Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2016, 17:29   #1
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Exclamation [Wod-esque] Freedom's Chains [18+]

Freedom’s Chains



Fear me not but fear my hell
Man made me so I could kill
Praise me in the name of war
I destroy both rich and poor

Fear Factory - Smasher / Devourer

23. 05. 2013 – Park Hills Heights – Windmill Hotel
Pukające w stolik palce zadawały kłam spokojowi malującemu się na twarzy blondyna. Oziębłe oczy spoglądały raz po raz na porysowaną tarczę zegarka, który pamiętał jeszcze czasy początków prezydentury Clintona. Zdenerwowanie nie wynikało bynajmniej z niepewności i wewnętrznych lęków właściciela czasomierza - w tym wypadku chodziło o zwykłe zniecierpliwienie. Mężczyzna miał dość napięty harmonogram, a rzeczy, które zdarzyły się w ciągu ostatniej godziny skutecznie wywracały go do góry nogami. Wskazówki uparcie twierdziły, że dwunasta minęła dobre kilkanaście minut temu. Steiner powinien był już dawno uporać się z męczącym organizację problemem i opuścić tę rozpadającą się ruderę. Windmill Hotel. Niezwykle wdzięczna nazwa. Już samo jej wspomnienie przyprawiało go o odruchy wymiotne. Podniszczone meble, zaplamione dywany, ściany równie grube i stabilne co podmokła tektura. Żałosny motelik, do którego delegaci i szkoleniowcy przyjeżdżali dymać rozczarowane życiem rodzinnym żonki. Scenariusz tego typu rozgrywał się właśnie w pokoju obok. Jakiś kozi pasztet jęczał i zawodził niczym śpiewaczka operowa, a cel Steinera raz po raz równomiernie stękał. Paniusia diablo minęła się z powołaniem, bo tego typu występy zasługiwały na jakiegoś typu nagrodę aktorską – chociażby na Złotą Malinę. Inne osoby na piętrze, te o mniej aktywnym libido, powoli dostawały już białej gorączki. Recepcjonistka dwukrotnie przeprowadziła szturm na miejsce seksualnych zabaw, prosząc o spokój i przypominając o obowiązującej ciszy nocnej. Bez skutku. Po każdym zamknięciu drzwi, sytuacja wracała do punktu wyjścia. Blondyn skrycie liczył, że spożyta przez starego tłuściocha chemia sama załatwi sprawę, ale zawały serca z powodu przedawkowania błękitnych tabletek nie zdarzały się niestety zbyt często. Upatrywanie sojusznika we współczesnej medycynie byłoby naiwne.

- Będzie tam w końcu cicho?! Do jasnej cholery, ludzie chcą spać!
Męski głos. Młody i ziejący bezsilnym gniewem. Walenie we framugę obok. Potem chwila spokoju. Blondyn westchnął pośród ciemności i odczekał aż kroki na korytarzu całkiem się oddalą. Podejmując decyzję o działaniu, wstał ze zramolałego fotela i udał się do szafy żeby odwiesić marynarkę. Zegarek odpiął i położył na półce nocnej. Skoro ciągła krzątanina na zewnątrz uniemożliwiała mu rozwiązanie problemu w standardowy sposób, musiał sięgnąć po mniej subtelne środki. Stanął przed ścianą, zamknął oczy i nadstawił uszu. Kiedy tylko dziewczyna rozpoczęła swoje arie na nowo, ręka Steinera pomknęła w kierunku cienkiej warstwy tynku i zagłębiła się w niej do połowy. Chwycił i szarpnął, przeciągając ofiarę na drugą stronę. Krzyku nie było, bo trudno jest wrzeszczeć w niebogłosy gdy ma się zmiażdżoną krtań. Aspirurąca karierowiczka została oddana pobieżnej ewaluacji szarych oczu, a następnie ciśnięta na bok. Ostatnie chwile spędziła w konwulsjach, nieporadnie walcząc o oddech. Blondyn otrzepał dłonie i przeszedł przez nowostworzony otwór do sąsiedniego pomieszczenia. Łysy, dość mocno otyły mężczyzna siedział na łóżku, pośród kawałków budulca i strzępków ściennej tapety. Mimo rozdziawionej gęby i oczu przypominających talerze, nadal miał dobrze widoczną erekcję.


- Straciłem przez pana sporo czasu, panie Vayer. Moi pracodawcy cenią sobie punktualność.
- Ja… kim je… ja… na pomo-(!)

Słowo zostało urwane w połowie, ponieważ szczęka biorąca udział w jego wypowiadaniu wyskoczyła z zawiasów i pękła w trzech miejscach. Steiner przykucnął na materacu i zrównał spojrzenie ze swoim celem. Złapał za kark krztuszącego się bólem grubasa i przyciągnął go bliżej. Ich czoła niemal się stykały. Pot spływający po jednym z nich zostawiał za sobą lśniącą smugę.
- Posłuchaj mnie uważnie, ty bezwartościowa mieszanko tłuszczu i gówna. Spędziłem ponad sześćdziesiąt minut będąc mimowolnym świadkiem waszego świntuszenia. Teraz mam tylko jedno pytanie. Czy odrzuciłeś już umowę developerską dla zachodniego regionu San Fernando?
Przez falę bólu przebiła się iskierka zrozumienia, a zatrwożony radny złapał za lewą nogawkę spodni Steinera i zaczął się korzyć. Raz za razem uderzał o materac, który odbijał jego głowę; gdyby nie wisząca w powietrzu groźba, scena zakrawałaby co najmniej na komiczną. Ziejąc słabo skrywanym zniesmaczeniem, blondyn odtrącił tłuściocha. Ten, biadoląc, sturlał się na podłogę.
- Rozumiem. Das ist wirklich sehr schade. Nie traćmy w takim razie czasu. Może twój następca okaże się… rozsądniejszy. Hm. Właściwie to jestem pewien, że tak będzie.
Odgłos przypominający kwiknięcie. Trzask pękających kręgów szyjnych. Potem całkowita cisza. Znów sam pośród ciemności, morderca zaczerpnął głębszy oddech i wyciągnął z kieszeni paczkę chusteczek dezynfekujących. Przetarł jedną dłonie i założył na nie parę gumowych rękawiczek. Następnie, oszacowawszy cały rozgardiasz wzrokiem, odnotował najistotniejsze elementy zajścia. Jedyne, co mu pozostało to usunąć ślady swojego udziału… i być może odnieść klucz do recepcji. Etapu sprzątania Steiner nie cierpiał najbardziej. Całe szczęście więc, że jego marynarka wciąż skrywała nieotwartą paczkę wiśniowych Tums’ów.

I'm very well aquainted with the seven deadly sins
I keep a busy schedule trying to fit them in
I'm proud to be a glutton, and I don't have time for sloth
I'm greedy, and I'm angry, and I don't care who I cross

Warren Zevon – Mr. Bad Example

24. 05. 2013 – Topanga Beach – The Garden
Słońce leniwie wlewało się przez okno. Mimo trzech rzędów stolików na sali śniadaniowej, tylko jeden z nich należycie spełniał swoją funkcję. Siedziały przy nim dwie osoby i chociaż godzina nadal była wczesna, ich konwersacja zaczynała z wolna nabierać rumieńców.
- Czyli wywaliłeś dziurę w ścianie i przerobiłeś laskę na ogryzek, bo miałeś napięty grafik – nie czekając na odpowiedź i udając brak zainteresowania tematem, szesnastolatka o szczurzych rysach wgryzła się w ociekającego sosem burgera. Ton pogardy w jej głosie był prawie namacalny. Słysząc jej wypowiedź, rozmówca po drugiej stronie stołu lekko się uśmiechnął. Patronizująca pobłażliwość jego kontry zdawała się niemożliwa do przeoczenia.
- Ot, taka to praca. Wess' Brot ich ess', dess' Lied ich sing.
Ni w ząb go nie zrozumiała, ale i tak przewróciła oczami. Te jego aroganckie, obcojęzyczne wtrącenia zawsze doprowadzały ją do wściekłości. Możliwe, że powodem była zwykła zazdrość. On znał płynnie trzy języki obce i mówił w każdym bez akcentu. Ona miała spory problem z załapaniem zaimków osobowych w hiszpańskim. Tak czy inaczej, postanowiła drążyć temat dalej.
- Esesman jak się patrzy. Wszystko, czego ci trzeba to czerwona banderola i skórzany płaszcz.
- Wiesz, że urodziłem się w Ameryce. Już mój ojciec miał obywatelstwo. Zwykł mawiać, że Amerika ist wunderbar und bezaubernd! Patrząc na to z perspektywy czasu, trudno się nie zgodzić.
- Bo nieźle się kamuflował. A ty masz swastykę w genach. Dlatego cię tutaj przywiało.
- Do USA? Przecież to kraj wielkich możliwości. Każda mniejszość rasowa ma tutaj równe prawa.


Gdy wspomniał o „mniejszościach rasowych”, lekko się skrzywiła. Jakby na to nie patrzeć, sam do jednej należał, a mimo wszystko nadawał temu terminowi taki wzgardliwy oddźwięk. Ale gdyby głębiej się nad tym zastanowić… Steiner pewnie postrzegał samego siebie jako przedstawiciela rasy panów, z którymi nie mogły równać się nawet zadufanie i bestialskość papcia Hitlera. Ta nowopowstała teoria rozzłościła dziewczynę jeszcze bardziej. Trudno było pobić przekonania kogoś, kto przepuścił przez komin blisko sześć milionów istnień, ale na wprost niej siedział żywy dowód tego, że nic nie jest niemożliwe.
- Nie zgrywaj idioty. Mówię o Ogrodzie. Jesteś tu, gdzie jesteś, bo odpowiada ci sposób w jaki ruda prowadzi interesy – jedząca kanapkę warknęła gwałtownie, odrobinę go zaskakując. Wiedziała, że uzyskała zamierzony efekt, bo powieka blondyna zaczęła niekontrolowanie dygotać. To jednak nie był koniec jej werbalnego ataku. Miała mężczyźnie jeszcze wiele do wygarnięcia.
- Nie mam racji? Trafiają tutaj tylko dwa rodzaje ludzi – socjopaci z korporacyjnym nastawieniem i frajerzy, którzy nie mają innego wyboru jak tylko zdać się na litość Wilczycy z SS. Nikt inny-
- Ach! Och! Świat nie pokrywa się z bajkami jakie w dzieciństwie czytała mi mamusia! Jest taki zły i niedobry, że nie mogę już tego znieść! Mauser, jak słowo daję, gdyby naiwność umiała fruwać, ryłabyś głową o sufit -
prześmiewczy głos dobiegający ze strony drzwi również miał kobiecą barwę. Jego właścicielka nonszalancko wkroczyła do pomieszczenia i usiadła przy stoliku obok. Złote bransoletki zdobiące jej nadgarstki oraz biała garsonka z najnowszej kolekcji Versace sugerowały, że kobieta ma dość wyostrzone poczucie stylu. Luksusowe szpilki i projektancka stylizacja włosów w stylu Feathered potwierdzały to przypuszczenie. Emanowała pewnością siebie.
- Trafiło ci się jak przysłowiowe ziarno ślepej kurze, a ty ciągle biadolisz. To jakaś forma przewlekłej depresji? A może zwyczajnie sądzisz, że dzięki temu zwrócisz na siebie uwagę, hmm?
- Ciebie o opinię nie pytałam, więc zrób mi przysługę i zamknij jadaczkę, Nuys. Ty własne rodzeństwo puściłabyś na rynku za garść świecidełek. Bez mrugnięcia okiem!

Steiner ze swego rodzaju podziwem obserwował dwie kobiety mierzące się wzrokiem. Wiedział, że na wskroś się nienawidziły, ale nawet nie przypuszczał, że zdołają wydzielić tyle jadu w tak krótkim czasie. Z drugiej strony, był wdzięczny pannie Van Nuys za przekierowanie uwagi nastolatki. Mała miała nawyk mówienia wszystkiego, co ciążyło jej na sercu - tego typu szczerość potrafiła przysporzyć człowiekowi nieprzyjemności, o wrogach nie wspominając. Blondwłosego pyskówki Mauser zwykle bawiły, ale dzisiaj był zbyt zmęczony by pełnić funkcję opiekunki.


- Ha! Drogie dziecko, nie ukrywam, że przyjemnie jest się z tobą droczyć, ale mamy dziś do załatwienia kilka sprawunków – to mówiąc, fashionistka położyła na stoliku czerwoną kopertę. Chociaż jej oponentka kontrę miała gotową niemal natychmiast, to zamilkła w pół słowa gdy tylko zobaczyła skrawek korespondencji. „Prośby” ze strony ich przełożonej z reguły wywierały na Mauser efekt kompletnego paraliżu. W końcu każdy taki liścik mógł być wyrokiem na czyjeś życie, zleceniem porwania, albo poleceniem podpalenia cholernego sierocińca. Dziewczyna nie mogła zrozumieć jakim cudem ten aryjski bufon i jego zapatrzona na lalki Barbie koleżanka zdołali przejść nad tymi potwornościami do porządku dziennego. Z oddali dobiegł ją głos doręczycielki.
- Zajmijcie się tym, dobrze? Kiedy już zjecie śniadanie, oczywiście. Miłego dnia, panie Steiner!
- Ekhm. Miłego dnia, panno Van Nuys
– wyrwany z zamyślenia blondyn odwzajemnił pożegnanie.
Właścicielka garsonki błysnęła perłowymi zębami i, wstając, pomachała do mężczyzny jakby oboje byli bohaterami tandetnej komedii romantycznej. Następnie ruszyła w stronę drzwi. Oprzytomniawszy na tyle by wyrazić swój niesmak względem tego obrazka, Mauser cisnęła resztki niedojedzonego burgera do kosza. Zapowiadał się kolejny przepiękny dzień w raju.

Technikalia

Gracze: Szukam od jednej do czterech osób. Jakich? Ot, standardowa formułka - sumienni, piękni i młodzi. Dodatkowo chciałbym wygrać w totka i mieć sukubę pod łóżkiem. Wypatruję kogoś, kto nie znudzi się po pierwszym poście (tudzież przed zaczęciem sesji). Jedynymi rzeczami jakie mogę obiecać od siebie są oddanie sprawie, nieszablonowość i objętość publikowanego materiału. Chciałbym zachwalić swój styl i umiejętność snucia interesujących historii, ale od mojej ostatniej sesji minęły niemal (ponad?) dwa lata. Nie mam też mafijnych referencji. In other news, z chęcią przyjmę nowicjuszy i pomogę im zrozumieć świat gry/skonstruować kartę postaci.

Kryteria przyjęcia: Konkurs kart. Pod uwagę brana jest przede wszystkim historia postaci, ze szczególnym zwróceniem uwagi na warsztat pisarski kandydata. Nieznajomość settingu nikogo tu nie dyskredytuje, chodzi mi głownie o klimatyczne opisy. O coś, co sprawi, że nadesłana na moją skrzynkę postać będzie czymś więcej niż tylko pustym zlepkiem kropek z wymaksowaną siłą woli.

Tempo: Jeden post na pięć dni. W przypadku nagłej nieobecności/bloku literackiego oczekuję usprawiedliwienia od rodzica i zwolnienia lekarskiego. Odliczanie rozpoczyna się od ostatniego posta Narratora. Pierwszy feler – ostrzeżenie. Drugi feler –większe ostrzeżenie. Trzeci feler – bolesna i upokarzająca śmierć postaci, blok na komunikatorze i telefon na policję z posądzeniem o pedofilię i ściąganie pirackich plików. Wypadki losowe są dopuszczalne i (zazwyczaj) ułaskawiane.

Sposób pisania postów i konsultacji z MG: Telepatia, tudzież technopatia. Jeśli to zawiedzie i wasze płaty czołowe nie są wystarczająco rozwinięte, pozostaje Google Doc. Jeżeli posiadacie patologiczną niechęć do GD, to powiadomcie mnie o tym wcześniej. Odpowiednio zmodyfikuję swoje wpisy by umożliwić wam odpisy bez konieczności konsultacji z moją osobą.

Postacie i ich (t)worzenie: Wampiry ze średnim stażem. Standard atrybutów i umiejętności w postaci 7/5/3 i 13/9/5. Dziesięć punktów na zalety wampierza, żadna zaleta nie może przekroczyć pięciu kropek. Dziesiąte pokolenie za darmo, ale ono także jest objęte w/w ograniczeniami. 21 punktów wolnych + 7 możliwych pts. za wady. Przynależność nie ma roli, bo nie będzie ona brana pod uwagę. Gracie charakternikami, którzy w jakiś sposób zaleźli za skórę dwóm wiodącym sektom, wobec czego nie mogą niestety liczyć na kartę członkowską i uścisk dłoni prezesa. Precyzując okoliczności, (anty)bohaterowie graczy są zhańbionymi wygnańcami/osobami aktywnie prześladowanymi/indywiduami, które nigdy nie przejmowały się plakietkami wampirycznych fakcji i muszą zapłacić za to cenę. To, co was łączy to nagła i niespodziewana potrzeba schronienia. Potrzeba przeżycia, wywołana obrotem spraw na gorsze i (przynajmniej) tuzinem istot dybiących na wasze żywoty. Klany – wszystkie. W tym autorskie, jeżeli okażą wystarczająco interesujące. Zakładając, że ktoś uprze się na grę inną rasą, mogę zrobić wyjątek.

Setting: Obowiązują bazowe założenia świata z podstawki. Camarilla pragnie zachować Maskaradę i koegzystować ze śmiertelnikami. Sabat chce zrównać Camarillę z ziemią, doprowadzić do zmiany status quo i zepsuć apetyt Przedpotopowców. That being said, wszystko inne to totalny Narrative Freestyle. Tożsamość pozostałych istot nadnaturalnych jest graczom nieznana, mogą pojawić się autorskie rasy i dyscypliny, a nabrzmiały i nieporęczny metaplot ląduje daleko za oknem. Grę zaczniemy w Los Angeles, ale proszę zbytnio nie przywiązywać się do tej lokalizacji.

Ramy czasowe: Rok 2013. Koniec maja/początek czerwca.

Fabuła:: Przygoda detektywistyczna z krytycznymi momentami obfitującymi w juchę i możliwość zapobiegnięcia rozlewowi owej juchy. Każda specjalizacja znajdzie tutaj miejsce, mentaliści i socjaliści w żadnym wypadku nie będą ignorowani. W przeciwieństwie do niektórych osób, ja zawsze rzucam na akcje społeczne i umysłowe. Dokładność i klimatyczność waszych opisów mogą co najwyżej zagwarantować bonus do takiego turlactwa. Przez przewidziany tu projekt przewiną się motywy zaufania i zdrady, zawirowania okultystyczne i elementy stricte baśniowe.

Mechanika: Pełna, egzekwowana gdzie tylko się da. Preferowane V20 albo Revised. To stwierdziwszy, znajomość technikaliów przez graczy jest na dobrą sprawę zbyteczna. Sam będę zajmował się turlactwem i publikował rzuty z kostnic internetowych w temacie sesyjnym.

Estetyka/Awatary: Chwila szczerości. Jak na spotkaniu AA. Nienawidzę zdjęć postaci. Po prostu nienawidzę. Kiedy otwieram panel sesyjny i wita mnie szereg aktorów i modelek, mam ochotę złapać za pozostałe po śniadaniu sztućce i wydłubać swoje patrzałki. Używam grafik kiedy tylko mogę i Was proszę o to samo. Oczywiście nawet grafiki rządzą się swoimi prawami. Dajcie sobie spokój z okładkami książek i pudełkami gier. Szczerzący się wampir z pierwszej odsłony Maskarady na PC ma u mnie banana, podobnie jak Loki z okładek Ćwieka. Spędzacie po kilka godzin nad historiami postaci, starając się wygrać konkurs kart. Poświęćcie dodatkowe dwadzieścia minut i znajdźcie coś odpowiedniego na DeviantArt. Wasze awatary będą atakować nasze patrzałki przez następne kilka miesięcy, więc wyszukajcie coś, co nie będzie rujnowało mojego (naszego?) nastawienia do odpisywania. Dalej. Jeden z potencjalnych graczy zadał mi pytanie odnośnie stylu animu/mango. Sam styl rysunku nie jest jedynym elementem wpływającym na atmosferę grafiki, o czym szerzej chętnie opowie wam każdy student pierwszego roku w liceum plastycznym. Znaleźliście fajną grafikę ziejącą mrokiem i klimatem? Nie zabraniam. Znaleźliście obrazek przejaskrawiony słodyczą i ziejący absurdalną ilością optymizmu? Doradzam ponownie się zastanowić. No, chyba, ze gracie Odmieńcem.

Konflikty wewnątrzdrużynowe i PK: Ach, no tak. W końcu gramy w WoD’a, gdzie nigdy nie można nikomu zaufać. To powiedziawszy, sesja ta jest nastawiona na kooperację i wzajemne uzupełnianie się umiejętności postaci, ale jeśli chcecie wykoleić fabułę w imię odgrywania, proszę bardzo. Zamieńmy jednak ten paragraf w chwilę szczerości – (niemal) nigdy nie chodzi o odgrywanie. Przeważnie do głosu dochodzą pozasesyjne utarczki i chęć zrewanżowania się temu XYZ, który zalazł nam za skórę jakiś czas temu. Dlatego prosiłbym żeby tego rodzaju uprzedzenia zostawić za ścianą, przygryźć zęby i (jak porządny gracz) wymyślić sposób by obejść kłopotliwą sytuację nie naruszając równocześnie przekonań własnego bohatera. Jeżeli jednak moje argumenty nijak nie przemówiły wam do rozsądku, to łapcie za tasaki i bierzcie się do dzieła.

Decyzje/działania postaci: Jak wyżej. Pełna swoboda działań i pełne konsekwencje.

Deadline: Ok. Skoro ustalenia techniczne i moje dolegliwości psychiczne mamy już z głowy, pozostaje tylko wyznaczyć termin. Rekrutacja trwa do 21 czerwca. Sesja wystartuje nie dalej niż tydzień później. W razie chęci gry i problemów z personalnym grafikiem, dajcie znać. Tego typu przypadki będę rozpatrzał indywidualnie, sugerując jednocześnie potencjalne rozwiązania.

To chyba wszystko na tę chwilę.

Jeżeli czegoś nie uwzględniłem, proszę o odzew.

Serdecznie zapraszam do udziału w mojej sesji!

[UWAGA: TRWAJĄ PRACE NAD REKRUTACJĄ. PROSIMY UWAŻAĆ NA GŁOWĘ]
 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri

Ostatnio edytowane przez Highlander : 24-06-2016 o 09:47.
Highlander jest offline