Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2016, 13:21   #140
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Eddie z ulgą opuszczał Betel. Było coś w tym miejscu co powodowało gęsią skórkę i dreszcze na plecach. Naprawiał samochody, grzebał jeszcze w wyniesionych szpejach z kompleksu, majstrował przy radiu. I wychlał wiadro bimbru, wszystko byle już nie myśleć o panie Love i jego Trójcy. Nie mógł się oprzeć wrażeniu, że ciągle go ktoś obserwuje. Nawet jak wreszcie ruszyli, więcej patrzył po lusterkach niż przed siebie.

Ale w końcu ruszyli, zaś na szlaku nie było już czasu na puste pieprzenie. Mając kilka wozów do wyboru, Mikrus pozostał przy swoim gracie, którym tu się dowlókł. Sentymentalny był, może i racja, ale po pierwsze znał tego pickupa lepiej niż siebie samego. Po drugie, no to ciągle był jednak sprzęt Posterunku, który sobie przywłaszczył dezerterując w środku nocy. Jakoś nie godziło się go zostawić i wymienić na lepszy model. Eddie starał się nie myśleć wiele naprzód, bo nieodmiennie prowadziło to do niewesołych myśli o spalonych mostach i wkurwionych ludziach, których tam zostawił. W domu. Lepiej było zerkać na zieloną mrugającą kropkę na monitorze, prowadzącą jak po sznurku do celu. Łypnął okiem na Hope, mała nie rozstawała się ze swoją nową zabawką. Gmerała przy zamku jak mutantka? Raczej iście z robocim zacięciem… Potrząsnął głową, starał się nie myśleć o niej w ten sposób. Na początku walizka zaniepokoiła go, ale jak Portner powiedział że nie pochodzi z wojskowego kompleksu, Eddie wyluzował. Po tym całym gównie z Orbitalem, atomówkami i wahadłowcami od razu pomyślał sobie że w środku tego może być mały czerwony guziczek, który jednak zrzuci im wszystkim promienny ogień na głowy. Ale jak to nie ta bajka, to niech sobie mała majstruje. Jill była gadatliwa jak zwykle, więc Mikrus gadał za dwóch. Za trzech nawet bo nie musiał się ograniczać tylko do tych co w wozie. Przez krótkofalówkę też gadał.

A więc Portnerowi gadał, że nie mógł mu pomóc i żałuje tego co się stało. Próbował dopytywać się jak to jest… no mieć mózg na wierzchu, ale rozmowa rwała się. Eddie zaś nie naciskał za bardzo. Z moniką nie gadał wiele, choć miał wielką ochotę dowiedzieć się jaka to byłą cena. Jednak z zachowania tej dwójki jasnym było że chcą teraz świętego spokoju. Nie żeby to przeszkadzało Eddiemu w nadużywaniu krótkofalówki. Tak więc Portner, który w podświadomości Mikrusa został dowódcą oddziału od czasu gównianej sytuacji z wojskowego kompleksu, na bieżąco otrzymywał raporty o poziomie paliwa, stanie zaopatrzenia (w skrócie: poziom gówniany, może za wyjątkiem żarcia) i odległości od zielonej kropki na monitorze montera.
Dhalia zaś wysłuchiwała zapytań o stan dróg przed nimi, ogólnej sytuacji taktycznej no bo w końcu byłą ich zwiadem, nie? Coś tam próbował gadać o nowym koniu i starym mężu, ale podobnie rwało się to jak tematy osobiste w drugim wozie.

Kiedy zobaczył na horyzoncie całe te jasełka, zaraz zatrzymał wóz z bezpiecznej odległości, tak by nie był widoczny przez barwny korowód tańczących postaci. Pogadał trochę z Dhalią, która podjechała zaraz do niego. Miał jakieś niejasne wrażenie, że znowu pakują się w szambo. W Betel piorun jebnął w samochody więc trochę nie mieli wyjścia, tutaj jednak był to świadomy wybór. Mogli w końcu minąć to miejsce łukiem i łudzić się że gdzieś po drodze uda się zdobyć trochę wachy i prochów. Czuł już powoli że zmniejszane racjonowaniem dawki leku odbijają się na długości jego oddechu. Na razie siedział na dupie za kierownicą, więc większych problemów nie było, ale jakby przyszło pobiegać trochę to już oczami wyobraźni widział wypluwane płuca po kawałeczkach. Żałował tego że Love nie naprawił i jego? Absokurwalutnie nie. Zmartwychwstania i nanoboty mieszające w jego organizmie to nie była jego bajka. Nawet jakby miało się okazać że roboci mesjasz był tym prawdziwym, to jednak wolał żeby było tak jak jest. Trochę pokasła, trochę się pomęczy ale w końcu dorwie kolejne dawki prochów i będzie w porządku. Nie chciał się zastanawiać ciągle nad ceną Moniki.
 
Harard jest offline