Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2016, 15:50   #204
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Goboczujka, Wrzosowiska
9 Kaldezeit, 2526 K.I.
Zmierzch

Po urządzonej na zamkowym placu rzezi, bohaterowie udali się na zwiedzanie opustoszałej warowni. Odchylając ciężkie, żelazne wrota, które wisiały na jednym tylko zawiasie, światło pochodni raz jeszcze zakradło się do skrytych w ciemnościach korytarzy, odsłaniając przed przybyszami tajemnice tego miejsca. W grubych murach fortecy wciąż utkwione były kule armatnie, których widok wzbudzał ciarki na samą myśl o przerażającej bitwie, która kilka lat wcześniej rozegrała się w tym miejscu, zaś ściany wciąż zroszone były zaschniętą krwią, pobudzając wyobraźnie przybyszy, którzy szybko zrozumieli w jak bardzo rozpaczliwej sytuacji znaleźli się obrońcy.
Wewnątrz strażnicy panował dziwny, dojmujący chłód, który towarzyszył bohaterom odkąd tylko przekroczyli zniszczone wrota. Miało się nieodparte wrażenie, że czas zatrzymał się tu w miejscu. Strach przed wrogiem wciąż unosił się w powietrzu, stał się niemalże namacalny, jak gdyby bitwa wciąż trwała, a obrońcy tego miejsca wciąż oddawali życie za każdą piędź ziemi. Każdy mijany przez nich skrawek ściany był niczym otwarta księga, na której zapisano historię oblężonej Goboczujki, a także emocje, które towarzyszyły ludziom stojącym w obliczu śmierci. Zamykając oczy, można było cofnąć się do tam tego feralnego dnia i na nowo przeżyć ostatnie chwile stacjonujących tu żołnierzy, którzy do ostatniej kropli krwi stawiali opór niekończącej się fali ciemności, która zalęgła na tych ziemiach.

Jeszcze przed wejściem do wnętrza warowni padł pomysł, aby rozdzielić się i dokładnie przeszukać to miejsce w poszukiwaniu czegokolwiek co mogło okazać się przydatne w trakcie wyprawy, lecz po przekroczeniu bram odwaga opuściła wszystkich niemalże równocześnie. Nie było tu co prawda żadnych goblinów w zasięgu wzroku, ani nawet śladów po nich, co było jeszcze dziwniejsze, lecz miejsce to emanowało aurą strachu i rozpaczy, która powoli zaczęła zakradać się do umysłów przybyszy, podsuwając im niepokojące myśli.
W wąskich korytarzach twierdzy wciąż legły trupy jej obrońców. Odziane w pełen bojowy rynsztunek szkielety, tkwiły w takiej samej pozie jak w chwili zgonu. Przybysze dość szybko zwrócili uwagę na fakt, że spora część poległych nie nosiła śladów, które mogłyby świadczyć o przyczynie śmierci. Pancerze posiadały wgniecenia, a nawet dziury po strzałach, lecz trudno było uwierzyć, aby przyczyniły się one do zgonu właściciela. Ten fakt sprawił, że chłopi poczuli się jeszcze mniej pewnie, węsząc działanie mrocznej magii lub czegoś gorszego.
Być może była to tylko zabobonna bojaźliwość mieszkańców Krausnick, a może mające logiczne podstawy przeczucie, lecz żaden z nich nie odważył się obrabować poległych w obawie przed klątwą, która mogłaby dosięgnąć ich zza grobu. Brat Lambert, jak na człowieka wierzącego przystało, również obszedł się ze zmarłymi z należytym szacunkiem, ale był zbyt pochłonięty badaniem tego miejsca, aby pilnować reszty swoich ludzi. Przechadzając się wśród trupów, zmawiał modlitwę i polecał ich waleczne dusze swemu bogu, prosząc aby zaznali wieczny spokój. Podobnie jak reszcie chłopstwa, jemu również nie podobało się to miejsce.


Zwiedzanie twierdzy nie trwało długo. Obchód prowadził Albert Schulz, który jako jedyny był już wcześniej w tym miejscu, a więc można było zakroić obszar przeszukiwania do niezbędnego minimum. Postanowiono, że w pierwszej kolejności sprawdzi się dolne kondygnacje, w tym lochy, a górne obszary twierdzy zostawi się na później lub kompletnie zignoruje. Priorytetem w poszukiwaniach była ukryta zbrojownia, która rzekoma znajdowała się w podziemiach Goboczujki, a wewnątrz której wciąż mogły się znajdować należące do garnizonu zapasy broni oraz pancerze.
Tuż po dokładnym zbadaniu parteru i nie znalezieniu tam niczego przydatnego, postanowiono zejść do lochów. Dotarli tam krętymi, wąskimi schodami, które zwieńczone były krótkim korytarzem, na końcu którego znajdowały się grube, drewniane drzwi z małym zakratowanym okienkiem u góry. Po ich otwarciu, zostali zmuszeni rozpalić kilka dodatkowych pochodni, bowiem jedynymi źródłami światła były niewielkie otwory w kilku celach, przez które wpadało blade światło Mannslieba.
Nawet za dnia miejsce to skryte było w gęstych ciemnościach. Cele, w których wciąż przebywali skazańcy, co prawda dawno już nieżywi, były ciasne, pokryte grzybami i wilgocią. Stacjonujący w Goboczujce garnizon nie należał do wojsk elektorskich, lecz podlegał bezpośrednio pod rozkazy Imperatora, który utrzymywał podobne twierdze w różnych zakątkach Imperium, aby dbać o swoje interesy. Tu, na pograniczu Ostlandu, polowano na banitów, którzy zbiegli przed wymiarem sprawiedliwości i szukali schronienia w osławionym Lesie Cieni. Czasem trafiali się też szlachcice-renegaci, lecz dla nich nie były przeznaczone lochy, a znajdujące się na szczycie strażnicy bogato umeblowane pokoje. Większość wyroków wykonywano na miejscu; arystokracji ścinano głowy w honorowej egzekucji, zaś pospolitym banitom pozwalano sczeznąć w lochach z głodu, chorób i wycieńczenia. Dlatego właśnie tak bardzo upiorne było to miejsce, zwłaszcza o zmroku.

Na końcu długiego korytarza, po obu stronach którego znajdowały się cele, bohaterowie znaleźli klapę podłodze. Skuta była żelazną kłódką, a sama w sobie wydawała się ciężka i wytrzymała, lecz dla uzbrojonych w solidną broń oraz upór przybyszy nie była to przeszkoda nie do pokonania.
Kilkanaście silnych uderzeń topora później, udało im się przełamać zabezpieczenie. Uniesiono klapę, która odsłoniła drewnianą drabinę prowadzącą w dół ginącego w ciemnościach pomieszczenia. Jako pierwszy zszedł Kasimir, który po omacku szybko odnalazł naścienne żagwie oraz świeczniki, które następnie rozpalił. Światło pochodni rozświetliło otoczenie, ukazując przybyszom zakurzone pancerze, kunsztownie wykonane miecze, kusze, łuki, a nawet broń palną, w tym dwa robiące ogromne wrażenie muszkiety hochlandzkie, które wisiały na specjalnie wykonanych dla nich stojakach. Znajdujący się tu oręż był marzeniem każdego poszukiwacza przygód, zaś całość była warta wiele więcej niż całe Krausnick, wraz ze swoim wielkim, choć obecnie obróconym w gruzy, klasztorem. Zgromadzone w pomieszczeniu zapasy wystarczały na dozbrojenie co najmniej kilkudziesięciu ludzi w wysokiej jakości sprzęt bojowy i były czymś niespotykanym, nawet w prywatnych majątkach bogatej arystokracji.
Dla mieszkańców Krausnick zbrojownia w Goboczujce okazała się być punktem zwrotnym w całej tej feralnej wyprawie i tak naprawdę po raz pierwszy od opuszczenia wioski, w ich sercach zagościła nadzieja. Widząc wspaniały oręż, płytowe zbroje oraz broń palną, której pojedyncze egzemplarze były więcej wart niż cały dorobek ich niewielkiej społeczności, chłopi uwierzyli we własne siły. Twierdza, mimo iż opustoszała i zapomniana, a przynajmniej takie wrażenie sprawiała, była kamieniem milowym dla strudzonych wędrowców. Wiedzieli, że nawet jeśli nie zdołają uchronić swoich rodzin przed śmiercią, a artefakt przed splugawieniem, to przynajmniej zdołają należycie odpłacić się wrogom Imperium za wszystkie wyrządzone im krzywdy.

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline