyła się pełnym sukcesem i to bez strat własnych. Oboje padawani byli cali, Tyrax również nie miał żadnych nowych rys na swym pancerzu.
Towarzyszył im średniego wzrostu mężczyzna.
Jego poplamione w kilku miejscach smarem ubranie wyraźnie sugerowało zawód jakim się parał. Kiedy Ori wprowadziła go na statek, Rin mogła przez chwilę przyjrzeć się mu bliżej. Miał bardzo zdeterminowany wyraz twarzy. Przekrwione oczy mogły sugerować niewyspanie, bądź coś zupełnie innego.
Meetra stanęła z rękami założonymi na piersi i pytającym spojrzeniem. Vlad szybko postanowił przejąć inicjatywę.
- Mistrzyni, przedstawiam Kurta, zgodził się zostać naszym mechanikiem. Myślę, że powinniśmy startować, resztę opowiem jak będziemy w nadprzestrzeni.
- W porządku - Surik nie oponowała, zresztą propozycja była rozsądna. - Tyrax? - spojrzała w kierunku mandalorianina.
- Zajmę się tym - odparł krótko i natychmiast udał się na mostek. Chwilę później ich silniki zawyły i wzbili się w powietrze.
W międzyczasie Vlad pokazał nowemu członkowi załogi pomieszczenia dla męskiej części załogi. Mechanik nie miał ze sobą wielu bagaży, ale postanowił skorzystać z prysznica, przepuszczając w kolejce Ori.
Taltos usiadł w sali głównej. Teraz widać było po nim trudy tej akcji. Nie licząc zmęczenia, jego ubranie było potargane i ubrudzone. W fałdach szaty miał zaplątane liście i trochę ziemi. Wyglądało jakby przedzierali się przez dżunglę.
- Kierunek podróży? - z mostku dobiegło głośne pytanie Tyraxa.
- Graice, uruchom koordynaty Aciei - Mistrzyni Jedi szybko zadecydowała. - Lećmy już. A ty opowiadaj - dodała w kierunku Vlada, gdy wezwana dziewczyna pobiegła wspomóc mandalorianina.
Mężczyzna przeciągnął się.
- Zacznę od początku, żeby się nie pogubić. Kiedy udaliśmy się do miasta, okazało się, że chwile przed nami wylądował jakiś oddział specjalny Sithów. Nic związanego z nami, szybko ruszyli w stronę dżungli - wyjaśnił. - Zaczęliśmy się rozpytywać o dobrego mechanika i skierowano nas do pracowni Kurta - skinął głową w kierunku męskich pomieszczeń sypialnych. - Nie zastaliśmy go tam. Jego sklepowy droid poinformował nas, że wyszedł ze sklepu bez informacji o dacie powrotu. Tyrax shakował robota i wyciągnął z niego, że Kurt regularnie rusza do dżungli by się spotkać ze swoją dziewczyną, która się tam ukrywała. Z racji tego oddziału specjalnego, który ruszył w lasy, mieliśmy złe przeczucia wiec postanowiliśmy podążyć śladami mechanika. Mandalorianin szybko wpadł na trop i powoli zanurzyliśmy się w tą gęstwinę. Dużo ciekawego tam nie było, głównie przedzieranie się przez krzaki i unikanie dzikich bestii. Napotkaliśmy ponownie tych żołnierzy Cesarskich i był z nimi chyba jeden Sith, dowódca. Wracali z jakimś ciałem - Vlad zrobił ponurą minę. - Kiedy wreszcie odnaleźliśmy Kurta następnego dnia, to okazało się, że prawdopodobnie zabili mu dziewczynę. Z jego słów wynika, że była renegatem tak jak Graice. Obiecał przystać do nas, kiedy dowiedział się, że naszym celem też jest walka z Sithami. Tyle - rozłożył ręce.
Meetra pokiwała głową.
- Dobrze, że się udało, choć szkoda, że kosztem czyjegoś życia. Odpocznij i później porozmawiamy o naszych następnych krokach.
Kiedy Taltos wyszedł, Surik zwróciła się do Rin.
- Co ty o tym sądzisz, pani wicekapitan?
 
Turin Turambar jest offline