Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2016, 20:16   #4
Rebirth
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Joh siedząc tak oparta plecami o klatkę, była niezwykle spokojna, jak na osobę która ledwo uszła z życiem, a teraz była wleczona w nieznane jak jakieś zwierzę. O ironio! Banitka uciekała przed klatką, a i tak się w niej znalazła. W naturze nie ma sprawiedliwości, ale jest surowa konsekwencja. Kto daje się pojmać, ten kończy jako niewolnik. I to tak naprawdę Joh gotowało w środku i niewiele było trzeba by wybuchła, a wtedy biada wszystkim. Dlaczego tak skończyła? Nawet nie wiedziała do końca jak to się stało. Była w szoku, ledwo przytomna, niepewna swych ran. Straciła potem przytomność. Te podstępne żmije z zakonu musiały to wykorzystać. Nie ujdzie im to na sucho... Dosłownie!
Lecz z drugiej strony, i w pewnym sensie ta sytuacja dość ją intrygowała. Począwszy od samego zdarzenia, poprzez tych śmiesznych zakonników w za ciężkich zbrojach (ach jakże pięknie by się w nich utopili!), aż na barwnej czwórce towarzyszy niedoli kończąc. Joh niesfornie ze spuszczoną głową, rzeźbiła palcem w podłożu klatki, słuchając i kątem oka obserwując pozostałych pojmanych. Tak, ta czwórka musi być wyjątkowa. Może oni też mają dar przeżywania furii żywiołów? Dla niej to nie była żadna nowość, wszak już jedno "niespalenie" było przyczyną jej losu. Czy więc ten los był jakoś związany z "niespaleniem" pozostałej czwórki? Bardzo chciała to wiedzieć. Dlatego postanowiła, że pozwoli się zawieść tam, gdziekolwiek ją teraz wieźli. Wszędzie dobrze, byle nie Waegonga. Tam nie wróci, choćby miała umrzeć. Co w sumie na jedno by wyszło, z tą różnicą że może śmierć byłaby lżejsza.
Nie była pewna swego losu. Na razie wiedziała tylko jedno. Ta cała sytuacja to była jej i wyłącznie jej wina. Lecz tego tamci nie musieli wiedzieć. Na razie...

Młody rycerz był obrzydliwie uprzejmy. I w dodatku był chyba klechą. Czy może być coś gorszego? A tak, klecha z mieczem wlekący ją w klatce. Westchnęła cicho.
"Brivert" brzmiało dla niej tak samo, jak każde inne miasto w tej okolicy. Była tu od niedawna, nadal bardziej wędrowcem niźli tubylcem. Nie miała nawet pojęcia co to ci wszyscy "Niepłonący". W sumie brzmiało to trochę abstrakcyjnie - nie znała bowiem niczego, czego nie dałoby się w końcu spalić. Jej wewnętrzny psotnik kusił ją by spróbowała użyć podpalenia na jakimś rycerzu, lecz szybko zdała sobie sprawę że nie jest w dobrym położeniu do takich żartów. Westchnęła cicho po raz kolejny.

Wbiła nieco dłużej wzrok w Qualę - tak się bowiem przedstawił. W sumie postawny czarnoskóry podobał jej się. Miał w sobie jakiś urok, który ją naturalnie uwodził. No i był chyba członkiem jakiegoś plemienia, tak jak ona. To zawsze jakaś naturalna więź, a Joh jak nikt inny zdawała sobie sprawę z ich mocy. "Natura czasem łączy siły, gdy musi stać się potężna". To słowa jej przybranej matki. Zamierzała to wykorzystać niebawem...
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 08-06-2016 o 16:04.
Rebirth jest offline