Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2016, 21:25   #51
Perrin
 
Perrin's Avatar
 
Reputacja: 1 Perrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumny
Wychodząc z jaskini Dolit zorientował się, że Zehirla idzie za Nim. Musiał podjąć decyzję: albo utrzymać swoją tajemnicę jak dotychczas, ale ryzykować, że znów coś Go zaatakuje i może nie zdążyć się obronić, albo też przywołać Berę w obecności półelfki, a tym samym uczynić ją pierwszym powiernikiem jego tajemnicy. Nikomu bowiem dotychczas nie pokazywał rytuału. Nawet Jego najbliższa rodzina nie miała pojęcia o tym skąd pochodzi ten "dziwny stwór" jak nazywali Berę gdy byli dla niej szczególnie mili. Dolit czuł, że może powierzyć sekret tej dziwnej kobiecie, z którą jeszcze przed chwilą przeżył wielkie uniesienie. To przeczucie tłumaczył sobie koniecznością: to nie czas na ryzyko, skoro wszystko sprzymierzyło się przeciwko im. Ona na pewno nie chowa przed nim takiego sekretu i z pewnością nie naraziłaby życia swoich towarzyszy dla jakiejś tam tajemnicy. Młodzieniec wiedział, że Bera nie będzie zadowolona. Zawsze była zazdrosna, choć z drugiej strony nie miała nic przeciwko temu, by Dolit sobie pohulał z tą czy inną dzieweczką. Teraz jednak chodziło o coś więcej niż chwila zabawy. A może nie? Było inaczej niż w tamtych chwilach, ale z drugiej strony z każdą było pod jakimś względem inaczej. Choć teraz bardziej niż wówczas. Cisza się przedłużała. Dolit podjął decyzję. Nie odwracając się rzekł do Zehirli spokojnym, choć nieco niepewnym i jakby nieobecnym:

nigdy jeszcze nie robiłem tego przy kimś, nie mogę jednak ryzykować, że moje pragnienie zachowania tajemnicy doprowadzi mnie samego lub kogoś do krzywdy. Poczekaj proszę aż skończę. Bądź też ostrożna. Ona może nie być zadowolona, że robię to przy Tobie, a z resztą gdy ją widziałem poprzednio też nie była w najlepszym humorze.

"W nie najlepszym humorze" to rzecz jasna co najmniej niedopowiedzenie. Bera była wówczas tak zdenerwowana, że mogło dojść do bijatyki. Dolit wiedział z doświadczenia, że nawet po długim czasie, stan "małpy" (także psychiczny) był po przyzwaniu identyczny jak w chwili odesłania. Nie było jednak wyjścia. To nie czas na humory. Musi bronić siebie i Zehirli, a Bera była jego największym atutem w każdym starciu.

Młodzieniec oddalił się nieco od wylotu jaskini, żeby ktokolwiek niepowołany, a szczególnie ten przebrzydły Xaaz, nie dojrzał co robi. Dla pewności rozejrzał się uważnie czy nikogo nie ma i zaczął gwizdać znaną sobie, tę samą co zawsze melodię. Dźwięki początkowo normalne, niemal chłopskie w swojej prostocie, zaczęły po pewnym czasie przechodzić jakby w echo. Miało się wrażenie, jakby się oddalały, a jednocześnie wypełniały całą przestrzeń wokół. Po krótkim czasie przed Dolitem pokazała się Bera, rzecz jasna z gniewną miną i trzymająca się pod boki pięściami. Patrzyła na Dolita i wyglądało na to, że jeszcze nie dostrzegła obserwującej wszystko półelfki. Zehirla jak przystało na kobietę z klasą przywitała się kulturalnie z ewidentnie nadąsanym "stworem".

Witaj Bera, miło Cię znowu widzieć.

Przez jakże ludzką twarz Bery przebiegła cała gama uczuć. Sprawiało to wrażenie, jakby każde z nich chciało się ujawnić w tym samym momencie i zaczęły się przepychać wydostając się kolejno na zewnątrz. Można więc było zaobserwować kolejno szeroko otwarte oczy i usta zwinięte w wielkie “O”, wyrażające najwyraźniej zdziwienie, zaraz potem brwi ściągnięte by wyrazić gniew. Dosłownie w chwilę później zmierzyła zarówno Zehirlę jak i Dolita od góry do dołu i na jej twarzy pojawił się namysł i wreszcie grymas zrozumienia. Dolit nie miał czasu przejrzeć się w jakiejś wodnej tafli, ale domyślał się, że musi wyglądać okropnie po stoczonej walce. Jak więc z początku Bera zaczęła swoją wypowiedź od “CO ONA….!”, tak skończyła mówiąc “CO JEST DOLEK?”.
Ów “Dolek” zaś odpowiedział:

kłopoty jakich jeszcze nie było, ale nie ma teraz czasu na wyjaśnienia. Pamiętasz Osberna? Możesz go odnaleźć?.
Dolit nie był bowiem pewny jak Bera zachowałaby się, gdyby usłyszała całą historię. Poza tym naprawdę nie mieli czasu na opowieści.
Zamiast odpowiedzieć, “małpa” od razu wzięła się do roboty i zaczęła węszyć.

Ruszyli więc zgodnie z podjętym przez Berę tropem. Dolit już miał znów pogrążyć się w rozmyśleniach, ale zaskoczyła go Zehirla mówiąc:

Dolit, czemu nie zadbasz o jej włosy?

Bera zatrzymała się gwałtownie na te słowa, po czym powoli się zaczęła odwracać. Dolit zaś rzekł tonem niewiniątka:
Chciałem, ale mi nie pozwala.
Bera zaś odrzekła:
NIGDY WIĘCEJ”, niemal zgrzytając przy tym zębami po czym ostentacyjnie odwróciła się i węszyła dalej, uznając najwyraźniej temat za ostatecznie zakończony.

Rzecz jasna Dolit wcale takim "niewiniątkiem" nie był. Pamiętał jak kiedyś na początku ich podróży postanowił "ozdobić" owłosienie Bery. Stwierdził, że każda dama, choćby i o małpiej posturze, powinna mieć godną fryzurę. Widział w życiu trochę takich "dam" i zapamiętał, że robiły one sobie coś na kształt "wieży" na głowie. Nie miał rzecz jasna pojęcia jak to się robi, ale uznał, że to nie może być tak skomplikowane. Wyglądało to jak jeden wielki supeł, więc pewnie w istocie stanowiło gruby węzeł. Wziął więc blond włosy Bery i zaczął wiązać. Najpierw w jeden supeł, potem drugi. Po którymś z kolei stwierdził, że jest trochę krzywo, ale nie mógł go rozplątać bo Bera się wierciła. Ojciec nauczył go kiedyś o jakimś tam generale, który też musiał rozwiązać potężny supeł i okazał się mądry bo ów supeł przeciął. Dolit zastosował więc wówczas tę samą strategię i przeciął "supeł" na głowie Bery, a przy okazji dwa sąsiednie, po czym kontynuował uzewnętrznianie swych talentów fryzjerskich. Efekt był na tyle "ciekawy", że potem każdy chciał zobaczyć "skaczące czupiradło" jak wołali na towarzyszkę młodzieńca. Z jednej strony była to wesoła historia, bo w końcu ktoś utarł nosa "małpie", nie ważne, że niechcący. Z drugiej jednak (i ta strona przeważyła) Dolit nie lubił gdy mu wypominano porażki. Jego wstyd jeszcze bardziej się wzmógł gdy Zehirla spojrzała na Niego jakby chcąc zapytać "Czy to prawda? Jak to możliwe?". Młodzieniec się spłonił mamrocząc

Bo widzisz… wbrew pozorom… nie we wszystkim jestem utalentowany...

Po chwili jednak znalazł wyjście z tej krępującej sytuacji i powiedział:

Przynajmniej zarobiliśmy w tamtym tygodniu niezłą sumkę.

Bera, jakby w odpowiedzi (a może to naprawdę była odpowiedź) puściła głośno bąka.
Takie zachowanie godne największego wiejskiego jełopa wyraźnie zgorszyło Zehirlę, lecz po raz kolejny pokazała klasę kontynuując rozmowę, tak jakby nic się nie wydarzyło i to jeszcze łaskawym tonem. Rzekła:

Nie we wszystkim? Jak to możli… -

Nie dokończyła jednak tej wypowiedzi, gdyż nagle potknęła się na tych nieprzystosowanych dla dam ścieżynach. Młodzieniec zareagował jednak błyskawicznie ratując damę z opresji. Zrobił dwie rzeczy jednocześnie: wypowiedział jakieś słowa, po czym uklęknął na jedno kolano prostopadle do toru jej upadku by ją pochwycić.
Najwidoczniej Dolit wciąż był czujny. Pamiętał przecież o niebezpieczeństwu czającym się dokoła, choć starał się nie okazywać lęku. Obrona Zehirli jakoś weszła mu w nawyk. Niewiasta wylądowała w jego gotowych, bohaterskich, silnych ramionach. Zareagowała jednak dziwnie. Była jakaś spięta

Ah!..- pisnęła - Mm, dziękuję Ci...

Teraz dopiero Dolit spostrzegł, że trzyma się za brzuch. Czyżby miała bóle miesięczne? A może ma tam jakąś niewyleczoną ranę? Gdy w końcu oderwała dłonie Dolit ujrzał jakieś fiolki. Nie miał pojęcia co to. Pewnie jakieś rzadkie mikstury uzdrawiające.

Rzekła jeszcze: Czuję się jak jakaś sierota.. To byłaby najgłupsza śmierć w historii.

Ta kobieta nie przestawała Go zadziwiać. Ileż samokrytyki! Dolit nie znał nikogo zdolnego do tak krytycznego osądu swojej osoby, poza sobą samym rzecz jasna. Ale w przypadku Zehirli nie było to obiektywne. Zakrawało raczej na krytykanctwo. Przecież to zwykły upadek, a poza tym przed chwilą stoczyła ciężką walkę. Zaprawdę dzielna niewiasta, ale Dolit czuł się w obowiązku pouczyć ją, by bardziej o siebie dbała.

-nie oceniaj się tak surowo droga Zehirlo- rzekł- Niedawno o mało nie zginęłaś, jesteś wyczerpana. Sądzę, że powinnaś usiąść i odpocząć.

Zehirla jednak zaskoczyła go raz jeszcze mówiąc:

Niedoczekanie! Jestem silniejsza niż Ci się zdaje.

i poderwała się nagle. Dolit wciąż klęczał wobec niej na jednym kolanie, ona zaś stała i wysoko uniosła głowę. Gdyby ktoś spojrzał z boku w tym momencie, na pewno założyłby, że właśnie się jej oświadcza. Dolit więc też zaczął wstawać. Już miał coś powiedzieć, lecz Zehirla nie dała mu chwili i (który to już raz dzisiaj?) powiedziała coś nieoczekiwanego:

- Nie musisz być tak oficjalny…

Dolit był zmieszany. Nie miał pojęcia o co jej chodzi. Przecież zachowywał się z klasą, tak jak Go uczono. Zwracał się do niej z szacunkiem, na który przecież zasługuje. A może Zehirla była kimś więcej? Już kiedyś wydawało mu się, że może być z wielkiego rodu, a może nawet mieć jakiś tytuł. To by wiele wyjaśniało. Zapytał więc na wszelki wypadek:

Ależ nie chciałem Cię urazić. Prawdę mówiąc naprawdę jesteś silniejsza niż wszystkie znane mi do tej pory kobiety. Co masz na myśli mówiąc “oficjalny”?

To “droga Zehirlo” zabrzmiało prawie jak ze dworu, myślę że możesz mówić bardziej przyjacielsko. Bo.. Właściwie co między nami jest.. znaczy było.. stało się? -
Po spojrzeniu Zehirli i jej odpowiedzi Dolit był niemal pewny. Sama powiedziała "ze dworu", a to oznacza, że zna dworskie zwyczaje i to na tyle dobrze, że może pozwolić sobie na okazjonalne ich łamanie. Teraz chciała sprawdzić czy nie będzie się z nią zanadto spoufalać. Matka też tak kiedyś testowała Dolita, podczas nauki etykiety. Odgrywała jakąś młódkę i rozpoczynała z nim flirt towarzyski. Chodziło o to, by nie przekroczyć pewnych granic. Dolit wprawiony był w takich sytuacjach. To jednak była Zehirla. Już w zasadzie doszło do spoufalenia, tam w jaskini i nie tylko. Bezpieczniej jednak było postąpić zgodnie z zaleceniami matki. Odrzekł:

Jak więc sobie życzysz by mówić do Ciebie o Pani?

Bera zaś stanęła, początkowo poirytowana, ale po chwili bardzo ubawiona całą sytuacją. Na słowa Dolita parsknęła dwukrotnie prawie jakby kichała. W końcu nie wytrzymała i zaczęła się serdecznie śmiać. Złapała się przy tym za brzuch, podobnie jak wcześniej upadająca Zehirla, ale bynajmniej z innych powodów. Dolit zaś wyraźnie się spłonił. Domyślał się, że popełnił gafę. Bera może była dziwna, gwałtowna i miała swoje zwyczaje, jednak dysponowała jakąś tajemniczą intuicją jeśli chodzi o rozumienie kobiet. Jeśli zaczęła się śmiać w tej sytuacji, to znaczy, że dyskusja poszła w nieodpowiednim kierunku. Tę dedukcję Dolita potwierdziło zmarszczenie brwi na obliczu Zehirli. Bera poszła mu więc w sukurs i z ogromnym wysiłkiem się opanowując rzekła:

- ONA CHCE… BYĆ TWOJĄ DZIEWCZYNĄ

W oczach Dolita można było dostrzec błysk olśnienia. Oczywiście! Powinien zwracać się do niej tak jak w każdej tego typu sytuacji, tak jak do dziewczyn, z którymi spędzał noce w karczmie, czy gdzie tam! One lubiły gdy zwracając się do nich używał przyjemnych skojarzeń. Co prawda z Zehirlą nie zaszli tak daleko, ale widać oczekiwała od Niego podobnych zachowań. Zwrócił się więc do Zehirli jak przedtem i z lekkim tylko wahaniem powiedział:

to może “kotku”?

Bera już nie śmiała się. Ona tarzała się po ziemi. Chyba jednak chodziło o co innego. Ale przecież miał ją traktować jak swoja dziewczynę. Zehirla jednak ślicznie się zaczerwieniła, a potem uśmiechnęła. No to ustalili. Już wie jak ma do niej mówić. Widocznie Bera nie ubawiła się jego słowami, tylko zmieszaniem z jakim je wypowiedział. Trochę więcej pewności siebie i będzie świetnie.

Zehirla szła nieco wolniej. Naprawdę musiała być wyczerpana. Najwidoczniej też zachowanie Bery także uznała za niestosowne. Młodzieniec również tracił cierpliwość.

Nie miałaś czegoś do zrobienia Bero?- rzekł Dolit z irytacją- Proponuję też zachowywać się nieco ciszej bo zaraz kapłani nas znajdą.

Bera znów zabrała się do węszenia, przerywając tylko na chwilę pytaniem:

JACY… KAPŁANI?

później. teraz nie ma czasu- odrzekł Dolit. Najwidoczniej z tym "stworem" trzeba krótko i stanowczo.

PÓŹNIEJ PÓŹNIEJ- przedrzeźniała Bera z irytacją. Dolit ją zignorował i rzekł do Zehirli:

Idziemy kotku?- na to odpowiedziało mu pojedyncze parsknięcie Bery, która jednak nagle chwilę potem zatrzymała się jak wryta. Zamiast przy ziemi zaczęła węszyć w powietrzu starając się stanąć jak najwyżej.

Znalazłaś coś?- spytał Dolit- Wyczułaś Osberna?

MOŻNA ...TAK... POWIEDZIEĆ- odpowiedziała Bera

Dolit spojrzał na Zehirlę z wyrazem konsternacji, a Bera kontynuowała:

CHODŹCIE. POKAŻĘ- i ruszyła szybciej niż dotychczas.
 

Ostatnio edytowane przez Perrin : 14-06-2016 o 22:19.
Perrin jest offline