Dość grubawy, młody człowiek, średniego wzrostu, którego płowa broda i długo niestrzyżone włosy powiewały na wietrze, oglądał z podziwem ubitego szczura, przypatrując się uważnie wielkości pazurów, zębów i tak dalej. Nie przerywając tej czynności odparł Sigismundowi - "Zwę się Sinbrad Relt. Kiedy zrobiło się niebezpiecznie, zabrałem najpotrzebniejsze rzeczy i uciekłem tutaj.".
Gdy to powiedział, zaprzestał oględzin, spoważniał i rzekł - "Później okazało się, że bandy zwierzoludzi wyrżnęły i splądrowały wioskę, do której zwoziłem drewno i węgiel. Nikt ich nie ostrzegł... Niech ich szlag trafi, zło wcielone! Dom, wóz, rodzina... Całe moje zasrane życie. W każdym razie teraz jestem tutaj i nie wiem w co mam włożyć ręce. Prawdopodobnie jak nie ukatrupi mnie szczur wielkości pierdolonego wilka, to zapiję się na śmierć, ale szczerze mówiąc to wszystko mi jedno..." - Kończył już podenerwowany Sinbrad.
__________________ "Po co siem machać z mieleniem i pieczeniem chleba? Starczy wzionć siem za zabijanie, żarcie i brać pienionchy. I jeszcze łyknąć psa na patyku... Chrupie i fajnie się szarpoli." |