Droga do Garssen wlokła się niemiłosiernie. Mimo, że wóz drabiniasty z siedmioma workami nie ważył dużo nie za bardzo komu było go ciągnąć i pchać. W najlepszym stanie był zdecydowanie Rubus obok którego solidarnie przy dyszlu stanął Pieter i Markus. Rolf któremu cały czas kręciło się w głowie próbował pchać z tyłu, częściej się jednak opierał a zdarzało mu się też jechać na wozie. Podobnie Niklaus, który osłabł zapewne w wyniku utraty krwi. Nieoczekiwanie mało problemów sprawiał wyzwolony skaveński niewolnik. Po zjedzeniu dwóch kawałków suszonego mięsa nabrał sił i szedł całkiem sprawnie trzymając się wozu. Odzyskał także zdawać by się mogło trochę władz umysłowych. Przedstawił się całkiem zrozumiale jako Robin Bauling rzemieślnik z Delberz uprowadzony przed trzema laty.
Dotarcie do Garssen zajęło wam dobre trzy godziny w związku z czym dojechaliście popołudniem. Bawiące się przed bramą dzieci i paterze pilnujący skromnych stad trzody podnieśli krzyk i popędzili do osady. Do waszych uszu dobiegły radosne krzyki. -Idą, idą! Wiozą coś na wozie! Sigmarowi niech będą dzięki!
Usłyszeliście tumult i na spotkanie wam przed bramę wyległ tłum mieszkańców. Początkowy radosny nastrój ustąpił strachowi gdy dostrzeżono w jakim stanie znajdują wybawcy. -Co im się stało?
-Kto was zaatakował?
-Chaos, chaos idzie!
-Biada nam uciekajmy!
Narastającą panikę powstrzymało przybycie Ojczulka Tima wraz ze świtą. Widać mieszkańcy bardziej bali się swego duchowego przewodnika niż śmierci. -Co się wam stało? I co to za człowiek? Natknęliście się na odszczepieńca Fabiana? Stawiał opór?
Ojczulek przewiercał was spojrzeniem swego jedynego oka. Wyraźnie nie tego się spodziewał.
__________________ Zawsze zgadzać się z Clutterbane! |