Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2016, 21:14   #88
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
- Alex, zaraz po zamknięciu obecnego zlecenia chcielibyśmy wyjechać z miasta. Musimy pilnie zająć się sprawą, którą już za długo odkładamy. - powiedział spokojnie Wagner. - Sytuacja jest niecodzienna i bardzo poważna. Z chęcią bym się z Tobą nią podzielił, wysłuchał Twojej rady albo też z chęcią skorzystał z pomocy. Nie jestem jednak sam, bo sprawa dotyczy nas wszystkich. - Wagner spojrzał po reszcie swoich towarzyszy. - Znam Alexa niedługo, ale równy z niego chłop i lojalny towarzysz. To dobry materiał na przyjaciela co udowodnił w czasie ostatnich dni. Jak myślicie? Możemy go wtajemniczyć w nasz sekret? Ja bym był za. I tak długo wytrzymał nie zadając pytań.

Kaspar nie do końca wierzył Alexowi. Przynajmniej nie w takim stopniu, jak Moritz. Po chwili namysłu skinął głową na znak, że przynajmniej częściowo zgadza się ze zdaniem przyjaciela.

- Ale to muszą się wypowiedzieć wszyscy, bez wyjątku - powiedział.

- Wszyscy w tym siedzimy dlatego w tej sprawie musimy być jednomyślni. Ja za nikogo takiej decyzji podjąć nie mogę i nie chcę. - powiedział Wagner czekając na deklaracje reszty.

Kaspar spojrzał na pozostałych.
- Co wy na to? - spytał, chcąc przyspieszyć nieco podjęcie przez tamtych decyzji.

Khazad również skinął głową. Nie miał najmniejszych wątpliwości. W końcu znał Alexa najdłużej.


Wagner nie miał problemów z ominięciem rogatki mytników. Nie miał zbyt wiele złota, a bezpieczeństwo na traktach - które ponoć miały zapewniać Karle z myta - było bardzo liche. Niby to dawno, ale nie tak wcale bardzo padł ofiarą mutantów, a jeszcze wcześniej zbirów. Stan dróg również pozostawiał wiele do życzenia. Moritz przywykł do takich traktów, ale pamiętał również te z okolic stolicy. Tam to były drogi!

Spotkany mężczyzna przywiódł czeladnikowi na myśl łowcę nagród, z którymi zwykł współpracować. Oni również byli tajemniczy, z kajdanami, mieczami i siecią czy bolasem – co by szybsi napastnicy nie zdołali zbiec. Ernst Prost okazał się być kimś zgoła innym, ale czy aby na pewno? Wagner zaklął w duchu. Przez ostatnie wydarzenia powoli zaczynał tracić wiarę w ludzi. Nabierał podejrzliwości. Alkoholik i do tego paranoik...


Walka z basiorami nie zapowiadała się zbyt ciekawie. Do Wagnera podleciały dwie bestie. Moritz stał tuż przed ranną kobietą chcąc walczyć swoim ukrytym zwykle sztyletem. Wiedział, że nie miał szans uciec. Poza tym nie był sam i wierzył, że w grupie walka może im się udać.


- Plecami do siebie, żeby nas od tyłu zajść nie mogły! - wykrzyczał Sigmaryta.

- Wyjątkowo zgoda. - powiedział Wagner.

Pierwsze starcie nie przyniosło zwycięstwa. Wagner został pogryziony w nogę. W kwestii ran ustępował jednak pola przyszłemu szeryfowi, który został poważnie pogryziony w brzuch. Pozostali - wszyscy poza Detlefem - również zostali ranni. Jednak kiedy pierwszy wilk padł pod naporem ciosów Kaspara, Ernsta i Detlefa, a drugi został zadźgany przez Wagnera i Lutzena pozostałe bestie uciekły skowycząc. Moritz nie byłby sobą gdyby od razu nie rzucił się do pomocy innym.

- Spokojnie moi drodzy. Ja zajmę się ranami. - powiedział Wagner ściągając torbę z ramienia. - Proszę jednak odejdźmy chociaż kilka kroków od trucheł tych bestii.

- Zajmij się, przede wszystkim, Ernstem. - Kaspar spojrzał na przyszłego szeryfa Weisslagerbergu który, według niego przynajmniej, najmocniej oberwał. - Jeśli moja pomoc nie będzie potrzebna - dodał - to zajmę się tymi wilkami.

- Ulryku, wybacz nam. - Detlef spojrzał na krwawiące zwłoki bestii. Morryta podszedł do umorusanej kobiety. - A panienka co robi tutaj sama? Nie uczyli, że takie podróże są niebezpieczne?

- Detlefie - Kaspar wtrącił się do rozmowy - może byś pobiegł do wioski i sprowadził pomoc? Wóz albo jakieś nosze? Ernst może mieć kłopoty z chodzeniem.

- Zwyczajnie chcesz zobaczyć jak grubas biega? - żart nowicjusza nie opuszczał, pomimo sytuacji. - Dobrze dobrze, już lecę.

Wagner pomógł wszystkim poza sobą. Sam siebie opatrzyć nie potrafił. Na szczęście nie był najmocniej ranny. Powinien bez problemu doczekać pomocy, po które pobiegł Detlef.
 
Lechu jest offline