Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2016, 11:15   #105
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Ogromny budynek stodoły stał się areną brutalnej walki. Odwaga awanturników, poparta doskonale wykonaną bronią zmierzyła się z dzikością i surowością północy. Tupik przykucnął za otwartymi wrotami stodoły, i widząc gnola o szczeciniastym ryju wymierzył swoją kuszę. Bełt pewnie pomknął do celu wbijając się prosto w cętkowane cielsko gnola. Lea, kryjąc się za wtoczonym do stodoły wózkiem z drewnem, nie mogąc zdecydować się na zaklęcie, a być może nie będąc pewna swoich mocy, przyłożyła kuszę do policzka celując w tego samego gnola co Tupik. Kusza szarpnęła do góry, kiedy Lea zwolniła dźwignię spustu. Bełt pomknął w stronę pochylonego za belą siana potwora, przemykając o ułamek cala nad solidną belką stodoły. Pocisk z niebywałą precyzją, a może dzięki szczęściu wbił się prosto w oko szczeciniastego. Chmura krwi i odłamki mózgu prysnęły na stojącą za nim belę siana, a gnol charkocząc cicho, wyprężył się jak struna, aby chwilę później przekręcić się dokoła własnej osi i spaść prosto w dół na miękkie siano. Jego barbarzyński, toporny długi łuk wypadł mu z łapy i koziołkując między belkowaniem spadł gdzieś między bele siana. Sam gnol spadając, wbił się głową w nieduży kopiec, i jedynie drgające, wystające z siana łapy kwitowały śmierć kolejnego potwora.

Anbar i Blodkuir natarli na szaroburego dzikusa, o skórze w czarne, postrzępione łaty. Donośny głos wzywający gnole do poddania się odbił się echem w ogromnym budynku, jednak nie wydawało się, że gnole zamierzają się poddać, lub czy w ogóle zrozumiały donośny głos iluzji. Krasnoludy biegły wiec dalej, zamierzając dopaść łaciatego gnola. Były jednak zbyt wolne bo bestia widząc ich zdecydowany atak wyskoczył z zajmowanej pozycji i obiegł ogromną stertę, aby zdradziecko zaatakować ich od boku. Gnol napiął łuk zamierzając przyszpilić Anbara prosto do znajdującej się za nim belki wspierającej strop stodoły. Cięciwa brzęknęła, a świst strzały zlał się z trzaskiem szczap i brzękiem metalu. Anbar, wyczuwając zamiar bestii wykręcił zwinnie rękę chronioną tarczą. Strzała rozbiła się o doskonale wykonaną tarczę krasnoludów, podczas gdy Anbar spokojnym wzrokiem oceniał dzielący go od bestii dystans. Gnoll szczeknął niepewnie, widząc odblask światła na bojowym młocie krasnoluda i strzałę Gilga wbijającą się w pobliską belkę siana.

Jusron do spółki z Zeldą zaatakowały przyczajonego za belkowaniem stodoły szarego, siwiejącego gnola, pręgowanego niczym tygrysy z egzotycznych krain. Gnol, zaskoczony gwałtownością obu kobiet nie miał już czasu aby wyjąc tarczę. Wypuścił więc łuk z ręki i oburącz chwycił włócznię o ząbkowanym grocie którą zawiną z zabójczą szybkością. Odtrącił miecz Jusron na bok tylcem drzewca, wywinął młyńca nad głową a następnie opuścił włócznię z całą swoją brutalną siłą, prosto w twarz zaskoczonej kobiety, której twarz wykrzywiona była w dzikim szale. Zębaty grot rozorał policzek, uderzył w jej bark i niemal przybił pół-elfkę do posadzki stodoły. Krew chlupnęła na rozrzucone kępki siana, i buty Zeldy, która stanęła samotnie naprzeciwko dzikiego, ale opanowanego potwora. Jego pysk, poznaczony bliznami i widoczna siwizna na sierści zdradzała weterana licznych bitew lub pojedynków. Stwór chlasnął pazurami po tarczy Zeldy, jednak to był tylko wybieg, mający odrzucić obronę kobiety na bok. Łeb gnola wystrzelił do przodu, zatrzymując się na kolczudze wojowniczki a cuchnący oddech owionął wojowniczkę, przyprawiając o mdłości. Gnol targał łbem na boki, próbując rozszarpać wojowniczkę na strzępy. Kolejny atak potwora dosięgnął celu, zostawiając na ramieniu kobiety ślady ukąszenia. Gnol warczał czerpiąc z bólu kobiety dziką przyjemność, wyczuwając bliski koniec swej ofiary i zbliżającą się obfitą ucztę.


Glastenen wybiegł ze stodoły, niepewny o los Dagmar. Pół-elf zobaczył kobietę biegnącą w stronę stodoły. Zatrzymała się na moment, aby posłać bełt w stronę wyłaniającego się z kurnika spanikowanego gnolla, który ocalały z pogromu próbował przekraść się w stronę wyjścia z gospodarstwa wpadł prosto na dziewczynę. Bełt wyszedł plecami potwora, posyłając jego samego na ścianę przybudówki, obok której w końcu spoczął. Dziewczyna ku zdumieniu pół-elfa przyłożyła palce do ust, po czym donośnie gwizdnęła – jakby przywołując nieposłusznego psa. Glast usłyszał rumor w pobliżu młyna, jednak kiedy odwrócił głowę, zobaczył jedynie puste okiennice, kiwające się na wietrze. Mgła, wciąż unosząca się miedzy młynem a stodołą utrudniała widzenie jednak Glast pokręcił głową, przypominając sobie, że dziś nie wieje zbyt silny wiatr....


Rathan usłyszał wpierw długi, przeciągły gwizd, po czym głośne szuranie na kładce, na parterze oraz prawdopodobnie na drugim piętrze, jakby pies próbował bardzo szybko ruszyć po drewnianej podłodze. Albo jak szczur w drewnianej klatce próbujący się wydostać – w każdym razie dźwięk szybkich kroków gnola na drewnianej podłodze brzmiał identycznie i łowca zanotował sobie w pamięci ten odgłos. Rathan ocenił, że coś musiało przykuć uwagę gnoli, które najprawdopodobniej ruszyły na podwórko. Cień, spadający z okna na wyższym piętrze w dół podpowiedział, że bestia szukająca czegoś na górze właśnie zeskoczyła na podwórko. Łowca zdał sobie sprawę, jak blisko śmierci przed momentem był – gdyby coś nie przykuło uwagi gnoli, prawdopodobnie zmuszony byłby walczyć z co najmniej trzema potworami na raz. Coś niezwykle interesującego musiało dziać się na podwórku, skoro przykuło uwagę całej grupy potworów......

***

Plinith Vaark, zadowolony z decyzji pół-orka wyjął mały kawałek drewna który zaczął wprawnie nacinać sztyletem. Cromthalgor zauważył, że podobnie pisały krasnoludy – drewienko zapisane było spiralnie runicznym pismem. Po chwili wiadomość była gotowa. Stary strażnik pokazał pół-orkowi ręką szlak prowadzący wzdłuż skalnej grani – cały czas trzymaj się ścieżki. Po pewnym czasie dojdziesz do malowanego na czarno słupa i rozwidlenia ścieżki. Trzymaj się wtedy prawej łapy – Plinith wskazał wojownikowi jego prawą rękę jakby niepewny wykształcenia wojownika. - potem powinieneś już z góry widzieć jego małą farmę. Po prostu schodzisz w dół, ścieżką przy żlebie. Uważaj na osuwiska śniegu. Za farmą Hrotha jest wygodna ścieżka wiodąca na północ, przez las. Cóż....powodzenia. - strażnik wręczył drewnianą wiadomość Cromthalgorowi obserwując, jak znika on między skałami. Po pewnym czasie wojownik dotarł do prostej, stojącej jak wbita, ośnieżona włócznia skały, czarnej jak węgiel. Istotnie, ścieżka rozwidlała się. Jedna odnoga prowadziła wyżej, w stronę widocznej w oddali ogromnej skały. Bystre oczy pół-orka mogły zauważyć gdzieniegdzie wysypany na ścieżce żwir, mający zaznaczać szlak. Pół-ork patrzył z dziką przyjemnością na ostre, ośnieżone szczyty. Drugie rozwidlenie prowadziło w dół, w stronę widniejącego w oddali urwiska. Niskie sosenki, ośnieżone ciężkim i wodnistym śniegiem ocieniały przyjemnie widniejący w oddali szlak. Jednak nisko stojące na niebie słońce niepokoiło wojownika. Zapowiadało się, że do obu farm dotrze po zachodzie słońca, a wizja biegania po górach po zmroku nie była zbyt wesoła. Po chwili jednak usłyszał odgłos szybkich kroków za sobą. Najwyraźniej ktoś lub coś podążało jego śladem.....
Jusron 0HP. Dying
Zelda -5HP



 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 06-06-2016 o 11:19.
Asmodian jest offline