Ból rozlewał się po przedramieniu. Było to irytujące, ale szlachcic żył. Pewnie walczyłby dalej na oślep, gdyby nie Manuela. Chwilę trwało zanim zorientował się w sytuacji. Pojedyncze słowa przedzierały się przez kurtynę bólu. Statek stracony.... automatyczny kurs... obniżać lot...dostać się do śluz.
Ich ciała przywarły do metalowej platformy. - Manuel, daj mi pistolet - wyszeptał. - Co? Czas na walkę już minął. Pora uciekać - rudowłosa wyraźnie nie rozumiała co ma na myśli jej szef.
Zaśmiał się półgębkiem. - Daj mi pistolet. Muszę znaleźć siostrę. Zresztą kapitan opuszcza okręt ostatni. Gdyby mnie nie było za pięć minut, to odpalaj kapsułę beze mnie. - Za pięć minut ten statek będzie już we wodzie - szlachcic odniósł wrażenie, że kobieta ma problem z mówieniem. Coś ściskało ją w gardle. Bała się, że to pożegnanie?
Odruchowo przysunął się bliżej i ucałował ją w czubek głowy. - Wszystko będzie dobrze Manu. Daj mi ten pistolet. Widzimy się za dwie minuty w magazynie. Zajmij się resztą załogi.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |