Targanie wozu nie było lekkie a Rubus do najbardziej krzepkich nie należał. Niestety jako jeden z najmniej rannych nie mógł się opieprzać. Gdy minęli palisadę oparł się ciężko na wozie i dłuższą chwilę łapał oddech. W tym czasie mieszkańcy wioski zakrzątali się wokół worków z mąką jak i samym wozem. Zmachał się niemiłosiernie i nim doszedł do siebie jego towarzysze niedoli już rozmówili się z kapłanem.
Rubus zawsze czół się nie nieswojo w towarzystwie kapłana. Więc nie śpieszył się z zabraniem głosu i tylko przytakiwał gdy mówili inni.
- Dobrze mówi Markus. Ludziska dużo o tym gadali jak drzewiej chodziłem między siołami. Jak przychodzili, nie zostawiali wiele po sobie. – Dodał jakimś zmienionym głosem.
__________________ Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka. |