Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2016, 20:33   #201
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Opuszczona forteca Goboczujka nawet w swym opłakany stanie prezentowała się nader imponująco. Takie konstrukcje nawet znacznie uszkodzone były w stanie odpierać całe zastępy wrogów - po to zresztą zostały stworzone. Ponadto miały stanowić schronienie dla miejscowej ludności na wypadek ataku sił wroga. To miejsce miało dawać bezpieczeństwo i uspokajać mieszkańców okolicznych wsi.
Jednak dlaczego Katarina nie odczuła żadnego z tych uczuć, kiedy ujrzała twierdzę?
Już nawet zapomniała po co tu przyszła.
Nawet nie wiedziała czemu idzie dalej.
Bogowie okrutnie nią poniewierali - tak jakby czuli z tego powodu wielką przyjemność. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby tak było, widocznie jeśli pamiętają o swoich wyznawcach to tylko po to, by sprawiać im dotkliwy ból. Parsknęła śmiechem. Jeśli lubują się w spływającej po ścianach gorącej krwi, to jej dostaną, kiedy nadejdzie czas.
Przemyślenia te sprawiły, iż słowa pana Schulza puściła mimo uszu.


Gobliny. Wredne, paskudne, śmierdzące, zielonoskóre pokraki postanowiły wyjść im naprzeciw zamykając jedyną drogę wyjścia z otaczających ich murów Goboczujki. Pragnęły jedynie zabić ich… w celu zdobycia ich ekwipunku? Złota? Jedzenia? Tego już nie wiedziała. Jednak chciały, by zginęli.

Niedoczekanie.

Zerknęła przez ramię na Lamberta powoli wchodzącego w tryb bojowy. Dobrze pamiętała jeszcze ostatnią sytuację pod Drzewem Wisielców i nie miała zamiaru ponownie jej przeżywać. Wtedy była zbyt zdruzgotana, by cokolwiek czuć poza rozpaczą za śmiercią swej mistrzyni, teraz… W sumie o czym ona myślała?
Przykucnęła i obficie zaczerpnęła Wiatrów Magii w celu utkania najpotężniejszego znanego przez nią zaklęcia planując najpierw rzucić je na Adara, lecz ten po prostu pobiegł w bitewnym szale do przodu pozostawiając ją z tyłu. Wyładowała więc czar na sobie, a następnie zaszarżowała w szamoczącego się jeźdźca walczącego z Lexą celując w jego serce krótkim mieczem. Sama nie miała pojęcia dlaczego to zrobiła. Może po prostu chciała nieco się przypodobać Harpii? Albo w ogóle chciała zostać zauważona przez kogokolwiek?
Bo raczej się nią nikt nie interesował. Znosiła wszystkie trudy i cierpienia w ciszy.
Jej cięcie nie było imponujące, bowiem jedynie zadrasnęła pokrakę w biodro. Miała nadzieję go zabić jednym ciosem! Patrzyła przerażona jak z nienawiścią w swych oczach jego broń unosi się w jej stronę, by ją zabić. Zamknęła oczy nie będąc przygotowania na coś takiego.

Nie chciała umierać. Ta sytuacja jej to uświadomiła.

Nic nie nadeszło. Otworzyła powoli oczy oczy i dostrzegła, iż było już po walce. Czuła jednak pewien cień na sobie. Była to Lexa - patrząca na nią z taką samą wzgardą, jaką ujrzała w oczach Lamberta niedaleko miejsca okrutnej śmierci Natalyi. Miała wrażenie, że się kurczy do rozmiaru maleńkiej mrówki, a norsmenka jest gotowa rozdeptać ją bez cienia zawahania.
I nagle poczuła czuły dotyk tej samej kobiety spoglądającej przed chwilą na nią tak, jakby chciała ją zabić, usłyszała również z jej stron krótką, rzeczową pochwałę, a na twarzy Lexy ujrzała… uśmiech.
Oszołomiona nie mogła się ruszyć. Dłonie wciąż się jej trzęsły z powodu wizji swojej śmierci, która mogła się stać najrealniejszą prawdą. Ale czy gdyby zginęła, to by się nad tym zastanawiała? Czy ktokolwiek by zapłakał?

Nie sądziła. W oczach tych ludzi była wiedźmą.

Nie chcąc rzucać się w oczy usiadła samotnie w kącie, czekając na decyzje tych, co prowadzą tą podróż. Nie czuła się tak, jakby miała w jakikolwiek sposób wpłynąć na czyjekolwiek decyzje.
 
Flamedancer jest offline