|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
20-05-2016, 19:28 | #81 |
Reputacja: 1 | Nie nadawał się na śledczego to po pewnym czasie wydawało się oczywiste. Na pewno on i jego towarzysze nie byli też dyskretni... Prawdę powiedziawszy spartolili to zadanie. Trzeba było nie śledzić Hocha gdy go poznali. Tylko dać mu w łeb od razu w tamtej alejce z psem. To jako były ochroniarz robić potrafił. Zachciało mu się śledzenia dumania i kombinacji. Dostałby w mordę, połamałoby mu się co nieco i było po sprawie. Śpiewałby a oni liczyli by już złote monety. Pierdolona subtelność nie wyszła mu na dobre. Jego kompanom również było daleko do tytułu śledczego miesiąca... tygodnia.. ba nawet dnia czy dzwonu choćby. Trzeba było wiedzieć kiedy powiedzieć dość. To był ten moment, jedyną rzeczą jaką jeszcze tworzyli było zamieszanie przechodzące w chaos. Powiedzą zleceniodawcy kto był fizycznie fikserem. Rodziny mafijne miały długie łapska. Może go dorwą. Przy dobrych wiatrach dostaną za robotę jakąkolwiek gotówkę, albo przynajmniej nie zarobią ostrzem noża. Przemówił do towarzyszy pod domem ojca Hocha. |
23-05-2016, 16:47 | #82 |
Administrator Reputacja: 1 | Entuzjazm Kaspara malał z każdą chwilą rozmowy. Stary Hoch nie przejawiał żadnych chęci do współpracy, a mogło się okazać, że garstka truposzy, leżących cicho w zacisznej uliczce, ściągnie na głowy jego i kompanów kolejne kłopoty. Trafienie do lochu, za niewinność (bo w końcu była to samoobrona) nie odpowiadało Kasparowi w najmniejszym nawet stopniu. Alex, jako szlachcic, zapewne by się wykręcił, ale nie taki szaraczek jak Kaspar. - Może masz rację, może można go uwolnić - skomentował propozycję dotyczącą pojmanego bandyty. - A nuż wkroczy ns ścieżkę uczciwego życia dodał, za grosz nie wierząc w te słowa. Ale lepiej dla niego będzie, jeśli zniknie z miasta. - Panie Hoch... - Walnął raz jeszcze pięścią w drzwi. - Nie chce nam pan nic powiedzieć. Mocodawcy pana syna nie będą tak łaskawi. Z pewnością zechcą na siłę wyciągnąć z pana wszystko, co pozwoli im dotrzeć po pańskiego syna. Ale to już jak pan woli. To pana życie. My umywamy ręce. - Idziemy - rzucił do pozostałych. - Nie chcę mieć kolejnych kłopotów. |
05-06-2016, 21:11 | #83 |
Northman Reputacja: 1 |
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
11-06-2016, 08:52 | #84 |
Administrator Reputacja: 1 | Krasnoludy były nad wyraz uparte. Arno należał do najbardziej upartych przedstawicieli tej rasy, a nawet jeśli i imię zmienił na inne, to charakteru w najmniejszym stopniu. Dlatego też Kaspar był pewien, iż właśnie Grimm nie odpuści i za nic sobie mając sprawę przywrócenia dobrego imienia będzie próbował rozwiązać zagadkę ustawianych walk. Zagadkę, która nie przyniosła zysków - prócz paru guzów, które Kaspar stale jeszcze czuł. Na szczęście Grimm wiedział, w jaką stronę podąży reszta kompanii, była więc szansa, że kiedyś do nich dołączy. Wraz z Alexem. Co do tego ostatniego Kaspar miał jeszcze stale pewne wątpliwości, ale cóż... Jakoś nie potrafił w sobie wzbudzić zbytniej sympatii do przedstawicieli szlacheckich rodów. Pozostawało tylko mieć nadzieję, ze Alex jest chlubnym wyjątkiem od reguły. * * * - Kaspar Heiner - przedstawił się bez wahania aktualny posiadacz tego imienia i nazwiska. - Miło ujrzeć w tej głuszy porządnego człeka, przedstawiciela prawa na dodatek, a nie bandytę czy mutanta, bo i na takich podczas wędrówek trafialiśmy. - Milicja ni strażnicy dróg nam niestraszni, bo praw żadnych łamać nie zamierzamy - dodał. * * * Odmowa odwiedzenia miasta byłoby rzeczą dziwną, a o tej porze dnia, gdy wieczór nadchodził, co najmniej nierozsądną, a przez to podwójnie podejrzaną. - Głupotą by było teraz ominąć miasto i w lasy ruszać - odparł na propozycję Ernsta. - Lepsza zapadła wiocha, niż pustkowia, a w Weissenlagerbergu z pewnością karczma się znajdzie, gdzie i strawa, i schronienie na noc znajdziemy. Łaski mieszkanców co prawda nie potrzebowali, ale gdyby parę groszy udało się zaoszczędzić, to dlaczego by tego nie zrobić. Powiadali, ze pieniądze leżą na traktach i ulicach - a nuż i to spotkanie było okazją jeśli nie do zarobku, to do oszczędności pewnych. Że Ernst miał najwyraźniej dziwne przeczucie, które go nie omyliło, wnet się okazało. Kaspar nawet mówić dobrze nie skończył, gdy stanęli w obliczu niebezpieczeństwa. * * * Walka była krótka, ale zajadła. Kaspar, choć bluzę kolczą miał i tarczę, oberwał nieco, nim dwa wilki padły a pozostałe, przestraszone zapewne, uciekły. Najgorzej jednak Ernst oberwał. Widać wilki na przedstawicieli władzy były cięte nad wyraz. Gdy Detlef i Aldric pobiegli do miasta po pomoc, a Moritz ranami się zajął, Kaspar zabrał się za odzieranie wilków ze skóry. A nuż łup coś wart będzie, albo i nagroda jak spłynie... - A ty co robisz w lesie o tej porze? Gdy rzeczy takie się dzieją? - Wskazując na wilki zwrócił się do kobiety. Nie wiedział co prawda, czy okolice miasta od dawna są nawiedzane przez te zwierzęta, czy nie, ale o niebezpieczeństwach, czających się w lasach, wiedziały nawet małe dzieci. Może uciekała przed kimś? A może okradła i łup trzymała w torbie, której nie rzuciła podczas ucieczki? Może właśnie wepychał kobietę w ręce sprawiedliwości, ale cóż... Pytanie zostało zadane. |
12-06-2016, 21:57 | #85 |
Reputacja: 1 | Khazad koniecznie chciał doprowadzić sprawę do końca. Dlatego właśnie został w Hergig. Musiał dokończyć daną mu robotę, lecz nie wiedział wtedy, że nie dane mu to będzie. Od początku wszystko szło nie po myśli Arno. Dwa dni później dowiedział się, iż zawodnika mającego występować w Cycu wyłowiono z rzeki, więc jego dzieciaki faktycznie czekał nieciekawy los. Nie tego chcieli. Jedynie walka w Cycu poszła Hammerfistowi całkiem nieźle, bo wystawiony do wali przeciwko niemu Kogut nie miał najmniejszych szans, zaś z Ilievem stoczył prawdziwą wojnę. Ceną tego był skruszony ząb, ale nie przejmował się tym. Drago był jednak zbyt mocnym przeciwnikiem, by udało się go pokonać, lecz tym razem Skała był twardszy niż poprzednio. Starcie skończyło się remisem, co niejako zadowalało krasnoluda. Nawet pomimo tego, iż następne dwa dni nie mógł trenować. Tutaj szczęście kończyło się, ponieważ wkrótce Carstain, po wypłaceniu należności za walki, zniknął. Za ladą stanął Kurt Mały. Innymi słowy wszystko się wydało. Karczmarz najprawdopodobniej już nie żył. Dodatkowo na arenę Cyca nie miał już wstępu żaden zawodnik, który walczył do tej pory. Zupełnie jakby to miało rozwiązać problem ustawiania zakładów. Robota była skończona. Szkoda tylko, że skończona niepowodzeniem... Załadowali się zatem na wóz, dzięki wstawiennictwu Alexa, i wyjechali zostawiając za sobą niesmak Hergig. W drodze Arno niewiele mówił. Jeśli już coś powiedział, to było to wyłącznie burknięcie. W drodze uważnie się jednak rozglądał w poszukiwaniu umówionych symboli, by móc bez trudu dołączyć do Berta i Josta. Musiał się napić.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |
12-06-2016, 23:34 | #86 |
Reputacja: 1 | Leśny trakt, okolice Weisslagerberga teraźniejszość Praca w porcie okazała się nie być dwudniową robótką dla pozbawienia nudy i przytulenia kilku koron. Trwało to prawie tydzień i Aldric zaczął już zawiązywać tam znajomości. Nic specjalnego, ale wielu z pozostałych pracowników portu, nie tylko tych pracujących u Herr Schnitzela , znał już z imienia, a i zaczął poznawać niektóre towary z daleka po sposobie ich zapakowania i zabezpieczenia podczas podróży statkiem. Wiele brakowało mu do weteranów magazynowych, ale zaczął wczuwać się w tę pracę, a tego się początkowo nie spodziewał.
__________________ – ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł. – Nie wiedziałem, że chorował. Ostatnio edytowane przez Baczy : 13-06-2016 o 18:02. |
13-06-2016, 17:03 | #87 |
Reputacja: 1 |
|
13-06-2016, 21:14 | #88 |
Reputacja: 1 | - Alex, zaraz po zamknięciu obecnego zlecenia chcielibyśmy wyjechać z miasta. Musimy pilnie zająć się sprawą, którą już za długo odkładamy. - powiedział spokojnie Wagner. - Sytuacja jest niecodzienna i bardzo poważna. Z chęcią bym się z Tobą nią podzielił, wysłuchał Twojej rady albo też z chęcią skorzystał z pomocy. Nie jestem jednak sam, bo sprawa dotyczy nas wszystkich. - Wagner spojrzał po reszcie swoich towarzyszy. - Znam Alexa niedługo, ale równy z niego chłop i lojalny towarzysz. To dobry materiał na przyjaciela co udowodnił w czasie ostatnich dni. Jak myślicie? Możemy go wtajemniczyć w nasz sekret? Ja bym był za. I tak długo wytrzymał nie zadając pytań. Kaspar nie do końca wierzył Alexowi. Przynajmniej nie w takim stopniu, jak Moritz. Po chwili namysłu skinął głową na znak, że przynajmniej częściowo zgadza się ze zdaniem przyjaciela. - Ale to muszą się wypowiedzieć wszyscy, bez wyjątku - powiedział. - Wszyscy w tym siedzimy dlatego w tej sprawie musimy być jednomyślni. Ja za nikogo takiej decyzji podjąć nie mogę i nie chcę. - powiedział Wagner czekając na deklaracje reszty. Kaspar spojrzał na pozostałych. - Co wy na to? - spytał, chcąc przyspieszyć nieco podjęcie przez tamtych decyzji. Khazad również skinął głową. Nie miał najmniejszych wątpliwości. W końcu znał Alexa najdłużej. Wagner nie miał problemów z ominięciem rogatki mytników. Nie miał zbyt wiele złota, a bezpieczeństwo na traktach - które ponoć miały zapewniać Karle z myta - było bardzo liche. Niby to dawno, ale nie tak wcale bardzo padł ofiarą mutantów, a jeszcze wcześniej zbirów. Stan dróg również pozostawiał wiele do życzenia. Moritz przywykł do takich traktów, ale pamiętał również te z okolic stolicy. Tam to były drogi! Spotkany mężczyzna przywiódł czeladnikowi na myśl łowcę nagród, z którymi zwykł współpracować. Oni również byli tajemniczy, z kajdanami, mieczami i siecią czy bolasem – co by szybsi napastnicy nie zdołali zbiec. Ernst Prost okazał się być kimś zgoła innym, ale czy aby na pewno? Wagner zaklął w duchu. Przez ostatnie wydarzenia powoli zaczynał tracić wiarę w ludzi. Nabierał podejrzliwości. Alkoholik i do tego paranoik... Walka z basiorami nie zapowiadała się zbyt ciekawie. Do Wagnera podleciały dwie bestie. Moritz stał tuż przed ranną kobietą chcąc walczyć swoim ukrytym zwykle sztyletem. Wiedział, że nie miał szans uciec. Poza tym nie był sam i wierzył, że w grupie walka może im się udać. - Plecami do siebie, żeby nas od tyłu zajść nie mogły! - wykrzyczał Sigmaryta. - Wyjątkowo zgoda. - powiedział Wagner. Pierwsze starcie nie przyniosło zwycięstwa. Wagner został pogryziony w nogę. W kwestii ran ustępował jednak pola przyszłemu szeryfowi, który został poważnie pogryziony w brzuch. Pozostali - wszyscy poza Detlefem - również zostali ranni. Jednak kiedy pierwszy wilk padł pod naporem ciosów Kaspara, Ernsta i Detlefa, a drugi został zadźgany przez Wagnera i Lutzena pozostałe bestie uciekły skowycząc. Moritz nie byłby sobą gdyby od razu nie rzucił się do pomocy innym. - Spokojnie moi drodzy. Ja zajmę się ranami. - powiedział Wagner ściągając torbę z ramienia. - Proszę jednak odejdźmy chociaż kilka kroków od trucheł tych bestii. - Zajmij się, przede wszystkim, Ernstem. - Kaspar spojrzał na przyszłego szeryfa Weisslagerbergu który, według niego przynajmniej, najmocniej oberwał. - Jeśli moja pomoc nie będzie potrzebna - dodał - to zajmę się tymi wilkami. - Ulryku, wybacz nam. - Detlef spojrzał na krwawiące zwłoki bestii. Morryta podszedł do umorusanej kobiety. - A panienka co robi tutaj sama? Nie uczyli, że takie podróże są niebezpieczne? - Detlefie - Kaspar wtrącił się do rozmowy - może byś pobiegł do wioski i sprowadził pomoc? Wóz albo jakieś nosze? Ernst może mieć kłopoty z chodzeniem. - Zwyczajnie chcesz zobaczyć jak grubas biega? - żart nowicjusza nie opuszczał, pomimo sytuacji. - Dobrze dobrze, już lecę. Wagner pomógł wszystkim poza sobą. Sam siebie opatrzyć nie potrafił. Na szczęście nie był najmocniej ranny. Powinien bez problemu doczekać pomocy, po które pobiegł Detlef. |
19-06-2016, 21:29 | #89 |
Northman Reputacja: 1 |
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
21-06-2016, 18:47 | #90 |
Reputacja: 1 |
|