Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2016, 22:25   #26
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Tak jak wielu ich ziomków również oni stanęli przed koniecznością walki na śmierć i życie.
"Za Sigmara i Imperatora!" -chciało by się rzec, ale naszym bohaterom raczej przyświecały egoistyczne pobudki. No może za wyjątkiem Pietera, który myślał o zapewnieniu bezpieczeństwa najbliższym.

Skaveny pewne przewagi liczebnej i zachęcone tym, że Rubus już posmakował ich ostrzy rzuciły się do bezpardonowej walki. Zwinnością dorównywał im jedynie Niklaus, który jednak był niezbyt sprawny w bezpośrednim starciu.

Zaczęło się tragicznie. Skaveny wykorzystując impet skoku i niepewność przeciwnika raniły niziołka, Markusa i Pietera. Jedynie Rubus już zaznajomiony z ich szybkością i bezwzględnością pewnie odbił cios zardzewiałego kordu.

Pieter był w szczególnie trudnej sytuacji walcząc z dwoma naraz. Olbrzym jednak nie tracił ducha. Uskrzydlany myślami o żonie, której groziłoby realne niebezpieczeństwo, gdyby skaveny wygrały, machał wściekle swą lagą rycząc jak ranny niedźwiedź. O dziwo ta chaotyczna technika przyniosła efekt. Za którymś razem koniec pałki przypadkowo trafił jednego ze szczurów w skroń sprawiając, że upuścił swą broń i ślepia zaszły mu mgłą. Pieter w przebłysku świadomości wymierzył mu potworny cios od góry w głowę. Zważywszy rozmiary tego nietypowego lekarza efekt mógł być tylko jeden. Czaszka stwora pękła pod uderzeniem jak dojrzała dynia ochlapując zarówno Pietera jak i drugiego skavena białawą zawartością. Pozostały skaven bynajmniej nie przejął się śmiercią towarzysza. Wydawszy przeciągły, świdrujący pisk skoczył do przodu i ciął "Rzeźnika" w dłoń trzymającą broń. Rana nie okaleczyła go ale ból spowodował, że upuścił broń. Jego towarzysze dalej byli związani walką ze skavenami i liczenie na pomoc z ich strony było naiwnością. Wydawać by się mogło, że los Pietera był przesądzony, jednak cyrulik kolejny raz wykazał się heroizmem godnym weterana pól bitewnych. Wykorzystując fakt, że skaven był tuż przy nim i to że był dobre trzydzieści centymetrów od niego niższy i znacznie lżejszy po prostu runął na niego. Szczur pisnął trwożliwie i to było w zasadzie wszystko co był w stanie zrobić. Przygwożdżony wił się jak piskorz i próbował gryźć Pieter jednak nie miał zamiaru puszczać.

Niklaus miał jeszcze mniej szczęścia niż Pieter. Co prawda z początku udało mu się sparować kilka ciosów, ale będąc cały czas w defensywie w końcu musiał przegrać i przegrał. Najpierw otrzymał bolesne dźgnięcie w udo a potem dużo poważniejszą ranę w lewe ramię. Ból wywołany głębokim pchnięciem spowodował utratę przytomności.

Sytuację ratował Rubus w którego wstąpił chyba sam Sigmar. Zielarz swoim prymitywnym kijem parował jeden cios za drugim. Przez chwilę przeciwstawiał się dwóm skavenom. Ten który walczył z nim od poczatku miał w oczach przerażenie. Przecież rzucił się na najmizerniej wyglądającego przeciwnika, w dodatku przeciwnika rannego. Jakim cudem ten słaby-słaby ludzik utrzymywał się w dalszym ciągu na nogach. Zdziwienie i przerażenie szkodnika jeszcze wzrosło gdy otrzymał silny cios kijem w łapę a potem w głowę aż zadzwoniło mu w uszach. Nawet jednak bohaterska postawa Rubusa to byłoby za mało przeciw dwóm skavenom. Na szczęście był jeszcze Markus...

Człowiek lasu z początku poczynał sobie koszmarnie. Otrzymał jedno trafienie jak tylko zaczęła się walka a zaraz potem drugie, już bardzo poważnie. Skaven wyszczerzył kły wietrząc szybkie zwycięstwo. I rzeczywiście nic nie zapowiadało, że skończy się to inaczej. Leśnik machał swym dwuręcznym toporem pozornie o wiele za wolno na zwinnego szczura. Trzykrotnie wykonywał desperackie ruchy w ostatniej chwili zbijając ostrze zmierzające do jego gardła. Jednak tak to już jest z dużą bronią, że ciężko nią trafić, gdy jednak się to już uda efekt jest ostateczny. Skaven zdenerwowany walką, która jego zdaniem trwała już o wiele dłużej niż powinna zaatakował bardziej otwarcie niż zwykle. Człowiek na jego miejscu pozwoliłby po prostu przeciwnikowi machać ciężką bronią i się męczyć inkasując pewne zwycięstwo. Cierpliwość jednak nie była najmocniejszą cechą skavena. Skok był więcej niż niefortunny. Potężne ostrze topora idące z boku ku górze bez najmniejszego trudu odwaliło rękę ze znaczną częścią barku i zawadziło głowę stwora zdejmując spory fragment skóry z czaszki razem z uchem. Niedocięty do końca skalp nakrył czerep niczym makabryczna czapka. Skaven zachował przytomność jeszcze przez jakieś dwa uderzenia serca. Wytrzeszczywszy z przerażenia ślepia próbował jedyną ręką jaka mu pozostała nieskutecznie sięgnąć potwornej rany. Pisnął jeszcze cichutko zdziwiony i padł bez życia. Leśnik pozbywszy się przeciwnika ruszył na pomoc stojącemu obok Rubusowi. Zamroczony uderzeniem kija skaven zupełnie zapomniał o Markusie. Cios dwuręcznego topora spadł na niego jak grom z jasnego nieba z jeszcze bardziej makabrycznym efektem niż poprzednio. Otrzymał uderzenie od strony pleców przecinające go na dwie połowy z których dolna zdołała zrobić dwa kroki zanim padła na ziemię. Jedyny trzymający się na nogach skaven omiótł wzrokiem pole bitwy. Widząc trzech martwych kompanów i jednego wijącego się w żelaznym uścisku olbrzyma zrobił to co skaveny robią najlepiej, wypuściwszy resztki piżma z gruczołów zapachowych pisnął i pomknął jak strzała w kierunku lasu. O ściganiu go nie było mowy. Może gdyby niziołek lub łowca byli na chodzie udałoby im się go zdjąć.

Rubus i Markus podeszli do walczących na ziemi Pietera ze skavenem. Szczur widząc zbliżającą się zagładę znieruchomiał i położył uszy. Kres jego życiu położył topór drwala.

Krajobraz po bitwie był nie za dobry. Nikt nie zginął, ale wszyscy odnieśli rany. Na szczęście drużyna miała dwóch utalentowanych lekarzy. Niklaus i Rolf zostali ocuceni a Rubus i Pieter zaczęli się przy nich krzątać.

Wrogowie ludzkości pokonani i wszyscy żyją, czy można chcieć czegoś więcej? Ojczulek Tim z pewnością byłby z nich dumny. Tylko to ciche pochlipywanie dochodzące z podpiwniczenia. Czyżby zawieruszył się tam jakiś skaven?
 
__________________
Zawsze zgadzać się z Clutterbane!
Ulli jest offline