Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2016, 11:13   #25
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Freyvind, Agvindur

W niewielkiej chacie do której doprowadzono Freyvinda było ciemno. Skald po wejściu stanął w bezruchu starając sie przyzwyczaić wzrok do ciemności rozświetlanych poblaskiem ognia stosu wpadającym przez otwarte drzwi.
Na ławie siedział mężczyzna. Młody, na oko 20 letni. Ciemne, długie loki otulały jego twarz pozbawioną obecnie wyraźnych emocji. Widząc wchodzących podniósł się z ławy z wysiłkiem niczym starzec. Skłonił się, patrząc wyczekująco. Mierzył uważnie skalda spojrzeniem zielonych oczu.
- Powiedz mi wszystko co ostatnio w Aros zaszło, a przez co tu się znalazłeś miast u boku Einara przebywać.
- Tak… -
Skinął głową. - Kilka dni minęło odkąd tu przybyłem. - Zmarszczył brwi. - Einar gości miał. Przybyli z zachodu. Bogaci. - Wzrok uciekł mu gdzieś w głąb, gdy opowieść zaczął. - Uczeni. Księgi przywieźli ze sobą. W Aros myśleli, że to danina jakowaś. Einar przyjęcie wyprawił. A noc następną obudził mnie ból przeraźliwy. Spałem bo kolej była nie moja na stróżę. Czułem jakby ktoś ze mnie wnętrzności chciał wyciągnąć i duszę wyssać. Gdym wybiegł pomocy szukać, w halli reszta hirdu pokotem leżała. Służba rozpierzchnięta. Einara nigdzie nie było. Rozpacz co kontroli nie poddawała się mnie ogarnęła i strach przeraźliwy i tęsknota - głowę zwiesił - rzuciłem się raz jeszcze sprawdzać. Ale koń jarla stał w stajni z obrokiem. Służba pochowana była. Wskoczyłem na konia i bez odpoczynku tutaj przybyłem. Pomocy szukać. Tako Einar nakazywał gdyby coś się jemu stało.
- Z zachodu? Znaczy skąd? Ich mowa nie zdradzała? Zali z kraju Franków, Fryzów, czy Anglów przypłynęli? I czy mieli na szyjach znaki ukrzyżowanego zawieszone, albo gdzie indziej widoczne?
- Nie. Znaków krzyża nie widać było. Mową się gardłową posługiwali. Ciemni, smagli tacy na twarzach. -
Zmarszczył bardziej brwi. - Pierścieni na dłoniach nosili wiele, bogatych. Ubrania też inne. Nieznane. - Pokazał na sobie zakreślając w powietrzu przy nogach szerokie gesty. - Nogawice z dużej ilości materiału. Dwóch z nich zaś twarzy wcale nie odsłaniało.
- Ze mną do Aros popłyniesz sprawdzić co tam się stało -
skald ni to spytał ni stwierdził. - Einar ma w mieście lub pod nim schronienie gdzie mógł się ukryć?
- Sprawdzałem i tam. Jeśli ma więcej niż jedno, nie wiem o nim. -
Skinął głową. Spojrzał na jarla pytającym wzrokiem.
- Dasz rady i jego utrzymać? - spytał Agvindur.
- Nie muszą pić co dzień. Więc dam. Ale nie szukam i nie wypatruje więcej sług w krwi. Elin zaś przyda się twardy obrońca. Chyba, że piękna volva ma już dosyć swoich...
- Ona nie… -
Pokręcił zdecydowanie głową jarl. - Nie dla niego - dorzucił jakby to wyjaśniać wszystko miało. - Może Volund… - Uniósł brew. - ...jeśli jednak postanowi wyruszyć.
- Nie Twoja to decyzja, tylko jej. -
W głosie Freyvinda znać było leciutkie nutki złości. - Ona zdecyduje. A Volund… butny, hardy woj. Dziwny Einherjar, obyś się co do niego nie mylił.
Agvindur spojrzał na Freyvinda.
- Chodźmy. Ty, Orm, szykuj się do podróży - rzucił na odchodnym. Młodzieniec opadł na ławę.



- Cóż Cię trapi? - jarl spytał gdy wyszli.
- Błąd czynisz - odpowiedział skald. - Jeżeli Gudrunn wróciła, szóstka nas tu jest. Zdusić taką siłą można pięć wilków przy wsparciu sług naszych i Twych wojów. Połowę nas chcesz odesłać do Aros. Nie przeczę, że trzeba. Nie przeczę, że należy sprawdzić co z Einarem i Aros odzyskać dla naszej sprawy. Czemu jednak na szybko, a nie po wyrżnięciu tej grupy wilków-wyrzutków?
- Bo Aros ważniejsze niż Ci się zdaje. Teraz większe miasta kontrolowane przez potomków Odyna. Jeśli wieść pójdzie, że jedno stracone, na inne zaczną się różni łakomić. Zaś jeśli Einar żyw, do pomocy nam przyjdzie.
- Twój wybór. Silnego władcę znać po tym, że trzyma się swej woli. Moje zdanie znasz, ruszę. Jedno wszak wiedzieć musisz… -
urwał jakby zastanawiając się i walcząc sam ze sobą czy powiedzieć coś czy nie.
- Co takiego?
- Dar mój do daniny przyrównałeś. Mocami Odyna posłuszeństwo wymuszasz. Czyń co zechcesz, pamiętaj jednak o jednym. Nie byłem i nie jestem Twym sługą. Co czynię to z przyjaźni, nie wyglądając nagrody wspomogę syna ojca mego. Więcej nie wypatruj. Oby Einara saga nie zakończyła się, Asów i Vanów o to błagam. Jak nie… nie myśl, że będziesz mnie miał jako sługę w Twoim imieniu Aros zarządzającego.

Agvindur zmierzył skalda spojrzeniem z razu gniewu, potem smutku pełnego.
- Nadzieję pożegnałem, żeś czegoś się przez lata tułaczki nauczył. Jeśli zaś nie w smak Ci Aros ratowanie, rzeknij jeno. Niczym Ci nie przymuszam. Jeno rzeknij teraz, miast zarzuty o darów używanie rzucać na wiatr. Wolnyś, odejść możesz. Na drodze Ci nie stanę. Ale jeśli wybierzesz tron w Aros, to lojalności spodziewać się będę. Mów teraz.
Skald postąpił dwa kroki naprzód zwracając się do Agvindura bokiem.
Milczał.
- Aros odzyskać nam trzeba. Nie ma wątpliwości co do tego żadnej - odezwał się w końcu. - Ruszę, zrobię co w mej mocy. Lojalności z wiernością związanej Ci teraz nie przyrzeknę. Uczynię to jako Pan na Aros, a jak nie, to wycofam się. Przyślesz Eggnira co władze obejmie, lub innego wskażesz jakiemu ustąpię. Odzyskam dla Ciebie Aros, a gdy karku zgiąć nie będę potrafił wycofam się na bezdroża gdzie miejsce moje. By złości między nami nie było, a Dania zjednoczona przeciw ukrzyżowanemu stała. To moje słowo.
Jarl nagłym ruchem uchwycił kark skalda w uścisk niedźwiedzi i do siebie przyciągnął drugim ramieniem blokując ciosy jakie przewidywał, a które jednak nie nastąpiły.
- Przebudź się, Freyvindzie - ochrypłym szeptem rzekł wpatrując się w jego oczy. - Zobacz co wokół Ciebie i zobacz jak tkaczki nici plotą. Dla mnie nic nie odzyskujesz. Zapamiętaj to. A jeśli bezdroża uważasz za miejsce godne potomków Odyna, to zawód nie tylko mi czy stwórcy naszemu czynisz. Wyciągam po raz kolejny ramię do Ciebie. Ostatni raz to teraz, gdy na nie spluwasz - odpuścił szarpnieciem uścisk. Odszedł, zostawiając skalda przed chatą.
Ten nie rzekł nic, zapatrzył się jedynie w niebo pełne gwiazd.





Freyvind, Elin, Gudrun

Z zamyślenia wyrwał go cień kątem oka zauważony wyłaniający się zza jego pleców. I ciche stąpanie, na które odwrócił się, choć po miecz nie sięgał bo zagrożenia tu i teraz nie brał pod uwagę.
Pięścią w twarz dostał aż go lekko zamroczyło, a ciało napastnika walnęło w niego z mocą.
- Ząb za ząb - wydyszał niski głos wprost w jego twarz, a lodowe ślepia zalśniły w mroku nocy.
Skald obnażył kły i syknął z niekrytą złością.
- Jak trzeba mieć w głowie przez Lokiego zamieszane, by do miasta w formie wilka po ataku wilkołaków wchodzić - wyrzucił z siebie, lecz żadnym ruchem czy gestem postawy bojowej nie przyjmował.
- Wielu znasz lupinów co się do Ciebie łaszą? - Gudrunn warknęła i mocniej na skalda naparła nogą blok czyniąc by go na ziemię powalić. Pchnęła górną część jego ciała by wampira z równowagi wytrącić.
Nie bronił się przed tym, lecz chwycił dłonią za jej kubrak by pociągnąć ją za sobą. Upadli oboje.
- By zniszczyć któregoś z nas do wszystkiego posunąć by się mogły - prychnął leżąc pod nią. - Szalona Flageaug.
Wampirzyca kły ukazała sycząc cicho i nagle z pomrukiem liznęła policzek Freya.
- Następnym razem… - miast ust na policzku wylądowała otwarta dłoń - … więcej zapłacisz za pocięcie mnie, złotousty. - Szarpnęła raz jeszcze za jego ubranie na piersi z dziką zawziętością i usiadła na skaldzie wyprostowana. Ponownie kły ukazała jednak teraz w szczerym śmiechu, gdy głowę odrzuciła do tyłu. Kaptur skórzany z głowy jej spadł i włosy jasne rozsypały spod niego. - Myślałby kto, że mnie szaloną nazwiesz… co sam, w pojedynkę, na syna Fenrira się zamierzasz… - Spojrzała w dół na uwięzionego skalda.
Pociągnął ją ku sobie wciąż trzymającą za kubrak dłonią.
- A któż powiedział - mruknął spoglądając w lodowe ślepia - że szaleństwu nie hołubię i mnie nie urzeka? - Przesunął drugą ręką po jej plecach mniej więcej tam gdzie miecz rozorał wilczą skórę. - Rzekłby kto, że które z nas ryzyka unika. - W jego oczach czaiły się nutki ironii.
- Opowiedz mi co się podziało… - brwi zmarszczyła - ...nikogom obcego nie baczyła po wyjściu. - Siedziała trzymając w pięściach zaciśniętą koszulę Freyvinda za nic mając, że ktoś najść zaraz może. - Za to w drodze powrotnej kilka śladów naszłam. Ale nie wilczych.
- Widno z nicości wyszli tak samo jako i uciekli. Ogień podłożyli, langhus otoczyli. Ubijali każdego kto z płonacej halli uchodził.. Gdy stracili jednego, a walka stężała... odeszli. Uprowadzili przy tym jednak Sigrun i tuzin ludzi natłukli.
- Zabrali mu to co miał cenne… nie widzę by dziewka tego życiem nie przypłaciła - rzuciła bez większych emocji - Znaczy musieli wiedzieć o nim więcej… -
Gangrelka mruczała ni to do siebie ni to z Freyem rozważając. - Ale jeśli odeszli bez dopadnięcia Agvindura, znaczy, że wrócą. A tymczasem ludzi mieli wokół Ribe…
Skald znienacka wierzgnął i przekręcił się. Wampirzyca straciła równowagę i w chwilę później grzmotnęła plecami o ziemię, gdy Frey płynnie przeszedł z “pod spodem” do “na górze”. Przyparł ją do ziemi. W jasno niebieskich oczach błysnęła ciekawość i zdziwienie.
- Agvindur uparty, jeszcze tej nocy mnie i dwójkę kolejnych do Aros wyprawić chce. Zamiast wykorzystać, że nas tu szóstka, wytropić kurwie syny i wyrżnąć. - Leżąc na niej zbliżył swą twarz do jej twarzy. Gudrunn zębami w zabawie kłapnęła tuż przy jego obliczu. - Uparty jest, ale szacunkiem Cię darzy. Przekonaj go byśmy zapolowali na pchlarzy.
- Co Ci tak szybko do walki z nimi? -
Spojrzała na Brujaha udami oplatając go w pasie i powoli je zaciskając z siłą, co gdyby taką wolę miała, zgruchotała mu kości. Dziękował Asom i Vanom, że tego nie uczyniła.
- Uderzą, po raz kolejny. Na nas w Aros, lub na Agvindura tutaj. Gdy podzieleni będziemy. Może zechce Cię z Rudym do Hedeby wysłać jak planował i sam zostanie. Razem mamy większe szanse. - Musnął nosem jej policzek od kącika ust po ucho. - Wilki jakie polują na Einherjar trzeba mordować szybko i bez litości - wyszeptał jej w ucho bawiąc się jego płatkiem. - My ich, lub oni nas.
Wpatrywała się intensywnie w twarz skalda.
- Złotousty… - Uśmiechnęła się na wpół mrużąc ślepia pod wpływem pieszczoty. - Czemuś sam go nie przekonał, tylko kobietę na niego nasyłasz? - Odwróciła lekko twarz i schwytała usta Lenartssona w pułapkę swych warg. Musnęła je ledwie swymi w drażnieniu raczej niż prawdziwym pocałunku. Jakby i tu rzucając mu wyzwanie, by walki zaprzestał, ale na to on uchwycił jej usta w swoje już nie muśnięciem jedynie.

Oboje usłyszeli kroki, które zatrzymały się nagle. Elin z zaskoczeniem w niebieskim oku wpatrywała się dwójkę aftergangerów całujących się na ziemi. Rozejrzała się szybko i wyraźnie chciała się wycofać, a Gudrunn z westchnieniem rozczarowania twarz wtuliła na chwilę w szyję Freya powietrze mocno wciągając. Nosem przesunęła po skórze skalda w podobnym geście jak jako wilk… wadera, się łasiła wcześniej.
- Pomówię z nim - szepnęła by volva jej nie słyszała.
Mruknął coś niewyraźnie muskając ustami jej skórę.
- Elin. - Skierował swój wzrok na volvę nie poruszając się i nie zmieniając pozycji. Za to Gudrunn zmieniła: wsuwając dłoń pod ubrania i chłodną dłonią muskając bok skalda. - Wciąż więcej Słoneczka chcesz szukać niźli tej nocy do Aros wyruszać?
Twarz wieszczki z wyrazu kompletnego zaskoczenia na zupełnie spokojną się zmieniła.
- Znalazłam miejsce - odparła chłodnym tonem nie chcąc dopuścić, by w głosie dało się wyczuć zawstydzenie. - Jarl jednak chce byśmy ruszali już tej nocy. Z Volundem.
Paznokieć Gudrunn palący ślad zostawił na linii kręgosłupa skalda:
- Zdecydowan? - spytała spojrzenie swe wpijając w wieszczkę. - I czemuż tak nas chłodem mierzysz? - Wyciągnęła dłoń ku Elin. - Dołączyć może chcesz? - Ton zmienił się na chrapliwie hipnotyzujący.
- Zdecydował. - Pokiwała lekko głową. - I dziękuję… ale przeszkadzać nie będę. Naszego gładkolica muszę jeszcze odnaleźć.
- Zarzuciłaś chęci odzyskania Sigrun? - Skald zdziwił się na tyle, że jego dłoń zastygła pod kubrakiem Gudrunn gdzie zawędrowała w reakcji na ból na plecach.
- Nie zarzuciłam ale nic teraz nie poradzę… On bardziej cierpi… a jednak Aros uważa za ważniejsze. - Głos jej złagodniał i smutek pojawił się w spojrzeniu.
- Przyjdą za nami do Aros i całą siłą na nas uderzą. Ciągać Sigrun za sobą chcieć nie będą, przed wyruszeniem naszym tropem ją zabiją. - Skald patrzył na volvę, gdy jego dłoń podjęła przerwaną wędrówkę napotykając zimną pierś. - Ale ja Agvindura nie przekonam. On zawsze patrzeć będzie na mnie jak na wychowanka.
- Jak na wychowanka? - Zdziwiła się Gangrelka i jakby w reakcji na pieszczotę umilkła. Dłoń za to pod spodnie wsunęła i zacisnęła na chłodnym pośladku skalda.
Wieszczka wzrok odwróciła na manipulacje dwójki i pięść zacisnęła.
- Nie zmieni decyzji - powiedziała ze smutkiem. - Przynajmniej ja nie zdołam go od niej odwieść… Nacieszcie się sobą. - Skinęła głową i chciała odejść.

- Elin… - Skald leniwym niedostrzegalnym przez volvę ruchem palców zaczął bawić się sutkiem Gangrelki. Zastanawiał się jeszcze… ale tłumienie w sobie tego było zbytnim ciężarem. - Bestia walcząca z jarlem znamię w postaci strzałki z białej sierści miała. Tak jak dwa wilkołaki-bracia jakich ubiłem w czasie viborskiego thingu. Pewności nie mam, ale to mnie pewnie ścigają, a Sigrun przypadkiem wzięli. Nie na Agvindura się chyba sadzili. Jak ruszymy na północ, Sigrun w niczym im potrzebna nie będzie i ubiją, a na nas spadną. Całą grupą. Gdy w trójkę będziemy nie w szóstkę jak teraz.
Ciało Gudrunn robiło się przyjemnie ciepłe pod jego dotykiem. Słysząc jednak słowa skalda syknęła jak rozzłoszczona kotka.
- To dlatego? - Zrzuciła z siebie Freya z płonącym wzrokiem stając nad nim. - Teraz o tym mówisz? - Rumieniec lekki pokrył jej policzki.
- Mówię, choć milczeć mógłbym! - warknął stając naprzeciw niej. - Póki my razem, nie ważne na kogo się sadzą - prychnął ze złością. - Powiem to jarlowi, to znów w szał wpadnie gdy moją winą jeno to, żem się bronił gdy kurwie syny chciały mnie zarżnąć. - Gdy patrzył na Gangrelkę strzelał błyskami złości z oczu. - Przybywając tu nie wiedziałem o tym.
- Teraz myśleć gotów, żeś zataić chciał i tak. A jeszcze jakbym ja poszła go przekonywać to i i mnie na pośmiewisko wystawić chcesz, niewiedzę mą wykorzystując? -
warknęła krok postępując.
- Miałem mu rzec! - Skald doskoczył do Gudrunn z wściekłością wypisaną na twarzy. - Aleśmy go ledwo z Pogrobcem utrzymali, gdy bestię wybudził. Na wzmiankę o śmierci Sigrun. - Zerknął na volvę. - Jedna dziewka, śmiertelniczka jeno, a na jej punkcie szaleje! Mam pójść? Powiedzieć? Gdym winny tylko tyle, że broniłem się przed szalonymi synami Valiego? Któryś z nas zginie. Pewnie ja. O to Ci idzie? - cedził słowa zbliżając twarz swoją do Gudrunn aż zetknęli się nosami. Wampirzyca warknęła i szeptem rzuciła:
- Gdybym chciała Twej śmierci, to byś już nie żył!
- To Twoja sprawka?! -
volva syknęła. - Sigrun… płonące Ribe i zmarli ludzie?! To tym bardziej...
- Moja?! -
Afterganger wyglądał jakby był na granicy szału. Jednak walczył z Bestią, nie poddawał się, choć na twarzy na słowa volvy wypełzła mu nieopanowana wściekłość.
Oczy miał wszakże jeszcze przytomne, panował nad sobą.
- Moja sprawka?! - wycharczał. - Jam podpalał? Jam mordował?
Elin o krok się cofnęła znając tą wściekłość bardzo dobrze.
- Powinieneś mu powiedzieć… - powiedziała cicho. - Nie wczoraj ale dziś… Może to go skłoni do zmiany zdania…
- Za coś ich tak naprawdę ubił? I kimże oni byli? -
warknęła Gangrelka tuż przy uchu skalda już nieco spokojniej. Dłoń ponownie we włosy Freyvinda wplotła. - Winni byli jak mówią?
- Wyrzutki swego plemienia. Obaj na mnie napadli gdym postawił się za jednym vargrem, którego zarówno oni dwaj jak i jarl viborga na cel wzięli. Nie wiem co ludzie mówią, ja z wilkami nigdy sam z siebie nie zadzierałem. Dwóch wilczych banitów jedynie ściąłem. Widno trzeci brat był i kilkoro przekonał do pomsty. Nijak mi o tym wiedzieć było, nijak poradzić teraz gdy wiem. Chyba żeby szyję odsłonić gdy zaszlachtować mnie chcieli, spokój byście mieli. -
Chwycił lekko Gudrunn za kark i przyciągnął ku sobie, wciąż znać było w nim złość, jaka jednak już tężała. Wtuliła się w niego obejmując ramionami. Uspokajał się, a ona z nim. - Tak byś zrobiła na mym miejscu?
Gudrunn jeno parsknęła, odpowiadać nie musiała inaczej.
- Lub Ty? - Spojrzał na Elin.

Skaldem wstrząsnęło coś.
Jakby nagle uderzyła w niego jakaś myśl świeża, nagła, ciężka.
- Bezgłowe ciało z wizji Twojej, Elin… nad którym szarooka wyła. - Odruchowo objął Gudrunn ale patrzył na volvę. - Może to nie nie Skuld uchyliła Ci rąbka swych tajemnic, a siostra jej: Urd. Bezgłowe ciało mogło należeć do jednego z tych z Viborga, a szarooka suka… siostra? Kochanka? Nie jest wtedy chyba zapisane w przeznaczeniu, by ktoś nam znany z jej ręki zginął. Przynajmniej nie tak wizję widzieć można. Ale póki żyją i chcą pomsty, będą polować. Jak ruszymy na północ, Słoneczko ciężarem im jeno będzie.
- Myślisz, że on z ryzyka sobie sprawy nie zdaje? -
warknela czując ciągle pocałunek na czole. - Jeżeli tu zostaniemy wrócą, jeśli do Aros ruszymy pójdą za nami i Aros zaatakują… Musisz jarlowi powiedzieć… Chyba, że mam to zrobić za Ciebie, by Agvindur uznał że odwagi nie masz by prawdę powiedzieć. - Zapytała wbijając we Freya spojrzenie niebieskiego oka.
- Powiem, niechaj się dzieje co dziać się ma.

- Może zamiast czekać na atak, to wieści rozesłać, że wiec chcemy? Jak liczą na polowanie, może lepiej ich wyzwać do otwartej walki? - spytała Gudrunn, gdy ruszyli ku Agvindurowi.
- Nie musimy czekać, wiem gdzie być mogą - odparła volva. - Możemy tam ich zdybać.
- Oby Agvindur to zaakceptował -
mruknął Freyvind rozglądając się za ghulami. Zauważył potężną sylwetkę Grima i zawołał go dając mu znaki by się zbliżył. - Elin, jakbyśmy jednak do Aros ciągnąć musieli, to jest jedna sprawa jaką zająć się trzeba. Myślałaś o słudze w krwi?
Spojrzała zaskoczona na skalda.
- Nie… Nie chcę sługi - powiedziała ostrożnie.
Pokiwał głową.
- Dobrze, namawiać Cię ani chcę, ani mam zamiar. Ten co z Aros przybył to ghul Einara, dobrze aby z nami tam wyruszył. Byłem tam jakiś czas, ale w porównaniu z nim… On świetnie zna miasto, oraz zaznajomiony z Einara sprawkami. Od czasu do czasu krwią einherjar trzeba będzie go poić, a ja już dwie gęby mam napoju życia wyglądające. Ale wymyślimy coś jeżeli nie chcesz.
- Może Volund się zgodzi? -
zaproponowała. - Ja… nie chcę już stracić sługi - dodała jakby wyjaśniająco.
- O ile po tym co zaszło, Agvindur go wyśle.
- Po tym co mówił, zakładam, że chce go wysłać… - westchnęła cicho. - Choć czy Pięknolicy będzie chciał po tym… do nas dołączyć? Któż to wie.
Gudrunn ciekawsko wtrąciła:
- A czemu by nie miał chcieć?
- Między nim a Agvindurem to, niech sami ustalą -
Frey odpowiedział volvie nie rozwijając tematu tego co zaszło w chacie. Wszak sam prawie stracił tam nad sobą kontrolę, wolał nie wspominać.
Wykorzystał fakt, że Wielki Duńczyk zbliżył się.
- Skrzynie na okręt trzeba...
- Już załadowana, panie - odparł ten spokojnie, jak to w zwyczaju miewał.
- Gdzie Franka?
- Mizdrzy się… -
mruknął Grim kątem ust jeno. Spojrzenie wbił przed siebie, zaś Gudrunn zaśmiała się
- Jaki pan, taki kram - skwitowała radośnie.
- Nie pytam co robi, tylko gdzie jest - skald odpowiedział Bjarkiemu krzywiąc się lekko na uwagę Gudrunn i zerkając co i rusz na zamyśloną Elin.

Volva szła milcząco zastanawiając się nad możliwym rozwojem sytuacji. Wyznanie Freya dawało możliwość Agvindurowi ruszenia na pomoc Słoneczku… ale równie dobrze mógłby bratu kazać wynosić się z Ribe jak najszybciej by ludzi nie narażać. Potrzebował go jednak w Aros, a pomoc przy wilczym pomiocie dawałaby mu zaciągniętą przysługę…
Powinien się zgodzić…
Powinni móc ruszyć Sigrun z odsieczą…
- W chacie z Ødgerem. - doprecyzował ghul. - Zaprowadzić mogę. Jeno, teraz?
- Tak -
odpowiedział skald i zwrócił się do obu wampirzyc. - Za kilka chwil dołączę na nadbrzeżu.
Eilin skinęła lekko głową.
- Tylko szybko… Agvindur niecierpliw - dodała.
Freyvind kiwnął tylko głową i ruszył prowadzony przez Grima.





Freyvind, Ødger

Ghul zaprowadził pana swego do opustoszałej chaty na obrzeżach osady. Z wnętrza śmiech Chlotchild słychać było na zmianę z szeptami. Mimo, że bywał na vikingu w kraju Franków, Freyvind nie znał tej mowy, nie mógł tych szeptów zrozumieć.
Wszedł do środka szukając wzrokiem branki, co naga zakopana w futrach leżała. W środku krwią pachniało.
- Szykuj się, może być, że wypływamy lada chwila - rzucił marszcząc powoli brwi. Coś dochodziło do niego.. Myśl wzbudzająca wściekłość.
- Tak, panie. - Uśmiech miała pijany ekstazą na twarzy i … ramię ku Brujah wyciągnęła.
Freyvind wyciągnął miecz i sięgnął ku mocy krwi wzmacniając pewność swych ruchów. Choć daleki był jeszcze do szału, to w oczach miał żądzę mordu. Chlotchild wyglądała dokładnie tak samo jak zawsze gdy poił ją napojem życia. Wszystko wskazywało na to, że płomiennowłosy wampir właśnie związywał ze sobą sługę innego aftergangera.
Jego służkę.

Skald postąpił krok do przodu i uniósł ostrze lecz Ødger rozparty na futrach nic z tego sobie nie robił, za to Franka zerwała się z leża. Potknęła, upadła zaplątana w skóry. Rozczochrane włosy na twarz opadły. Przypadła do Freyvinda, nagusieńka.
- Panie, nie gniewaj się. - Wpatrzyła się w oczy Lenartssona, dłoń swą na dłoni wampira kładąc co miecz trzymała. - Wierności Twej nie uchybiłam. - Spojrzenie dziewczyny intensywnie szukało iskierki zrozumienia u skalda.
Nie znalazło jednak.
Choć złości nie kierował na nią.
- Bjarki, zabierz ją w tej chwili - warknął tonem nie znoszącym sprzeciwu. - A Ty wstawaj i miecz chwytaj - zwrócił się do Rudowłosego.
Dziewczyna odskoczyła by uniknąć Grimowego uchwytu, szybkością i gibkością swą zadziwiając brzydoka. Stanęła między Freyem a Ødgerem co leniwie się zaczął podnosić.
- Panie, posłuchaj! - wyglądała na dzikuskę teraz z płomiennym spojrzeniem i jedynie luźnymi pasmami włosów za ubranie jej służącymi. Wypieków dostała lekkich. - Nic złego nie działo się. Daj mi słowo rzec!
- Bierz ją. Mów, byle szybko. Wstawaj i za miecz chwytaj, bo jak psa ubiję. -
Skald mówił po kolei do trójki, choć patrzył jedynie na einherjara pochodzącego rodem z południa.
Znów Bjarki próbował capnąć dziewczynę, a ta umknęła jego chwytowi. Na Freyvinda szyję się rzuciła i oplotła go nogami. Ucapiona tak w ucho wyszeptała:
- Informacje przednie ma. Daj pokój, panie. Kazałeś. Spełniam jeno wolę Twą. A on … niespełna zmysłów. Daj. Pokój. - Wtulona z sił całych, z twarzą ukrytą w szyi skalda, nerwowo mówiła. Cała rozpalona była aż parzyła. - Daj. Pokój!



Nie dał.

Korzystając z tego, że Ødger wstał w końcu i nagi za miecz złapał, skald runął na niego jak lawina. Płyn życia zabuzował w martwych żyłach, gdy parował pobudzany przebudzeniem daru Odyna dającego aftergangerowi nadludzką i wręcz przerażającą szybkość. To samo zachodziło w nieumarłym ciele Rudowłosego, przez co obaj wręcz rozmyli się w spojrzeniach śmiertelników. Ni Bjarki, ni piszcząca z żalu Franka nie mogliby skupić się na błyskawicznych ciosach i płynnych unikach.
Jednak nie musieli bo nie trwało to długo.
Wszystko rozegrało się w mrugnięcie oka.
Ostrze Freyvinda zafurczało gdy uderzał z zamachu od dołu, z podlewu, na co Ødger zareagował próbą uchylenia się przed ciosem. Był nagi nie obciążony zbroją, przez co bardziej swobodny od przeciwnika, którego ciało okrywała kolczuga. Niewiele to mu jednak nie dało, bo opadające ostrze rozcięło go długą płytką raną od barku aż po biodro. Rudowłosy zachwiał się, cios prawie odrzucił go jak szmacianą lalkę. Choć wytrzymał to atak Brujaha nie pozwolił na nic innego niż złapanie równowagi, a Freyvind nie czekał i uderzył ponownie, tym razem poziomo wpierś. Chlusnęła krew spod ciała wyjrzały rozrąbane żebra, Ødger na ziemie upadał już bez przytomności, choć wciąż z dziwnym uśmiechem na twarzy jaki miał przez całą tą krótkę walkę i jaki nie znikał mu z niej mimo otrzymywanych ran.
Coś było z nim nie tak...

Skald uklęknął przy leżącym, porąbanym przeciwniku i ze złością odrzucił jego miecz. Oparł swe ostrze na szyi aftergangera i chwycił za nie blisko sztychy lecz tak by się nie pokaleczyć. Starczyło oprzeć się…
Walnął kolanem w głowę Rudowłosego, nie za silnie, by go ocucić.
Chlotchild piszczała i toczyła własną walkę...z brzydokiem. Ødger powiekami zatrzepotał i spojrzał nieprzytomnie wokół, wzroku nie mogąc zogniskować na skaldzie.
- Je suis ici, ma hirondelle de l’enfer… je suis ici… - zamruczał uśmiechając się ciepło.
- Ileś razy ją poił? - warknął skald wspominając, że już w noc ataku i on i Franka zniknęli gdzieś na jakiś czas.
- Poił? - Rudy zazezował jakby zupełnie nie wiedząc o co chodzi skaldowi. - Piła wino, prosiła o jeszcze, kimże jestem by odmówić?
- Krwią nie winem tu pachnie -
skald wywarczał naciskając lekko na ostrze miecza.
Brzydok w końcu nie wytrzymał i drzwi chatynki wykopał na zewnątrz, gołą Frankę przerzucając sobie przez ramię.
- Poczekamy z dala, panie - powiedział przez zaciśnięte zęby.
Ødger zaś ramię uniósł by na ramieniu Freyvinda położyć.
- Bracie… krwi jej sam nie dawałem… - Powieki mu się zamykały jakby odpłynąć miał.
Frey szarpnął nim zwalniając nieco nacisk miecza. Tyle by bez ucinania mu łba do przytomności go przywrócić.
- Ty z niej zatem piłeś? Własność żeś naruszył, bez pytania i pozwolenia, tak?
- Rzekła, żeś udzielił błogosławieństwa. -
Twarz wampira jakby się rozlała i ściągnęła w uśmiechu. - Nie winię Cię, że jej bronisz. Taka sztuka… więcej nie było skądeś ją brał?
- Nie idzie o nią - skald warknął zbliżając swą twarz do jego twarzy. - Choćbyś z wielkoluda pił to samo by było. Skoro krwi tak wyglądasz, że aż na cudze sługi w krwi się mierzysz, to niechaj Ci zadość będzie. - Przejechał przegubem po ostrzu swego miecza otwierając ranę. - Pij.
Rudzielec bez większego oporu się wgryzł długimi kłami choć ognia w tym nie było. Dopiero gdy smak krwi Freya poczuł, szarpnął ramię i wgryzł się dziko. Przyjemność rozlała się po ramieniu Lenartssona gdy wampir wszczepiony w niego chłeptał krwawy napój, lecz dość szybko oderwał przegub od ust Ødgera i wstał.
Potoczył wzrokiem po Franku-aftergangerze z pogardą i nie rzekł nic wychodząc z chaty.
Skierował się ku nabrzeżu.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 19-06-2016 o 11:36.
Leoncoeur jest offline