Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2016, 20:23   #22
Demogorgon
 
Reputacja: 1 Demogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znany
Duncan O’Malley, Jimmy Deep
Parę osób odwróciło się na zawołania Duncana, gotowa spuścić lanie domniemanemu pedofilowi. Sytuacja nie wyglądała dobrze dla Jimmy’ego…. gdy nagle punkowiec zaczął wołać, że żartował. Goście baru wrócili do swoich zajęć. Ktoś wybuchnął śmiechem. Ktoś rzucił parę wyzwisk pod adresem autora fałszywego alarmu. Napięcie, które powstało przez tę krótką chwilę, równie szybko uszło, jak powietrze z przekłutego balonika.
Sam Duncan czuł się dziwnie. Ogarnęło go nagłe uczucie braku orientacji, jakby trudno mu było powiedzieć, co właściwie zaszło. Czuł, że już kiedyś to mu się przytrafiło, ale jednocześnie czuł, że coś tu jest nie tak. Rozejrzał się za nieznajomym, ale ten zdążył już zniknąć w tłumie.
- Wszystko w porządku? – Zapytała Emily. – W jednej chwili kłócisz się z tym kolesiem, a w drugiej pozwalasz mu odejść od tak. Kto to w ogóle był?
Rozglądając się, Duncan nie mógł nigdzie znaleźć Remiego. W czasie gdy tamten koleś zagadał do niego, on i jego dziewczyna najwidoczniej ulotnili się gdzieś.
- Kate była na dzisiaj zmęczona, wiec Remi zaoferował się ją odprowadzić do domu. – Emily musiała pochwycić spojrzenie Duncana i od razu zrozumiała, kogo szuka. –Gentleman jak jego brat. Chociaż muszę ci przyznać, że nie za bardzo podoba mi się ta dziewczyna. – Wzdrygnęła się odrobinę. –[i] Wiem, nie powinnam osądzać po pozorach ale….kurde, źle jej z oczu patrzy.
Tymczasem Jimmy zniknął w tłumie. Ale teraz pamiętał aby nie spuszczać tego punkowca z oczu i śledzić go. Póki co, pozostawał niewykryty.
Marcus Baggins
Marcus poderwał się i rzucił w pościg za nieznajomym. Człowiek w masce miał przewagę odległości, ale też wyraźną nadwagę i nie za dobrze mu szło bieganie. Marcus pomimo lat zbliżał się coraz bardziej. Zaczął go doganiać. Mógł go prawie dotknąć. Chwycił go za rękę i zmusił do zatrzymania. Wówczas jednak mężczyzna odwrócił się i zdzielił go w twarz. To był silny cios, na tyle, by Baggins upadł na ziemię. Zaświtało mu przed oczyma, a potem stracił przytomność.
Obudził się na śmietniku. Jego napastnik najwidoczniej przeciągnął go tutaj i zostawił. Oczywiście nie tak łatwo było zgubić kogoś takiego jak Marcus Baggins. Nie potrzebował wiele aby zwabić do siebie jakiegoś psa i podać mu próbkę zapachu mężczyzny. Nie była nazbyt dokładna, musiał ją odtworzyć z tego, co zdołał przechwycić z zapachu pozostałego na jego rękach, wielokrotnie wzmocnionego. Ale dla psa powinno wystarczyć. Po podaniu wzmocnieniu zapach ten przypominał orzechowe perfumy.
Pies kluczył bardzo długo ulicami, często gubiąc trop. W końcu dotarł na skrzyżowanie dwóch ulicy i zatrzymał się. Po przeciwnej stronie stał mężczyzna przy kości w czarnym płaszczu i okularach, obgryzając kawałek pieczonego kurczaka, na widok którego piesek zaskamlał żałośnie. Człowiek nie zauważył Marcusa. Marcus już zamierzał podejść, gdy właśnie podjechała do nieznajomego limuzyna. Wsiadł do środka i odjechała. Ale Marcus zdołał zapamiętać numery rejestracyjne.
Phoebe Duncan
Mięśniak wpatrywał się w Zmorę, a z każdą chwilą wyraz jego twarzy coraz bardziej zmieniał się na zaniepokojony. Gdy skończyła, wydawał się wręcz wstrząśnięty.
-Na rany Chrystusa, co za popieprzone dzieciaki… – Nie dokończył, gdy nagły atak Phoebe zmusił go do uniku. Atak minął go dosłownie o włos. Podobnie kolejny. I następny. Kolejny lekko zadrasnął lewą dłoń. I wtedy następny przebił prawą na wylot. Kontratakował, kopnął od dołu. Ale Zmora uskoczyła w ostatniej chwili. Rzuciła się do przodu, ale drań uskoczył przed jej noże. Próbował chwycić jej rękę, ale uchyliła się. Ostrze przejechało wzdłuż ramienia. Potem cięła znowu. I znowu, lecz tym razem chybiła. Mięśniak wykorzystał to do kontrataku. Rzucił się na nią całym ciałem. Ale znowu była szybsza. Cięła mocno. I tym razem lepiej trafić nie mogła. Dwa palce zbira poleciały w powietrze. Mężczyzna krzyknął jak mała dziewczynka i w ataku paniki rzucił aby je złapać. Ale Phoebe już na niego czekała. Kolejne cięcie, Wzdół drugiej dłoni. Głebsze. Krew trysnęła mocno na wszystkie strony.
Stanęła nad nim triumfalnie, mroczny kształt o szaleńczym uśmiechu, wypełniający cały świat. To jeszcze nei był koniec, oj nie.
Zostawiła dwóch Nazistów żywych. Wezwała im nawet karetkę. Dwóch chłopców gdzieś uciekło w tym wszystkim, zapewne bardziej przerażonych swoją wybawicielką, niż oprawcami.
Phoebe wyciągnęła od Nazistów adres meliny, gdzie się spotykają. Ale było już późno, jeśli chciała tam pójść, ryzykowała, że nie zdąży wrócić na czas do domu.
 
Demogorgon jest offline