Niklaus zatrzymał się w pół kroku. Już miał snuć opowieść o tym jak to zaraz znajdą z tuzin taczek, za bardzo nie wiedział po co bo tylko idiota i bez mózg totalny by wiózł mąkę na takowym sprzęcie a nie przybańdził wszystko na wóz i go pchał. Ale skoro Markus pytał to Niklaus chętnie odpowiadał.
W ogóle to Markus popełnił najgorszy z możliwych błędów. Mianowicie jeśli jesteś człowiek z lasu i jesteś dosyć mrukliwym gościem, który co najwyżej gada ze swoją zwierzyną tuż przed tym jak ją upoluje to nie zaczynasz bajery z niziołkiem, który w ciągu pół godziny wypowiada więcej słów niż Ty przez cały rok. Albo i dwa lata. Kołodziej żył z tego że ludzie go słuchali a także czerpał energię jak ktoś go o coś zapytał.
Własnie miał zabrać się ze sobie wiadomą przyjemnością i barwną opowieścią jak to znalazł ten tuzin taczek gdy usłyszał czyjeś wołanie.
Chwile mu zajęło nim sobie uzmysłowił że to Rolf. Ich zwiadowca a wołanie dochodziło zza młyna. Słysząc a także czując w kościach że coś niedobrego może się wydarzyć Niklaus wystartował i ruszył w kierunku z którego słyszał wołanie.
- Rolf, zaraz przybandzim na pomoc. Nie puszczaj się! - krzyczał gdy biegł tak szybko jak tylko niziołki potrafią
Po drodze wyciągnął swoją podręczną procę i tak gotów wparował na pole walki