Służąca uniosła brew słysząc o łososiu, ale koniec końców przytaknęła. Wszak wędzony węgorz z pobliskich Moczar Chelimber, a obca jej ryba zwana łososiem, nie mogły się wiele różnić. Na odchodne puściła oczko
Chassowi. Uwadze
Iwatsu nie uszło, że to właśnie w tę kobietę wpojone było obłąkane spojrzenie elfa-arystokraty.
-
Constantine ma rację - rzekł słoneczny elf, jednocześnie zdejmując dłoń z rękojeści miecza. -
Rabusie grobów to prawdopodobnie najłatwiejszy cel. Dociśnijmy ich - pewnie sami sprowokują starcie. Z stygnących ciał pozbieramy co przynależy do grobowców i tyle. Ot, wielka mi próba - prychnął.
-
Mam na imię Immeral - dodał.
-
A ja jestem Steven - rzekł gnom -
i wydaje mi się, że trzymanie się razem jest jednym z elementów próby - dodał nieco ściszając głos. -
Czyż w innym razie Pan Wywyższonego Domu kazałby nam odnaleźć pozostałych Pielgrzymów? Co prawda to tylko gdybanie, proszę panów, ale dałbym sobie uciąć ucho, że chodzi o porównanie nas między sobą.
Dzieciątko spoczywające na grzbiecie bernardyna zawtórowało mu wesołym gaworzeniem.
-
No tak, wybacz mi córuś - gnom zmitygował się. -
To moja córka, Lena oraz mój wierny przyjaciel, Major - poklepał bernardyna po łbie. Pies wywalił jęzor w ramach aprobaty. -
Co do decyzji, uważam, że zdobycie listu mogłoby nam otworzyć wiele drzwi - w tym wrota Warownego Domu. Nie znam się na gadaniu - tu odparł
Chassowi -
ale gdybyśmy rozdzielili grupę i sprytnie to rozegrali...
-
Po prostu go sobie weźmy - zza maski mruknął wielkolud. -
Zaczekamy aż wylezą i ich dorwiemy - ściszył nieco ton. -
Mówcie mi Zwierz. ***
Słowa
Nevara najwyraźniej wystarczyły by uspokoić młodego maga-posłańca. Grupa chwilę jeszcze wpatrywała się w plecy Aarakockry, po czym wróciła do przerwanego posiłku.