Cmokając fajkę krótko Edward wypuścił mały obłoczek dymu. - O ile jestem pewien że nasz pracodawca rozumie twoje obiekcje względem dzielenia łupu - starzec zwrócił się do Żmii - o tyle gdybyśmy zaczęli rościć sobie żądania względem łupu zostałoby go pewnie niewiele więcej gdybyśmy pozwolili tej bandzie rozdać się na mordheimskim targu. Poza tym my nie kradniemy, a jedynie odzyskujemy. Twój bóg nie powinien zatem przykładać aż tak wielkiej miary do skąd złoto płynie. A jestem pewien że wynagrodzenie będzie dość wysokie, by ukoić nasze pragnienie bretońskiego... - tutaj starzec jakby się zachłysnął i zaniósł się nieprzyjemnym dla każdego kto musiał tego słuchać suchym kaszlem. I trwało to dobre pół minuty nim Edawrd z załzawionymi oczyma zdołał wykrztusić z siebie ostatnie słowo: "złota". |