Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2016, 19:26   #19
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Zagajeni elfowie nie kryli zdziwienia, gdy z ust nieznajomego popłynęła ich melodyjna mowa. Wysłuchali co Chass miał im do powiedzenia. Jeden z nich - długowłosy, z niewielką blizną dzielącą jego prawą brew na dwoje, o wydatnym podbródku, uśmiechnął się smutno i odparł:
- Nie sądziłem, że nasze chwilowe zmartwienia stały się dla was aż tak widoczne. Co by wiele mówić - N-Tel-Quess nie słyną ze spostrzegawczości - cała trójka wymieniła uśmieszki i porozumiewawcze spojrzenia.

O ironio.

- Śmiało, dosiadaj się nieznajomy. Nie często spotykamy obcych, którzy władają naszą mową - zamilkł na chwilę i pochylił się nad stołem:
- Pewność siebie jaką bijesz, ugruntowuje mnie w przekonaniu, że twoje wiadomości, to zasługa czegoś więcej niż łutu szczęścia i trafnych obserwacji. W ostatniej kolejności zakładam, że język jednego z moich towarzyszy okazał się zbyt długi. Wykluczone byście znaleźli w okolicznych lasach coś, co uszło naszej uwadze. Wątpię też, żeby pracownicy gospody lub przebywający w niej goście coś przed nami ukrywali. Pozostają więc dwa warianty - albo byliście świadkami zbrodni, albo... wspólnikami.

Jeden z elfów - prawdopodobnie młodszy, mniej doświadczony, na samo brzmienie tego oskarżenia zacisnął pięść.
- Słucham więc - ten z blizną ponownie podjął wątek - jaki był wasz związek ze sprawą i jak możemy sobie pomóc?

***

Rozmowa z elfami trwała. Wciąż jeszcze nie do końca rozumieliście sytuację, w której się znaleźliście. Czuliście się przytłoczeni nowymi informacjami, osobami wokół was, odkrytymi sekretami.
W pewnym momencie Kelven spostrzegł, że służka, która przyjęła od was zamówienie, wyszła na zewnątrz. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że na dworze wciąż zacinał deszcz. Poza tym, w chwilę później, od stołu dźwignął się elf-arystokrata. Ten, który od dłuższego czasu miał w nią wlepione błędne spojrzenie. Mężczyzna ruszył w tym samym kierunku.
- Też to widziałeś? - zapytał Immeral - patrzył Kelvenowi w oczy, jakby jego odpowiedź miała być zarazem czymś więcej. Być może decyzją.
Półelf zerknął na pozostałych towarzyszy, ci z kolei, mieli teraz na głowie inne zmartwienie...

***

Grupa podróżników, składająca się z emisariusza oraz jego obstawy, ruszyła w kierunku wyjścia. Minęli wasz stolik bez słowa. Grigor - zagajony wcześniej przez Nevara rudowłosy człowiek, zatrzymał się jednak i cofnął w pół kroku.
- Wiesz co... - rzucił w stronę aarakockry. - W sumie zamierzałem odejść bez słowa. Zapomnieć o tym spotkaniu, splunąć przez lewe ramię i ruszyć dalej w swoją stronę. Ale coś mnie tknęło. Co prawda w życiu nie spotkałem równie dziwnej istoty jaką jesteś, ale śmieci twego sortu aż nadto. Pamiętaj - gdziekolwiek pójdziesz, nigdy nie pozbędziesz się smrodu Zhentarimów. Morderco!

Mężczyzna splunął Nevarowi pod nogi.

Zwierz warknął coś niezrozumiale. Odchylił głowę do tyłu i wyciągnął się na krześle. Steven wydał gestem jakieś polecenie swojemu bernardynowi. Gnom spoglądał to aarakockrę, to na to Grigora, wypatrując jego reakcji. Grupa pod przewodnictwem młodego maga zamarła w bezruchu.
 
ObywatelGranit jest offline