Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2016, 23:05   #9
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Borjar. Sush wiedziała, że już nigdy nie zapomni tej nazwy. Przeklęta wioska, która zamiast spełnić swoje zadanie i stać się jedynie kolejnym przystankiem na ich drodze, okazała się śmiertelną pułapką. Niemal śmiertelną, na ich szczęście i zapewne całą masę nieszczęścia dla innych. Nie żeby inni jakoś specjalnie ją obchodzili. Liczyła się tylko jedna osoba i z tego to powodu, pierwszym co młoda sorodianka zrobiła, było sprawdzenie czy Har znajduje się wraz z nią w tej cholernej klatce. Krótka chwila trwogi zakończyła się cichym, niedosłyszalnym dla nikogo, westchnięciem ulgi. Dopiero upewniwszy się, że z jej towarzyszem wszystko było w porządku, sprawdziła czego brakowało. Nie była przy tym szczególnie zdziwiona brakiem broni. Skoro ich pojmano i zamknięto niczym zwierzęta, to oczywistym było, że oręż został im zabrany. Nie znaczyło to jednak, że Sush wiadomość tą przyjęła szczególnie dobrze. Jej noże były przedłużeniem jej rąk. Były źródłem zabawy, były jej nieodłączną częścią, która teraz została bezpodstawnie wydarta i zabrana. Przeklęty zakon…

W rozmowy z jego przedstawicielami wdawać się nie miała zamiaru. Wystarczyło, że słyszała to, czego chcieli się dowiedzieć pozostali. Zamiast zabierać głos, skupiła się na obserwacji. Czternastu strażników bez wątpienia stanowiło siłę, z którą mierzenie się w tej chwili, oznaczałoby szaleństwo. Sush szalona nie była, chociaż bez wątpienia znalazłaby się jedna czy dwie osoby, gotowe temu zaprzeczyć. Nie, nie była… Była za to ostrożna. Lata spędzone w drodze nauczyły ją tego. Tego i cierpliwości. Pochopne działania nigdy nie przynosiły pożądanych skutków, a zwykle kończyły się wylądowaniem w większym bagnie, niż to, z którego się zaczynało. Musiała zorientować się najpierw w tym, jak dokładnie wyglądała ich sytuacja. To, że zostali pojmani nie oznaczało jeszcze, że mieli kłopoty. Biorąc pod uwagę, że tylko oni przetrwali, istniało duże prawdopodobieństwo, że zwyczajnie się ich bano. Od razu także odrzuciła możliwość zostania rozpoznanym. Jakby nie spojrzeć zacierali za sobą ślady w sposób nader skuteczny i w wielu przypadkach ostateczny. Nie mówiąc już o tym, że gdyby wiedzieli kim są Sush i Har to pewnie nie skończyłoby się na samej klatce. Zdecydowanie zaś nie byłoby tych uprzejmości, od których bolały ją uszy. Chociaż po tych, którzy podążali ścieżką światła można się było spodziewać tej lalusiowatej słodyczy, którą raczył ich Ralfas.

Poprawiła się tak, by znaleźć się bliżej Alhona. Jej ogon miarowo uderzał w podłogę klatki, wybijając ledwie słyszalny rytm. Mógł on nieco denerwować, jednak Sush nie dbała o to. Jej prawe ucho drgało lekko wsłuchując się w rozmowy. Wyłapywała imiona, przypisywała do twarzy i zastanawiała się czy da się tą wiedze jakoś wykorzystać w czasie przyszłym, czy też nie. Integrować się jednak nie zamierzała. Podkuliła nogi i zwróciła spojrzenie złotych oczu na Har’a. Co by się nie działo, ona musiała zadbać o to by jemu nic się nie stało. Cel, ku któremu zmierzał jak i sama jego osoba, były dla niej najważniejsze. Górna warga uniosła się ukazując rząd zębów z wyraźnie zarysowanymi kłami. Mahra czekała, jak na dobre narzędzie przystało. Czekała, by zostać użyta.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline