Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2016, 13:43   #48
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Nurt wody stał się niespodziewanie silny. Bazylia w ostatniej chwili zaparła się kopytami o dno, dzięki czemu zniosło ja na ścianę której się uczepiła. Kobieta poczuła jak miotnęło obok niej pozostałą dwójką. Popłynęli z prądem. Diabelstwo otworzyło oczy. Dzięki temu dostrzegło niewielką nieckę nad sobą. Lustrzana powierzchnia zdradziła, że tam musi być powietrze.

Napinając mięśnie do granic wytrzymałości Bazylia podciągnęła się łapiąc powietrze w płuca. Sytuacja była dziwna i mało przyjemna. Ludzie i Rognir zapewne zostali porwani przez prąd i gdzieś przez niego zaniesieni. Diabelstwo miało niemałą razterkę czy dać się ponieść aby dołączyć do innych, czy wrócić po ich ekwipunek i dopiero ruszyć za resztą. Wybrało pierwszą opcję. Czepiając się kurczowo ściany i zapierając kopytami ruszyło z prądem. Dzięki swojej sile udało jej się dotrzeć do momentu gdy poziom wody nieco się obniżył choć zdecydowanie nie zelżał. Do tego dołączyło światło gdzieś przed. Po niedługim czasie kobieta stanęła u wylotu wody. Stanęła na krawędzi spoglądając jak spieniona woda spada wiele metrów poniżej do jeziorka. Z tej wysokości wyglądało jak jeziorko. Bazylia zaklęła.

Znów miała do wyboru albo zejść albo wrócić. Tym razem stwierdziła, że wróci. Nawet jeśli reszta się porozbijała to wciąż ona będzie potrzebowała ekwipunku. Za tę myśl kobieta się skarciła. Przecież Rognir również mógł umrzeć. Przecież właśnie dlatego wskoczyła do wody czując, że nie może zostawić swojej miłości. Teraz też. Wśród ekwipunku były rzeczy dzięki którym była szansa aby pomóc, przetrwać.

Jak się okazało powrót teraz był dużo trudniejszy niż gdyby zawróciła wcześniej. Prąd utrudniał powrót i zdawało się nawet uniemożliwiał. Ale Bazylia się uparła. Jak osioł czy też koza. czepiała się śliskiego kamienia, zapierała kopytami. Potykała się nieraz, prąd nią zarzucał o ścianę, brakło powietrza. Ale szła. Jak to piekielne widmo. Determinacja i złość rozgorzały w żyłach kobiety jeszcze bardziej uwidaczniając jej dziedzictwo. W ciemnościach wody przeświecały czerwone kropki źrenic diabelstwa i gdyby ktoś je zobaczył zapewne serce ścisnęłoby mu się ze strachu.


Kobieta w końcu wydostała się ze zdradzieckiego stawiku dysząc i sapiąc ciężko. Odległość wcale nie była duża, ale zajęła dwie minuty ciągłego wysiłku mięśni do granic możliwości. Nie można było jednak odpocząć. Spinając mięśnie do dalszego wysiłku Bazylia pozbierało co zostało w jaskini upychając i upinając tak aby nie odpłynęło z prądem. Szczególnie zwróciła uwagę na miecze, topory, sztylety i łuk. Gdyby to popłynęło istniało zagrożenie, że mogło by trafić kogoś na dole. Tego nie mogła ryzykować. Gotowa do powrotu wzięła trzy głębokie oddechy i wskoczyła do stawu. Dużo łatwiej jej było opaść na dno przez ciężar ekwipunku. Niestety dużo ciężej też było oprzeć się prądowi kiedy nie dość, że więcej trzeba było utrzymać to jeszcze powierzchnia parcie była dużo większa. Szczęściem mięśnie wytrzymały i Bazylia znów stanęła na krawędzi. Woda na nią pryskała, a prąd starał się popchnąć kopyta poza bezpieczną podporę.

Kobieta wyciągnęła linę i hak. Powiązała jedno z drugim i owinęła sobie wokół ręki aby zbyt łatwo się nie wyślizgnął z jej mokrej i śliskiej ręki. Zaczęła schodzić.
 
Asderuki jest offline