Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2016, 11:15   #208
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Panujący w cytadeli nastrój nie przypadł Ernstowi do gustu. Nie da się ukryć - zdecydowanie wolałby otwarte przestrzenie, lub też własnoręcznie postawioną palisadę, jednak nie zamierzał zrezygnować z obejrzenia wnętrza fortecy.
I, w końcu, okazało się, ze się opłaciło.
Zbrojownia była tak wyposażona, że w pierwszej chwili Ernst nie uwierzył własnym oczom. Brać, wybierać... i wszystko za darmo.
Jakim cudem nikt wcześniej tu nie przybył i nie zabrał tych wszystkich dóbr, tego Ernst nie wiedział, ale nie zamierzał się tym wcale przejmować. Było pod ręką, było potrzebne - trzeba było brać, podobnie jak to robili inni.

Na pierwszy ogień poszła broń.
Co prawda Ernst nie narzekał na swoją rusznicę, ale hochlandzki muszkiet natychmiast przyciągnął jego uwagę. Do tego woreczki z kulami i rożki z prochem. Te ostatnie szczelnie zamknięte i zalane woskiem.
Dwa pistolety świetnej roboty wzbogaciły Ernstową kolekcję broni, a potem dołączył do nich pięknie wykonany miecz i równie wspaniały sztylet. Widać było, że tworzył je prawdziwy mistrz, i że świetnie się sprawdzą podczas walki.

Chociaż najlepszą obroną jest atak, to o innym rodzaju obrony też warto było pomyśleć. Wnet Ernst przyodział nową skórznię, na którą założył kolczugę.
Do tego doszła jeszcze tarcza - może nie tak wspaniała, jak inne, ale bardzo solidna - i Ernst był gotowy do dalszej walki ze wszystkim, co mogło stanąć im na drodze.

Rozglądał się jeszcze po zbrojowni zastanawiając się, co by z tego wszystkiego zabrać.
Wpakował do plecaka dwie bomby, ale gdy sięgnął po trzecią, usłyszał jakieś krzyki.
Z pewnością nie były to okrzyki pełne radości...
Ernst obrócił się na pięcie i wybiegł ze zbrojowni, by po chwili stanąć oko w oko z wojakami, którzy nie reagowali na jego pojawienie się.
Może i dobrze, bo Ernst nie znał żadnego z nich, a nie było wiadomo, jak tamci potraktują kogoś obcego... Może sztychem sztyletu, zanim zaczną wypytywać.
Powodem zaniepokojenia 'obcych' był jednak nie on, czy jego towarzysze, tylko nad wyraz liczna horda wojowników Chaosu, dobijająca się do wrót fortecy.
Skąd, na demony, oni się tu wzięli, pomyślał Ernst, nie dowierzając własnym oczom.
Zaczął się szykować do walki, chcąc wspomóc obrońców (i ratować zarazem własną skórę), gdy nagle i napastnicy, i obrońcy rozwiali się jak dym.
Wizja z przeszłości? Ostatnie chwile przed upadkiem Goboczujki?
Ernst nigdy takich widzeń nie miewał, a to był wyraźnie sen na jawie. I to, sądząc po zachowaniu innych, nie tylko on to widział.
Co to miało być? Co to miało znaczyć? Po co to było? Dla kogo?
Ernst nie sądził, by ktokolwiek z obecnych potrafił odpowiedzieć na to pytanie. No a, prawdę powiedziawszy, nie zamierzał nikogo wypytywać...

Pojawienie się Pyotra na czele garstki wieśniaków Ernst przyjął z umiarkowanym entuzjazmem.
Zrobienie z wieśniaka wojaka nie było rzeczą łatwą. O ile przyuczyć do władania kuszą dało się w mig, o tyle machanie mieczem czy strzelanie z rusznicy było nieco bardziej czasochłonne.
Czy mieli tyle czasu?
Z drugiej strony... lepszy kmiotek z mieczem niż nikt.
Chociaż tempo, w jakim pojawiła się owa pomoc było... dość dziwne. Jednak Ernst nie zamierzał dociekać, ani zadawać niewygodnych pytań. Lepiej było przeznaczyć ten czas na pożyteczniejsze rzeczy.
 
Kerm jest offline