Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2016, 23:55   #254
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Kuszące? -zapytała oddana swej czynności, czyniąc tym samym pytanie dość niejednoznacznym, nawet jeśli ciągle miała w myślach tamten dom rozrywki.

- Kuszące… i jedno i drugie.- stwierdziła żartobliwym tonem łowczyni, a jej jedno oko lubieżnie taksowało krągłości Leiko.- … i trzecie. Ale nie wiem czy mnie wpuszczą. Mój widok… cóż… szpeci miejsca.

-Ah, jesteś dla siebie zbyt ostra -skwitowała Leiko tonem głosu, którym nie pozostawiał wątpliwości, że uznała słowa różowowłosej za wyjątkowe bzdury. Może rzeczywiście nie mogłaby już zostać gejszą, jedną z tych eleganckich i pełnych gracji istot towarzyszących swych patronom, a będąc tak charakterystyczną nie sprawdziłaby się jako kunoichi, lecz do tamtego miejsca wpuszczano przecież potwory o wiele straszniejsze niż ona. Przy Gonzaenmonie nawet ona byłaby tylko milutką łowczynią.
Z wyraźnym pietyzmem i delikatnością spłukując krew ze swych piersi, a dzięki temu odsłaniając ich mleczną biel, Maruiken zamarudziła cicho -Nie zostawiłabyś mnie przecież na pastwę mężczyzn, Sakura-san? Jako łowczyni tak rzadko mam okazję pobyć w towarzystwie drugiej kobiety…

-Och… ale czyż takie miejsca nie są po to, by otoczyć się łaknącymi twej uwagi mężczyznami? By rozkwitać pomiędzy nimi…
- Sakura wstała nagle i rozglądając się podejrzliwie podeszła powoli do Leiko, kucnęła obok z łobuzerskim uśmieszkiem.-... wysłuchując ich komplementów na swój temat. Łaskawym spojrzeniem rozpalać w nich nadzieję i gasić skrzywieniem ust niczym knot lampy. Ale… gdybyś tego chciała, nie zostawiłabym cię tam samej…

Nachyliła się nagle ku Maruiken, jej miękkie ciepłe usta musnęły kącik warg łowczyni, przesunęły się po policzku i zsunęły w dół po szyi do jej podstawy. Ten atak nieco zaskoczył kunoichi, wszak nie mogła po prostu odtrącić jednorękiej kobiety nie tracąc przy tym tego co już zbudowała w ich relacji. A choć nie miała wszak w planach miłosnych figli to… Sakura umiała sprawiać przyjemność kobiecemu ciału i wędrówka jej ust wyrwała zmysłowe westchnienie z ust Leiko.
Na szczęście dla niej, Sakura przerwała ten lubieżny figiel gwałtownie odrywając usta od jej ciała i wykonując za siebie zamach ręką. Świst lecącego pocisku, jęk, szelest w krzakach. Podglądacz szybko się oddalił.
A różowowłosa wstała ze śmiechem dodając.- Och… myślę że to był Kirisu, a ty jak sądzisz Maruiken-san?

Śmiech Leiko wypełnił powietrze ponad strumykiem i dwójką kobiet. Krótki i daleki od rubasznego czy bezczelnie głośnego, ale na pewno pochodzący ze szczerego rozbawienia tą sytuacją. Oh, z łatwością mogła sobie wyobrazić jak młodzik, pewny swego kolejnego cudownego planu, zakrada się ku gęstwinom, aby podejrzeć jej kąpiel. I jak zamiast zazdrościć, że to usta różowowłosej dotykają skóry jego partnerki, czuje tylko zbierający w swym ciele żar... który to nagle, w najmniej oczekiwanym momencie, zmienia się w ból. Pogromca niewieścich serc znów przegrał z kobiecą przenikliwością. Oraz odrobiną złośliwości także.

-Nieładnie, Sakura-san, tak się zabawiać kosztem Płomyczka -stwierdziła w końcu karcąco, choć psotne iskierki w jej oczach wskazywały na to, że niezbyt jej było go żal. Wszak to nawet nie był pierwszy raz, kiedy został przegoniony od podglądania -Dałaś biedaczkowi wiele powodów do ekscytacji za dnia, a już szczególnie w nocy.

- Doprawdy… jestem pewna że ty dasz jemu więcej powodów do ekscytacji, jeśli zasłuży sobie w twych oczach.
- Sakura usiadła znów przy strumieniu zerkając na piersi Leiko.- Przecież jesteście bardzo bardzo blisko, a czyż nie byłby idealny do odgonienia koszmarów tej nocy, rozkosznym splotem dwóch ciał?
Oblizała prowokująco swe usta dodając.- I to raczej ja powinnam zazdrościć jemu, ne?-

-Oh, ależ moje koszmary już zostały odgonione. I to nawet bez pomocy Płomyczka...
-uśmiechnęła się Leiko, spod wachlarzy swych długich rzęs odwzajemniając spojrzenie różowowłosej. Ale nie jej prowokacyjność, choć przecież z ich dwójki to ona właśnie siedziała prawie naga, ze skórą mokrą i lśniącą od chłodnych strużek wody.
- Może te ostatnie, ale nadchodzi noc a z nim kolejne koszmary. Nie wiadomo ile nam jeszcze przyjdzie wędrować po tej przeklętej puszczy.- przypomniała druga kobieta z łobuzerskim uśmiechem. Jej nie przerażały bestie czające się dookoła.

Leiko mogła sobie wyobrazić gorsze towarzystwo. Wszak Sakura, pomimo swego nieujarzmienia cechującego wiele innych kobiet, oraz bycia nieprzewidywalną, okazywała się także znać i akceptować cudze granice. Nie narzucała się, nie próbowała wykraść drugiej łowczyni pocałunków, ani długich chwil gorących pieszczot pomiędzy dwoma kobiecymi ciałami.
Nic z tych rzeczy. Dotrzymywała słowa i pilnowała bezpieczeństwa Maruiken. W tym czasie też zabawiała je obie.. historyjkami, którymi nieświadomie przywodziła Leiko na myśl Płomyczka z ich pierwszych polowań jeszcze w Nagoi. Wtedy to ten słodki młodzian próbował opowiedzieć jej o swoich podbojach na żonie młynarza oraz o pieszczotach jakimi ją obdarzał. Iye, nie była to idealna historia na ich pierwszy urokliwy wieczór sam na sam przy sake. Aczkolwiek pomimo swej łatwowierności i naiwności, Kogucik potrafił się wykazać też i sprytem w stosunku do płci pięknej. Swą gafę zatem przemienił w.. okazję. Okazję do poznania choćby pojedynczego sekretu ciała kuszącej go łowczyni, który później umiejętnie wykorzystywał przeciwko niej. Niegrzeczny chłopiec.

W przypadku Sakury, niewinne pytanie o inne jej polowania i zabite potwory, przemieniło się w rubaszne opowiastki o pijackich ekscesach w karczmach oraz.. niespodziewanych stronach ubijania demonów. Oh, różowowłosa doprawdy wiedziała jak korzystać z życia, i żaden krwiożerczy potwór nie był w stanie jej powstrzymać przed poszukiwaniem i cieszeniem się kolejnymi przyjemnościami. Mogła nie być najbardziej wyrafinowaną i czarującą kobietą Japonii, lecz wcale tego nie potrzebowała do szczęścia. Wręcz dla własnego zadowolenia zdawała się zawsze próbować wydusić jak najwięcej z każdej sytuacji.
Tak jak w czasie tego jednego polowania, o którym akurat opowiadała. Okazywało się z jej słów, że jednoręka łowczyni pod krzywym uśmiechem kryła doprawdy troskliwą naturę, w szczególności kiedy opieką przychodziło jej otoczyć śliczne córki pewnego wielmoży. Biedactwa bały się straszliwego potwora i spać same nie były w stanie, więc Sakura w swojej dobroci przyjęła obie na noc pod swe skrzydła, a co za tym idzie – na swój futon. Znaczące spojrzenie, jakie w tym momencie rzuciła swej towarzyszce nad strumieniem, wystarczyło za tysiąc słów opisujących dalszy ciąg wydarzeń. Jedna bestia zagnała córki prosto do leża drugiej, również nie mającej im pozwolić na spokojny sen.

Ale Leiko tylko częściowo słuchała tej oraz innych opowiastek. Można nawet rzec, że druga łowczyni słuchała tylko jednym uchem. Na tyle jednak uważnie, aby w odpowiednich ku temu momentach uśmiechać się wesoło z jej przygód, lub słodkimi słówkami zachęcać ją do dalszych zwierzeń. Potrafiła całkiem dobrze słuchać, nawet kiedy myślami odpływała już daleko. Ku osobie zgoła odmiennej od nieokrzesanej różowowłosej.
Oto bowiem Maruiken oczami swej wyobraźni widziała inną postać. Szczupłą i zwinną, o niesfornie długich włosach, oczach skrzących, uśmiechu łobuzerskim oraz tygrysim brzmieniu w głosie.






O wędrujących po jej wilgotnej skórze palcach, odznaczających się kunsztem najznamienitszego z kochanków. O ustach pocałunkami kąsającymi jej szyję, a także to szczególnie miejsce, w którym łączy się ona z barkiem. O kocim pomruku wypowiadającym jej imię, lub zdradzającym jego zachwyt nad Córą Księżyca. O tajemnicach, których poznanie było jej fantazją. O talentach potrafiących rozpalić najbardziej chłodne noce.
Nawet i teraz na samo wspomnienie wypełniało ją rozkoszne ciepło, a przecież na zewnątrz drżała od lodowatej wody i porannego powietrza owiewającego jej nagie ciało. Nie wiedziała kogo powinna winić za ten swój moment ckliwości.

Czy drapieżną i beztroską w swym zachowaniu Sakurę? Była nieobliczalną kobietą, której zachowanie bardziej przystawało mężczyznom niż przedstawicielce płci pięknej. Ale też nie zdawała się ona interesować konwenansami, a już z pewnością próbami dostosowywania się do nich, więc w jej przypadku takie porównania nie były odpowiednie. Żyła szybko, intensywnie, przyjemnie i.. po prostu tak jak jej się podobało. Oh, i biada temu, kto próbowałby ją zmienić, uspokoić. Okiełznać. W obecności nagiej Leiko była dwuznaczna, ale nie natarczywa. Pożerała spojrzeniem jej krągłości skąpane w strużkach wody, ale cierpliwie trzymała przy sobie palce oraz usta. Ta jedna psota z jej strony już wystarczyła. Może i walka nadwyrężyła psychicznie Maruiken, ale też napełniła jej ciało wigorem. A tamta zmysłowa pieszczota przyjemnie przyśpieszyła jej oddech i bicie serca.

Czy swe własne palce i chłód wody ze strumienia, które razem przyprawiały Leiko o dreszcze będące przyjemnie orzeźwiającymi zamiast niemiłymi? Było bowiem coś niezwykłego w tej kąpieli na granicy nocy i dnia, kiedy rosa jeszcze perliła się na trawie, a niebo nabierało najbardziej fascynujących barw. Było coś osobliwego w tej porze, jak gdyby czas się zatrzymał. Nie było już bestii, prawie nie było już krwi, a chociaż Sakusei zapewne przyglądała się obu kobietom z ukrycia, to teraz łatwo było zapomnieć o obecności jej i reszty pająków. W tych krótkich chwilach spokoju liczyła się tylko jej własna nagość. Pochwała jej kobiecości.

Czy Yashamaru, jego ponowne zjawienie się w jej życiu i sprowadzenie wraz z sobą tej przedziwnej słabości? Może brzmienie znajomego głosu obudziło w Maruiken wspomnienie tamtej kapryśnej, nieco butnej dziewczynki, która wtedy jeszcze poszukiwała poklasku dla swych działań. Potrzebowała być lepsza od swego lekkomyślnego partnera. Choć z czasem zdobywane przez nią wyżyny swych treningów i misji miały na celu już nie tylko zadowolić Mateczkę, lecz także odkryć w oczach młodziana dumę ze swej towarzyszki. Chciała widzieć jego zachwyt nad nią. Uśmiechał się wtedy tak.. tak inaczej, z ciepłem i niewypowiedzianym uczuciem.
Było zatem możliwym, że.. bezmyślnie, bezwolnie, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy i kierując się tym echem swej przeszłości, w walce z bestią wcale nie podjęła najlepszej decyzji. Instynktownie chciała się popisać przed ninja ze swej młodości. I w swej brawurze popełniła błąd, mogący stać się jej ostatnim. Cóż za głupota. Właśnie z tym podobnych powodów miała już nigdy nie spotkać Yashamaru. Jeśli zatem w takim sposób mogła usprawiedliwić swe działania, których obfite ślady teraz zmywała ze swego ciała, to dokładniej będzie musiała rozmyślać nad każdym swym kolejnym krokiem. Aby to Maruiken Leiko była za nie odpowiedzialna, nie pochopna Koneko-chan z dawnych lat.

Czy siebie i własny strach? To uczucie, które zawładnęło nią pomiędzy bólem i ekstazą, a było tak silne i niespodziewane, że zwaliło ją z nóg? Miała wrażenie, że klątwa nie podarowałaby jej nawet omdlenia, aby uwolnić ciało i umysł od tego przewalającego się przez nie chaosu. To byłoby zbawienie, lecz zamiast niego była okrutnie trzeźwa.. świadomość. Świadomość spotkania twarzą w twarz ze śmiercią oraz uniknięcia jej lodowego dotyku, lecz zamiast radości było tylko przerażenie, ciągłe powracające echo niewyobrażalnego cierpienia. Dotkliwie przypomniano jej o własnej śmiertelności.. albo nieśmiertelności? Czy właściwie się powoli stawała?

Hai, wiele się wydarzyło, nawet jeśli nie wszystko było tak spektakularne i dramatyczne jak jej walka z dzieciątkiem Sakusei. Byle drobnostka potrafiła zatrząść misternie splecionymi planami, przyprawić o wątpliwości i o takie.. poszukiwanie pociechy wśród własnych myśli, jak chęć wtulenia się w mięciutkie futro swego tygrysa i zapomnienia o całym strachu oraz bólu. A w zamian przypomnieniu dzięki niemu, jak nadal bardzo jest.. ludzka, pomimo tej przebrzydłej bestii wijącej się w jej duszy.
To były niemądre, zupełnie jej zbędne pragnienia.
Także i tych niemądrych, zupełnie jej zbędnych. Ale póki pozostawały tylko jej wstydliwym sekretem, to nie musiała się całkiem im wzbraniać. Nie teraz, kiedy mogła sobie pozwolić na moment oddechu po otarciu się o śmierć.

Właśnie, śmierć.
Pod ciężarem krwi spływającej z jej skóry, Leiko znów zapragnęła stać się zaledwie zwyczajną kobietą w ramionach wielbiącego ją mężczyzny. Czyż nie tak działo się w tych wszystkich opowiastkach, jakimi zabawiano dzieci w całej Japonii? Wprawdzie Mateczka swoich cór nigdy nie zabawiała takimi bzdurami, chcąc je wychować na silne i niezależne kobiety, ale łowczyni w swych podróżach podsłuchała kilka z nich. Zawsze musiała w nich być kobieta, delikatna i piękna, czasem z bogatej rodziny, innym razem biedna ze wsi. Za każdym dopadało ją jakieś nieszczęście, zwykle kończąc się porwaniem ślicznotki. Naturalnie, nie potrafiła ona sama zadbać o swoje bezpieczeństwo, biedactwo kruche takie, więc na pomoc jej przybywał dzielny samuraj. Lub ronin, który po uratowaniu jej powracał do łask jakiegoś władcy. I żyli razem, długo i szczęśliwie – ona dalej bezbronna, polegająca tylko na swym yojimbo, oraz on, silny, zwycięski oraz uwielbiany bohater.

Co za niedorzeczności.
Maruiken nie potrafiłaby polegać na kimś innym, nawet i na najbliższym partnerze. Wiecznie musiała mieć to poczucie, że.. panuje nad sytuacją. Sama. A chociaż takie zrzucenie wszystkich swoich ciężarów z barków na jakiegoś mężczyznę brzmiało całkiem kusząco, to nie mogłaby żyć z samą sobą, gdyby naturę miała podobną kobietom z takich opowiastek. Ani bezbronna nie była, ani całkiem kruchutka i delikatna, ani żadnego mężczyzny nie potrzebowała do osiągnięcia szczęścia.
Ah.. jedynie jedną będzie mogła mieć okazję do prawdziwego zostania taką damą w opresji, jeśli tylko plany mnichów dojdą do skutku. Wtedy to okaże się, czy zapatrzeni w nią bushi spełnią wysokie wymagania do stania się bohaterami godnymi własnej, niewiarygodnej historii. Bo przecież ona w niej pozostałaby zaledwie tą niepozorną i skromną kobietą, ulegle stojącą w cieniu swego triumfującego wybawiciela.

Ale na to dopiero przyjdzie pora.
Tymczasem Leiko w swej nagości siedziała na brzegu leśnego strumyka. Powoli ostatnimi śladami po jej walce z bestią pozostawało tylko poszarpane kimono oraz martwy mnich leżący na polanie, niezwykła zagadka dla reszty łowców. Cała krew zmyta z jej skóry zdołała zabarwić szkarłatem szemrzącą wodę pomiędzy kamieniami, jak gdyby u jej źródła doszło do bitwy, w której poległo wielu bushi. A ona przecież była tylko jedną kobietą, która nie powinna przeżyć spotkania ze szponami pajęczego potwora.



 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem