Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2016, 13:36   #23
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Samantha wyszła za Jacobem wciąz trzymając go na muszce. Jego niedoczekanie, że zwróci broń w innym kierunku, albo przestanie w niego mierzyć. Nie wierzyła, ani nie ufała w to, że ten zechciałby jej pomóc czy też ją uratować. Odbierała jego zachowanie jako niechęć i wykorzystywanie jej w walkach, jako dobrej tarczy oraz tarana, który swoją siłą wbijał się w grupę i rozwalał wszystko. Nie interesowało go to, czy zostanie ranna i jak sobie tym poradzi. Mówiąc ogólnikowo i wręcz kolokwialnie; miał ją w dupie. Tak to widziała i choć obraz jej się zamazywał, a całość wyglądała jak przerzucane klatki, a nie płynna wizja, jakoś dawała radę iść dalej, a szmata, którą trzymała przy dziursku w brzuchu, była już co najmniej do wyciśnięcia. Ledwie minęli kolejny zakręt, gdy wypadł między nich Ferat.

- Jacob? Chłopie, dobrze że was widzę! Tam jest ich więcej. Denis, on… a potem Richard… - zaczął tłumaczyć bez ładu i składu.

Samantha zmrużyła oczy, w których wciąż tliła się nieufność.
- Do medyka - rzuciła rozkazująco bez zbędnych poprawności językowych i kultury, machając pistoletem. Nie znała typa i też mało ją obchodził. W sumie tego Denisa też już nie kojarzyła, a Rysiek był wkurzający... No i o co ten lament? Potem popieprzyło się jeszcze bardziej. Dym, który nagle omiótł cały korytarz był gęsty i duszący, uniemożliwiający patrzenie. Kidd zaczęła wątpić w jakąkolwiek medyczną pomoc, więc co? Witać się już ze śmiercią, czy może jeszcze trochę posapie w mało pociągający sposób?

- Pierdolmy medyka, chuja zdążymy
- warknęła z gracją i kulturą, jak prawdziwa kobieta. Aby dopełnić obraz jej piękna, brakowało jeszcze, żeby splunęła... Oj, chyba się zbierało.
- Do śluzy, trzeba brać dupę w troki. Ty, nowy... Prowadź, ale już. Bo ci wyjebie dziursko w brzuchu jakie ja mam - i po tym plunęła krwią na podłogę pokładu. Machała pistoletem jak chorągiewką, chyba bardziej dla podniesienia swojego ego, niż realnej groźby. Jej żywot zawisł na włosku i stał się istną wyliczanką, nic tylko wziąć kwiatka i wyrywać płatki, wyliczając po kolei "umrze, nie umrze, zdechnie, nie zdechnie..." .
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline