O dziwo, Reco nie protestował. Zajęli swoje miejsca w Aurorze: Star, Reco, Felitia i oczywiście, Emil. Dziś nie było żartów, atmosfera była napięta. Wszyscy starali się wykonywać swoją robotę w skupieniu i jak najszybciej.
- No to wio! - rzekł Reco, startując.
Postępował zgodnie z instrukcjami Stara i... to działało. Zamieszanie przy hangarze oraz szybki start Aurory spowodowały, że aż siedem Primagenów rzuciło się za nimi. W tym dwa z placu. Został jeden... Star miał nadzieję, że grupa szefa ochrony zdoła się przedostać mimo tego.
Teraz jednak musiał myśleć o Aurorze i o sobie. Mieli na ogonie stadko Primagenów, z czego dwa osobniki okazały się tak samo szybkie, a może i odrobinę szybsze niż Aurora. Gdyby nie popisowe manewry Reco, byłoby z nimi kiepsko. Jak długo jednak mogli unikać starcia?
- Lecą kolejne dwa. - zakomunikowała Felitia.
- Chyba chcą nas zagonić do nich... - powiedział Reco, ciągnąc za stery raz po raz jak szalony.
- Jeszcze trochę wytrzymajcie, George i jego chłopcy właśnie się przemieszczają. - usłyszeli w komunikatorze głos Tiny.
Statkiem trzęsło niemiłosiernie. Raz po raz pilot zmieniał kierunek lotu, robił powietrzne akrobacje, których nie powstydziłoby się wojsko na międzynarodowym pokazie.
Tymczasem na ekranie Star obserwował sytuację w naziemnej części bazy. Nie wyglądało to dobrze.
- O nie, Robal przyblokował ich na placu! - krzyknęła Tina - Musicie dać im więcej czasu...
- Cholera, niby jak? - warknął Reco - Bawią się z nami w zaganianie owiec... a my jesteśmy owcą. Jedną na dziewięć wilków. Ktoś ma jakieś pomysły?