Venora oraz towarzyszący jej krasnolud długo nie musieli czekać na zamówioną strawę. Gospodarz po kilku chwilach przyniósł dwa półmiski wypełnione pachnącym gulaszem, a do tego po dwie pajdy chleba czosnkowego, wysmarowanego smalcem. Foigan obrzucił kolację badawczym spojrzeniem obracając półmisek jakby chciał zobaczyć posiłek z każdej strony.
-Gulasz powiadasz?- pokręcił nosem ewidentnie niezadowolony -Koło gulaszu to nawet nie stało, ale nic to.- wzruszył ramionami, złapała w garść drewnianą łychę i włożył porcję do ust.
-Uciekł z złotem mieszkańców powiadasz?- spytał nie przejmując się pełnymi ustami -Kto by pomyślał, wszak kler Ilmatera jest chyba jednym z najlepiej postrzeganych w okolicy jeśli nie całym Cormyrze.- przełknął co miał w ustach po czym ugryzł kawałek chrupiącego chleba -Przynajmniej o mają dobre-
-Chcesz się zająć tą sprawą? No cóż, ja i tak mam nadmiar wolnego czasu, więc czy wrócę do Suzail za dwa, czy za trzy dni to mi już różnicy nie robi.- wzruszył ramionami -August nie ponaglił nas w liście, a jak pewnie sama wiesz jeśli sprawa jest niecierpiąca zwłoki zawsze mówi o tym wprost, tak więc nie frasuj się tym na zapas.- pocieszył paladynkę.
Niedługo potem, gdy już skończyli jeść Foigan przywołał do siebie gospodarza i położył na blacie stołu złotą monetę.
-Trzymaj za pokój i kolację. Drugą dostaniesz, jak powiesz nam cokolwiek co mogłoby pomóc w poszukiwaniach waszego klechy.- Karczmarz schował monetę do sakwy, solidnie ją związał po czym pogładził się po brodzie.
-A co tu dużo gadać. Willem to stary cap. Zawsze był robotny, pomagał w polu i w sumie w wszystkim o co prosili go ludzie.-
Gospodarz dosunął stołek do stołu gości i usiadł wygodnie zawieszając ręce na piersi -Zawsze uważałem go za mądrego człeka. Kiedyś ponoć sporo w swoim życiu przeżył przygód. Opowiadał parę razy o rzeczach, które widziały jego oczy. W kaplicy odprawiał modły o wschodzie oraz godzinę przed zachodem. Nie nudził się, bo nie miewał wolnego czasu. Mawiał, że nuda jest domeną głupców.- zamyślił się na chwilę -Jak widać to my byliśmy głupcami ufając mu bezgranicznie.- dodał po chwili nie odrywając wzroku od klepiska.
-Nie powinniście z góry zakładać, że czmychnął z waszym złotem.- wtrącił się Foigan -Ile żeście tego złota mieli?-
-Siedemdziesiąt sześć złociszy oraz dwadzieścia srebrników dokładnie.- odrzekł, na co Foigan tylko prychnął pod nosem. Karczmarz tym widokiem mocno się poirytował.
-No tak. Takich jak wy panie krasnolud też już nie raz widziałem. Każdy z was para się wojaczką, czy różnorakimi rzemiosłami. Sprzedajecie swoje wyroby, kopiecie szlachetne kamienie, albo zarabiacie krocie na ochronach karawan i tak dalej. My jesteśmy prostymi wieśniakami. Uprawiamy pola, mamy łącznie dwudziestu ośmiu mieszkańców. Kilka krów, świń i kóz. Dla nas siedemdziesiąt złociszy to zapasy paszy na zimę, oraz narzędzie do pracy w polu.- wyjaśnił, na co Foingan zrobił skruszoną minę i przyznał mu rację przytaknięciem głowy.
-Postaramy się pomóc.- rzekł -A teraz prowadź do jego izby.- Gospodarz skinął głową i wstał. Schody po których wchodzili na piętro skrzypiały niemiłosiernie.
-Zniknął nocą, tak myślę. Trzy dni temu, odprawiał wieczorne modły w kaplicy normalnie.- wspominał prowadząc dwójkę kompanów do izby, w której nocował Ilmateryta.
-Tu wasz pokój, tu jego.- wręczył Venorze mosiężny kluczyk, po czym z kieszeni wyjął drugi i otwarł nim drzwi -Nigdy tu nie zaglądałem. Dopiero wczoraj, a mieszkał tu już drugi rok. Księgi mata tam.- wskazał maluteńką szafkę obok łóżka. Symbol patrona cierpiących spoczywał na poskładanym posłaniu, na łóżku. Pod łóżkiem zaś znajdowały się jego stare i dawno poniszczone od ciężkiej pracy ubrania. Foigan zignonorwał prywatne rzeczy kapłana, poświęcając całą uwagę szafce, o której wspominał gospodarz. Brodacz obracał głowę to w lewo, to w prawo czytając kolejne tytuły.
-No proszę. Mówiłem, że nie ma co się martwić na zapas. Jest nasza księga.- rzekł z uśmiechem, po czym zrzucił pod nogi swój plecak i wyciągnął z niego kawałek płótna, w które zawinął księgę i schował ponownie do swojego plecaka.
-Zadanie wykonane... No prawie.- uśmiechnął się szeroko.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |