09-06-2016, 15:24
|
#203 |
| Wilhelm na każde wspomnienie starego weterana o przeszłości, burzy chaosu, czy fortecy, mimowolnie przymykał oczy i ziewał. Lubił wysłuchiwać opowieści o zamierzchłych czasach, a zwłaszcza takich, które mógłby później wykorzystać w swoich sztukach, jednak w obecnej sytuacji nie miał nastroju na wysłuchiwanie jakiegoś starca. W ciągu tych kilku dni nazbierał już spory zapas inspiracji, jednak czy dane mu je będzie kiedykolwiek wykorzystać? Czy przeżyje? A nawet gdyby przeżył, to czy będzie w stanie wrócić do swojego dawnego, aktorskiego rzemiosła? Czy będzie w stanie ponownie stać się tą samą osobą?
Tego typu rozmyślania od pewnego czasu ciągle tłoczyły się w umyśle Wilhelma, jednak nigdy nie mógł znaleźć na nie odpowiedzi. “Czas pokaże”, powiedział w myślach, kiedy przekraczali pierwszy mur otaczający twierdzę, a strzała wroga spadła u ich stóp. Były aktor otrząsnął się w zaledwie jeden moment. Sięgając już po swój łuk, rzucił się za pierwszą lepszą osłonę. Gdy do niej dotarł, cięciwa była już naprężona, a grot strzały celował w paskudne lico goblina. Jeszcze kilka dni temu, w takiej sytuacji, Wilhelm nie wiedziałby zapewne co ma robić, jednak teraz działał niemalże instynktownie. Doświadczenie, które nabył odkąd wkroczył do Lasu Cieni, sprawiało, że w końcu naprawdę przypominał kogoś na miarę prawdziwego najemnika.
Walka nie trwała długo. Wilhelm nie spostrzegł, kiedy kilka strzał zdążyło ulecieć z jego kołczanu, ale z triumfem odnajdywał je później w ciałach zielonoskórych. Nowy łuk, odnaleziony w obozowisku zwierzoludzi, okazał się wyśmienitą bronią, zdecydowanie przyjemniejszą w obsłudze, niż jego stary, kupiony za najmniejsze pieniądze na bazarze łuk. Z jego pomocą, o wiele sprawniej mógł pozbawiać życia przeciwników.
Kiedy po walce wszyscy się już rozluźnili, ostatni gobliński łucznik wyskoczył z ukrycia i rzucił się do ucieczki. Grad strzał spadł w jego kierunku, jednak żaden z wieśniaków nie docenił zbawiennej mocy paniki, woli życia i rozpaczliwej ucieczki z pola bitwy zdesperowanego niedobitka. Tylko strzała Wilhelma zdołała wbić się w zielonoskórego, jednak i to nie zaniechało jego prób ujścia z życiem. Były aktor przygryzł wargi. Odnajdując w sobie dziwną, niepokojącą żądze krwi i wyładowania swojej złości, odrzucił łuk na bok i pędem ruszył za przeciwnikiem. Wyścig trwał długo, jednak Wilhelm w końcu dopadł swoją ofiarę. Skoczył na zielonoskórego niczym pantera i wbił szkaradną twarz w błotnistą ziemię.
- Mam skurwiela! - wrzasnął do pozostawionych z tyłu kompanów. Wolną ręką wyciągnął zza pasa sztylet i przyłożył kreaturze do gardła. - Mam go od razu zabić, czy macie może co do niego jakieś inne plany? Może go związać? - Swoje pytania skierował do Lamberta i Schulza. |
| |