W samochodzie.
Bill. Ok coś wymyślę. Może coś z tym motorem jak nie chcesz ciuchów.- Klepnął wilka na podniesienie na duchu.
W kurorcie Wilków.
- No dobra. Komu potrzeba jeszcze ciuchów czystych?- Skrzywił się lekko na prośbę. Był drużynową apteczką, Sonarem szpiegującym a teraz i praczką. Co jeszcze przyniesie mu los? Może kucharzem?
Z Adą
- Dobra. My tu gadu gadu a Pana dużego nie znam.- Michael podszedł do Jaysona i wyciągnął rękę.
- Michael Swordich.- Po czym zwrócił się do blondyny.
Wyciągnął rękę i bardzo miło się uśmiechał do dziewczyny. Starał się jak najlepszy kontakt wzrokowy z nią nawiązać. Jego oczy zawsze działały na kobiety. Miał nadzieję, że na Angi też podziała.
- Cześć. Michael a Ty pewnie jesteś blond aniołem z opowiadań.- Uśmiechnął się też sam do siebie bo znał naturę demonicy.
- No to w drogę. Ado, czy mamy kogoś na lotnisku? Wilkołaki, magowie, mokole a może pijawki? Do kogoś się jak coś można zwrócić?- Spytał drugiej piękności w pomieszczeniu. Do tej puki co nie śmiał uderzać.