Kastor skłonił się dwornie damie jak umiał najlepiej. Dawno już nie bywał na salonach a głównie w głuszy. Teraz wychodził z młodym chłopakiem, który go tu przyprowadził. Cieszył się, że znalazł schronienie. Porządny dach nad głowę i możliwe, iż zajęcie. - Joathanie. Długo już pana nie ma na włościach? Spodziewacie się go jakoś konkretnie?- Zapytał młodzieńca idąc za nim.
Kiedy doszedł do komnaty usiadł i zdjął rynsztunek z siebie i zaczął sprawdzać stan techniczny kuszy i całego oporządzenia. Kiedy skończył położył się na łożu by wreszcie kimnąć się w godnych warunkach. Ostatnie dni pod wierzą nie były kwaterą odpowiednia. Spał na kamieniach i szmatach zebranych w małym pomieszczeniu. Kiedy go uwolniono spod gruzów też nie miał lepszych wygód. Teraz wreszcie odbije to sobie. |