Gdy było po walce i emocje już nieco opadły Rubus zaczął oglądać z podziwem swój kostur niczym młot samego Sigmara. „Na Randala, jakim cudem?”
W dwóch z Pieterem uporali się z rannymi z szybkością Altdorfickiego medyka.
Na propozycję cyrulika wyraził milczącą zgodę i tak „pion medyczny” drużyny przeszedł do zadań liniowych.
Zagłębili się w ciemność budynku. Jedną ręką ściskał kostur drugą trzymał na składnicach magicznych w kieszeni. Gdyby miało znów dojść do walki wolał nie polegać na latarni a dzięki magii mógłby widzieć w ciemności. Na szczęście nie było takiej potrzeby. W koncie ukrywał się wynędzniały człowiek.
- Na bogów co one mu zrobiły? – zapytał retorycznie
Wyciągną z zanadrza kawałek suchara.
- Chodź. Chcesz jeść. – Zachęcał obdartusa niczym wystraszonego psa do podejścia w kierunku światła.
__________________ Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka. |