Rolfowi po plecach przeszły ciarki i zrobił odruchowo krok w tył. Sekundy później zatrzasnął drzwi i zakrzyknął do Rubusa. - Jasny gwint! Tu są te paskudztwa! Dawaj resztę i spalmy to puki nie wyszły!- Zablokował drzwi i odsunął się o kilka metrów od nich. Wymierzył w ich kierunku z łuku i kątem oka rozglądał się za ewentualną osłoną. - No dawaj szybciej! Ruchy ludzie!- Był zdenerwowany i spanikowany. W lesie gdzie znał wszystkie dźwięki i możliwości potencjalnych wrogów inaczej by się czół. Tu natomiast ten smród , ciemność i szczurze piski przyprawiały go o dreszcze.
Pomodlił się do Talla, Morra, Ulryca a nawet do Ranalda o pomoc i wsparcie. Nie omieszkał prosić także Sigmara, opiekuna ludzi tych ziem.
Kiedy poczuł, że jest w dostatecznie dużej odległości zaczął wracać do zdrowych zmysłów i logicznego myślenia. Wielkość śladów jakie widział pod młynem i w trakcie drogi świadczyło, że nie małe istoty tu się ukryły. Może zwierzoludzie? A może... |