Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2016, 13:57   #73
Aisu
 
Aisu's Avatar
 
Reputacja: 1 Aisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skał
Krasicki.

Krasicki lubił o sobie myśleć jak o nieskomplikowanym człowieku. Lubił dobre piwo, ładne kurwy, nieuważnych kupców i wieczór z kośćmi w dobrym towarzystwie. Wilkołaków nie było na tej liście.
‘ … Może trochę przesadziliśmy z tą wyprawą? ‘ – przeszło mu przez myśl. Czajkowski dużo im naobiecywał, ale ze wszystkich zleceń. jakie przyjęli z Kryńskim od Boruckiego, Krasicki miał niejasne wrażenie że to będzie ostatnie – na dobre czy na złe.
Nie pozwolił jednak żeby dobroduszny uśmiech zszedł mu z twarzy. Jeżeli mieli jakoś przez to przebrnąć, to musieli trzymać się razem. Tak jak dawniej znajdował oparcie w pewnej postawie Kryńskiego, tak teraz inni szukali oparcia w nim.
Zwłaszcza jedna wampirzyca.
- … Myślę, że panienka powinna się trochę rozluźnić.
– E? - wampirzyca gwałtownie odwróciła głowę, spoglądając na niego spanikowanym spojrzeniem. Przez cała podróż trzymała przy piersi podarowany jej buzdygan. Kostki od dawna miała zbielałe, ale nie wyglądało na to by odczuwała z tego powodu jakiś dyskomfort.
– Nie ma czym się przejmować, panienko Zofio. – skłamał gładko, przybierając promienny uśmiech. – Mamy po naszej stronie rycerzy Koenitza, mamy was, mamy nawet armatę. Wilkołaki nam niestraszne! – zaśmiał się wesoło. Brzmiało to nienaturalnie nawet dla niego, i sądząc po spojrzeniach jakie otrzymał od Czajkowskiego i Kryńskiego nie był jedynym który tak uważał.
Jednak Zofia rozluźniła się odrobinę, więc chyba to kupiła. Punkt dla niego.
… Czy ich przeżycie naprawdę zależeć miało właśnie od niej? Od tej wymizerowanej, przestraszonej dziewczynki?
… Oby Kryński miał racje, i faktycznie nie była aż tak strachliwa jak udawała.
Inaczej ich szanse szansę nie wyglądały dobrze.

* * *

Wilkołaki usłyszeli na długo zanim je zobaczyli. Przeraźliwe wycie przeszyło powietrze, i tylko najbardziej opanowani z nich potrafili ukryć drżenie. Krasicki z dumą mógł powiedzieć że się do nich zaliczał. Kolejny punk dla niego.
Teraz tylko nie posrać się ze strachu, i wyjdzie na plus.
– Przygotujcie armatę. – zimny głos Czajkowskiego wniósł się ponad wycie wilkołaków, wyrywając wszystkich z zamyślenia.
– No to co chłopaki, zgotujmy im gorące powitanie? – zawołał wesoło Krasicki, obracając armatę w kierunku drzew – prosto w stronę wyłaniającego się wilkołaka.
– Ognia!
Zasłonił uszy przed hukiem armaty, z satysfakcją obserwując jak kula szybuje w kierunku bestii –
- która z łatwością uskoczyła na bok.
- … Co do-! – Żochowskiemu oczy niemal wyskoczyły z orbit w zdumieniu. – I my mamy z tym walczyć?!
– Nie łamać szyku-! Czajkowski, próbował zaprowadzić porządek, ale było już za późno. Gawryszewski pierwszy złamał szyk, rzucając się do ucieczki. Żochowski i Azarkiewicz tez długo się nie wahali z odwrotem.
– Wy bando kretynów, co ja wam m-
Krzyk Górki przerwał atak pierwszego wilkołaka. Wielka besta rzuciła się na niego z kłami, i mimo że wojownik sparował naparcie tarczą, to ogromny Lupin zwalił go z nóg. Kryński natychmiast ruszył mu z pomocą, tnąc bestie na odlew. Bitwa od razu zamieniła się w jeden wielki chaos. Nic, co Krasicki doświadczył w przeszłości, nie mogło go na to przygotować.
Dlatego też kiedy naparła druga fala uchylił się o ułamek sekundy za późno.
Wrzasnął z bólu, czując jak szpony Lupina rozrywają mu bark. Instynktownie próbował się odsunąć od rozszalałej bestii, ale ta napierała dalej, z łatwością powalając go na ziemie. Tyle że on nie miał ani siły Górki, ani tarczy którą mógłby się osłonić kiedy paszcza bestii wystrzeliła w stronę odsłoniętej szyi.

‘ … Co za chujowe zakończenie.

Głową Wilkołaka gwałtownie szarpnęło w bok, od uderzenia buzdyganu. Kilka kłów posypało się na ziemie, i wyjąca z bólu bestia z furią rzuciła się w stronę nowego napastnika -
I napotykając po raz kolejny głowice buzdyganu, która tym razem spadła centralnie na czoło wilkołaka. Zanim otumaniona bestia zdążyła się otrząsnąć, buzdygan opadł coraz kolejny, tym razem rozłupując czaszkę z głośnym chrupnięciem. Impet uderzenia wbił czerep bestii w ziemię, tuż obok głowy samego Krasickiego.
– Panie Krasicki, nic panu nie jest?! – przestraszona Zofia wyłoniła się zza trupa, przyglądając mu się zatroskanym spojrzeniem.
- … Przeżyje. – odparł słabo.

***
Zofia.


Próbowała, naprawdę, naprawdę próbowała nie myśleć o resztkach mózgu na jej buzdyganie. Ani o wrzaskach ludzi, wyciu wilkołaków, słodkim zapachu krwi, i widoku rozcinanych i rozszarpywanych ciał.
Najchętniej schowałaby się w kącie i przeczekała wszystko… to.
Ale gdyby tak zrobiła… Pan Rozciecha, Pan Czajkowski, Pan Krasicki, i wszyscy inni… Mogliby nie wyjść z tej bitwy cało.
I mimo tego, że samej drżały jej kolana, pochyliła się by pomóc rannemu Krasickiemu na nogi.
- … Dzięki. – podziękował jej słabym głosem, siląc się na uśmiech. Prawa ręka zwisała mu bezwładnie. – Ha, haha. – zaśmiał się, patrząc na ich grupę. Połowa już uciekła, a on nie był w stanie walczyć. Możliwe że już nigdy nie będzie w stanie.
- … Przydałaby nam się pomoc.
Ale w tym chaosie, ciężko było o nią. Wilkołaki atakowały skupiska ludzi, ścigały konnych Sarnai i próbowały rozerwać każdego kto się nawinie. Koenitz starał się osaczyć i ubić potwory przewagą liczebną i dyscypliną, ale nie miał oczu dookoła głowy, a tylko jego ludzie nawykli do jego rozkazów i odczytywali zamierzenia. Zachowi… szli za Milosem. Jaksy walczyli głównie na własną rękę lub słuchając jego ghula, bowiem sam krzyżowiec zajęty był bojem ramię w ramię z Tatarką.
Jej właśni ludzie uciekli w stronę oddziału Zacha, wprowadzając jeszcze większy zamęt. Zofia mogła nie mieć dużo doświadczenia w bitwach, ale nawet ona wiedziała że sprawy szybko wymykają się spod kontroli. Musieli się przegrupować - wampirzyca poszukała wzrokiem Boruckiego –
- I znalazła go z twarzą w błocie, z zakrwawionym czołem oraz resztą jego oddziału desperacko próbującego odgonić wilkołaka, który go powalił.
– Nie! – krzyknęła odruchowo, rzucając się do przodu. Krasicki zachwiał się, ale ruszył za nią.
Nie mogli walczyć w ten sposób, musieli –
– Musimy dołączyć do Pana Koenitza! – krzyknęła do walczących. [/i] – Złapcie Boruckiego i biegnijcie, ja przytrzymam wilkołaka! [/i]
Nie czekając na odpowiedź chwyciła mocno buzdygan i skoczyła ku bestii. Wilkołak zwrócił ku niej ogarnięte szałem ślepa – nie było mowy o złapaniu i tego z zaskoczenia. Ale tak długo jak był skupiony na niej, jej ludzie byli bezpieczni.
I nadal była szybsza.
Zamachnęła się buzdyganem –
Który bestia złapała w ogromne szpony.
– Eh?
Lupin szarpnął ręką do tyłu, wytrącając ją z równowagi. Zanim zdążyła zareagować, potężna paszcza zacisnęła się na jej barku. Wrzasnęła z bólu –
‘ Oczy są słabym punktem wszystkich żyjących stworzeń.
- I natychmiast wbiła lewy kciuk w oko wilkołaka. Bestia tylko zacisnęła mocniej kły, i szarpnęła głową w tył, powoli wyrywając fragment jej ciała.
Na ratunek przyszedł jej Kryński. Sylwetka wojownika wyrosła zza wilkołaka i mężczyzna pchnął mieczem prosto w odsłonięte plecy. Ostrze przeszyło ciało – głęboko. Na tyle by bestia poluzowała uścisk, i wypuściła Zofię. Chwiejąc się na nogach, dziewczyna próbowała unieść broń, ale potężnym zamachnięciem wilkołak odrzucił ją na bok jak szmacianą lalkę, i natychmiast rzucił się na Kryńskiego.
Mężczyzna próbował zasłonić się tarczą, ale pierwsze uderzenie bestii odrzuciło ją bok. Drugie wymierzone było prosto w głowę wojownika.
Feliński zablokował je ostrzem halabardy – ale drzewce połamało się jak wykałaczka, nie stawiając najmniejszego oporu.
Tak samo szyja Kryńskiego.
Bezgłowe ciało osunęło się na ziemie, a wilkołak odwrócił zdrowe oko do bezbronnego Felińskiego.
Dzięki czemu za późno dostrzegł nadbiegając wampirzyce. Próbował zablokować cios buzdyganu ramieniem, ale Zofia w ostatniej chwili skorygowała zamachnięcie, i uderzyła w nadgarstek – łamiąc go z głośnym chrupnięciem. Lewy łapa zawisła bezużytecznie, wygięta pod nienaturalnym kątem.
Ala prawa nadal była sprawna, i wilkołak błyskawicznie odwrócił się by pochwycić Zofię za gardło, podrywając ją do góry. Otworzył paszczę, planując dokończyć to co zaczął wcześniej, ale zamiast tego warknął w furii gdy Feliński z całej siły naparł na wciąż wbity miecz Kryńskiego. Zofia wykorzystała okazje i zamachnęła się buzdyganem, trafiając wilkołaka w szczękę.
Zamroczona bestia zatoczyła się do tyłu, upuszczając dziewczynę i jeszcze bardziej napierając wbity półtorak. Zanim odzyskała równowagę, spadł na nią grad ciosów Zofii.
I po chwili było po wszystkim.

***


Zofia stała bez ruchu, wpatrując się w leżące ciała. Zmasakrowane ciało wilkołaka i bezgłowe Kryńskiego. Była świadoma, boleśnie świadoma, toczącej się bitwy. Zapach krwi był wszędzie, psuty przez pot, mocz i kał – chyba drżącego Felińskiego. Młodzieniec wyciągał właśnie półtorak z wilkołaka. Półtorak Kryńskiego.
Poczuła jak łzy podchodzą jej do oczu.
A potem Górka zdzielił ją z pięści w twarz.
– Nie stój tak głupia ty głupia cipo, walka wcale się nie skończyła! – popchnął ja brutalnie w stronę rycerzy Koenitza. – Ruszaj. JUŻ!
Otumaniona dziewczyna przytaknęła mechanicznie, i zaczęła się kierować do Tyrolczyka.
Potem… Potem będzie czas na wszystko.

***



Po bitwie Zofia nie brała udziału w oględzinach zwłok. Nie zwracała też uwagę na Jaksę, czy inne wampiry. Zamiast tego opadła na kolana, biała jak ściana i poraniona od ciosów wilkołaka. Była częściowo świadoma tego że bestia połamała jej kilka żeber, a miejsce które próbowała odgryźć trzymało się na samej kości. Była tez świadoma tego że głowa Kryńskiego znajowała się kilka metrów od jego ciała, a…. Nie pamiętała nawet jego imienia. Jeden z jej ludzi, ten co zawsze się jąkał – leżał na ziemi z rozprutym brzuchem.
Ale wszystko to trafiało do niej jak przez mgłę.
Krew… Krew była wszędzie. Gdzie nie skierowała wzroku, widziała jej czerwień. Z każdym oddechem czuła jej woń.
A ona… Była taka głodna.
...


Schowała twarz w dłoniach, i cała drżąc ruszyła chwiejnym krokiem w stronę wozu. Nic nie mówiąc, usiadła w kącie. Podkuliła kolana, zatkała oczy i nos, i została w takiej pozycji dopóki nie wyruszyli.


Krasicki.


Bark go zabijał.
W przenośni, na szczęście. Szpony wilkołaka nie zagłębiły się głęboko. Borucki twierdził, że jeżeli nie wda się w nią jakieś paskudztwo, to wyzdrowieje za kilka tygodni – może nawet na tyle mógł dzierżyć w niej miecz.
Prawdziwy z niego szczęściarz.
- … Tyle udało mi złapać. – głos Rozciechy wyrwał go z zamyślenia. Jednooki mężczyzna przystanął nieopodal, trzymając w rękach przestraszonego królika. - … Wilkołaki ogołociły teren. A nawet gdybym coś znalazł, to nie wiem czy bym coś ustrzelił... Nie jestem już tak dobry z łukiem jak dawniej. Liczyłem na to że Zawisza… – zawiesił głos.
Zawisza. Zawisza Gawryszewki, człowiek który miał być ich łowcą i zwiadowcą.
Tchórz, który pierwszy złamał szyk. Przez którego Kryński i inni stracili życie.
’ Przynajmniej miał dość taktu by samemu umrzeć. ‘
– Wybaczysz, jeżeli nie przekaże ci swoich kondolencji. – uśmiechnął się bez humoru do Rozciechy.
- … Wojna złamała go dawno temu. - westchnął Rozciecha. Byli z Gawryszewskim przyjaciółmi. Dawno temu. - … Może to i lepiej, że nie żyje. W końcu zazna spokoju.
– Jak go z kiedyś spotkam w piekle to zapytam czy mu teraz lepiej. Czyli to wszystko, co mamy? – wskazał na królika, zmieniając temat. – Wczoraj Panienka Zofia wyglądała jakby w każdej chwili mogła się albo przewrócić, albo rzucić do gardła któregokolwiek z nas. Liczyłem na coś więcej niż królik.
- … Na tą noc wystarczy.
– Wszystko to byłoby dużo łatwiejsze gdyby po prostu napiła się z Felińskiego. Facet się do tego nawet zgłosił. – warknął Krasicki, nie kryjąc swojej irytacji. – Kurwa, nieważne, niech będzie królik, przecież pod nos jej nie wciśniemy rozciętego nadgarstka.
Takie rozwiązanie przedstawił Górka. Po dłuższej dyskusji ipadło… Nawet jeżeli nie było bez zalet.
– … Będziemy musieli porozmawiać z Tatarami na temat przyszłych łowów. Ale to może poczekać. Za godzinę zmierzch. I pogrzeb… Oppersdorf wspomniał że kazałeś zapakować rzeczy Kryńskiego na wóż. – uniósł lekko brew. - … Jesteś pewien że nie chciałby by pochować go z mieczem?
– Żartujesz? – blondyn zaśmiał się cicho. – Zmarnować dobrą stal? Przeklinałby mnie do trzeciego pokolenia. „Martwi i głupi nie mają pożytku ze złota i stali”, tak zawsze mówiliśmy. – wspomniał z uśmiechem. – Zresztą… Jeszcze nam się przyda.
 
__________________
"I may not have gone where I intended to go, but I think I have ended up where I needed to be."

Ostatnio edytowane przez Aisu : 09-06-2016 o 19:40.
Aisu jest offline