Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2016, 19:55   #35
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Mieli plan w miarę składny i sensowny. Zbyt długo tkwili na tej stacji czekając na nie wiadomo co. Należało zebrać się do kupy, zebrać i… eeech…
To było… podstępne z jej strony. Jak Doc mógł teraz myśleć o mapie mając taki słodki ciężar na kolanach? I jeszcze tak… ugh… wcześnie po dziwnym zachowaniu Isabell.
-Ten... tego…- wdech wydech… samokontrola jak to radziła Azari-chan, samokontrola. Nawet nie miał czasu porządnie opaść, a tu znowu coś się ocierało.- To czego szukamy?
Dobrze że obie ręce miał na klawiaturze.
- Sprawdzamy jeszcze raz drogę na Fenixa, czy na pewno wszystko z nią okej - Leena powierciła się na jego “kolanach”, po czym spojrzała na Doca zdziwiona.
- Uwiera mnie twój blaster… czy cieszysz się z mojego powodu? - Spytała, po czym parsknęła śmiechem.
- Jesteś już dużą dziewczynką i zdecydowanie za długo mnie znasz by wiedzieć, że moje rewolwery wiszą gdzie indziej. To wina tej nowej… dziewicy… mam wrażenie że jest deczko stuknięta. Albo kłamie… albo i jedno i drugie.- odparł z przekąsem Bullit.-Boisz się, że nas ktoś śledził po drodze tutaj, czy planujesz już kolejny kurs?-
- Jak stuknięta, i kłamczuch z niej okropny, to w sumie by do nas pasowała... - Uśmiechnęła się pani kapitan. Obejmując go ciągle jedną ręką, przewieszoną przez kark, mężczyzny, przysunęła swoją głowę do jego głowy, dotykając go czołem gdzieś w okolicy skroni.
- Raczej nikt nas nie śledził. A mam już małego plana, i popieram wakacje, po tym co teraz, zdecydowanie ich potrzebujemy - Na końcu musnęła nosem jego ucho.
- Czyli ruszamy do mojego znajomego miejsca?-mruknął Dave i uśmiechając się kwaśno.- Pani kapitan winna zmienić jednak nieco kryteria doboru… Isabell, nie wiem czy się do nas nadaje? To dość pokręcony sposób stuknięcia… macała mnie po brzuchu dygocząc jak w febrze. Ta dziewczyna ma problemy z mężczyznami.
- No przecież żartuję… odstawimy ją do domu, zgarniemy za jej uratowanie nagrodę. Odpocząć możemy na jej rodzinnej planecie, nie jest tam ponoć źle. A kto nie ma problemów z facetami? - Spytała, i… zaczepnie ukąsiła Bullita w ucho.
- Znaczy… na planecie pełnej takich zwichrowanych osóbek jak ona? Ja bym tego nie nazwał odpoczynkiem.- mruknął Doc delikatnie chwytając za pierś pani kapitan. Lekko ją ugniatając przez koszulkę, mruknął.-Skup się Leena… chyba że już skończyliśmy korzystać z ich sprzętu. Nie powiedziałaś mi co mam robić moimi dłońmi.
- Czy ja zawsze muszę wydawać rozkazy? - Niby to się obruszyła, wstając z Doca, po czym usiadła na nim okrakiem - Tak, już skończyliśmy - Przyciągnęła go zdrową ręką za kark, i namiętnie pocałowała.
-Wiesz… jesteś pani kapitan… rozkazywanie to twoja działka. Czasami potrafią dodać ikry do zabawy…- mruknął Bullit po oddaniu pocałunku i stanowczo podciągnął koszulkę dziewczyny, by odsłonić jej piersi.
- Oprzyj się lekko o biurko… potrzebuję troszkę miejsca do zabawy skarbami.- rozkazał stanowczo, przy okazji wygaszając komputer, a jego dłonie sięgnęły po owe dwie sprężyste krągłości prowokująco znajdujące się przed jego twarzą.
- Dobrze, panie doktorze - Leena cofnęła się w tył, schodząc z mężczyzny, a opierając się tyłkiem o krawędź biurka.
Odsłonięty biust został wydany na pastwę mężczyzny. Leena patrzyła jak jej piersi są masowane i miętoszone przez zachłanne dłonie Doca, a potem poczuła też i język mężczyzny smakujący jej skórę i wargi zaczepnie całujące sztywniejące szczyty jej piersi. Kudłata głowa zasłaniała akurat ten widok. Pani kapitan zamruczała od pieszczot, jakimi ją obdarzał mężczyzna, oddech przyspieszył, a ciało minimalnie zadrżało. Była zdecydowanie równie podniecona co on, przyciągając jego głowę bardziej ku sobie, ku swej piersi.

Usta Doca potulnie muskały skórę piersi Leeny, z początku przynajmniej. Potem jednak zaczął kąsać jej skórę, sprawiając że krew zawrzała w jej żyłach. Palcami wodził po jej udach, by w końcu dotrzeć do zapięcia jej spodni. Przygryzła znowu figlarnie usta, gładząc mężczyznę dłonią po policzku. Gdy rozpiął jej pasek, usiadła zaś bardziej w tył na biurku.
- Mam się położyć? - Spytała.
[i]- Raczej.. wstać i zdjąć spodnie i resztę… wiesz.. powinnaś być na górze… ze względu na rękę.[i]- mruknął pobudzony Doc oblizując usta i rozbierając Leenę… wzrokiem. Jeszcze było z czego rozbierać.
- Chcesz siedzieć na fotelu? - Uśmiechnęła się, rozpinając własne spodnie, i ukazując już fragment czarnych majteczek.



-Tak… rozleniwiony jestem…- mruknął Bullit wędrując spojrzeniem po pani kapitan i sam uwalniając główny blaster z okowów ubrania i bielizny. Był już wycelowany w Leenę i gotowy do użycia. Na ten widok, pani kapitan wstrzymała się w pół ruchu, po czym zbliżyła do mężczyzny, pochylając w jego stronę, pochwyciła “blaster” dłonią, po czym zaczęła go tak przez chwilę pieścić, jednocześnie znów namiętnie składając pocałunek, łącznie z figlami języczkiem. Cóż miał zrobić mężczyzna, jeśli nie pozwolić jej na zabawę i mężnie znosić rozkoszne tortury jakimi raczyła go obdarzyć bez wybuchu entuzjazmu. Nie było to łatwe… ale Doc jakoś sobie radził.

Tak się z nim drocząc, i jednocześnie pieszcząc, spojrzała w kierunku… otwartych drzwi gabinetu, w którym przebywali.
- Czekaj chwilkę - Mruknęła, ściągając buty metodą noga o nogę. Następnie szybko ruszyła do drzwi, zamykając je, gdy zaś wracała, nawet nieco zmysłowo zsunęła z siebie spodnie, które w końcu opadły na podłogę. Stanęła ponownie przed Bullitem z uśmieszkiem na ustach.
-Co teraz?- spytał niepewnie Bullit przyglądając się półnagiej Leenie.-Chyba powinnaś już… no… zająć swoje miejsce na fotelu i umieścić… drążek sterowniczy… tam gdzie masz.. ochotę.

Leena pochwyciła w milczeniu jego dłoń, po czym skierowała ją między swe nogi, na czarne, cieniutkie majteczki. Doc wyczuł momentalnie, iż jest ona mocno podniecona…
- Możesz mi je ściągnąć? - Szepnęła.
-No nie wiem… nie wiem…- mruknął żartobliwie Bullit wodząc palcami po owym kawałku bielizny i muśnięciami palców jedynie “dorzucając drew do ognia”.-Jesteś pewna że to ja powinienem je zdjąć?
- Wredoto... - Leena stanęła dokładnie między jego nogami, po czym odwróciła się tyłem do Doca, lekko wypinając w jego stronę pupcię - No przecież widzisz, że mam tylko jedną rękę sprawną...
- Wiem wiem…- rzekł z uśmiechem Doc i Leena poczuła delikatnego klapsa na pośladku.-I masz też sprężystą pupcię.
Mruknęła, gdy dostała klapsa, a później nawet krótko zachichotała, kręcąc chwilę ową pupą praktycznie przed jego nosem.
- A ty masz… duże działo - Powiedziała, powstrzymując się od parsknięcia.
-Toooo… prawda- usta Doca musnęły pośladek, po czym mężczyzna zaczepił zębami o jej bieliznę by zsunąć ją w dół. Nie było to łatwe ale ostatecznie majteczki Leeny zaczęły osuwać się w dół, na jej uda. Najwyraźniej chyba już zniecierpliwiona pani kapitan, pomogła bieliźnie opaść aż na podłogę, lekko wiercąc się w miejscu. Następnie zrobiła kroczek w przód, i oparła się o biurko, jednocześnie oczywiście pochylając w przód. W tak bezwstydnej pozie, z lekko rozchylonymi nogami, zaprezentowała mężczyźnie wszystko, co miała.
- Podoba się? - Spytała, nieco odwracając głowę w jego kierunku.
-To głupiutkie pytanie… oczywiście że mi się podoba. Ale ty nie powinnaś przemęczać drugiej ręki.- przypomniał Doc wodząc po jej krągłościach pożądliwym wzrokiem i gestem zachęcił.-Choć tu i dosiądź swego rumaka.
- Tak mi będzie wygodniej… nie daj mi więc już czekać! - Bezwstydnie ześliznęła zdrową dłonią w dół po swym ciele, prosto ku swemu kwiatowi, rozchylając jego płatki.
Co więc Doc mógł zrobić, poza wykonaniem polecenia? Wstał z krzesła i przybliżywszy się do Leeny, pochwycił ją za pośladek i zanurzył działo w gniazdku rozkoszy. Zrazu delikatnie, ale potem trzymając ją obiema dłońmi za pupę, stanowczymi ruchami bioder zdobywał jej ciało. Pani kapitan na początku jęczała nawet cicho, szybko jednak gabinet lekarski wypełniły jej dosyć głośne oznaki rozkoszy… wspinała się na wyżyny ekstazy w wyjątkowo szybkim tempie.
- Szybciej! - Odezwała się już tylko raz.
Nie trwało to długo nim ich oddechy osiągnęły staccato, tak jak przyjemność wyżyny. Ciała zroszone potem przytuliły się po nagłym wybuchu eksplozji do siebie, drżąc od niedawnej przyjemności.

Bullit obejmując delikatnie w pasie panią kapitan mruknął cichutko do jej ucha.- To było rozkoszne Leena. Acz, jak poza tym się czujesz? Ręka ci nie zmęczyła się od opierania, albo nogi? Powinnaś się jeszcze oszczędzać.
- Wszystkiego po trochu... - Szepnęła, odrobinę drżąc.
-Co teraz? Chcesz usiąść? Położyć się.. wykąpać?- zapytał Doc podtrzymując ją.-A może od razu się zdrzemnąć?
- Najpierw chyba nieco doprowadzić do porządku, ubrać, nie sądzisz? - Uśmiechnęła się - Pomożesz mi?
-Oczywiście... najpierw bielizna.- Doc ostrożnie puścił Leenę, po czym podciągając własne spodnie, pokuśtykał w kierunku rozrzuconych ubrań kapitan.

Ubrali się więc, usiedli… znaczy się, Leena usiadła w fotelu, a teraz Doc oparł się o biurko. Zapalili “papieroska po”, a Bullit pozwolił jej nawet na małego łyka procentów z flaszki…
A po tym położył ją grzecznie spać. Kapitan musiała nabrać sił, jeśli mieli się stąd w miarę szybko ewakuować. Potem zaś… Becka pewnie się jeszcze myła, więc Bullit postanowił zrobić mały obchód całego ambulatorium na wszelki wypadek. No i jeszcze były pomieszczenia mieszkalne, których nikt nie spenetrował. A zawierały w sobie obietnicę… zapasów jedzenia. Żarcie też by im się przydało. Doc po prawdzie już robił się głodny.

***

Kajuta mieszkalna lekarza okazała się dosyć przestronna… i mocno zagracona. Do tego te ślady krwi, prowadzące z łóżka do drzwi łazienki. No cóż, to nie wróżyło nic dobrego. Była jednak w jednym rogu lodówka, był i widoczny od razu barek wypełniony kolorowymi flaszkami, i kolejny komputer, migający na czujce. Ogólnie, panowała tu dziwna atmosfera, co podkreślały różnych kolorów reklamy-neony na ścianach. Czyżby hobby tutejszego konowała?



Bullit zaklął pod nosem i chwycił rewolwery w swe dłonie. Sytuacja się mu nie podobała i dlatego ruszył śladem krwi. Jeśli prowadził on do “zombiaka”, albo innego potwora to należało szybko usunąć.

Doc zajrzał ostrożnie do łazienki i się zdziwił. Leżała tam zakrwawiona parka: młodsza kobieta w nieco skąpym stroju, oraz starszy mężczyzna w jej ramionach. Było sporo krwi, i nawet już nieprzyjemnie śmierdziało, a na pojawienie się Bullita nikt nawet nie drgnął...
Bullit dla zachowania bezpieczeństwa delikatnie nogą próbował rozdzielić ciała. Dość się nasłuchał horrorów przy ogniskach i wystarczająco dużo zobaczył tutaj, by nabrać nieufności do trupów. Replikacja szczepionek wszak była zbyt długotrwała, by ryzykować. Swoją drogą… czy wszystkie babki na tej stacji łaziły w bieliźnie? Dziwny dress code jak na stację badawczą.

Gdy Doc trącił nogą martwego mężczyznę, ten zsunął się w końcu z kobiety, opadając bezwładnie na podłogę. Wtedy też dopiero, kosmiczny kowboj, zauważył, co było nie tak z kobietą. Nie miała ona jednej ręki, była w wielu miejscach śmiertelnie ranna i nie była człowiekiem. Gwałtownie otwarła oczy, spoglądając w… wylot laserowego rewolweru, instynktownie wymierzonego w jej twarz.
- D….. d….bzzzzzzt! Doktor nie żyje - Powiedziała komputerowym głosem, a jej głową targnęły niekontrolowane wyładowania.



-Tjaaa… widzę. Czym jesteś? Podaj swój status i funkcję.- spytał Bullit kucając i przyglądając się androidce.
- Bzzzzzzzt. Doktor. Nie. Żyje. - Powtórzyła, wyraźnie zepsuta - CCCarrie. Model 34tb, Bioreplika przeznaczona do użytku intymnego.
-Jesteś podłączona do sieci informatycznej stacji? Rozpocznij diagnozę hardware i software.- Doc wydał polecenia chowając broń do olstr i próbując pomóc wstać Carrie.
- Negative - Odpowiedziała Carrie komputerowym głosem, i akurat w momencie kiedy ją Doc chwycił za dłoń, próbując postawić do pionu, pojawiło się kolejne “Bzzzzzzt” i… mężczyzna dostał wyładowaniem elektrycznym. Puścił ją, porażony prądem, a ona przywaliła o podłogę z gracją worka kartofli. Ręka mężczyzny pulsowała bólem…

-Kto by pomyślał, że jeszcze masz w sobie tyle energii.- syknął obolały Doc i rzekł.-Przeprowadź diagnozę software’u i hardware’u i podaj wyniki.-
- Obce formy życia... - Powiedziała nagle zwyczajnym, kobiecym głosem, wpatrując się prosto w niego. Bullitowi mimowolnie przeszły ciarki po plecach. Niby maszyna, jednak… - Doktor nie żyje. Jestem uszkodzona… zasilanie na wyczerpaniu. Nie chcę umierać...
-Jesteś robotem do towarzystwa… nie możesz umrzeć.- odparł Doc rozcierając drugą dłonią porażoną prądem kończynę.-A ja nie mogę cię nawet dotknąć, nie mówiąc o naprawie. Wyłącz system, tylko zanim to zrobisz… powiedz jak się ciebie włącza.-

- Proszę... - Z jej zdrowego oka spłynęła po policzku łza - Nie chcę…. bzzzzzzzt! - Rzuciło całym jej ciałem. Zamrugała owym okiem.
- Carrie. Model 34tb, na co masz ochotę przystojniaczku? - Uśmiechnęła się do Doca zalotnie.
“-Ok… to było dziwne.”- Bullit zastanawiał się jakie przeróbki SI doktorem umieścił w tym modelu, bo inaczej tego wytłumaczyć nie mógł.-Carrie… podaj sposób włączania cię i wyłącz zasilanie. Pewnie twój system diagnostyczny poinformował cię o uszkodzenia twego ciała.-

Biodroidka rozpoczęła mozolną próbę wstania z podłogi. Oprócz brakującej ręki, i wielu innych, widocznych obrażeń na jej ciele, okazało się również, iż ma uszkodzone kolano. Tryskały z niego smary, i wyraźnie dało się słyszeć pracę hydrauliki, odpowiedzialnej za funkcjonowanie owej nogi. Miała na sobie nieco sfatygowaną koszulę nocną.
- Diagnostyka systemu zakończona… szkody, nienaprawialne - Zachwiało nią, jednak jakoś wstała. Spojrzała Docowi prosto w oczy - Zagrożenie wykryte… dlaczego chcesz mnie zniszczyć? - Spytała na końcu słodkim głosikiem.
-Nie chcę cię zniszczyć. Nie potrafię za to naprawić. Jestem lekarzem, nie technikiem, a ty w dodatku masz przepięcia, więc nawet cię dotknąć nie mogę.- stwierdził spokojnym monotonnym głosem Bullit jakby mówił do dziecka.-Więc nawet podłączyć cię do zasilania nie jestem w stanie. Dlaczego uważasz, że chcę cię zniszczyć? To nielogiczne.

- Nielogiczne… nielogiczne... - Carrie zaczęła znów niekontrolowanie trząść głową, choć bez słyszalnych wyładowań - Podłącz mnie... - Znów przemówiła komputerowym głosem, padając przed nim na podłogę, z wyciągniętą w stronę Doca ręką.
-Poczekaj…- rzucił Doc i wyszedł z łazienki, by znaleźć przewód zasilający w mieszkaniu doktorka. Przecież gdzieś musi jakiś być.

Bullit przeszukiwał pomieszczenie za kablami, prawdę jednak powiedziawszy, chyba sam nie wiedział, czego dokładnie szuka… usłyszał Carrie, wychodzącą z łazienki, i podtrzymującą się ściany.
- Tam leżą - Wskazała na miejsce obok zakrwawionego łóżka, po czym usiadła przy biurku niedaleko drzwi do łazienki, tam był bowiem terminal. Na podłogę ciekło z niej nieco sztucznej krwi oraz smarów…
-Super.- mruknął pod nosem Bullit i ruszył po owe kabelki. A gdy je znalazł ruszył by podłączyć je do terminala, a następnie podał je maszynie, której… oprogramowanie było bardzo wadliwe. Jak upartego babsztyla. Nie rozumiała ze przy takich uszkodzeniach, samo naładowanie baterii niewiele da.

Bullit się jednak mylił. Gdy podszedł do Carrie z kablami, podłączył je najpierw do terminalu, a następnie ona podłączyła drugą końcówkę do pojawiającego się gniazda na swej szyi, ekran terminalu zaczął wypełniać się masą danych, przeskakujących z zawrotną szybkością. Jednak więc połączyła się z systemem?
- Czego mam szukać - Powiedziała komputerowym głosem, nawet nie spoglądając w stronę Doca.
-A skąd mam wiedzieć? Miałaś podładować akumulatory.- rzekł zaskoczony Doc, któremu wcale nie podobały się działania sex-bota. Zwłaszcza ze całym systemem do którego Carrie się podłączyła zarządza wroga im SI.-Najlepiej się odłącz.

Biodroid wyciągnął kabel z gniazda na szyi, i odwrócił głowę w kierunku Bullita.
- Mówiłam, że wszyscy tu zginiecie - Carrie… odezwała się głosem Si. Gwałtownie wstała z krzesła.
- Nie wierzę wróżbom Cyganek, nawet tych elektronicznych.- Bullit beznamiętnie sięgnął po broń cofając się poza zasięg Carrie. Miał przewagę wynikająca z faktu, że robot ledwo trzymał się kupy i miał problemy z poruszaniem. Kilka strzałów z rewolwerów powinno unieszkodliwić tą kupę złomu.Wyciągnął oba i strzelił z nich jednocześnie.

Charakterystyczny świst spolaryzowanych impulsów energii towarzyszył eksplodującej głowie sex-bota i słowom Doca.- Gnij w cyfrowym piekle elektroniczna suko.
I jak gdyby nic zaczął szaber… nie przejmując się trupkiem doktorka, któremu dla pewności rozwalił łeb przed przeszukiwaniem. Z czegoś trzeba żyć…
Pierwszym znaleziskiem Bullita był nieźle zaoparzony barek. Tutejszy medyk cenił dobrą szkocką. W ilościach hurtowych, bo aż osiem nie napoczętych butelek tam było. W lodówce było sporo różnych produktów żywnościowych i to z górnej półki. Żadnej liofilizowanej żywności, żadnych kapsułek, żadnego suszu. Wszystko świeże lub prawie świeże… wszystko sprowadzane z pobliskich planet. Jakieś żółtawe mięso, pokryte łuskami jajka i czerwone owoce z mackowatymi wypustkami, oraz inne potrawy… zapewne jadalne.
Midrachiański robak bagienny…


Co kto lubi, o ile człowiek zdołał się przemóc, to robak okazywał się smakowity. Bullit miał okazję się przemóc, więc nie miał nic przeciwko. Jedzenie nadawało się na ucztę przed ucieczką i dlatego Bullit postanowił zabrać wszystko.
Zaś w szafce z ubraniami oprócz strojów za małych dla Bullita, Doc znalazł seks- zabawki, zarówno samoobsługowe jak i do wspólnych zabaw. Oraz masę kobiecej bielizny wyjątkowo figlarnej. Bullit zgarnął co ładniejsze egzemplarze. W sam raz na prezenty da dziewcząt. Zabawki zostawił… jakoś nie miła powodu by brać. Za to zabranie małej skrzyneczki ukrytej pod kobiecą bielizną miało sens. Ta zawierała bowiem pistolet do zastrzyków.
I trzy ampułki z czymś. Skoro doktorek trzymał to właśnie tutaj, to te ampułki z pewnością nie zawierały leków. No cóż… przekona się w statku, zwykla spektrometria powinna ujawnić naturę zawartości ampułek.

***
Po tych przeszukiwaniach, i przeładowaniach rewolwerów, Doc skierował się do kolejnych pomieszczeń, których zbadać zapomnieli towarzysze, przygotowany na wszelkie niespodzianki. A przynajmniej tak sądził. Kolejne pomieszczenie, jakie odwiedził mężczyzna, było izbą mieszkalną 2 samców, co rzuciło się od razu w oczy, dzięki sporej ilości roznegliżowanych panienek na ścianach, pod postacią zwyczajowych plakatów, a nawet prostych, niewielkich hologramów 2D. Do tego sporo zwyczajowych książek, osobistych szpargałów, i coś, co wyglądało na jakiś rodzaj konsoli do gry, zapewne w VR. To tak oczywiście na pierwszy rzut oka…
- Jacyś zboczeńcy tu mieszkają… -zaśmiał się pod nosem Doc, niemniej przypuszczał, że przede wszystkim załoga była męska w większości, co sprawiało że musieli się… zadowalać na inne sposoby. W końcu stacja pewnie była tajna i nie można było liczyć na przyjazd statku pełnego panienek do towarzystwa. Książki szczególnie zainteresowały Doca. Nie spodziewał się na tak high-tech stacji, tego archaicznego rozwiązania. Więc zaczął je przeglądać.
Zbiór archaicznych woluminów był naprawdę różnorodny, były tam i jakieś fabularne opowiastki, nawet horror o Zombie(sic), do tego cała masa różnorodnych zagadnień medyczno-technicznych… raczej nic interesującego, ot tematyka jajogłowych. Choć w sumie jedna z owych książek pozostała w jego dłoni na dłużej niż 5 sekund: “Allmanach Ras Wszechświata”, wyprodukowany jednak już trzy lata temu…
Reszta była śmieciem. Bullit zabrał ją więc, co ciekawsze książeczki medyczne, oraz konsolę VR. Sprawdził jeszcze czy pod plakatami nie ma jakichś tajnych skrytek … i nie znalazłszy żadnej ruszył sprawdzić co u Leeny.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline