Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2016, 02:03   #255
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Nie był to przecież dom gejsz. Ani żadna lepsza, czy chociażby gorsza tawerna. Nie było to nawet miasto, w którego uliczkach takie zjawisko nie było niczym dziwnym.

Ale był to nadal ponury las, świat Sakusei, której pajęcze sieci rozciągały się wysoko pośród koron drzew nadając miejscu jeszcze mroczniejszy wygląd. Jedynym odgłosem pasującym do takiej okolicy były pajęcze syki, wszechobecny tupot setek odnóży, krzyki przerażenia i prośby o pomoc. Istna muzyka dla uszu tutejszej Pani, a tej przecież nic nie potrafiło umknąć. Wiedziała o wszystkim co się działo w jej królestwie.
Dlatego w takich okolicznościach oraz w cieniu niedawnej tragedii, nienaturalnym i takim.. nie na miejscu zdawał się dźwięk roznoszący się w powietrzu. Śmiech wydobywający z się z dwóch, kobiecych krtani.

Czas spędzony z Sakurą, choć początkowo sponiewierana Leiko była nastawiona do niego dość niechętnie, koniec końców okazał się być całkiem owocny. Oto bowiem pomiędzy tymi dwoma kobietami powstała pewna.. nić porozumienia, choć przejawem zbytniej próżności Maruiken byłoby myślenie, że osiągnęła to giętkością swego języka. Dobrze wiedziała, jak dużą rolę w tym odegrało jej nagie ciało, tak kuszące dla różowowłosej. Nie różniła się bardzo od mężczyzn, jednak na pewno była śmielsza od wielu z nich.Sakura była wszak męska w swej zachłanności, w swym ostentacyjnym ignorowaniu swej roli jako kobiety. Męska w swym dążeniu do zaspokajania wszelkich zachcianek swego ciała.
Zatem obie wesołe, uśmiechnięte i rozbawione żartami, które tylko one mogły zrozumieć w swej skomplikowanej naturze kobiet, nieśpiesznym krokiem wracały do reszty swej grupy.

Tymczasem w drugiej grupie zaskakująco również nie panował ponury nastrój. Mimo śmierci mnicha jedyne co można było zauważyć to zafrapowanie. Łowcy bowiem nie wiedzieli jak Chińczyk zginął.
Nie miał bowiem żadnych widocznych śladów na ciele. Ukłucie pajączka, jak się okazało było niewidoczne, a po nim samym pozostał jedynie zielony proszek., co można by wziąć za odprysk magii Jimushiego.
Więc… czemu nie żył?
Na to pytanie nie było odpowiedzi. Podobnie jak na pytanie czemu wśród grupki dyskutujących na ten temat łowców nie było Kirisu.

I dopiero to zdołało zmartwić Leiko, przyprawiając ją o przymarszczenie brwi. Czemu Kogucik miałby się oddalić akurat teraz? Przecież dla niej miał poznać tajemnicę śmierci Chińczyka, przynieść jej parasolkę, nie wspominając o tym, że kto inny jak on mógłby się zatroszczyć o jego partnerkę będącą po tak ciężkich przejściach. Powinien już być u jej boku, obejmując ją troskliwie i szepcząc słodkie słówka pocieszenia. A tymczasem.. go nie było. Jakże znów mógł tak zniknąć?

-Sakura-san, czyżbyś za bardzo odstraszyła mojego Płomyczka? -zapytała Maruiken, czujnie rozglądając się po obozowisku.
-Może… nie wiem dokładnie w co trafiłam. W jaką część jego ciała.- wzruszyła ramionami Sakura beztrosko, nie martwiąc się szczególnie śmiercią mnicha, jak i obecną sytuacją. Jednoręka wojowniczka była w wyśmienitym nastroju.

Wprawdzie i Leiko po kąpieli czuła się lepiej niż po samej walce z bestią, lecz teraz wcale nie podzielała beztroskiego nastroju swej towarzyszki. Wcale jej się nie podobało, że Kirisu tak beztrosko się oddalał od grupy. Ona mogła, miała ku temu powody. Nie martwiła się wprawdzie, że Sakusei skrzywdzi tak pomocnego młodziana, ale już nie była tak pewna, że on sam nie zrobi sobie krzywdy w lesie. Któż wiedział co się działo w głowie tego ognistokrwistego Kogucika, szczególnie po zobaczeniu swej partnerki w ramionach innej kobiety.

Zbliżyła się do mężczyzn obradujących nad sekretem śmierci mnicha. Powiodła spojrzeniem po każdym z nich, zatrzymując je na dłużej na twarzy Wilka, już zaznajomionego ze zniknięciami Płomyczka -Kirisu-kun znów się samotnie oddalił?
- Nie poszedł po was?
- zapytał zdziwiony ronin drapiąc się po podbródku.- Przecież wziął ze sobą twoją parasolkę. Miał ci ją oddać.
Zanim jednak zmartwiona Leiko zdołała rozwinąć temat, to… pojawił się sam Kogucik.








Wrogo zerkający na Sakurę jednym okiem… drugie miał bowiem wyraźnie opuchnięte i podbite. Jak na jedno oko i jedną rękę łowczyni była zadziwiająco celna. Na szczęście jedynie sprawiła mu siniaka, bo dwojgiem oczu starał się zerkać na Maruiken, gdy oddawał jej parasolkę mówiąc.- Proszę Leiko-chan. Już czujesz się lepiej?
Nie wspominał jednak o tym, co widział przy strumyku zanim ucierpiało jego oko i męska duma.

-O wiele lepiej. Arigatou – odparła odbierając swą własność. Następnie ponownie wyciągnęła rękę ku Kogucikowi, w odruchowej chęci dotknięcia palcami skóry naokoło jego oka, która teraz przybrała barwę podobną wargom Leiko. Równie śliwkową i także soczystą. Ale powstrzymała się, nie chcą być źródłem jeszcze większego bólu dla swego partnera, i najpierw ostrożnie odgarnęła jego niesforne kosmyki, a potem dłonią pieszczotliwie dotknęła jego policzka.

-Nie wygląda to zbyt ładnie, Kirisu-kun. Czyżbyś w lesie napotkał jeszcze jedną z tych bestii? -wymruczała z troską w głosie, ale bez niepokoju. W końcu był Kirisu Płomieniem, więc dla pełnej niewinności łowczyni wytłumaczenie tego podbitego oka mogło być tylko jedno. A uśmiechając się delikatnie nawet nie dopuszczała do siebie myśli o tym, że pajęczy potwór prędzej rozszarpałby młodzianowi twarz, zamiast tylko podbić oko -Ale jestem pewna, że ona wyglądała o wiele gorzej, kiedy już z nią skończyłeś, ne?
-Hai.
- potwierdził szybko łowca akceptując tą wymówkę i zerknął gniewnie na Sakurę, która akurat zajęła się rozmową z resztą łowców.- Ale niestety uciekła mi… ta bestia. Może następnym razem… a jak… tobie upłynęło porządkowanie wyglądu?

Pozostali łowcy nie wtrącali się w tą rozmowę, głośno roztrząsając dalsze kroki. Zginął Chińczyk… kto będzie następny? Wedle większości z nich Leiko właśnie, albo zostanie znów porwana, albo zabita. Choć Sakura nie bez racji perorowała, że ona stanie się kolejnym celem, jako największe zagrożenie dla Oni kryjących się w tym lesie.

Szepcząc Maruiken zapewniała Kogucika, że z radością spłukała ze swego ciała całą tę krew i przebrała się w świeższe kimono. Naturalnie swą bliskością i słowami opowiadającymi przecież o jej nagości, przyprawiała jego wyobraźnię o harce. A może nie tylko wyobraźnię? Nie mogła wiedzieć jak wiele zdołał dostrzec, nim został przegoniony przez Sakurę. O niej nawet nie wspominała, próbując podleczyć zranioną dumę młodziana.

Nie umykała jej jednak rozmowa tocząca się tuż obok. Wprawdzie nie do końca jeszcze wiedziała, w którą stronę subtelnie popchnąć tę gromadę, lecz nie potrzebowali oni już więcej śmierci w swym gronie. Każdy z nich mógł się okazać przydatny dla Leiko, dlatego pozwoliła sobie skomentować ich wymianę zdań -Równie dobrze każde z nas może się stać kolejnym celem, jeśli tutaj dłużej zostaniemy. Mnich może nie żyć, ale my nadal musimy dotrzeć do Shimody.

- To akurat jest zrozumiałe, tylko że my do tej Shimody próbujemy dojść od… kilku dni.
- wyjaśnił Jimushi spokojnie. A Sakura dodała.- Tu tkwić nie ma po co. Śmierć mnicha to dowód, że straciliśmy czujność i daliśmy się powód. Poszukajmy nowego miejsca na nocleg, takiego którego łatwiej przyjdzie nam bronić.

-Hai, to najlepszy plan jaki teraz mamy
-zgodziła się Leiko. W duchu zaś planowała już swe kolejne kroki, w których najważniejszym teraz było przeprowadzenie rozmowy z Sakusei o ich dalszej.. współpracy. Powinna także poradzić się Kojiro oraz, co przyznawała ku własnemu niedowierzaniu, małej miko okazującej się całkiem przydatną na tych obcych ziemiach. Być może i tym razem miała ona jakiś błyskotliwy pomysł na obdarcie Chińczyków z ich mistycyzmu i bezbronności na oczach łowców. Wszak to właśnie ona najlepiej znała ich knowania.

Kobieta zerknęła w stronę leżącego, do którego śmierci przecież sama się przyczyniła, ku niewiedzy zebranych tutaj łowców -A co z mnichem? Chcecie go tak zostawić na pastwę pająków i ich Pani?
- Nie znam ich obrządków pogrzebowych… ale może lepiej będzie spalić jego ciało.
- ocenił sytuację ronin rozglądając się dookoła.- Te pajęczyny na drzewach i krzewach wydają się być dość łatwopalne. Owiniemy w nie jego ciało i podpalimy.
- Dobry pomysł, tak będzie szybciej niż gdybyśmy mieli go zakopywać.
- Sakura doceniła plan Wilka, a Leiko… musiała ukuć własny. Skontaktowanie się z Sakusei nie było wszak trudne, wścibska pajęczyca wszak podsłuchiwała i podglądała ich cały czas. Wystarczyło ją szeptem przywołać, choć… najlepiej wtedy, gdy Maruiken zostałaby sama.

-Najlepiej będzie jak się rozdzielimy zbierając je, aby móc szybciej odejść z tego przeklętego miejsca -stwierdziła jeszcze Leiko, dla podkreślenia swego zdania rozglądając się z niechęcią po ich niedawnym obozowisku. W końcu jeśli ktoś z nich mógł chcieć się stąd jak najszybciej oddalić, to właśnie ona.
Otuliła się szczelniej kimonem, kiedy ciało jej owionął chłód pędzony wspomnieniami szponów bestii rozszarpujących jej skórę.
-Chodźmy Kirisu-kun – dłonią musnęła ramię swego partnera, nie chcąc go przecież tak raz za razem od siebie odtrącać. Odwrócić jego uwagę, lub pozwolić mu się popisać przed sobą wyjątkowo dużą ilością zebranych sieci – tak, ale nie odtrącać.

Kogucik od razu podążył za Maruiken zazdrośnie ją strzegąc, zwłaszcza przed chutliwą Sakurą, a Jednooki Wilk także mu najwyraźniej podpadł. Jedynie do Jimushiego miał zaufanie i do Kusaru , który wszak był wobec względów Leiko wyjątkowo obojętny.
Młodzik wręcz palił do pomocy łowczyni w tym zbieraniu.

-Tylko nie oddalajcie się za daleko!- przestrzegł Wilk i razem z Kusaru udał się po pajęczyny w drugim kierunku, a Sakura w trzecim. Jimushi zaś odmawiał znane mu modlitwy i mantry dotyczące zmarłych w tej namiastce pogrzebu.

Spoglądając po krzakach, Leiko co jakiś czas raczyła Kogucika swym ciepłym uśmiechem, jak gdyby tym samym gestem chcąc mu wynagrodzić ból jakiego doświadczył, zarówno z ręki Sakury, co i z jego cierpiącej męskiej dumy. Nie mogła pozwolić, aby ten jego wewnętrzny płomyczek zgasł. W końcu to dzięki niemu tak parł zawsze do przodu, pierwszy do walki, do obrony swej partnerki i do towarzyszenia jej w każdym momencie. Zapewne nawet i za bramy klasztoru mnichów ruszyłby wraz z nią.
W swych poszukiwaniach weszła z nim pomiędzy drzewa.

-Spójrz Kirisu-kun, tam jest dużo pajęczyn -rzuciła zachęcająco, skinieniem głowy wskazując nieokreśloną gęstwinę znajdującą się odpowiednio daleko od niej, lecz na tyle blisko, aby Płomyczek nie poczuł się przeganiany.
- Hai - Kirisu natychmiast poszedł spełnić kaprys swej towarzyszki niesiony radością jaką sprawiał mu jej ciepły uśmieszek, kryjący w sobie posmak obietnicy bardzo gorącej nocy.
A sama Leiko odprowadziła go spojrzeniem, po czym odezwała się szeptem, choć przecież on już nie mógł go usłyszeć -Jesteś mi winna nowe kimono...

Słowa te pozornie wypowiedziane w powietrze, jak do siebie samej, naprawdę miały sięgnąć uszu innej kobiety. Kreatury. Pajęczej królowej. Jej wszystko widzącej i wszystko słyszącej sojuszniczki. Nie miały wiele czasu ani miejsca na pogawędki, więc musiały dobrze wykorzystać to chwilowe oddalenie się Płomyczka.

-Och… z pewnością spłacę ten dług.- usłyszała szept tuż za swoim uchem. Delikatne muśnięcie warg jakie poczuła na płatku usznym zanim się obróciła, pozwoliło upewnić się jej, że istota stojąca za nią jest realna.
Sakusei pojawiła się w postaci w której Leiko widziała ją ostatnio. Piękna, zmysłowa i groźna zarazem.- Bardzo mi przykro, że zostałaś zraniona Maruiken-san, ale dla dobra maskarady nie wtajemniczyłam moich sług w swoje plany. Ufam, że wszystko poszło ostatecznie po twej myśli.

-Hai. Mniej więcej
-przytaknęła łowczyni z delikatnym uśmiechem, zaledwie jego cieniem igrającym sobie w kącikach jej ust -Ale i Twoje życzenie zostało spełnione, ne? Mnich jest martwy, możesz teraz wypuścić wszystkich łowców ze swego lasu. Muszą dotrzeć do Shimody.
Smukłymi palcami dla niepoznaki muskała pajęcze sieci rozciągnięte na gałęziach najbliższego sobie drzewa -Ah, i.. uważaj, aby mój partner Cię nie zobaczył. Może być naiwny, ale na pewno nie jest ślepy na kobiece wdzięki.

- Towarzyszem się swym nie martw. Nie widzi on teraz ni ciebie, ni mnie. Iluzyjna Leiko oddaliła się w tamtym kierunku.
- wskazała gestem Sakusei i zgodziła się z łowczynią.- Wypuszczę ich… droga do Shimody stoi przed nimi otworem, dotrą jutro wieczorem. A co z tobą Maruiken-san?
-Już jutro? To szybko. Mało czasu, abym mogła przekonać łowców, że mnisi wcale nie są tak niewinni i cenni. Ale może to wcale nie będzie konieczne.
. - mruknęła Leiko początkowo zaskoczona słowami Pajęczycy. Nie spodziewała się, że Shimoda jest już tak.. blisko, że od rytuału Chińczyków właściwie dzieli ją tylko ten las. Nagle przestał być tak ponury.
Nie mając już potrzeby udawać zainteresowania pajęczynami, obróciła się ku swojej osobliwej sojuszniczce i skrzyżowała ramiona w namyśle -Mała miko dzieliła się swoimi.. pomysłami?

-Już jutro… lub pojutrze, lub za dwa dni. Jeśli chcesz mogę jeszcze powodzić was za nos
.- mruknęła Sakusei z uśmiechem i westchnęła.- Mała miko domaga się uprzejmie spotkania z najstarszymi z mego rodzaju. I może jej w tym pomogę, co zaś do współpracy przy ataku podczas rytuału - zamyśliła się.- Muszę być wtedy wewnątrz, muszę się wślizgnąć pomiędzy łowców, by móc koordynować ataki moich podwładnych z waszymi ruchami.

-Potrafisz przyjmować wiele postaci, prawda? Jeśli staniesz się małym pajączkiem, to będziesz mogła schować się w moim kimonie, tak jak wcześniej Twój kryształowy pieszczoszek
-stwierdziła Leiko, nie sprawiając nazbyt poruszonej myślą o takiej kreaturze wędrującej pośród miękkiego materiału jej ubrania. Nie byłaby to wszak ani najdziwniejsza, ani najbardziej niebezpieczna z rzeczy jakie robiła w trakcie tej misji. A mogła zrobić wiele dla zapewnienia sobie powodzenia.
-Nie jestem generałem, nie znam się na prowadzeniu bitew. Mogę tylko się upewnić, że nie zostanę porwana przez bestie Chińczyków, ale.. -uniosła wysoko brew spoglądając na Sakusei -Ale jeśli i Ty będziesz w Shimodzie, to także mogłabyś rozkazać swym dzieciaczkom, aby strzegły wszystkich Siedmiu. Bez nas nie dojdzie do rytuału.

-Mogę zmieniać się w pajączki, mogę mieć naturalną postać, mogę być też kobietą.
- rzekła Sakusei wyjaśniając.- Reszta jest iluzją. Mam co prawda kilka sztuczek, ale innych postaci przyjmować nie mogę, a ty Leiko-san, jesteś pewna, że …- przysunęła się i delikatnie musnęła szyję łowczyni opuszkami palców pytając żartobliwie.-... chcesz pozwolić ciekawskiemu pajączkowi wędrować po twoim ciele, zaglądać w każdy zakamarek?

Leiko w milczeniu przez chwilę przyglądała się tej nienaturalnie idealnej kobiecie, jak w zamyśleniu smakując znaczenie jej figlarnych słów.
-Masz rację, Sakusei-san – w końcu skinęła głową oraz uśmiechnęła się enigmatycznie, kocio -Być może dla własnego bezpieczeństwa powinnam Cię zamknąć w jakimś naczynku i otwierać tylko w razie potrzeby. Nie byłaby to podróż godna Pajęczej Pani, ale czego się nie robić dla osiągnięcia własnych celów, ne?

-Obawiam się że taka podróż nie bardzo by mi odpowiadała.
- odparła ze śmiechem Sakusei wachlując się.- Acz… może zrobię jak twój Kusaru i podszyję się pod jakąś łowczynię Oni? A ciebie wykorzystam do uwiarygodnienia tej przebieranki, ne? Muszę przemyśleć Twoją propozycję Leiko-san zanim się na nią zgodzę, a ty powiedz mi… co mam zrobić z twoimi łowcami. Ile dni mam ich wodzić po lesie i co zrobić z tobą?

-Powinnam zostać z nimi, szczególnie jeśli Shimoda jest już tak blisko. Na miejscu będę bezpieczniejsza w ich towarzystwie niż działając na własną rękę. Nie pozwolą porwać kogoś ze swojej grupy. Ale też na niewiele mi się zdadzą zmęczeni i głodni
-stwierdziła Maruiken, w myślach rozważając wszelkie za i przeciw ponownego oddzielenia się od kolejnej grupy. Swoboda działania na pewno była czystą przyjemnością, lecz nie miała zamiaru ryzykować, że mnisi znów naślą na nią kolejną bestię podobną Kasanowi. Miała wtedy wiele szczęście.

-Wypuść nas ze swojego lasu. Muszę w końcu zobaczyć z czym będę miała do czynienia w Shimodzie i wtedy tworzyć dokładniejsze plany -zadecydowała stanowczo. Wszak nie było już powodu do dalszego odwlekania tego, co było nieuniknione. A im dłużej pozostawała w tym lesie, tym dłużej siostrzyczka była w rękach Chińczyków - A przy najbliższej okazji, będę musiała także rozmówić się z moim yojimbo i małą miko. Niech nie odchodzą zbyt daleko.

-Niech tak będzie… doprowadzę was do niedawno zniszczonej wioski,ostało się tam trochę zapasów i rzeka z rybami. Na zaspokojenie głodu i sił wystarczy, a kolejnego dnia dotrzecie do Shimody. Czy taka sytuacja odpowiada ci Leiko-san?
- zapytała uprzejmie Pajęczyca.

-Hai, brzmi idealnie -przyznała Leiko z uśmiechem, zadowolona z takiego udanego planu. Może w bardziej.. ludzkim miejscu, nawet jeśli opuszczonym, łowcy pozwolą sobie rzeczywiście na utratę czujności. Szczególnie, kiedy brzuchy nareszcie będą pełne, a przez to i głowy sennie ciężkie -Będę wdzięczna, jeśli przekażesz moim towarzyszom decyzję jaką podjęłam. I niech wypatrują w tej wiosce okazji do spotkania ze mną.
-Hai….
- rzekła w odpowiedzi Sakusei.- Przekażę im.

I znikła z przed jej oczu. A po niedługiej chwili pojawił się Płomyczek, triumfalnie powracający ku niej z naręczem pajęczyn w takiej ilości, że mogliby wyprawić pogrzeb jeszcze kilku mnichom. A jakiż był z tego powodu dumny, Leiko nie potrafiła mu odmówić tej radości. Już wystarczająco się dzisiaj nacierpiał. Nie dość, że pod jego opieką prawie została rozszarpana przez pajęczego potwora, to jeszcze Sakura zastąpiła jego miejsce przy boku łowczyni, a potem nie mógł nawet w spokoju pooglądać sobie swej nagiej partnerki! Cóż za paskudne rozpoczęcie dnia.

Maruiken zależało, aby jego wewnętrzny ogień płonął jak najgoręcej. Zwłaszcza teraz i w zbliżających się dniach, kiedy każdy sojusznik będzie jej na wagę złota. Nie mogła pozwolić, aby ktokolwiek, nawet i różowowłosa, przyprawił Kogucika o wątpliwości i zawahanie w sercu. Dla niej musiał się czuć niezwyciężony.

Dlatego, kiedy tylko się zbliżył, Leiko bez słowa ujęła za kołnierz jego odzienia, aby pochylić ku sobie tego przewyższającego ją młodziana. I wargami musnęła czule kącik jego ust. Subtelnie, powoli i figlarnie, jak gdyby ukryta przed cudzymi spojrzeniami kradła słodycz zakazanego owocu. Delektowała się tym krótkim momentem nieśmiałego okazania uczucia swemu dzielnemu, zdolnemu partnerowi. Bo przecież nie mogła tego robić tak otwarcie na oczach reszty ich grupy, prawda? Jakże by to wyglądało?


„To będzie nasz mały sekrecik, ne?”



Początkowo zaskoczyła go tą niespodziewaną pieszczotą. Pewno musiał myśleć, biedactwo, że już nic dobrego mu się nie przytrafi dzisiaj. A tutaj taka drobna, miła niespodzianka. Nic więc dziwnego, że zaraz uśmiechnął się do niej promiennie.








Uroczy Płomyczek.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem