Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2016, 13:06   #112
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację


Rozmowa trwała całkiem długo, bo oprócz tego co miało być przekazane to w dialogi wkradły się dodatkowe słowe, zdania, całe akapity, a nawet, kurna, opowieści dygresyjne. Dla Williama Praudmoora to nie było nic nowego, bo przecież w świecie postnuklearnym wiele osób uwielbiało pitolić o przeszłości i gloryfikować ją, a dla innych - dla innych to była część rzeczywistości, bo zarówno przeszłość jak i przyszłość zawierała w sobie głęboki element objętości alkoholu. Gdy ktoś się bardzo skupi i ma talent matematyczny to może oceniać ludzką pamięć w promilach. Między innymi Holiłud przekonał się, że w tym świecie jak ktoś kręci się po ulicy z kałaszem to może zostać potraktowany jak zwyrol i terrorysta i aż tak wolny kraj to to nie jest. Coś tam kojarzyło się Praudmoorowi, że w świecie Tornado było podobnie w tych bardziej "demokratycznych" stanach, gdzie też był zakaz broni.

W pewnym momencie Praudmoore odszedł w mroczną głębię betonowego pustostanu, w którego przedsionku do tej pory przebywali. Szedł niezbyt daleko, ale w końcu znalazł skrytkę jakiej niepowstydziłby się przemytnik narkotyków w samym centrum Nowego Jorku. Zachował pistolet, który nie tak dawno należał do Billiego, ale resztę, w tym swojego zaufanego kałasza, schował. Dobrze zapamiętał to miejsce i wiedział jak do niego dotrzeć, ale już po kilku chwilach okazało się, że nie bardzo wiedział jak powrócić. Błąkał się po różnych korytarzach, schodach, zakrętach, ślepych zaułkach dobre kilkanaście minut (które dla niego dłużyły się niczym godziny), aż poczuł żelazny uścisk na swoim ramieniu. Ramię pociągnąło go w ciemność i już po chwili znajdował się na powrót w pomieszczeniu debaty oddzielonym od terenu zielonego starym kocem zawieszonym na lince (uwaga próg, bo gleba jest metr niżej niż betonowa podłoga). Okazało się, że to Ajej mówiący "Ale bez gubienia się."

Następnie ekipa lekko rozdzieliła się. Andrzej Młot był lekko jeszcze zmęczony dotychczasowymi przeżyciami, a nie miał luksusu przespania całego dnia jak tutaj obecni, więc zdecydował się na lekką drzemkę. Jakby był potrzebny to Ryszard Kocięba i Andrzej Nowakmieli po niego wrócić (to znaczy po wizycie na mecie Złomoklety), a i William nie powinien mieć żadnych problemów ze znalezieniem tego miejsca.

Holiłud na swoje narzekania na ubiór i higienę osobistą otrzymał zaproszenie od Ani 22latki, że u niej może wykąpać się, a i może jakieś ciuchy by się znalazły. Praudmoore zgodził się skoro Ryszard, jego przewodnik po tym świecie, nie wyraził żadnego sprzeciwu. Tak na serio to Bimbromanta niezbyt uważał akurat na ten fragment rozmowy, ale rzeczywiście jak już się dowiedział i decyzje zostały podjęte, no to nie oponował. W końcu Praudmoore przeżył w realiach, w których o śmierć było łatwiej niż tutaj. No dobra, jak się było tępym kutasem to łatwiej jednak było przeżyć w tych postapokaliptycznym czymśtam. W tych realiach człowiek musiał wiedzieć kiedy gadać, kiedy walczyć, a kiedy spierdalać. Nie wszyscy wiedzieli. Byli na przykład tacy, którzy proszeni o papierosa w środku nocy przez podejrzanych typów ignorowali fakt, że jest to wstępniak do rozboju i wszystko zależało od reakcji. Wydawało się, że najlepszą taktyką była mieszaninkę twardości i szaleństwa z ciągłą gotowością do ucieczki. To nie film Krokodyl Dandee, że wyciągasz maczetę i chuligani uciekają - tutaj najczęściej był dalszy ciąg takiej historii. Wyciągasz maczetę, chuligani uciekaja, a za chwilę wracają większą bandą i odporni na strach przed dużym ostrzem. Wtedy lepiej nie być w tamtym miejscu i w tamtym czasie.

W początkowej fazie podróży Bimbromanta, Złomokleta, Holiłud i Ania 22latka szli razem w jednym kierunku. Na ulicach był całkiem spory ruch. Chodziły ptaszki po ulicy szukały sobie ziarn pszenicy - całkiem spore stadko sępów zajęło strategiczne punkty ulic i starało się zarobić na życie. Rozbiegły się jednak, gdy Ryszard się do nich zbliżył ze strachem i respektem. "Bogdan" (to nie jego prawdziwe imię) zwany Biznesmenem (jeden z anonimowych alkoholików) widząc lekkie zdziwienie Bimbromanty i jego ekipy wyjaśnił, że wszyscy słyszeli o tym co się stało w bloku Kocięby i teraz część boi się, że to samo może stać się z nimi.
- Proponowałbym zrobić walne zebranie w celu wyjaśnienia sytuacji na dzielnicy. Sporo osób psiarscy zgarnęli na cztery osiem, pod zarzutami tak bardzo z dupy, że jakby który z pajacy pisnął, że chce adwokata to natychmiast zostałby uwolniony. Podobno ściągają posiłki policyjne na dzielnicę na najbliższe dni. - mówiąć to mimochodem Biznesmen przyłączył się do podróży i poczęstował wszystkich puszkami Żywca. Jak ludzie mają pracę to stać ich na Żywca. - Można pić na ulicy teraz, zbyt duże tłumy, a większość policji jest zajęta zbieraniem zeznań i zabezpieczania terenu wybuchu. - sam pił i miał wyjebane na kamery w zasięg, których właśnie weszliście. Rzeczywiście przez kilka minut nie nadjechały żadne radiowozy, choć piliście sobie idąc spokojnie chodnikiem. Przypominały się lepsze czasy, gdy tak nie ścigano za całkiem normalne zachowanie.

W końcu musieliście się rozdzielić. Ania 22latka zaprowadziła Praudmoora do swojego mieszkania, a pozostała trójka ruszyła do budynku, w którym swoją elektroniczną metę miał przygotowaną Złomokleta.

WYNAJEM POKOJU


Wojna, wojna nigdy się nie zmienia. Dlatego tak zdziwiło Holiłuda, gdy usłyszał, że Ania 22latka wynajmuje pokój. Nie chciał wyjść na dziwaka, więc nie dopytywał, ale zastanawiał się jak to możliwe, że można wynajmować pokój. Od kogo wynajmowała ten pokój? Czy cały kraj go wynajmował od innego? Czy to jakiś haracz? Ale dość szybko doszło do niego, że chodzi o takie pomieszczenie i najwyraźniej w tych czasach trzeba je wynajmować, a nie po prostu zajmować, gdy nikogo tam nie ma. Tutaj ludzi było więcej niż mieszkań. Mieszkanie Ani 22-latki wyglądało jakby żywcem wyciągnięte z jednej strony lat 60 XX wieku, a z drugiej wojny z postapokalipsy. Śmierdziało tam czymś bliżej nieopisanym, a ubrania walały się wszędzie. Holiłud mógł sobie zabrać jakiekolwiek i nikt by się nie zorientował (zresztą to właśnie polecała Ania).

Mieszkanie składało się z czterech pokoi, kuchni i łazienki. Każdy pokój posiadał innego posiadacza, a może i nawet kilku. Wszystkie drzwi z wyjątkiem jednych były zamknięte co najmniej na klamkę. Za jednymi z nich co najmniej cztery osoby uprawiały seks, za innymi słychać było muzykę, a za trzecimi ciszę. Czwarty pokój należał do Ani i jej dwójki wspóllokatorem, z których aktualnie obie spały. Łóżko tam było jedne i zajęte przez te dwie dziewczyny, ale podłoga byla tak wyścielona ubraniami, że stanowiła jeden wielki barłóg.
- Możesz iść pod prysznic. Mogę ci w tym pomóc. - zaproponowała Ania i raczej niegrzecznie byłoby odmówić, ale to była decyzja wyłącznie Holiłuda co dalej zrobi. Dziewczyna nie jest brzydka, ale jest na granicy kompletnej anoreksji (zresztą wcześniej, gdy jeszcze chodziła do szkoły to dzieci przezywały ją Anorektyczka, ale na ulicy to się nie przyjęło, bo spotkać można kompletne szkielety, a ona jednak trochę ciała miała).



Tak. rzeczywiście było niedobór lokali mieszkalnych w tym mieście, ale z drugiej strony był nadmiar pomieszczeń biurowych i magazynowych. Tego było dużo. Co raz można było spojrzeć w górę i zobaczyć na jakimś gównianym budynku napis "przestrzeń biurowa do wynajęcia", "biura do wynajęcia" i "czekamy aż skarb państwa wynajmie od nas te biura do wynającia, bo przecież takie instytucje jak sądy mogą być w przestrzeni wynajmowanej od prywatnych spółek o swoich własnych interesach, totalnie, pełne bezpieczeństwo. I chuj". Strych Złomoklety był urządzony na strychu odwiedzonym wcześniej przypadkowo przez Bimbromantę i Złomokletę, gdy ci mieli trochę problemów na mieście. Bimbromanta, Złomokleta i Biznesmen bez większych trudności dotarli do tamtego miejsca. Przypominało to trochę powrót do przyszłości, bo ktoś zabrał cały sprzęt komputerowy i wszelkie ruchomości, które były coś warte i dało się w szybki i łatwy sposób wynieść. Pozostały dwa puste barłogi, metalowe stelaże, na których Złomokleta chomikował swoje kable i sprzęty, stary, drewniany stół, no i wbity w niego nóż. Biznesmen po krótkiej chwili stwierdził:
- Sądząc po nacięciach próbowali też zapierdolić metalowe stelaże. - rzeczywiście próbowano odpiłować od podłogi i ścian metalowe półki domowej roboty. W sumie ktokolwiek to był to była szansa, że wróci tej nocy dokończyć robotę. Te ślady odpiłowań sprawiały wrażenie, że ta kradzież została wykonana przez kogoś z ulicy, a nie psiarskich, czy wrogów bogatszych. Najbardziej żal było laptopa, ale ten przecież był do odzyskania, bo miał tam w środku zainstalowane ustrojstwa do namierzania na specjalnych falach. Trzeba było tylko iść do jakiegoś Veturilo i podłączyć się i przestroić namierzarkę... ale żeby podłączyć się to trzeba jednak jakiegoś co najmniej panelu sterowania, chociażby Pegasusa, kabli i telewizora...

Całe szczęście, że Bimbromanta miał kopię wirusa...
 
Anonim jest offline